29 listopada 2024
trybunna-logo

Polski Październik’56

Z profesorem Andrzejem Werblanem rozmawia Przemysław Prekiel

 

werblan foto 2 

Prof. Andrzej Werblan (ur. 1924) – historyk; w 1948 r. członek Rady Naczelnej PPS, od 1948 do 1981 r. członek KC PZPR, w okresie Października’56 kojarzony z reformatorskim nurtem tzw. puławian, w latach 1971 – 1982 wicemarszałek Sejmu, członek Rady Państwa.

 

 

Przemysław Prekiel: Polski Październik’56 to była wewnątrzpartyjna rywalizacja czy rewolucja, która odmieniła polską rzeczywistość?

Prof. Andrzej Werblan: – Z całą pewnością jedno i drugie.

Jakie było tło geopolityczne tamtych wydarzeń?

– Około roku 1953 zimna wojna wchodzi w swoisty impas. Zaczyna kształtować się równowaga w zbrojeniach nuklearnych. Jeśli przy bombie atomowej USA wyprzedzały ZSRR o cztery lata, o tyle przy bombie wodorowej już tylko o pół roku. Perspektywa wojny „gorącej” staje się iluzoryczna. A obie strony, amerykańska i radziecka, odczuwają już zmęczenie ciężarem zbrojeń i utrzymywania wojennej gotowości.
Wojna w Korei też grzęźnie w impasie. Obie strony zaczynają szukać wyjścia. Dwight Eisenhower w listopadzie 1952 roku wygrywa wybory prezydenckie pod hasłem, że zakończy wojnę w Korei.
W ZSRR dochodzi do kryzysu sukcesji po Stalinie. To bardzo trudna sytuacja dla systemów dyktatorskich, które nie posiadają łagodnego mechanizmu przekazania władzy. Ten kryzys musiał wywołać swoistą destalinizację. Trwało to kilka lat i spowodowało, przynajmniej czasowo, osłabienie siły hegemonistycznej, przynosząc ulgę dla państw zależnych od ZSRR. Wszystkie państwa tego bloku w jakimś stopniu na tym skorzystały. Niejednakowo, gdyż tylko część tych państw wyszła na spotkanie nowej sytuacji i szansom, część odniosła się do tych szans nieufnie bądź biernie. Najlepiej je wykorzystały w moim przekonaniu, dwa kraje: Polska i Chiny.

A czynniki wewnętrzne? To spór na linii natolińczycy – puławianie?

– Tak. Cechą charakterystyczną okresu lat 1955-1957 był bunt establishmentu i następnie jego rozłam. Jedna część establishmentu, później nazwana grupą natolińską, uważała, że należy unikać ryzykownych zmian systemowych, ponieważ mogą one wywołać społeczne ruchy przeciw systemowi, przede wszystkim antyradzieckie.
Druga część z kolei, czyli tzw. puławianie, uważała, że kryzys w ZSRR należy wykorzystać do zwiększenia autonomii wobec ZSRR i liberalizacji wewnętrznej, w interesie całego systemu.
Osoba Władysława Gomułki stała się w tych warunkach wartością dodatnią w polityce, był wolny od błędów lat stalinowskich, był więźniem tamtego okresu, otaczała go legenda „polskiej drogi do socjalizmu” sprzed 1948 roku. Osobiście skłaniał się ku grupie puławskiej, choć zaufania do niej zbyt wielkiego nie miał. W jej szeregach było wielu jego prześladowców z 1948 roku.

Jakie były różnice pomiędzy tymi grupami?

