7 lat więzienia za zrobienie pannie poznanej w internecie, tego samego, co tysiące mężów bezkarnie robi swoim ślubnym raz w tygodniu.
Kariera dentystyczna pana Tomasza rozwijała się jak powinna. Miał gabinet pod Toruniem. I w Toruniu też miał. Tak samo z mieszkaniami. Ze względu na swój fach i stan uzębienia miejscowych, na brak kasy od lat przestał narzekać. A ponieważ miał 37 lat, to świat należał do niego.
Sieć szczęścia
I dzięki internetowi, kobiety również. Założył sobie konto na portalu Badoo i rozpoczął łowy. Szło fajnie. Urok zawodu i ten osobisty, działały. Życie towarzyskie stomatologa Tomasza kwitło. Tak jak z panią poznaną na portalu. Gadka szmatka, przejście na fejsa, telefon, kawa, wreszcie taksówką do niej i z nią do siebie, na toruńską chatę. A potem całkiem obopólnie miły seks. Za drugim i trzecim razem zresztą też.
Niestety przyszedł 21 kwietnia 2016 roku. W „Znanym lekarzu” – portalu internetowym gdzie pacjenci oceniają medyków, pojawił się wpis. Pierwszy i nader niefajny.
„Bardzo żałuję, że trafiłam w ręce tego Pana. Leczenie kanałowe wraz z odbudową na włóknie szklanym zostało przeprowadzone w tempie ekspresowym. Co się okazało? Nerwy usunięte do połowy a ząb niezaleczony. Suma summarum, straciłam tego zęba. Zero kontaktu z tym panem, nie polecam” napisała Ewa P.
Czy to z powodu nieradzenia sobie z internetowym hejtem, czy raczej poczucia, że babka ma rację, pan Tomasz się zestresował. I postanowił, z tym napięciem coś zrobić. Zadzwonił do panny z Badoo. Potem w taksówkę i po przywiezieniu jej do siebie, mógł wreszcie przystąpić do rzeczy.
Gwałtowny sponsoring
Opis intymnego pożycia, które teraz nastąpiło różni się w zależności od tego, kto opowiada. Stomatolog Tomasz opisuje, że jak zwykle było miło, ale tym razem spróbowali czegoś z pogranicza sodo-maso.
Zdaniem jego towarzyszki pieszczoty zaczęły się natomiast od uderzenia w twarz, rzucenia jej na łóżko i szarpania. Pojawiły się też propozycje uprawiania seksu w sposób dla pani niemiły, na co nie przystawała. Przynajmniej do czasu, jak mężczyzna zagroził, że jak jej się nie zachce, to on ściągnie swoich kolegów i wyegzekwują od pani to czego chce, wespół w zespół. Wobec takiego ultimatum pani nie pozostało nic innego jak robić to na co wpadł facet. A potem jeszcze co innego i jeszcze i jeszcze. A ponieważ fantazji i pary stomatologowi Tomaszowi nie brakowało, to panna naliczyła kilka niechcianych zbliżeń. Oczywiście w tej narracji nie mogło zabraknąć opowieści o tym, że usiłowała pod pozorem zrobienia siusiu dać nogę, ale mieszkanie było zamknięte na klucz, którego w drzwiach nie było. została zgwałcona kilkakrotnie, w różny sposób. Odniosła też obrażenia. Gehenna, którą kobieta przeżyła, skutkowała kilkoma lekkimi obrażeniami skóry i błony śluzowej oraz niepowetowaną traumą psychiczną. Tak straszną, że nawet nie pozwoliła ta trauma pobiec na policję i zobligować ją do aresztowania gwałciciela sadysty.
Przez 3 tygodnie, na „Znanym lekarzu” nikt nic nie o dentyście nie napisał. Pan Tomasz zaś klikał w internet i to skutecznie. Na tyle, by poznać inną panią. Taką, która szukała sekssponsora. Na taką rolę, wrodzone skąpstwo pana Tomasza się zgodzić nie mogło. Dlatego rozmowy o układzie za kasę skończyły się fiaskiem po dwóch wizytach pani w toruńskiej garsonierze dentysty.
10 maja 2016 r. pani zadzwoniła do pana Tomasza niemal zawodowo. Bolał ją bowiem ząb. Mimo godziny 1.00 w nocy stomatolog wbił się w taksówkę, po drodze nabył flaszkę i pomknął do potrzebującej kobiety. A potem wraz z nią do swojego mieszkania. Gdzie odbył się – zdaniem dentysty – zupełnie udany seks. Ostry, ale sprawiający obojgu niezłą frajdę.
I jeszcze narkoman
Panna widziała rzecz nieco inaczej. Tuż po wejściu do mieszkania stomatolog kazał jej się rozbierać, bo jak nie, to włoży jej butelkę w tyłek, a potem ten efekt poprawią wezwani przez niego koledzy. Argument ten wsparł uderzeniem z liścia, szarpnięciem za włosy i rzuceniem na łóżko. Po czym zrobił z panią dokładnie to, co z jej poprzedniczką. Skończył o godz 10. 30, bo właśnie wtedy pannie udało się uciec z mieszkania oprawcy. Pobiegła tam gdzie powinna, w związku z czym policja już po kilku godzinach mogła zaraportować ujęcie brutalnego gwałciciela.
