16 listopada 2024
trybunna-logo

Pop-historia literatury polskiej

Sięgnąwszy po obszerny tom „Historii literatury polskiej” Anny Nasiłowskiej szukałem jednocześnie w pamięci lektur podobnych (co do chronologicznego zakresu – od „Bogurodzicy” do współczesności) całościowych syntez dziejów polskiej literatury.

Od razu przypomniały mi się kanoniczne przez dziesięciolecia syntezy Juliana Krzyżanowskiego i Juliusza Kleinera, a także znacznie późniejsza synteza autorstwa Czesława Miłosza. Przypomniała mi się też znacznie starsza, bodaj z przełomu XIX i XX wieku pochodząca synteza Piotra Chmielowskiego. Było ich zresztą w XIX wieku jeszcze kilka, ale należą dziś już tylko do obszaru archiwaliów.

Od prapoczątków do współczesności

Poza tym ukazało się co najmniej kilka syntez zbiorowych, „pod redakcją”, nie autorskich, obejmujących dzieje literatury polskiej od prapoczątków do współczesności, n.p. „Historia literatury polskiej w zarysie” pod redakcją Mariana Stępnia (1983), że nie wspomnę o słownikach literatury polskiej czy podręcznikach szkolnych przebiegających w kolejnych latach dydaktycznych czasy „od Reja do Szymborskiej”. Nie śledziłem edycji tego rodzaju na tyle uważnie, by na pewno uchronić się od przegapienia jakiejś pozycji, więc może coś prześlepiłem, ale nie wydaje mi się, żeby było ich dużo więcej.
Nieporównywalnie więcej ukazało się i ukazuje syntez cząstkowych, obejmujących poszczególne epoki czy okresy i kierunki polskiej literatury. I trudno się dziwić – praca nad całościową syntezą dziejów literatury polskiej, to praca bardzo pracochłonna (zwłaszcza dla pojedynczego autora) i niezbyt wdzięczna, bo zawsze znajdą się tacy, którzy będą mieli zastrzeżenia do nieuchronnych przecież wyborów tematycznych i personalnych, wskazań, ale i pominięć, dokonanych przez autora.
Poza tym napisanie rzetelnej syntezy tak rozległego zakresu wymaga bardzo rozległego oczytania, „od Biernata z Lublina do Olgi Tokarczuk”, a większość literaturoznawców (o nich tylko tu wspominam, choć mechanizm dotyczy także innych dziedzin humanistyki i nauki w ogóle) wybiera wygodną pracę w relatywnie wąsko, niejednokrotnie bardzo wąsko zakreślonym przez siebie kręgu tematycznym czy personalnym ( fenomen wieloletnich specjalistów od twórczości jednego pisarza). Anna Nasiłowska warunek rozległego oczytania spełnia znakomicie, a dokonana przez nią synteza jest tym bardziej godna wysokiego uznania, że jest ona od lat uznaną specjalistką od literatury współczesnej, a nie od okresów dawnych, „od Średniowiecza do Międzywojnia”.
Nasiłowska rozpoczyna wstęp do swojej „Historii literatury polskiej” zdaniem, które niejednego może zdziwić: „Książka niniejsza stanowi jednotomowy zarys literatury polskiej, adresowany do czytelnika, który niewiele o niej wie”. Tradycja tego rodzaju akademickich syntez uczy bowiem, że zazwyczaj było przeciwnie – owe uczone i obszerne teksty adresowane były do odbiorców już uczonych, względnie do uczoności aspirujących, n.p. początkujących badaczy czy studentów literatury, właśnie wstępujących na kolejne szczeble wiedzy w zakresie przedmiotu. Zarówno deklaracja autorki jak i sposób wykonania czyni syntezę Nasiłowskiej nowatorską i bardzo pożyteczną.
Popularny (można by nawet z dozą figlarności dodać: „popowy”) charakter jej narracji stwarza bowiem szansę, że ta „Historia literatury polskiej” znacznie skuteczniej przybliży ją szerszemu kręgowi czytelniczemu, niż tradycyjne, akademickie, trudne w lekturze tradycyjne syntezy, obudowane obszernym aparatem krytycznym gęstą warstwą przypisów, i z tego powodu czytane w całości na ogół tylko przez wąski krąg specjalistów. Znakomity był sam pomysł Nasiłowskiej by wpisać dzieje narodowej literatury w szeroko rozumiany krąg percepcji o charakterze popularnym.

