16 listopada 2024
trybunna-logo

Rosyjska ścieżka

Wyjęty z kontekstu

W nocie wydawniczej do książki „Obcym alfabetem” czytamy: „Afera podsłuchowa, która pięć lat temu wywołała jeden z największych kryzysów w historii Trzeciej Rzeczypospolitej, miała być historią biznesowej zemsty Marka Falenty. Tę wersję z małymi wyjątkami kupili wszyscy – od dziennikarzy po prokuratorów i sądy – choć skala tego procederu podsłuchowego jest w historii zachodnich demokracji bezprecedensowa. Niewiele osób zadało sobie trud, by choć spróbować wejść w tę sprawę głębiej. Nikt do końca nie zbadał dokąd tak naprawdę prowadzą tropy z restauracji „Sowa i Przyjaciele”, choć premier Donald Tusk mówił o scenariuszu pisanym „obcym alfabetem”. Ta książka dowodzi, że łańcuszek powiązań prowadzi do Rosji, a konkretnie do osób związanych z Kremlem i jego tajnymi służbami. Odsłania słabość państwa i niemoc jego instytucji, które skompromitowały śledztwo w sprawie podsłuchów oraz bulwersującą rolę w tej sprawie ludzi bliskich PiS, którzy wykorzystali „rosyjskie” nagrania z restauracji do uderzenia w rząd RP. Falenta był w tej rozgrywce pionkiem (…) Prawdziwi zleceniodawcy i beneficjenci afery podsłuchowej są lokatorami gmachów przy placu Czerwonym. A ich wspólnicy w tym procederze rządzą Polską”.
Jakkolwiek zacytowane sformułowania mogą być, a co najmniej mogą wydać się, przynajmniej fragmentami, zbyt daleko idące, ta książka godna jest uważnej lektury. Ze znanych mi wydawnictw tylko „Arbitror” w należycie poważny sposób podejmuje ważne, bieżące tematy polityczne. Podkreślam – ze znanych mi. Jeśli są inne, to proszę o sygnał. Książkę Grzegorza Rzeczkowskiego poświęconą osławionej sprawie podsłuchów u „Sowy i przyjaciół” i jej rozległemu tłu, czytałem tak zwanym „jednym tchem” być może z „wypiekami na twarzy”, choć nie mam do nich skłonności ani też nie spoglądałem w lustro. Rozpoczyna ją autor od „wysokiego C”, mottem zaczerpniętym z sienkiewiczowskiego „Potopu”, sławnymi słowami Bogusława Radziwiłła o Rzeczpospolitej” jako „postawie czerwonego sukna”. A pierwsze zdanie wstępu odautorskiego brzmi następująco: „Jestem wściekły. Na moje państwo, jego instytucje, oportunistycznych oficerów służb i policji, prokuratorów, urzędników, polityków. Na ludzi, którzy dopuścili do tego, że przez co najmniej rok, dwóch pracowników restauracji nagrywało elitę naszego państwa podczas prywatnych spotkań. Na ludzi odpowiedzialnych za to, że choć od wybuchu afery podsłuchowej minęło pięć lat, wciąż nie wiemy, kto oprócz Marka Falenty „stał za kelnerami” i kim są ci „trzymający taśmy”.
Czy Rzeczkowski przybliżył opinię publiczną do wiedzy na temat źródeł i mechanizmów wspomnianej sprawy? Z brzmienia ostatniego zdania powyższego cytatu wynika wprost, że tylko do pewnego stopnia. Co nie zmienia faktu, że autor zgromadził ogromne zasoby faktów, hipotez, pytań, „linków”, które być może w przyszłości nas do tej wiedzy przybliżą. Nie będę referował zawartości książki, w której tytuły poszczególnych rozdziałów brzmią nader zachęcająco w punktu widzenia czytelniczego (m.in. „Ucieczka”, „Kto chciał zabić Marka F.”, „Rosyjscy łącznicy”, „Duch z Piaseczna”, „Rosyjskie ślady na taśmach”, „Losy taśmowych prokuratorów” itd.). Nie jest to ani możliwe ani celowe. Czytelnik sam musi przedrzeć się przez istny gąszcz, dżunglę faktów, personaliów, pytań, hipotez, ale tak naprawdę tylko czytelnik wprowadzony w tego rodzaju problematykę, może je jako tako „ogarnąć”. W pełni, choć też może nie do końca, zrozumieć ich sens mogą tylko profesjonaliści ze stosownych branż (służby specjalne, policja, prokuratura, dziennikarstwo śledcze). Jednak w „Epilogu” swojej książki autor postronnego czytelnika jednak nieco wspomaga. Na wstępie stawia w nim rozbudowane pytanie: „Pewnie wiele osób, które dotarły do tego miejsca lektury, przeciskając się przez niekiedy wąskie i kręte ścieżki biegnące z restauracji w centrum Warszawy, przez cypryjską Nikozję, po moskiewski Nowy Arbat, zadaje sobie pytanie – no dobrze, ale właściwie jak ci Rosjanie to zrobili? Kto był organizatorem akcji podsłuchowej? Kto wykonawcą? Jaki był podział ról?”. Na większość nich nie pada odpowiedź wprost, ale jedną Rzeczkowski sformułował bez ogródek: „Wszystko więc wskazuje na to, że afera podsłuchowa była operacją specjalną, przygotowaną i przeprowadzoną przez rosyjskie służby”. Dalszy wywód autora na ten temat jest jeszcze bardziej intrygujący, także tam, gdzie pojawiają się „prostytutki”. Książka Rzeczkowskiego swoją treścią konweniuje z omawianą na łamach „DT”, także wydaną przez „Arbitrora”, książkę Piotra Maciążka „Stawka większa niż gaz” (2018). Wspólny mianownik obu publikacji, to intensywne działania rosyjskich służb specjalnych w obszarze polskich interesów gospodarczych, a w konsekwencji także politycznych i – co najważniejsze – geopolitycznych. Powtórzę – nie sposób nie uwzględnić faktu, że w miarę pełna, kompetentna, specjalistyczna ocena zgromadzonych faktów, hipotez i ocen jest w jedynie w zasięgu fachowców, a zwykły czytelnik może odebrać jedynie jej zewnętrzną warstwę, ale czyta się to znakomicie i z dreszczem na plecach.

Grzegorz Rzeczkowski – „Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami”, Wydawnictwo Arbitror, Warszawa 2019, str. 241, ISBN 978-83-66095-14-4.

Poprzedni

Powalczą w Arabii

Następny

Milczenie w sprawie

Zostaw komentarz