– Główna różnica pomiędzy dwiema frakcjami przebiegała po linii stosunku do ZSRR. Natolińczycy uważają, że ZSRR jest niczemu niewinny i nic nikomu nie narzucał, winni są miejscowi oportuniści, wywodzący się ze środowisk mieszczańskich, po części żydowskich.
Puławianie kładli nacisk na wady systemu, w znacznym stopniu narzuconego przez ZSRR.
Obie frakcje zabiegały o względy Władysława Gomułki, który po wyjściu z więzienia, cieszy się rosnącą popularnością, zaczynają się masowe wizyty u niego. Gomułka dość ostentacyjnie dystansował się od natolińczyków, głównie z powodu ich serwilistycznego stosunku do ZSRR. W rywalizacji tych frakcji szala stopniowo przechyla się na stronę puławian. Mieli poparcie kilku wpływowych członków Biura Politycznego, zdobyli mocną pozycję w sekretariacie KC, mieli znaczne wpływy w partyjnej inteligencji, w prasie. Patronowali odwilży i liberalizacji prasy, osłaniali takie tygodniki, jak „Po prostu”. Sprawili, że ferment zaczął stopniowo się upowszechniać. W 1956 roku wzmocniły ten proces dwa wydarzenia: XX Zjazd KPZR i referat Chruszczowa mówiący o destalinizacji oraz śmierć Bolesława Bieruta.

werblan foto 3

Władysław Gomułka był w tym czasie jedyną osobą, które mogła stanąć na czele partii? Cieszył się rzeczywistym społecznym zaufaniem?

Nie miał praktycznie konkurencji. Kandydatem natolińczyków był Aleksander Zawadzki, ale bez szans. Zaufanie do Gomułki wśród społeczeństwa było ogromne. Widziano w nim tego, który przeciwstawił się dyktatowi radzieckiemu, był uosobieniem autonomizacji. Dwa lub trzy dni po VIII Plenum rozwiałem w Radomiu z Józefem Grzecznarowskim. To była bardzo ważna postać w PPS, więzień carski, bojowiec 1905 roku, czerwony prezydent Radomia w latach 30-tych. Został usunięty w 1948 roku z PPS za odchylenie prawicowe. Powrócił w 1956 roku do PZPR. Powiedział mi wówczas – „Nie pamiętam w całym swoim życiu, żeby ktokolwiek miał tak powszechne zaufanie społeczne, jak ma w tej chwili Władysław Gomułka. Nawet Józef Piłsudski w 1919 roku nie miał takiego poparcia”.

Zanim Władysław Gomułka został więźniem stalinowskim, był oskarżony o prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie. Kto przy nim wówczas pozostał?

Niewielu. Ignacy Loga-Sowiński, Zenon Kliszko, Grzegorz Korczyński, Mieczysław Moczar. Mała grupa krajowych działaczy PPR-u z czasów okupacji. Każdego z nich później zmuszono do atakowania Gomułki i odcinania się od niego. Jedynie Grzegorz Korczyński tego nie zrobił, okazał się twardy, zapłacił za to ciężkim więzieniem.

Przegrała wówczas jego wizja socjalizmu?

– Referat Gomułki wygłoszony 3 czerwca 1948 roku na posiedzeniu KC PPR mówił o zbliżającym się kongresie zjednoczeniowym, znalazły się tam m.in. takie słowa: – „Walka o niepodległość należy do pięknych tradycji PPS, które powinniśmy złożyć u podstaw zjednoczonej partii”. To było wówczas stwierdzenie dość odważne.
Oczywiście, to była drastyczna rewizja starego, KPP-owskiego stanowiska. Władysław Gomułka przekonany, że w tej sytuacji geopolitycznej zjednoczenie PPR i PPS jest nieuchronne, chciał, aby nie było to pochłonięcie PPS przez PPR, a autentyczne zjednoczenie. Aby każda z tych partii czuła się współgospodarzem nowej formacji. Widział ideologiczną do tego podstawę. PPS wnosi tradycję niepodległościową, a PPR tradycję klasową. Władysław Gomułka miał zdecydowanie krytyczny stosunek do stanowiska KPP w sprawie niepodległości Polski. To było odważne, jak i autentyczne.

W czym przejawiała się jego wizja „polskiej drogi do socjalizmu”?

