„Socjaliści mają ze mną problem, bo ja wiem na czym polega ciężka praca” – ogłosił Robert Gwiazdowski, ojciec narodzonej w ostatnią sobotę paleoliberalnej partyjki o dość komicznej nazwie „Polska Fair Play”, w skrócie: PFP.
Jako socjalistka spieszę sprostować: mamy problem z p. Gwiazdowskim z tego samego powodu, z którego mamy problem z facetami, głoszącymi, że kobiety mają „inteligencję emocjonalną” zamiast IQ, a pot osób ciemnoskórych jest szczególnie cuchnący. Po prostu jest pewien poziom dyletanctwa, obskurantyzmu i odporności na rzeczywistość, powyżej którego dusza socjalisty wyje z rozpaczy nad zmarnowanymi milleniami rozwoju ludzkości. Pan Gwiazdowski poziom ten przekracza niczym spółka Srebrna terminy płatności faktur.
Robert Gwiazdowski – doktor habilitowany nauk prawnych, który lubi przedstawiać się jako profesor ekonomii („Profesor Robert Gwiazdowski wchodzi do polityki” – reklamowała jego własna strona www.wiadomoscgwiazdowskiego.pl) jest bezcenną skamieliną z wczesnych lat 90. i powinien leżeć w Muzeum Myśli Neoliberalnej tuż obok Leszka Balcerowicza. Jego rozumienie świata uległo zahibernowaniu w czasach, kiedy Milton Friedman uważany był za autorytet, a Augusto Pinochet za reformatora gospodarki. P. Gwiazdowski należy do wymierającego gatunku proroków neoliberalizmu, którzy uważają, że źródłem wszelkich kryzysów jest „za mało wolnego rynku”, a kapitalizm jest immanentnie dobry, bo takim go stworzy Bóg.
Nie, nie przesadzam.
Nieposkramiana przez jakiekolwiek regulacje państwowe chciwość kapitału nie jest problemem, „bo kapitalizm budowano z biblią w ręku. Nie ma kapitalizmu bez etyki z jednego prostego powodu: kapitalizm to wolność i odpowiedzialność” – pouczał Gwiazdowski prof. Hausnera parę lat temu, przy okazji dyskusji wokół proponowanej przez tego ostatniego koncepcji „Open Eyes Economy”, czyli ekonomii opartej na działalności gospodarczej odpowiedzialnej wobec pracowników, konsumentów i środowiska.
Warto przypomnieć tę dyskusję, albowiem dość dobrze charakteryzuje intelekt „profesora Gwiazdowskiego”. Hausner mówił wtedy to, co mówią dziś już wszyscy poważni ekonomiści: że maksymalizacja zysku za wszelką cenę to krótkowzroczna działalność rabunkowa, a nie rozwojowa; że konieczne jest wprowadzenie mechanizmów regulacyjnych, które ten rodzaj działalności poskromią. P. Gwiazdowski odpowiadał na to mantrą „Chicago Boys”, czyli szkolonych przez Friedmana budowniczych kapitalizmu z rządzonych przez junty wojskowe na żołdzie CIA krajów Ameryki Południowej: „Jeśli gospodarka rynkowa jest w kryzysie, to dlatego, że nie jest rynkowa. Problem spowodował interwencjonizm państwa, a nie sam rynek”. Naprawdę zadziwiające jest to, że mówił takie rzeczy nie w roku 1986, ale 2016.
I oczywiście mówi to nadal.
Program Gwiazdowskiego jest dość lakoniczny. Na jego stronie internetowej każdemu z 6 punktów „założeń programowych” poświęcono 2 do 3 zdań, złożonych głównie z liberalnych komunałów („Nie ma dobrych podatków, ale wysokie opodatkowanie pracy to najgorsze rozwiązanie. Możemy zarabiać więcej netto – dzięki temu będziemy mogli i więcej oszczędzać i gospodarka będzie mogła szybciej się rozwijać”; „Chcemy posłów odpowiedzialnych przed wyborcami. Wprowadzenie 460 okręgów jednomandatowych na wzór Wielkiej Brytanii zmieni diametralnie strukturę i sposób funkcjonowania partii politycznych. Partie będą musiały się zdemokratyzować i znaczenia nabiorą struktury lokalne”), upchniętych pomiędzy aktualnościami, ilustrowanymi 5 zdjęciami Roberta Gwiazdowskiego i zachętą „Wesprzyj nas” wraz z linkiem dla potencjalnych darczyńców.
