19 listopada 2024
trybunna-logo

Prestiżowy laur dla Agaty Dudy-Gracz

Z AGATĄ DUDĄ-GRACZ rozmawia Krzysztof Lubczyński

Agata Duda-Gracz, reżyserka, otrzymała nagrodę im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego za rok 2017, przyznawaną od 60 lat przez polską sekcję Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych (AICT/IACT). Wśród laureatów nagrody są m.in. Erwin Axer, Kazimierz Dejmek, Gustaw Holoubek, Jerzy Jarocki, Tadeusz Łomnicki, Sławomir Mrożek, Konrad Swinarski, Andrzej Wajda. Gala wręczenia nagrody odbyła się we środę w siedzibie Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Wręczenia dokonał honorowy wiceprezydent sekcji polskiej Stowarzyszenia Tomasz Miłkowski, a laudację wygłosił Jan Bończa-Szabłowski.

Została Pani laureatką nagrody krytyków. Zdaje się, że ludzie teatru za nimi nie przepadają. A Pani?

Krytycy nas kształtują tym, jak nas definiują, oceniają, kwalifikują, obrażają, chwalą, nominują nagradzają, nie nagradzają, uczą i oduczają. Krytycy, to dla nas ktoś w rodzaju nie zawsze miłych rodziców, a fragmenty z ich recenzji często mamy w tyle głowy, gdy przystępujemy do kolejnej pracy. Często boimy się krytyków i czekamy na ich opinie. Udajemy, że ich opinie są nam obojętne, a przecież bardzo nam na ich ocenach zależy. Ich opinie albo nas dołują albo windują, łamią albo budują. Uczą nas robić tak jak mówią albo mimo tego, co mówią. Tak czy owak są dla nas bardzo ważni.

Na polskich scenach wystawia się dziś mało klasyki, a ta w Pani działalności reżyserskiej jest silnie obecna. Dlaczego?

A co pan ma na myśli mogąc o klasyce?
Powiedzmy, że teksty dramatyczne o co najmniej pięćdziesięcioletniej metryce i starsze oczywiście. Wystawiam je po pierwsze dlatego, że klasykę bardzo cenię, w szczególności mojego ulubionego Szekspira, ale także dlatego, że rzadko znajduję w dramaturgii współczesnej teksty, które zawierają to, co chciałabym przekazać widzom.

Czy widzi Pani niebezpieczeństwo, że w pędzącym jak oszalały świecie, klasyka przestanie kiedyś rezonować ze współczesnością?

Myślę, że na ogół nie, choć na pewno są teksty zamknięte w swoim czasie. Na pewno nie są takimi utwory Szekspira, Czechowa, tragediopisarzy antycznych, może w mniejszym stopniu aktualnie brzmi n.p. Molier. Jednak większość tych genialnych umarlaków niezmiennie brzmi bardzo współcześnie, a czas jest najlepszym papierkiem lakmusowym.

Wygłaszający laudację zacytował Pani słowa o tym, że chciałaby Pani uprawiać teatr apolityczny, bez opowiadania się po którejkolwiek ze stron, ale niestety znów trzeba się opowiedzieć. Co dziś miałaby znaczyć polityczność teatru?

Na pewno nie politykowanie wprost, bo od tego są politycy i publicyści. Dziś jednak niewiele potrzeba, żeby nawet nieświadomie się opowiedzieć, obrażając n.p. mimo woli czyjeś uczucia religijne. Dziś jest jak w kabarecie Olgi Lipińskiej, w skeczu, w którym kot pyta się sowy o co chodzi, a ta odpowiada, że o nic i wszyscy są skonsternowani niebezpieczną wieloznacznością tego pytania. Za samo pytanie można znaleźć się dziś na cenzurowanym. Jest też problem tych, którzy chcą być obrażeni i w tym celu używają naszego teatru. Ja zawsze będę się opowiadać przeciw głupocie, nietolerancji, okrucieństwu, szowinizmowi, homofonii, antysemityzmowi. A prywatnie mogę pójść na wybory i dokonać wyboru politycznego. Natomiast nie wolno tego robić ani na scenie, ani w kościele. W teatrze trzeba patrzeć szerzej, nie robić agitacji.

A taka bezpośrednia polityczność jak w teatrze Brechta ma dziś sens?

Może i taka w nim znaleźć miejsce, ale ja nie chcę tego robić. Moim zdaniem od tego są gazety.

Dziękuję za rozmowę.

Agata Duda-Gracz (ur. 1974) – zrealizowała na scenach Krakowa, Łodzi, Poznania, Wrocławia i Warszawy (Ateneum, Studio) 47 przedstawień, m.in. „Abelarda i Heloizę” Rogera Vaillanda (2003), „Kaligulę” Alberta Camusa (2003), „Balkon” Jeana Geneta (2008), „Przedstawienie” wg „Merlina albo ziemi jałowej” Tankreda Dorsta (2006), „Galgenberg” na podstawie sztuk Michela Ghelderode (2008), „Romeo i Julię” Williama Szekspira (2008), „Otella-wariację na temat” (2009), „Według Agafii” na podst. „Ożenku” Mikołaja Gogola (2009), „Apokalipsę. Skróconą wersję maszerowania” w oparciu o apokryf przypisywany Janowi Teologowi (2011), „Ja Piotr Riviere…” (2014), „Iwonę, księżniczkę Burgunda” Witolda Gombrowicza (2014), „Mary Stuart” Wolfganga Hildesheimera, a także operę „La Boheme” („Cyganeria”) Giacomo Pucciniego (2010). Laureatka wielu prestiżowych nagród teatralnych.

Poprzedni

Polak katolik

Następny

Szlakiem uchodźców