Przede wszystkim wykluczał kolektywizację rolnictwa. On w nią po prostu nie wierzył. Z pamiętników, które napisał już na emeryturze, wynika, że od czasów pobytu w ZSRR w czasie kolektywizacji stał się jej przeciwnikiem. Był ponadto zwolennikiem pełnej autonomii wobec WKP(b), zarówno jako działacz PPR, a później PZPR, i autonomii Polski w tym bloku. Obawiał się wznowienia Kominternu, czyli centralistycznych rządów Moskwy nad ruchem komunistycznym. Przed 1948 rokiem był także zwolennikiem trójsektorowej gospodarki, a nie jej kompletnej nacjonalizacji. Istotą jego odrębności był stosunek do ZSRR. Uznając hegemonię ZSRR oczekiwał niewtrącania się w wewnętrzne sprawy Polski.
Kiedy był już oskarżony o odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne, w grudniu 1948 roku spotkał się z Józefem Stalinem i nie przyjął jego propozycji wejścia w skład nowego kierownictwa PZPR. Powiedział więc Stalinowi „nie”. To pokazuje cechy jego charakteru, wierność ideałom i wysokie poczucie godności narodowej.
Władysław Gomułka uważał wówczas, że jego towarzysze z PPR okazali się wobec niego nielojalni. Nie widział więc możliwości współpracy z nimi w ramach nowego kierownictwa, dlatego nie chciał przyjął propozycji Stalina. On umiał odmawiać Stalinowi. W pierwszych latach po wojnie miał do Stalina duży szacunek, ale nie był to stosunek nabożny. Po 1947 roku, po konflikcie o Kominform, był wobec Stalina nieufny; uważał, że Stalin go oszukał.

werblan foto

Fakt aresztowania byłego sekretarza PPR musiał być szokiem. Jednak mając na uwadze to, jaka była wówczas atmosfera, można się było tego spodziewać. Jak to się stało, że Gomułka ocalał?

– Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na to, że Gomułkę eliminowano powoli. Na Kongresie Zjednoczeniowym został członkiem KC. Usunięto go z KC dopiero rok później. Zanim go aresztowano, minęło jeszcze dwa lata. W innych krajach było już po procesach przywódców oskarżanych o zdradę. Śledztwo wobec Gomułki toczyło się niemrawo. Był co parę miesięcy, co kilka dni, intensywnie przesłuchiwany.
Po drugie, Gomułka był człowiekiem bardzo twardego charakteru. Przygotować go do pokazowego procesu i wymusić na nim zeznania nie było łatwo.
I po trzecie, jest taka hipoteza, iż Bolesław Bierut, który osobiście nadzorował to śledztwo, świadomie je przewlekał. Możliwe, że robił to z wrodzonego pedantyzmu, ale może również dlatego, że chciał zyskać na czasie. W rezultacie Gomułka przeżył w więzieniu Stalina i wówczas jego proces stał się automatycznie nieaktualny, choć nawet po śmierci Stalina przebywał we więzieniu ponad półtora roku. Bardzo zwlekano z jego zwolnieniem.

Pan w 1946 roku wstąpił w szeregi PPS, dlaczego? Jakie były różnice w ruchu robotniczym między PPS a PPR?

– Zrobiła na mnie duże wrażenie książka Juliana Hochfelda „My, socjaliści”, która wydała mi się o wiele bardziej atrakcyjna niż publikacje PPR. Ta ostatnia robiła na mnie wrażenie partii obłudnej, która co innego mówi, a co innego realizuje. PPS była partią o wiele bardziej autentyczną w swojej lewicowości. Duże znaczenie miała również niezależność od ZSRR, którą reprezentowała PPS.

Wstąpił Pan następnie do PZPR. Czym się Pan kierował?

– Wydawało mi się, że z połączenia PPS i PPR wyjdzie coś rozsądnego. Większość działaczy PPS wstąpiła do PZPR, część z nich po 1956 roku, po dojściu Gomułki do władzy.

Atmosfera w ówczesnej PPS była pełna nadziei czy obaw?

– Raczej obaw. Obawiano się, że PPR wchłonie PPS. Sądzę jednak, że obecność działaczy PPS w PZPR miała duże znaczenie, wpływała mitygująco na tę partię. W październiku 1956 roku PPS-owcy odegrali znaczącą rolę wspierając zwrot październikowy.