Mądry autorski kompromis

Znakomity, bo w epoce niepodzielnego panowania kultury popularnej, tylko inteligentne, bez rezygnacji z autentycznej uczoności, wpisanie się w świat tej kultury, podanie mądrych treści zgodnie z jej regułami, może trafić do szerszego kręgu wyborców. To kompromis, ale mądry autorski kompromis i brawa dla poważnej uczonej, że na taką formułę się zdecydowała. Konsekwencją owego wyboru był inny wybór – języka jakim została napisana ta synteza. Jest on klarowny, jasny, prosty nawet, całkowicie wolny od hermetycznego języka naukowego, w tym od tzw. „narzecza IBL-owskiego”. Autorka ani na chwilę nie traci z pola widzenia czytelnika, do którego zaadresowała swoją syntezę – właśnie wspominanego wyżej czytelnika, który o literaturze „niewiele wie”.
Wspomniana wcześniej specjalizacja Nasiłowskiej w zakresie literatury współczesnej stała się jej wielkim atutem przy pisaniu tego dzieła. Atut ten polega na naturalnym wręcz operowaniu językiem współczesnym, wolnym od nawyków i uwikłań werbalnych, frazeologicznych charakterystycznych dla historyków literatury okresów dawnych i najdawniejszych. Bo właśnie tylko poprzez komunikatywny język współczesny można jasno i atrakcyjnie opowiedzieć o najdawniejszej nawet tradycji literackiej. Tych „staroci”, tego „oldskulu” zwykły, współczesny czytelnik, daleki od uniwersyteckiej wiedzy humanistycznej jest w stanie popróbować jedynie ze współczesnego „półmiska”, podanego przy pomocy języka jeśli nie aż bardzo mu bliskiego, to przynajmniej nie będącego hermetycznym językiem uczonych „dziadów i pradziadów”.
Nasiłowska jest więc komunikatywna zarówno w stylu jak i w zawartości. Zagadnienia często trudne i skomplikowane, będące przedmiotem setek analiz zarówno stricte krytyczno-literackich jak filozoficznych, antropologicznych, lingwistycznych, psychologicznych etc. poddaje autorka – dla uzyskania efektu maksymalnej komunikatywności – radykalnym z konieczności zabiegom redukcyjnym. Można z lekkim nawet rozbawieniem przeczytać, jak uczona i subtelna egzegetka literatury streszcza „Iwonę księżniczkę Burgunda” Witolda Gombrowicza w sposób taki, jakby referowała treść jakiegoś popularnego romansu: „Akcja toczy się na pewnym dworze.

Ostre wybory

Młody książę cierpi z nudów, postanawia więc zrobić coś wbrew konwencjom. Pociąga go skrajnie nieatrakcyjna, bierna Iwona – jako jego przeciwieństwo. Jej pojawienie się na dworze początkowo burzy ład, potem dwór mobilizuje się i sprawia, że Iwona posłusznie krztusi się ością podczas uczty”. Tego rodzaju streszczeń jest w tomie znacznie więcej. To jednak nieuchronny kompromis uczoności z zasadą komunikatywności, jeśli chce się ją osiągnąć. Ograniczone są ramy objętościowe nawet najobszerniej zakrojonej syntezy, więc Nasiłowska musiała dokonać ostrych wyborów, przy czym są one tym radykalniejsze, im mniej odległego od nas okresu dotyczą.
W przestrzeni chronologicznej od Średniowiecza do Młodej Polski dokonane przez nią wybory najważniejszych zjawisk i nazwisk nie są problematyczne. W przestrzeni tak odległej tradycji literackiej hierarchie i wartości zostały się już uformować i zdążyły się „ucukrować”. Im bliżej do naszych czasów, tym problematyczność wyborów narasta. W moim odczuciu najwięcej redukcji tematycznych i personalnych dokonała autorka w obszarze literatury okresu PRL. Nie ma n.p. ani jednej wzmianki o tak wybitnych prozaikach tego okresu jak Tadeusz Breza, autor m.in. wybitnej powieści „Urząd”, przetłumaczonej na wiele języków czy Bohdan Czeszko, twórca wyrafinowanego literacko „Trenu”, uważanego za jeden z najciekawszych artystycznie obrazów kampanii wrześniowej. Na skromny choćby akapit zasłużył także Jerzy Putrament, wbrew części negatywnych opinii zupełnie niezły pisarz-realista, niesłusznie, przesadnie niedoceniony, autor m.in. powieści „Wrzesień”, wartko napisanego, satyrycznego studium o Polsce przedwrześniowej, „Bołdyna”, interesującego studium degeneracji nieograniczonej władzy czy wielotomowego cyklu wspomnień politycznych „Pół wieku” obejmującego PRL.

