29 listopada 2024
trybunna-logo

Telewizja pokazała

Prof. Wiktor Osiatyński powiedział kiedyś, że gazety powinny się ukazywać tylko wtedy, gdy mają coś istotnego do przekazania. Warto by rozszerzyć ten pomysł na telewizję. Pokazywane i omawiane są trzeciorzędne sprawy, a że trzeba wypełnić czas antenowy, są one wałkowane w nieskończoność.
Męczącą głupotą było oczekiwanie na informację pani premier o zmianach w rządzie. W studio co chwila pojawiał się nowy komentator, który opowiadał, jakie jego zdaniem będą te zmiany. A wystarczyło poczekać godzinkę, a w międzyczasie puścić jakiś sympatyczny film. Pani redaktor zapytywała z powagą kolegę, co jego zdaniem dzieje się za zamkniętymi drzwiami, gdzie obradował rząd, i snuła śmiałą tezę, że każdy z nas, widzów, dałby nie wiem jakie pieniądze żeby się tam teraz znaleźć. Wszystko to przypominało podbijanie bębenka przed wystąpieniem naszych sportowców na ważnych zawodach. A wynik, jak w sporcie – taki sobie. Rekonstrukcja okazała się wyrzuceniem ministra i przejęciem jego resortu przez drugiego. Zdaniem Ludwika Dorna teraz rząd „odleci” realizując marzenia, bez Pawła Szałamachy, który sprowadzał sprawy na ziemię i nie raz wykazywał, że może zabraknąć pieniędzy na realizację pomysłów rządowych.*

***

Minister Macierewicz, po wyrzuceniu przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wprowadził do niej członków swojej komisji. Ponieważ wymagane jest, aby członkowie Komisji posiadali wykształcenie i doświadczenie w tej tematyce, a nowowprowadzeni tego nie mają, zapewne rozszerzy się wymogi o doświadczenia w częstym lataniu samolotami, oglądanie w dzieciństwie pożarów szopy i znajomość zachowania parówek i pustych puszek do piwa w warunkach nagłego obciążenia – tym odznaczyli się niektórzy członkowie komisji.
Za kilka miesięcy, kiedy Komisja rozwinie działalność, otrzymamy nowy raport i już teraz można przewidywać, co będzie zawierał. Również za kilka miesięcy, kiedy PiS zmieni skład Trybunału Konstytucyjnego, nareszcie ustaną zarzuty o niekonstytucyjność posunięć władz. Papier to wszystko wytrzyma.

***

Prof. Jerzy Kochanowski, pobity niedawno w tramwaju za mówienie po niemiecku, opowiedział w programie Jarosława Kuźniara historię usłyszaną od swojej znajomej. Rzecz miała miejsce w polskiej wycieczce autokarowej, która wędrowała po Europie. Co pewien czas zmieniał się kierowca autokaru i w pewnym momencie pojawił się kierowca czarnoskóry. Uczestnicy wycieczki zażądali zmiany kierowcy.

***

Kogo mamy zatrudniać jak nie rodziny? pytał kiedyś retorycznie prezes PSL Pawlak. Podobnie sądzi szefowa gabinetu politycznego premiera, Elżbieta Witek: – Każdy ma jakichś znajomych, do których ma zaufanie, a przede wszystkim do ich kompetencji (…) Mówienie, że to jest czyjś znajomy z podstawówki czy szkoły średniej jest mało poważne. Jej siostra, Dorota Pietrzak, została właśnie inspektorem w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wiedza i doświadczenie: ukończyła Technikum Rolnicze, a ostatnio była salową w domu dziecka.

***

Ale nie tylko rodzina jest ważna, ważni są też znajomi. Jak podaje portal OKO.press, odkąd Antoni Macierewicz został ministrem obrony, w zarządach oraz radach nadzorczych państwowych firm zbrojeniowych pojawiła się ponad setka nowych osób. Rekordzista zasiada w trzech radach nadzorczych i ośmiu zarządach spółek. Ma 30 lat.
OKO.press wylicza dziesiątki nowo mianowanych. Żadna z tych osób nigdy nie pracowała w sektorze zbrojeniowym, nie ma też doświadczenia w zarządzaniu przedsiębiorstwami o strategicznym znaczeniu dla obronności państwa. Za to wszyscy są znajomymi Antoniego Macierewicza. Ze statutów i umów spółek podległych MON zniknęły zapisy niepozwalające zatrudniać ludzi bez wykształcenia. „Masz pan gorączkę to stłucz termometr”, jak powiedział klasyk.

***

Nieważne, czy Polska będzie biedna czy bogata, ważne żeby była katolicka – oświadczył kiedyś Henryk Goryszewski, wicepremier w rządzie Hanny Suchockiej. Wszystkie partie rządzące w Polsce starały się ten cel przybliżyć. Co i raz państwo wspiera materialnie Kościół, idzie na ustępstwa w nauczaniu, w obecności symboli katolickich w sferze publicznej, we wprowadzaniu praw opartych na konserwatywnej interpretacji hierarchów Kościoła. Krok dalej poszedł szef oddziału KRUS w Radzyniu Podlaskim, Jerzy Ejsmont. Na jego polecenie każdego dnia rano w urzędzie odprawiano modlitwę „na dobre rozpoczęcie dnia”. Nikomu to nie przeszkadzało. Przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników powiedziała:
– Nikt się do mnie nie skarżył jako do przewodniczącego związku zawodowego. A moje zdanie jest takie: jeśli kierownik faworyzowałby osoby modlące się, a gorzej traktował osoby, które się nie modlą, to wtedy zaczęłabym działać. Ale nie widziałam żadnej różnicy w podejściu do pracowników.
Zrezygnowano z tych praktyk po opisaniu sprawy w tygodniku Wspólnota Radzyńska.
Należałoby pochwalić pana Ejsmonta za dobry pomysł i jednocześnie zganić za ograniczoną inicjatywę – dlaczego modlono się tylko za dobry początek dnia? A co z resztą dnia pracy?