Wróćmy do aresztowania Władysława Gomułki, które nastąpiło w 1951 roku. Jak Pan na to zareagował? Wierzył Pan w te oskarżenia?

– Miałem co do tego bardzo poważne wątpliwości.

Wielu zarzucało mu wówczas, oraz w późniejszych latach, antysemityzm.

– On nie był żadnym antysemitą. Ogólnie rzecz biorąc, oskarżając go o prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie, było paradoksalnie coś na rzeczy. Władysław Gomułka był w stosunku do swoich towarzyszy z KPP bardziej na prawo i bardziej narodowo, rzecz w tym, że racja była po jego stronie. Reprezentował linię bardziej, nazwijmy ją umownie „socjaldemokratyczną” niż duża część jego towarzyszy z KPP.

Podczas słynnego VIII Plenum KC PZPR z nieoczekiwaną wizytą do Polski przybywa delegacja KPZR z Nikitą Chruszczowem na czele. Realna była wówczas groźba radzieckiej interwencji?

– Radzieckie wojska szły na Warszawę, więc to na pewno nie były przelewki. Zjechała do Warszawy – nieproszona – blisko połowa radzieckiego politbiura. Nikita Chruszczow, Wiaczesław Mołotow, Łazar Kaganowicz, Anastas Mikojan. Towarzyszył im marszałek Iwan Koniew oraz kilku pomocników Chruszczowa – Jan Dzierżyński (jedyny syn Feliksa Dzierżyńskiego) i Jurij Biernow. Delegacja nie chciała dopuścić do zmiany kierownictwa PZPR. Oburzyły ich dwie sprawy.
Po pierwsze, że z tego kierownictwa zamierzano usunąć tych ludzi, poza Aleksandrem Zawadzkim, na którym im zależało – Zenona Nowaka, Witolda Jóźwiaka, Konstantego Rokossowskiego.
Po drugie, że zmiany na stanowisku I Sekretarza KC PZPR z nimi nie uzgadniano. Traktowali to jak coś w rodzaju zerwania umowy lennej i chcieli temu zapobiec. Liczyli, że mają w KC dostatecznie dużo zwolenników, a w razie czego użyją groźby wojskowej interwencji i zmuszą KC do ustępstw.
Skierowali dwie dywizje pancerne na Warszawę, jedną z rejonu Legnicy, drugą z rejonu Świnoujścia. Dwie dywizje to za mało, aby ewentualna interwencja była udana. Do stłumienia powstania na Węgrzech użyto dwudziestu dywizji w mniejszym niż Polska państwie. Jednak wokół Polski mieli znaczne rezerwy. Rok po tych wydarzeniach, marszałek Gieorgij Żukow, który nie brał udziału w spotkaniu w Warszawie, rozmawiał z Władysławem Gomułką, robiąc mu wyrzuty, że on w Polsce dopuszcza do władzy różnych wrogów ZSRR. I powiedział: „W 1956 roku was oszczędziliśmy, ale mieliśmy wokół takie siły, że w dwa dni nic by z waszej Polski nie zostało!”.

Jak na wieść o ruchach wojsk radzieckich na Warszawę zareagował Władysław Gomułka?

– Około godziny 18 wieczorem zażądał ich zatrzymania grożąc zerwaniem rozmów. Doszło wówczas do incydentu. Chruszczow zwrócił się do Rokossowskiego, aby ten wydał rozkaz zatrzymania wojsk. Gomułka zareagował mówiąc, że Konstanty Rokossowski jest polskim ministrem obrony, a na Warszawę idą wojska radzieckie. Chruszczow – poruszony – zgodził się, aby taki rozkaz wydał Iwan Koniew. To był przełom w rozmowach.
Odnalazł się zapis rozmów w Belwederze, dla historyka niezwykle cenne źródło. Rozmowy trwały 12 godzin. Zdumiewające, ale po stronie polskiej nie były protokołowane. Zachowały się jedynie trzy notatki, odręcznie robione w czasie posiedzenia – Gomułki, Józwiaka i Zawadzkiego. Te notatki opublikowałem w jednym z numerów „Dziś”. Byłem przekonany, że po stronie radzieckiej musi być zapis tej dyskusji, ponieważ Chruszczowowi towarzyszył personel techniczny i tłumacze. Namawiałem znajomych radzieckich historyków, aby szukali tego zapisu. Udało się to w 2006 roku Aleksandrowi Oriechowowi, znanemu badaczowi tego okresu. Dotarł do zapisu rozmów sporządzonego przez Jana Dzierżyńskiego. Opublikowaliśmy ten zapis w 2008 roku w miesięczniku ”Dziś”.

