24 listopada 2024
trybunna-logo

Primum non nocere?

Po pierwsze nie szkodzić – słyszymy czasami w sprawach o błędy lekarskie. Ale ostatnio jeszcze częściej słyszymy to w sprawach politycznych. „Primum non nocere” rozpleniło się nam ostatnio w kontekście propagandowej walki. Walki z pisowską prawicą. 

Nic nie mów, bo to zaszkodzi walce z PiS. Nic nie rób, bo to zaszkodzi walce z PiS. Nie dotykaj, nie przepraszaj, nie ujawniaj. Jeśli bowiem powiesz cokolwiek kontrowersyjnego, zwłaszcza o własnym antyPiSowskim obozie, to tylko zaszkodzisz walce z PiS. A to ona jest najważniejsza, prawda?

Wszyscy znamy ten argument. Nie mogło być swego czasu tęczowego disco pod pałacem prezydenckim w Wielki Piątek, bo to zaszkodziłoby walce z PiS. Nie można było uregulować, nawet nie tyle jednopłciowych małżeństw, co związków partnerskich. Bo to zaszkodziłoby walce z PiS. Podobnie było z aborcją. Nie ruszajmy tego, bo to zaszkodzi w walce z PiS. Zostawmy kompromis aborcyjny, cokolwiek to znaczy, bo inaczej wyborcy pójdą do PiS. 

A sam PiS? Zresztą, nawet nie tyle PiS, co po prostu katoliccy fundamentaliści na całym świecie? Cóż, oni rozumują dokładnie odwrotnie. W USA Sąd Najwyższy pełniący tam funkcję sądu konstytucyjnego właśnie wyrzucił do kosza słynne proaborcyjne orzeczenie Roe vs Wade. I to mimo iż aż 60% Amerykanów aborcję popiera i znikoma większość chciała unieważnienia tego orzeczenia. Dodatkowo ten sam Sąd Najwyższy zniósł zakaz restrykcji w noszeniu broni poza domem w stanie Nowy Jork i to w momencie, gdy nie opadło jeszcze oburzenie po kolejnym mordowaniu dzieci w szkolnej strzelaninie. Jakoś nikt się z konserwatywnych sędziów nie przejmował tym, co zaszkodzi w walce z przeciwnikiem politycznym. W Polsce zresztą podobnie było w przypadku ostatniego orzeczenia antyaborcyjnego. Wybrani przez PiS fundamentaliści w Trybunale ograniczyli aborcję z powodów wad płodów, przez co kobiety zmuszone są do rodzenia płodów bez czaszek, o których wiadomo, że przeżyją ledwie moment. I też nikt się nie bał, że to zaszkodzi w walce z obozem przeciwnika.

Tymczasem po stronie antyPiS wiecznie słychać o tym, czego robić nie należy, bo to zaszkodzi walce z PiS. Ostatnio mamy na przykład przykry temat mobbingu w świecie liberalnych mediów. I znowu pojawiają się głosy, że po co to ujawniać? Przecież to zaszkodzi walce z PiS. Wiadomo, że w świecie mediów prawicowych pewnie nie jest lepiej. Cenzura jak wyrzucenie blogerki Kataryny, czy blokowanie tekstu Andrzeja Horubały albo gigantyczne opóźnienia w opłacaniu wynagrodzeń swego czasu były przedmiotem medialnego zainteresowania. Ale z faktu, że w mediach prawicowych jest jak jest, nijak nie wynika, że w o mediach nie-prawicowych należy milczeć. Nijak nie wynika, że nie można ujawniać mobbingu oraz tego, że mobbing celowo był chowany pod dywan właśnie z powodu obaw, że zaszkodzi to walce z obozem PIS.

Co ciekawe ów imperatyw nieszkodzenia walki z PiS bardzo często działa w jedną stronę. To znaczy, tylko strona, nazwijmy ją postępowa, ma siedzieć cicho. Tylko postulaty progresywne muszą zostać schowane do szafy. Bardzo rzadko albo wręcz wcale pojawia się argument, że może jednak nie warto dawać orderu Hannie Gronkiewicz Waltz zamieszanej w skandal reprywatyzacyjny, bo to zaszkodzi w walce z PiS. Że nie warto wyśmiewać rodzin biorących 500+ albo emerytów biorących trzynastkę i czternastkę. Że nie warto wyrzucać ludziom od nierobów a młodym od sojowego latte. Że wszystko to także może zaszkodzić walce z PiS. 

Tyle że być może w całej tej walce wielu osobom nie chodzi o to, żeby po wygranej cokolwiek zmienić, ale właśnie, żeby nie zmieniać nic. I kryjąc się za parawanem nieszkodzenia walki z PiS, robić dokładnie te świństwa, które się robiło do tej pory.

Poprzedni

Rocznica pogromu

Następny

Mieszkalnictwo komunalne, czyli pożegnanie z rynkiem