Generalnie prawica wszelkiej maści lewicę wszelkiej maści określa mianem „komunistów”. Bezczelnie robią tak nawet wobec ludzi, których prawdziwi komuniści z NKWD (czy w Polsce UB) natychmiast by rozstrzelali.
Natomiast wszelkiej maści lewica ma głupi zwyczaj określania całej prawicy mianem – przynajmniej – „faszystów” (choć trzeba przyznać, że w tych sportach najłagodniejsze jest SLD). I tak do jednego worka lądują bogu ducha winni chrześcijańscy demokraci (a i socjalni chrześcijańscy demokraci), „starzy” narodowi demokraci (w rozumieniu II RP), jak i faszyści z ONR (w rozumieniu i II i III RP).
Tu trzeba przyznać, że trochę obok głównego pola walki są liberałowie (PO), bo trudno ich określić jako „bolszewików” czy „faszystów”. Prościej przecież o nich powiedzieć „złodzieje”. Ale i w tej sprawie prawicowe dziennikarstwo i politologia znalazły wyjście tworząc obóz „lewicowo-liberalny”, czy też „liberalno-lewicowy”. To epitet którym prawica określa i bije w TVN i pokrewne, Polsat i pokrewne, Gazetę Wyborczą, Trybunę, Politykę i kilka innych jak im wygodnie.
Takie użycie ocen politologicznych jako epitetów daje ogłupiające skutki – pokazując to na przykładzie – ja jako socjalista, dla prawicy jestem „komunistą”, natomiast jako niepodległościowy socjalista dla części lewicy jestem „pieprzonym pisowcem”. Generalnie rzecz biorąc – podsumowując głosy z lewej i prawej – jestem „komunistą-pisowcem”. Można się zabić tępym nożem.
Zresztą – partia „Razem” to dla prawicy „komuniści” a dla części lewicy „proNATOwscy odszczepieńcy lewicy”.
Generalnie jest to politologicznie i psychicznie chore gdyby nie fakt, że postkomuniści i liberałowie wyzywają PiS-owców od „komunistów” lub „bolszewików”. A i od „faszystów” też im się dostaje.
Wszelkie pojęcia polityczne, definicje kierunków politycznych straciły swoje właściwe znaczenia, można ich używać jak się chce podkładając pod konkretne pojęcia zupełnie inne znaczenia i to jest bezkarne.
Widzę gołym okiem, że mamy coraz głupszych polityków, którzy wobec coraz gorzej wykształconego społeczeństwa stosują coraz głupsze i bardziej haniebne chwyty, bo mają świadomość, że wobec braku wiedzy i wykształcenia w III RP można mówić wszystko, kłamać i czuć się bezkarnym.
A najgorsze, że „głupi lud w to wierzy”.