Temperatura sporu była ogromna?

– To była dyskusja na noże. Przede wszystkim polemika Chruszczowa z Gomułką. Warto przypomnieć, jak zareagował Władysław Gomułka na próbę włączenia się w dyskusję Wiaczesława Mołotowa. Otóż Gomułka przypomniał mu jego słowa o Polsce jako „bękarcie traktatu wersalskiego” dodając, że po tych słowach on w ogóle nie powinien zabierać głosu w Warszawie. To było skuteczne, bowiem do końca dyskusji Mołotow już milczał. Po polskiej stronie w pewnym momencie wyłamał się Aleksander Zawadzki, opowiadając się za ustępstwami w sprawach personalnych, jednak po odrębnej dyskusji w gronie polskim, zmienił zdanie. Rozmowy zakończono dość formalnym komunikatem. Radzieccy wyjeżdżali z nadzieją, że KC pójdzie jednak na jakieś ustępstwa w sprawach personalnych. Wojska pozostawili 70 km od Warszawy. Gomułka w sprawach personalnych na ustępstwa nie poszedł. Twardo stał na stanowisku, że decyzja należy suwerennie do samej PZPR. Wygrał. Ale dlaczego? Można snuć różne hipotezy.
Przed wyjazdem do Warszawy władcy Kremla poinformowali trzy partie komunistyczne, że zamierzają interweniować w Polsce: chińską, czechosłowacką i wschodnioniemiecką. Czechosłowacy i Niemcy niezwłocznie odpowiedzieli pozytywnie. Ze strony Chin nie było odpowiedzi. To był dla Chruszczowa niepokojący sygnał, bowiem Chiny były dla niego najważniejszym sojusznikiem ZSRR. To mogło mieć wpływ na zachowanie Chruszczowa. Dopiero po powrocie do Moskwy, dowiedział się, że Chiny są przeciwne radzieckiej interwencji w Polsce i wysyłają w tej sprawie specjalną delegację do Moskwy: Liu Shaoqi i Deng Xiaopinga.

Skąd wynikał ten chiński sprzeciw?

– Z 26 na 27 października Mao Zedong poprosił polskiego ambasadora w Pekinie Stanisława Kiryluka, któremu w długiej rozmowie wyłożył stanowisko chińskie. Chińczycy poinformowali o zamiarze radzieckiej interwencji, sprzeciwili się temu, zarzucili Chruszczowowi „wielkomocarstwowy szowinizm”, zażądali dwustronnych rozmów w tej kwestii.
Stanowisko Chin wynikło – jak sądzę – nie z przyjaźni do Polski, czy przywiązania do zasad demokracji. Na tym im nie zależało. Chodziło wyłącznie o rywalizację z ZSRR, pozycję równoprawnego partnera w bloku radzieckim. Przywódcy chińscy uważali, że ZSRR się z nimi nie liczy. Wykorzystali okazję, kryzys polski, aby przywołać ZSRR do porządku. I zrobili to skutecznie. Tydzień później dali zgodę na interwencję radziecką na Węgrzech. Rywalizacja chińsko-radziecka okazała się dla Polski korzystna. Chociaż wiadomo, że po powrocie z Warszawy przywódcy radzieccy wciąż nie rezygnowali z zamiaru interwencji w Polsce. Usiłowali przekonać do tego chińską delegację. Bezskutecznie, więc ustąpili. Nie wykluczone jednak, że Chruszczowowi ustępstwo wobec Polski i Gomułki, było na rękę. Na Kremlu wciąż trwała walka o sukcesję. Po XX Zjeździe Chruszczow znalazł się w opałach, pod ogniem krytyki ze strony neostalinowskiej opozycji. Zmiany w Polsce i presja Chin umacniały jego pozycję. Archiwa kremlowskie kryją jeszcze sporo tajemnic. […]

Na jakich ludzi postawił Władysław Gomułka? Jak patrzymy na skład, to widzimy, że była duża grupa osób, które wcześniej się od niego odwrócili. Nie był więc chyba osobą mściwą?

