17 listopada 2024
trybunna-logo

Praga (czeska) jako „złoty” kalejdoskop

Praga (czeska) jako „złoty” kalejdoskop

praskie-swieta-radosci-czyli-zasada-don-giovanniego-b-iext75376271

„Damsko-męskie zawirowania sprawiają, że główny bohater ucieka z Warszawy do czeskiej Pragi, z którą ma romans od Aksamitnej Rewolucji w 1989 roku. W ironicznej literackiej grze, którą są „Praskie święta radości, czyli zasada Don Giovanniego”, „złote miasto” staje się sceną, planem filmowym i akuszerką narodzin książki. Kluczem są na nowo odczytana postać Don Giovanniego z głośnej praskiej opery z 1787 roku, a także postaci Mozarta, Hrabala, Kafki. W motywach ich dzieł przeglądają się męskie marzenia i wrażliwość, zmieniające się role kobiet i mężczyzn doby feminizmu. Tak jak w oknach praskich pałaców i kamienic, tramwajów, w premierze słynnego „Divadlo pod Palmovkou”, w kuflach i butelkach czeskiego piwa” – czytamy w nocie wydawniczej.

Wbrew pozorom nie jest to jednak powieść, raczej rodzaj dygresyjnej, pełnej ironii narracji odautorskiej, szczypta eseju, odrobinę przewodnika po mieście, trochę swobodnej gawędy, keks obicie nadziewany bakaliami, silva rerum – opowieść o Pradze czeskiej, w tym jako o mieście knajp i piwiarni. Jest w niej „złote” miasto jego urokami i osobliwościami, pojawiają się niczym duchy Hrabal, Havel, Hašek, Don Giovanni, Kafka, Mozart, Freud.
Wszystko mieni się barwami, kształtami, zapachami, wrażeniami. Pojawiają się też Rolling Stonesi osobiście zapowiadania na praskim koncercie przez prezydenta Vaclava Havla i Bill Clinton grający na saksofonie w towarzystwie Bohumila Hrabala.
Opowiada to narrator właściwie trudny do zidentyfikowania, choć można zorientować się, choćby po gustach muzycznych, ze to mężczyzna w średnim wieku, o niezbyt wyrazistej sylwetce, raczej ktoś schowany za przestrzenią opisywanego świata. Narrator przedstawia nam Pragę niczym miasto- spektakl, miasto-plan filmowy, na pół realne, na pół prawdziwe.
Rzecz napisana w stylu ironicznej gry literackiej. Nieprzypadkowo w tytule występuje Don Giovanni (Don Juan), bo dużo tu o kobietach, o sprawach miłosnych, o relacjach męsko-damskich.
A pomiędzy erotyzmami i poetyzmami – praktyczne uwagi o tym, że w czescy barmani piwni po każdym zamknięciu lokalu przepłukują nalewaki gorącą wodą, aby resztki piwa nie kisiły się w przewodach i nie psuły smaku piwa nazajutrz.
W Polsce rzecz nie wyobrażalna, więc pijąc piwo z nalewaków pijemy także obrzydliwą kiszonkę piwną z zeszłego dnia.
Jednocześnie to także relacja z mąk twórczych autora, po trosze relacja z pisania powieści, gorzkie wyznania „nieudanego pisarza” i jego klęsk, choć akurat lektura „Praskich świąt radości” przeczy tej samokrytyce.
Rzecz czyta się lekko, potoczyście, mając wrażenie wędrówki przez szybko kręcący się, kolorowy kalejdoskop.
Można sobie nawet przy tej lekturze darować pochylanie nad goryczami narratora i napawać swobodną, beztroską i bezpretensjonalną atmosferą czeskości i praskości, tej krainy, która pomimo bliskości geograficznej jest tak bardzo duchowo i mentalnie odległa od Polski, z jej wiecznymi pretensjami do historii, nadęciem narodowym, wieczną „napinką” i wystawianiem na widok publiczny wszystkich traum.
Jacek Pomorski – „Praskie święta radości, czyli zasada Don Giovanniego”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, str. 170, ISBN 978-83-8196-257-5

Poprzedni

Jak interpretować filmy

Następny

Sześć milionów szczepionek

Zostaw komentarz