Anatema

Gdybym miał wpływ na wybory autorki uwzględniłbym też n.p. „Pole niczyje” Zbigniewa Safjana, jedną z najwybitniejszych powieści politycznych XX wieku. Podejrzewam jednak, że na pominięciu przez autorkę tych (i innych pisarzy) tworzących w tym okresie zaważyła ciążąca na nich anatema jako na „pisarzach-komunistach”. Jeśli nawet tak, to jednak wspomnienie o nich nakazywałaby reguła reprezentatywności, a byli to pisarze dla PRL reprezentatywni.
Wydaje się, że w tego rodzaju syntezie warto by zarezerwować akapit dla pisarzy dla młodzieży, takich jak Edmund Niziurski czy Adam Bahdaj, których bardzo popularna, osiągająca ogromne nakłady proza była ważnym fenomenem społecznym. Szkoda też, że n.p. tematyka poezji Jerzego Harasymowicza została ograniczona do wątku łemkowskiego, a pominięte zostały jego wspaniałe stylizacje sarmackie w postaci takich tomów poetyckich jak „Barokowe czasy, „Cudnów” czy „Banderia Prutentorum”. Wymowną i może nieco złośliwą puentę do dzieła Nasiłowskiej dopisało też najnowsze wydarzenie z historii literatury polskiej – Nagroda Nobla dla Olgi Tokarczuk, której autorka syntezy poświęciła zaledwie kilka zdań i to odnoszących się do jednego zaledwie tytułu powieściowego.
Ale dość tego „koncertu życzeń post factum”, który można by długo ciągnąć, tylko po co? Zgłaszam te uwagi bez złośliwej intencji, jedynie jako swobodne sugestie, bo mam świadomość, że ograniczona z oczywistych względów objętość syntezy zmuszała autorkę do radykalnych redukcji tematycznych i personalnych. „Historia literatury polskiej” Anny Nasiłowskiej z całą pewnością zasługuje na wznowienie w przyszłości, więc sugerowałbym edytorowi dokonanie kilku drobnych korekt redakcyjnych, n.p. usunięcie niekonsekwencji przy podawaniu dat życia pisarzy i poetów (większość nazwisk jest nimi opatrzona, ale pewna część, pewnie przez przeoczenie, jest ich pozbawiona, n.p. Władysław Broniewski).

Przełom, czy kontynuacja?

Koniecznie trzeba też skorygować błąd w zapisie nazwiska bohatera powieści Władysława Terleckiego „Dwie głowy ptaka”, który nazywał się Aleksander Waszkowski, a nie Wyszkowski (str. 613). Zamiast zakończenia autorka stawia kilka bardzo istotnych pytań, między innymi o to, czy literatura polska po 1989 roku przeżyła przełom czy też dominuje w niej kontynuacja, czy literatura polska przestała być inteligencka, czy kultura polska jest romantyczna i czy kultura polska jest jeszcze „literaturocentryczna”?
To starannie przemyślane i naprawdę ważne pytania. Edytor opatrzył omawianą pracę następującą notką: „Historia literatury polskiej” Anny Nasiłowskiej to jednotomowa synteza polskiej literatury od jej początków po czasy najnowsze, pokazujące rozwój sztuki słowa na tle przemian kultury. Książka przynosi nowe spojrzenie na najważniejsze zjawiska w polskiej literaturze. Eksponuje wątki europejskie, ale także podkreśla unikalne doświadczenie polskie na tle regionu, rozwój języka, związek z doświadczeniem historycznym. To kompendium adresowane do wszystkich, którzy pragną zapoznać się z różnymi faktami, odświeżyć ujęcie, dla pasjonatów, ale także dla tych, którzy czują że wierzą za mało”.
Jako jeden z adresatów dzieła profesor Anny Nasiłowskiej, dzieła – mimo pewnych mankamentów – bardzo cennego i atrakcyjnego w lekturze, poczuwam się do przynależności do kręgu zarówno tych, którzy chcą „odświeżyć ujęcie”, do kręgu „pasjonatów” jak i do tych, którzy „wiedzą za mało”. A za mało wiemy wszyscy.

Anna Nasiłowska – „Historia literatury polskiej”, wyd. IBL, Warszawa 2019, str. 680, ISBN 978-83-66076-14-3

Poprzedni

O Mirosławie Dzielskim

Następny

Bigos tygodniowy

Zostaw komentarz