Z opowieści na konwencji wynikało, że PFP zlikwiduje PIT, CIT, składki na NFZ, ZUS, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych i Fundusz Pracy, obniży VAT do 16,25 proc. i dzięki temu „wszyscy zarobią o 20 proc. więcej”. Ile straci na tym budżet i co stanie z się z pozbawionym budżetu państwem – Gwiazdowski nie wytłumaczył, ale pewnie mało go to obchodzi, bo, jak przystało na XIX-wiecznego liberała, państwo uważa za twór zbędny, który sprowadzić należy do „stróża nocnego”.
To wszystko wszakże nie jest niespodzianką – ktokolwiek kiedykolwiek słyszał Gwiazdowskiego, bez trudu zgadnie, jaki program gospodarczy mógł powstać w jego głowie.
Ale to, na co warto zwrócić uwagę – to jego poglądy w kwestiach, ogólnie mówiąc, obyczajowych. Pytany o nie na konferencji prasowej oświadczył, iż „jako polityk nie będzie narzucał swojego stylu życia i swoich poglądów innym ludziom”. Pewnej grupie mało uważnych wyborców może zasugerować to, że PFP jest nową odmianą Nowoczesnej – partii wolnego rynku i wolnego sumienia, formacji liberalnej aspirującej do stylu zachodnioeuropejskiego.
Atoli dotychczasowa działalność publicystyczna Roberta Gwiazdowskiego raczej na to nie wskazuje. Zanim p. Gwiazdowski postanowił wypełnić liberalną lukę na polskiej scenie politycznej, wypowiadał się na tematy obyczajowe w sposób dość swobodny – i raczej zadziwiający.
Na przykład o prawach reprodukcyjnych kobiet pisał błyskotliwie tak: „Prawo kobiety do dokonania aborcji nie jest kwintesencją wolności w jej klasycznym rozumieniu. Wolność miała wtedy, jak zdejmowała majtki”.
Majtki i ich zdejmowanie są zresztą tematem powracający razy w publicystyce „profesora Gwiazdowskiego” dość często. W tonie, rzekłabym, dowcipasnym.
Komentarz do kwestii nadużyć podatkowych czynionych w oparciu o przepis mówiący o nieopodatkowaniu dochodów z nierządu: „W szczególności sędziowie nie dali wiary (…) że rzeczona pani przez wiele lat nie zmieniła ceny swoich usług. Znaczy organ (podatkowy) musiał panią na tę okoliczność pytać. Skąd miał jednakowoż przekonanie, że cena powinna ulec zmianie? W górę – z powodu inflacji? Czy może w dół – z powodu zestarzenia się »środka produkcji«?”.
Podatek spadkowy? To „podatek od wdów i sierot”, a państwo, które ściąga taki podatek jest gorsze od alfonsa: „Gdy więc ojciec rodziny przed śmiercią przehula pieniądze w agencji towarzyskiej, pracujące tam dziewczyny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej (…) nie płacą podatku dochodowego. Ale jak zostawi je córce, to ona płaci podatek spadkowy. Agencję towarzyską wyręcza państwo – zabiera córce część majątku odziedziczonego po ojcu i dokonuje redystrybucji”
Inny żarcik przy okazji podatku spadkowego: „Może więc wróćmy do socjalistycznej idei dzielenia się żonami? Bo przecież dziewczyna mająca przez przypadek po mamie ładne nogi ma zdecydowanie większe szanse na dobre zamążpójście niż pozbawiona tego atrybutu”.
Zamążpójście – to kolejny żarcik – jest bowiem jedyną drogą kobiety do życiowego sukcesu: „Jak zostać najbogatszą kobietą na świecie? Wziąć rozwód” – zażartował sobie „profesor” na twitterze, opatrując ów żart emotikonem buźki turlającej się i płaczącej ze śmiechu.
Buźka, niestety, pozbawiona była wąsów. A przecież, mimo iż na potrzeby „wejścia do polityki” p. Gwiazdowski wąsy zgolił, pozostaje on w jakiś tajemniczy sposób wąsaty.