– Zdecydowanie nie był mściwy. Potrafił współpracować z ludźmi z którymi się wadził. Wtedy, jesienią 1956 roku, postawił na ludzi wywodzących się głównie z frakcji puławskiej oraz na swoich dawnych zwolenników z 1948 roku, ale to nie była duża grupa. Liczył też na nowych ludzi, już nie z pokolenia KPP.

Jakie zmiany polski październik przyniósł w życiu wewnętrznym?

– Andrzej Walicki, daleki od PZPR, zapytany 10 lat temu przez dziennikarza, co on zawdzięcza październikowi, odpowiedział: „wszystko”. Mniej więcej w tym samym czasie Zbigniew Brzeziński pytany o październik, wyraził opinię, że od 1956 roku Polska nie była już krajem totalitarnym. Liberalizacja życia kulturalnego i duchowego była zauważalna. Wycofanie się państwa z wielu dziedzin spowodowało rozluźnienie w życiu społecznym. To są fundamentalne zdobycze października, które wyróżniały Polskę spośród innych krajów bloku wschodniego.
Władysław Gomułka uwolnił Polskę od groźby kolektywizacji. Ograniczył ponadto wszechwładzę policji politycznej. W Polsce po październiku zwolniono praktycznie wszystkich więźniów politycznych, niezależnie od tego, za co byli skazani. Przez kolejne pięć lat Polska była co prawda krajem dyktatorskim, ale bez więźnia politycznego. To był ewenement na skalę światową. W II RP najmniejsza liczba więźniów politycznych po amnestii 1938 roku, wynosiła 3,5 tys.
Znacznie zwiększyła się autonomia Kościoła. Wystarczy pójść do przyzwoitej biblioteki i przestudiować prasę z roku 1953 i porównać ją z prasą roku 1958, to widać gołym okiem, jakie zaszły zmiany. Ma się wówczas wrażenie, że są to inne państwa. I najważniejsze: wieś polska definitywnie została uwolniona od groźby kolektywizacji.
Oczywiście, Gomułka nie spełnił wszystkich pokładanych w nim nadziei. Nie zdemokratyzował ustroju w sensie politycznego pluralizmu. Zresztą tego nie obiecywał. Może początkowo myślał o ostrożnych w tym kierunku krokach, ale po wydarzeniach na Węgrzech zrezygnował. Polska pozostała państwa autorytarnym, z rządzącą monopartią, ale mimo to bardzo odmienną od innych krajów bloku wschodniego.

Władysław Gomułka był tym przywódcą PRL, który dokonał największych zmian?

– Była to z pewnością najwybitniejsza postać spośród przywódców PZPR. Polski październik spowodował najdalej idące zmiany.

Była wówczas szansa na reaktywację PPS, po październiku?

– Nie sądzę. Władysław Gomułka uważał, że to doprowadziłoby do dużego konfliktu. Opowiadał się na wyrównaniem krzywd wobec byłych działaczy PPS. W 1957 roku przyjęto do PZPR sporo PPS-owców usuniętych w 1948 roku. Edward Osóbka-Morawski w 1956 roku był zwolennikiem, żeby z powrotem podzielić ruch robotniczy na PPS i PPR i połączyć znowu, jednak na bardziej partnerskich zasadach. Twierdził nawet, że on to uzgadniał z Gomułką. Jednak po przejęciu władzy Władysław Gomułka nie przejawiał już takich tendencji. Był to zamknięty temat.

Dziękuję za rozmowę

Poprzedni

Nie składamy parasolek!

Następny

Przestał strzelać w Bundeslidze