NNW to nie tylko skrót od Następstw Niebezpiecznych Wypadków. NNW to też festiwal filmowy- nieszczęśliwy wypadek!- który ubezpiecza od posiadania rozumu.
Jak bardzo są skuteczne skrzaty pod batutą dyrektora Gołębiewskiego? W penis i jeszcze trochę, skoro z dniem 30.07. br. przyjęli do konkursu „polski dokument” film Tomasza Sommera „Jedwabne. Historia prawdziwa”. Sommer, to taki smerf Mądrala po tym jak już się na niego kocur Klakier wyrzygał, a w studni akurat zabrakło wody do mycia.
Chciałam ten felieton zatytułować „Brunatna anilana”, ale po zapoznaniu się z materiałami autorskimi Sommera (redaktora naczelnego „Najwyższego Czasu!”), po prostu nie mogę. „Spocona, śmierdząca anilana” to wszystko, na co mnie stać. I pisząc to tłumię odruch wymiotny, a pamiętacie Państwo, że ja do brzydliwych nie należę. Nie wiem tylko jak ten odruch zahamowali w sobie organizatorzy NNW.
Jako pragmatyk dużo potrafię zrozumieć, a nawet zaakceptować. Rozumiem, że Gołębiewski po latach wystawania w antyszambrach-, co koledzy filmowcy, których znamy w prywatnych rozmowach wspominają z łezką rozbawienia – po dorwaniu się do żłobu rzucił się do prędkiej konsumpcji. Bez patrzenia na to, co połyka. Wiem, że jeśli się organizowało imprezę znacznie mniej popularną od zjazdu miłośników złotych rybek gdyńskiej dzielnicy Babie Doły, to dekielek się może podnieść od sodówy, kiedy zostaje się dyrektorem kurewsko dotowanego międzynarodowego festiwalu filmowego. Dalej ląduje się w składzie Rady Muzeum przy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Dostaje się kolejno: Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości (2019), Nagrodę im. Jacka Maziarskiego (2019), Doroczną Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2021). A wszystko inne to tylko złe języki i chichoty zawistników! Ale jak blisko Panie Dyrektorze Gołębiewski! Nie wyobraża Pan sobie nawet jak blisko!
Jaki jest problem?
Kłopot w tym, że jak się odbiera nagrodę Maziarskiego [współzałożyciel PiCzki] – „za wybitne osiągnięcia publicystyczno-eseistyczne wyróżniające się suwerennością myślenia i poszerzające naszą wiedzę o rzeczywistości”, to jest się zobowiązanym do „suwerenności myślenia” do grobowej deski! Tak nam dopomóż bożku Mammon. Nie wystarczy już pitolić na składanym krzesełku jak to zagraża krajowi zgniła kultura Zachodu. Wycierać sobie gębę nieszczęsnym życiem zakompleksionej dziewczynki-, która dostała kulę w łeb, bo „zachowała się jak trzeba” – czyli tak, żeby w końcu była lubiana i „uważana”. Co było wcześniej trudne, bo Inka miała zniekształconą twarz od pechowego porodu… Urządzać stypy z równym uwzględnieniem klaczy Kasztanki, co i martwych kombatantów. Robić pokazy arcydzieł studentów uczelni Rydzyka. Giąć się przed Glińskim, Sellinem, Dudą… Nie! Jeszcze trzeba film Sommera pokazać. Własna inicjatywa czy mocodawcy poprosili o więcej…? Bo podatnicy, których forsa idzie na folwark Glińskiego i wypieszczone wyklęte klejnociki Ziobry, to by chcieli znacznie mniej.
Już dawno powinno być Panu wstyd, Arkadiuszu Gołębiewski. Nawet nie ze względu na wszystkich podatników, ale tych najstarszych. Nagrodą za najlepszy polski film dokumentalny jest Złoty Opornik. „Zwykły opornik elektryczny był symbolem opozycjonistów, szczególnie w okresie delegalizacji NSZZ »Solidarność« od wprowadzenia stanu wojennego”. – Czytam na stronie festiwalu. Mówimy o tym oporniku, co nosił Wałęsa w klapie?
I teraz – hipotetycznie – ów „Złoty Opornik” może zdobyć obrzygus Tomasz Sommer? Aha. Co się mieni ekspertem i reżyserem? Cyt. za T.S.: „Siłą rzeczy jest to pewne uproszczenie, można było to zrobić dużo, dużo lepiej, ale poza tymi kwestiami technicznymi nie będzie jakiś przesadnych zarzutów. Co, do jakości, a treść się obroni bez wątpienia sama. […] Widzowie są zadowoleni.” Jurorzy też? Bo przecież, jakich Pan ma jurorów Dyrektorze to wiemy…
Niemcy, Niemcy, Niemcy…
Jak to napisał „Najwyższy Czas” o arcydziele T.S. (30. 03. br.): „Narratorem w filmie jest Grzegorz Braun. W roli eksperta występuje Tomasz Sommer i profesor Marek Chodakiewicz z USA. Dokument zawiera fabularyzowane wstawki (rekonstruktorzy odgrywają rolę niemieckich żołnierzy, polskich chłopów i mordowanych Żydów) oraz efekty specjalne (płonącą stodołę). Film jednoznacznie ukazuje, że zbrodnia była dziełem Niemców, kłamstwa o rzekomej polskiej odpowiedzialności opierały się na fałszywych relacjach Szmula Wasersztejna (autorzy filmu w satyryczny sposób wyśmiali surrealistyczne ‘’wspomnienia’’ owego Żyda)”.
I jeszcze: „Żydzi są wściekli”.
Wściekli- nie. Znużeni.