Po przejrzeniu komputera stomatologa, śledczy błyskawicznie do zgwałconej dokooptowali jej poprzedniczkę. Mieli zatem seryjnego, brutalnego gwałciciela. Bo wszak – jak to ujął rzecznik mundurowych – „jedna z kobiet odniosła obrażenia, ale skutkujące konsekwencjami w okresie poniżej 7 dni”. Za takie coś, prokurator z reguły wnioskuje o 15 lat.
Zanim jednak powstał akt oskarżenia, pana Tomasza aresztowano. A w mediach wszczęto akcję poszukiwania jego kolejnych ofiar. Miejscowe gazety i portale rzuciły się na temat, więc doniesienia o dentyście sadyście hulały w nich przez kilka dni. Wraz z apelem do ofiar, aby porzuciły wstyd i zeznawały. I mimo, że każda kobieta w Toruniu i okolicy wiedziała o „zwyrodnialcu” i zdawała sobie sprawę ze statusu majątkowego pana Tomasza, to w sprawie nie pojawiła się następna pokrzywdzona. Ani tez taka, która chciałaby zapolować na zadość uczynienie finansowe. Po pół roku czekania na ofiary, prokurator postanowił oskarżyć stomatologa o kilka gwałtów na dwóch paniach. No i o posiadanie 15 g amfetaminy, co to ją znaleziono na miejscu zbrodni. Kwalifikować to miało dentystę do spędzenia bez towarzystwa kobiet – 8 lat.
Zagrożenie publiczne
Po roku bycia w areszcie, adwokatka pana Tomasza przekonała sąd, że ponieważ wszystkie dowody zostały zebrane, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jej klient mógł dochodzić na proces z własnego domu. Sąd Okręgowy, mimo sprzeciwu prokuratury, na to przystał.
Media zawyły. „Zwyrodnialec na wolności”, „Torunianki boją się wychodzić z domu”, „Sadystyczny gwałciciel może w każdej chwili zaatakować” – to tylko kilka cytatów z chwilowej paniki.
Mijały miesiące, a pan Tomasz nikogo nie zgwałcił – nawet łagodnie. Wyżywał się na zębach pacjentów, bo wrócił do uprawiania swojego fachu. Robił zatem swoje i sumiennie zgłaszał się w określonym czasie na policję. Bywał też na kolejnych odsłonach swojego procesu.
Praca zawodowa szła dentyście na tyle nieźle, że w październiku tamtego toku na „Znanym lekarzu” objawił się drugi wpis.. Zachwycona Malwina wyklikała, że stomatolog jest „Bardzo przyjemny. Cudowne podejście do pacjenta, usunięcie zęba przeprowadzone bezboleśnie. Wszystko po zabiegu wyjaśnione i w ogóle. Serdecznie polecam!”.
Nerwówka dentysty miała się skończyć 14 lutego. W Walentynki. I się skończyła. Pan Tomasz dowiedział się, że jest winny. I pójdzie do więzienia na 6 lat. A każdej z ofiar ma zadośćuczynić kwotą 2 tys zł. Ponieważ był to wyrok pierwszej instancji, to nie był prawomocny.
Lokalnym mediom to nie przeszkadzało. Przez kilka tygodni trwała nagonka na sąd, że skazanego na długoletnie więzienie nie zamknął. Co było prawdą, bo pan Tomasz usłyszawszy werdykt i złożywszy apelację, wciąż opiekował się zębami swoich pacjentów i – mimo że każdy w Toruniu wiedział kim jest stomatolog G. – pacjentek zresztą też.
Skończyło się to w czerwcu. Parcie mediów i prokuratury na Sąd Okręgowy było takie, że sędzia, mimo że przez 2 lata na wolności dentysta nawet na milimetr nie uchybił warunkom niebycia w areszcie, uległ argumentom i stomatologa nakazał zapuszkować. Dosłownie parę tygodni przed wyrokiem apelacyjnym.
Nieszczęśliwa siódemka
W tej instancji prokurator nie chciał już – jak poprzednio – 8 lat za brutalne gwałty i narkotyki. Podniósł stawkę do okrągłej dychy. Stomatolog walcząc o uniewinnienie, podtrzymywał oczywiście, że jest ofiarą pomówienia, bo seks uprawiał z paniami za ich zgodą.
Sędzia się z tym nie zgodził. „Obie te kobiety, niezależnie od siebie, opowiadają w zasadzie o takim samym przebiegu zdarzenia, o takim samym postępowaniu sprawcy – jazda taksówką, pobyt w mieszkaniu, przyjemna atmosfera, alkohol… Nagle zachowanie, które nie powinno czy nie jest niczym uzasadnione, gdzie zauważają: pobudzenie, agresję i przeradza się to w przemoc sprowadzającą się do gwałtu” – powiedział, i w imieniu Rzeczpospolitej skazał stomatologa na 7 lat więzienia. Ofiary też dowartościował. Pan dentysta musi każdą z nich zaspokoić nie dwoma, a 5 tysiącami zł.
Stomatolog pewnie nie ma pojęcia, że 3 lata temu z hakiem, wkurzył się niepotrzebnie, nie wiedząc, że internetowi nie ma co ufać. Będąc od tygodni za kratami, nie wie wszak, że już po wyroku, na jego profilu w „Znanym lekarzu” pojawił się trzeci wpis. 11 lipca pacjentka Justyna napisała: „Wizyta w niedzielę wieczorem. Lekarz przyjął bez problemu i pomógł. Usunięcie było skomplikowane i nikt nie chciał się podjąć. Pan Doktor zrobił to bez problemu szybko. Polecam”.