***

To stara anegdota.
Spotkały się dwie przyjaciółki, które dawno się nie widziały.
– Co u ciebie, słyszałam, że twoje dzieci się pożeniły?
– Ach, córka trafiła na wspaniałego człowieka. Wyobraź sobie, jej mąż nie pozwala jej nic robić w domu. Sam sprząta, gotuje, a rano, jeszcze zanim wyjdzie do pracy, podaje jej śniadanie do łóżka, taki zakochany.
– A twój syn?
– Oj, fatalnie trafił z żoną. Ona nic w domu nie robi. Mało, że syn pracuje, to jeszcze robi zakupy, sprząta, gotuje, nawet jej śniadanie do łóżka podaje.
Ta anegdota przypomina się przy oglądaniu naszej telewizji. Najpierw słyszymy o wychowaniu patriotycznym w przedszkolu i szkole, o ćwiczeniach młodzieży chętnej do obrony kraju, o obronie terytorialnej, gdzie patriotyczna młodzież z ONR znajdzie swoje miejsce, o właściwej nauce historii, gdzie główne miejsce zajmuje Katyń i brak pomocy wojsk radzieckich przy powstaniu warszawskim oraz żołnierze wyklęci itp. No, ale my mamy się czego obawiać, bo Rosjanie nienawidzili naszego prezydenta, ponieważ bardzo go się obawiali i dlatego go zabili przy pomocy trotylu, sztucznej mgły, helu i rosyjskich kontrolerów lotów.
A potem szydzi się z Putina, który indoktrynuje młodych ludzi, podsyca kłamstwa i nienawiść do Zachodu. Teraz zarządził powołanie „młodzieżowej armii” – młodzież szkolna przejdzie podstawowe szkolenie wojskowe w ramach wychowania patriotycznego. Źle Rosjanie trafili z tym Putinem.

***

Szlachetni rodacy zachęcają do dialogu z „drugą stroną”. Mam wątpliwości. Ci, którzy cynicznie kłamią, nie są warci dialogu i nie odczuwają takiej potrzeby. Dla nich to jeszcze jedna okazja żeby starać się zamącić w głowach ludziom niezorientowanym, którym nie chce się pomyśleć, zastanowić, czegoś dowiedzieć. A takich jest multum. Weźmy na przykład hasła skandowane przez ONR-owców, za które zresztą nie ponieśli żadnych konsekwencji. No, bo czy wołanie „A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści” jest jakimś wezwaniem do przemocy? Prokuratura nie dopatrzyła się tu żadnych uchybień wobec prawa.
Poraża ciemnota młodych ludzi. Kim jest syjonista? To taki Żyd, który pragnie zamieszkać w Izraelu. Jeżeli więc ONR-owcy nie lubią Żydów, z czym się nie kryją, to powinno im zależeć na tym żeby oni wszyscy wyemigrowali z Polski, powinni więc wspierać syjonizm. Tak sobie życzyli ONR-owcy (i nie tylko oni) przed wojną.
Parę lat temu telewizja pokazała sprzeciw młodzieżówki PiS. Pewna młoda działaczka PiS wypowiadała się do kamery, że ona jest zdecydowanie przeciwko liberalizmowi. Dziennikarz zapytał ją, co to jest ten liberalizm. Dziewczynę zatkało, zamilkła, bo nie wiedziała.
Mnóstwo ludzi u nas jest przeciw. Ale przeciw czemu, to dopiero podsuwają im przywódcy. Wciąż aktualna jest teza Franca Fiszera, że nie będzie w Polsce dobrze póki się nie rozstrzela 30.000 łajdaków. I to, co odpowiedział pytany, co zrobić, jeśli nie znajdzie się tylu łajdaków: – „To nic, resztę dobierze się z ludzi uczciwych”.

***

Trwa nieustający konkurs na największego palanta w ekipie rządzącej. Chwilowo na czoło wysunął się zdecydowanie minister Waszczykowski. Niech się bawią skomentował ogólnopolski protest kobiet przeciwko ustawie zaostrzającej prawo do aborcji, zagrażającej życiu kobiety i zmuszającej ją do noszenia nawet martwego płodu. Po piętach depcze mu poseł PiS, Dominik Tarczyński, który w czasie debaty nad zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej powiedział: – Jeśli kobieta zostanie zgwałcona i będzie chciała zabić swoje dziecko [chodzi o aborcję], niech zgłosi się do mnie, a ja je adoptuję.

opinia pirs foto

Poprzedni

Popis Lewandowskiego

Następny

Wyróżnienia dla kielczan