29 listopada 2024
trybunna-logo

Szekspir, czyli co jest w Polsce do myślenia

Zanim doszło do spotkania w Domu Literatury, zorganizowanego wspólnym staraniem ZLP, SEC i polskiej sekcji AICT w Roku Szekspira, z Turcji nadeszła paskudna wiadomość. Szekspir został w tamtejszym teatrze zakazany.

Teatr w tym kraju, cieszący się już od dawna względną swobodą został wzięty pod but. Prawo obywatelstwa stracili na tureckiej scenie także inni pisarze europejscy, m.in. Anton Czechow i Dario Fo…
Od tej smutnej wiadomości rozpocząłem swoją opowieść o Szekspirze w roku jubileuszowym w Polsce, i od razu dodaję, że to nie po raz pierwszy spotyka Szekspira, zakazywanego w całości lub częściowo w rozmaitych stronach świata – przecież i nas nie ominęła ta plaga. Dość wspomnieć, że Jacek Woszczerowicz przez wiele lat musiał zabiegać o zgodę na wystawienie „Ryszarda III”, bo wciąż się to ówczesnej cenzurze źle kojarzyło. Do premiery w końcu doszło (1959) i to bez żadnych ingerencji, a spektakl Woszczerowicza przeszedł do historii jako jedna za najwybitniejszych inscenizacji tego dramatu w dziejach europejskiego teatru.
Na pociechę warto dodać, że w Polsce nic takiego się dzisiaj nie dzieje. Przeciwnie, w tym samym czasie, kiedy nad Bosforem odczyniano nad Szekspirem egzekwie, w polskiej TVP emitowano ponad trzygodzinny spektakl BBC wedle Szekspirowskiego „Hamleta”. Było to zdarzenie wielkiej wagi, bo oto w pierwszym programie TVP znalazły się trzy godziny w niezłym czasie dla Szekspira, co już samo w sobie jest fenomenem. Ale zarazem był to Szekspir bez modnych udziwnień, niesłychanie tradycyjny, a przy tym na wskroś współczesny! Świetnie grany, opowiadał o człowieku miotanym sprzecznościami, wątpliwościami i moralnym oburzeniem wobec wszelkiej niegodziwości. To Hamlet ukazany tym razem bez rozdzierającego pięknoduchostwa, ale po męsku doświadczany, nękany wydarzeniami, które go przerastają i wpędzają w rozpacz. Oglądało się tego „Hamleta” z rozdziawionymi ze zdumienia ustami, chociaż pewna pani w znanym dowcipie opowiadała, że na „Hamleta” się nie wybiera, bo wie, o czym to jest.
Rok Szekspirowski w Polsce przebiegł zwyczajnie, bez szczególnych fajerwerków. Odbył się jak co roku, tym razem jubileuszowy, bo już 20. międzynarodowy festiwal szekspirowski w Gdańsku, wręczono po raz kolejny Złotego Yoricka za najlepszą realizację Szekspira na polskiej scenie, nadto odbyło się 18 nowych premier wedle dramatów Szekspira, czyli idealnie tyle, ile każdego innego roku. Tak było w poprzednim dwudziestoleciu, co skrupulatnie wyliczył Andrzej Żurowski, kiedy przygotowywał esej „Szekspir na afiszu, czyli Zmiana warty”. Esej został opublikowany cztery lata temu w książce poświęconej przemianom w polskim teatrze po roku 1989, którą wydała polska sekcja AICT z okazji odbywającego się wówczas w Warszawie Kongresu tego Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych.
Zmarły przed trzema laty Andrzej Żurowski był najwybitniejszym znawcą polskiego Szekspira. Poświęcił kilkanaście lat na udokumentowanie obecności Szekspira w polskim teatrze, czego owocem było kilkanaście książek (m.in „Szekspiriady polskie”, 1976 „Czytając Szekspira”, 1996 „Szekspir i Wielki Zamęt”, 2004) i wiele pomniejszych publikacji, między innymi i ta jedna z ostatnich, o której wspomniałem. Żurowski, doceniony został po śmierci, jak to w Polsce bywa. Utworzono nawet nagrodę jego imienia dla młodych autorów najlepszych recenzji teatralnych, którą ufundował prezydent miasta Gdyni wspomagany przez marszałka województwa pomorskiego. Za życia bywał pomijany, a nawet lekceważony. Kiedy w Instytucie Teatralnym stworzono coś na kształt akademii szekspirowskiej, w której wykładowcami byli polscy szekspirolodzy, dla Żurowskiego w tym gronie miejsca nie starczyło.
Wracając do jego eseju, warto przytoczyć ogólną ocenę obecności Szekspira w polskim teatrze minionych lat. Żurowski pisze:
„W polskim Szekspirze ostatniego dwudziestolecia nic się w zasadzie nie zmieniło i zarazem zmieniło się wszystko. Jak zwykle, w naturalnym rytmie następujących po sobie pokoleń, które od końca XVIII wieku, kiedy to Szekspir nauczył się mówić po polsku, jego tekstami artyści rysowali i rysują Polakom w scenicznym lustrze ich własny obraz; wykreślają właściwą kolejnym rówieśnym ich własną skalę wrażliwości, sposób myślenia i przeżywania, rozumienia siebie samych oraz świata, w którym przyszło im żyć. Zatem – Szekspir polski odmienia swój wizerunek w niejako biologicznym rytmie wymiany jego scenicznych kreatorów; w bezpośrednim, ścisłym związku z kulturowymi, obyczajowymi, politycznymi i społecznymi przemianami polskiej rzeczywistości jego odbiorców. A zarazem – od bez mała dwóch i pół stuleci stabilnie trwa jako niezbywalny składnik polskiej kultury, teatralnej i umysłowej, w której wyznacza horyzonty pojmowania człowieka i świata. Tak dalece, że – za sprawą bardzo szczególnych okoliczności, w jakich polskiej kulturze przychodziło funkcjonować w XIX i w sporej części wieku XX – właśnie Szekspir trwale wszedł do ścisłego grona dramaturgów, których traktujemy jako wręcz narodowych autorów polskiego teatru”.
Przywołałem tę ocenę, bo pasuje jak ulał także do roku jubileuszowego – można by ją uznać za komentarz do kończącego się właśnie czasu wielkich obchodów, które przetoczyły się przez całą Europę. Na poparcie tej tezy można przytoczyć informacje zgromadzone przez Żurowskiego o najchętniej grywanych sztukach Szekspira – jak zawodne by nie były statystyki i liczby w dziedzinie sztuki, to jednak wyrażają jakieś tendencje i dlatego warte są uwagi. Otóż w latach 1989-2011, o których pisze Żurowski, na czele „tabeli” popularności znalazły się: „Sen nocy letniej” (wystawiany aż 43 razy), „Romeo i Julia” (43 razy), „Makbet (35 razy) i „Hamlet” (28 razy). W latach 2012-2016 (to już moje wyliczenia) na czoło wysunął się „Hamlet” (wystawiany 12 razy) przed „Snem nocy letniej” (10 razy), „Burzą” (10 razy) i „Królem Learem” (8 razy). Zmiany nie są więc rewolucyjne, jakkolwiek zwraca uwagę „awans” „Hamleta” i niższe notowania „Makbeta”.
„Hamlet” wydaje się istotny i z tego względu, że to właśnie tej tragedii poświęcił wiele uwagi Stanisław Wyspiański, który napisał w szkicu projektującym inscenizację tego dramatu znamienne słowa: „W Polsce zagadką „Hamleta” jest to: co jest w Polsce – do myślenia”. To zdanie stało się kluczem interpretacyjnym dla Andrzeja Żurowskiego, który uznawszy, że Szekspir jest najbardziej polskim dramaturgiem, głosił, iż w Polsce zagadką Szekspira jest to, co jest w Polsce do myślenia. W ten sposób, rozszerzając tezę Wyspiańskiego, dowodził, jak w kolejnych inscenizacjach, w szczególności w XX wieku i dzisiaj odzwierciedlają się polskie dylematy, rozterki, dążenia.
Podejmując ten sposób widzenia Szekspira na polskiej scenie, można zauważyć, że choć nie mamy do czynienia z jakąś reorientacją, to jednak ostatnio, coraz częściej Szekspir ponownie staje się kluczem do stawiania pytań politycznych i moralnych. Świadczy o tym ostatnia edycja nagrody Złotego Yoricka, której zwycięzcą okazała się inscenizacja „Juliusza Cezara” w warszawskim Teatrze Powszechnym. W spektaklu Barbary Wysockiej przy otwartej kurtynie trwa festiwal manipulacji, demagogii, cynicznej gry słowem – tu wszystkie chwyty są dozwolone. To nie jest świat miłych pań i panów, choć niektórzy uchodzą za szlachetnych. Za ludzi honoru. To świat polityki, w którym liczy się tylko zwycięstwo. Skoro spektakl o wyraźnej wymowie komentarza politycznego zdobywa Złotego Yoricka, to oznacza, że o tym jest w Polsce do myślenia. Znamienne, że i druga szekspirowska premiera w Warszawie w roku jubileuszowym także miała polityczne przesłanie – mowa o „Miarce za miarkę” w Teatrze Dramatycznym litewskiego reżysera, Oskarasa Koršunovasa. Na tę okazję Wiedeń, gdzie Szekspir ulokował dramat, został przeniesiony do Warszawy. Akcja tej Szekspirowskiej Miarki za miarkę toczy się więc we współczesnej Warszawie, na Wiejskiej, w gmachu… Sejmu.
Tak się zdarzało już nieraz, Szekspir przebierał się w rozmaite szaty, obierał różne adresy, by dotrzymać kroku swoim czasom. Tak właśnie, jak to sugerował Żurowski.

Poprzedni

Kompromitująca kanonada

Następny

Polak wśród Wilków