16 listopada 2024
trybunna-logo

Paweł Orzeł, czyli zberezizm żyje!

9788395613180

O Pawle Orzele (Orle?) – podobno tego typu nazwisk się nie odmienia jak rzeczowników pospolitych) usłyszałem niedawno od niego samego.

Usłyszałem jego wypowiedź w którejś z telewizji, z której wynikało, że uważany jest za pisarza, który dołączył do kręgu „zbereźników”, czyli tych odnowicieli prozy, których od schyłku lat pięćdziesiątych skupiał pod swoimi duchowymi skrzydłami sam sławny Henryk Bereza (1926-2012), „papież krytyki polskiej”, „demiurg”, „kreator”, „natchniony poeta krytyki”, jak go nazywano, który stworzył „szkołę” literacką, która wyprowadziła literaturę polską z opłotków prowincjonalnego stylu obrazowania świata mającego swój rodowód w prozie Elizy Orzeszkowej – słowem: dokonał wraz ze swoimi „zbereźnikami” „rewolucji artystycznej” w polskiej prozie powieściowej. Biorąc jednak pod uwagę, że Bereza nie żyje od 9 lat, a proza „zbereźnicka” należy już do historii literatury (aczkolwiek żyje jeszcze nieco „zbereźników” i „zbereźniczek”, a wpływy stylistyczne tego nurtu wmieszały się w literaturę jak cukier w herbatę), to Pawła Orzeła (Orła?), rocznik 1985 (właściwe nazwisko Pablo Enrique Orzeł, urodzony w Madrycie, mieszka w Warszawie), można określić jako – poniekąd -pogrobowca „zberezizmu”. Choć nie do końca, bo Bereza zdążył jeszcze Orzeła (Orła?) skomplementować pisząc o nim, że „taką świadomość natury języka literatury niełatwo znaleźć u dzisiejszych pisarzy rzędu najwybitniejszych” (sic!). Niepodpisany autor tak napisał o „Przedświtach”, ósmej książce w dorobku autora: „Książka tak niepodobna do innych, że pozostawia w kłopocie każdego, kto spróbuje ją zamknąć w kilku zdaniach. Bohater nie wychodzi z łóżka, nic się nie dzieje, a przecież gęstość obrazów jest godna arcydzieł filmowych. Podkreślenia, zaczernienia, kolory – czy tak wygląda książka? Tak nie wygląda książka, chyba że taka, w której mieszka sen, muzyka, matematyka i poezja. Kontemplować można tu wszystko – każde zdanie, każdy z przypisów, które należą do najwdzięczniejszych dialogów z czytelnikiem, jakie powstały, każdą kompozycję. W końcu to, co jest zasadą porządkującą tę książkę ? prawdziwość. Paweł Orzeł ? najbardziej hiszpański z ducha pisarz polski ? pokazuje Przedświtami, że żyjemy we śnie i powinniśmy modlić się, by Bóg nie przestał nas śnić”. Z kolei krytyk Jerzy Franczak napisał: „Przedświty można by nazwać raptularzem lub sylwą, a to za sprawą nieposkromionej wielorakości: okruchy myśli, zapisy snów, notatki z lektur sąsiadują tu z obcojęzycznymi cytatami i enigmatycznymi, urwanymi frazami, a nieciągłość narracji potęgują nawiasy, wielokropki, barwne czcionki i przypisy. Ale zdecydowanie łatwiej opowiedzieć o tej książce w poetyce negatywnej, tak ostentacyjna pozostaje jej osobność i nieprzynależność. No więc to nie jest dziennik pisarza, tutaj nie ma żadnego podmiotu, który wyprzedzałby słowo, tutaj dzieje się samo pisanie, tu wydarza się słowo. To nie jest prywatna oniriada, to raczej opowieść o zasypianiu i wybudzaniu, o bezsenności, o wymykaniu się snu, o marginesach, na których nasz tryb bycia staje się pytajny. To nie awangardowy kolaż, lecz przestrzeń uporczywych nawrotów, w których ujawnia się kompulsja cudzego słowa właściwa écriture mélancolique. Ten niepokojący obiekt kieruje do nas wezwanie, uważna lektura pozwala dostrzec jak tekst wyłania się ze skreśleń, jawa z maligny, a „ja” z nieprzytomnego pomieszania wszystkiego z wszystkim”. Paweł Orzeł prozaik, dramatopisarz, jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Młodych Poetów. Wydał dramat „Defenestracja” (2005), zbiór opowiadań „Nic a nic” (2009) oraz zbiory prozy eksperymentalnej „Cudzesłowa” (2010), „Ostatnie myśli (sen nie przyjdzie)” ( 2011), „Arkusz [^pi^gmalion]” 2014), dziennik-niedziennik „Nadgody” (2017), „Teksty seksualne” (2020). Jego opowiadania znalazły się w antologiach współczesnych polskich opowiadań. Swoim rekomendacjom książek nadaje zwykle silny rys subiektywizmu w ocenach, ale tym razem ograniczam się do suchej konstatacji i cytuję innych krytyków, bo nie będę udawał ani alfy i omegi, ani znawcy prozy Orzeła, choć „zberezizm” – generalnie – doceniałem i lubiłem, acz nigdy nie czyta się go łatwo. Niewątpliwie jednak czyta się „Przedświty” z poczuciem, że to napisał „ktoś”, że jest to na pewno pisarska indywidualność dużej próby, więc do lektury zachęcam. Ktoś napisał o „Przedświtach” (pocytuję sobie, a co, nie można?): I jeszcze raz sobie zacytuję, bo w tekście o „Przedświtach” ta uwaga Bohdana Zadury powinna się znaleźć: Jak to dobrze, że tak niewielu ludzi czyta. W przeciwnym razie liczba nieporozumień, które wywołałaby ta świetna książka, mogłaby być kosmiczna. Część uznałaby, że to autobiografia, część, że książka o kocie, część, że o roślinach, część – pewnie największa, że nie wiadomo o czym, a więc o niczym. Myślę, że ci nieliczni będą wiedzieli, że ta książka jest zbudowana ze zdań. Branych w nawias, własnych, cudzych, po polsku i w obcych językach, istotnych i nieistotnych. Jak ją czytać? Jak werystyczny, neurasteniczny poemat, któremu oniryczność daje blask, głębię i rytm. Jak hołd (choć składanie hołdów nie leży w naturze Orła) złożony Henrykowi Berezie, bez którego „Oniriady” nie byłoby, jak sądzę, „Przedświtów”.Trafione w punkt. Ktoś napisał:„To odważna, artystyczna książka, która na pewno namiesza w naszym życiu literackim (i erotycznym)”. Z tym akurat się nie zgadzam. Nie namiesza. Literatura w naszych czasach nie jest już w stanie w niczym zamieszać. Niestety. My, którzy ją kochamy, jesteśmy sierotami po jej wielkiej roli. No chyba, że ktoś jakoś wpuści to tam do fejsa. W końcu nawet w nocie o autorze znajduje się sformułowanie (domyślam się że jego autorstwa), że „wydał niekoniecznie znane książki” i że „z czasem pisze (i czyta) coraz mniej”, co już samo w sobie potwierdza konstatację o coraz bardziej marginalnej roli literatur. A że młody i wielce utalentowany w końcu (i nie pozbawiony inteligentnego ekscentryzmu) autor przygotowuje podobno „Dyptyk funeralny”, to już to i owo wyjaśnia.
Paweł Orzeł – „Przedświty”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, str. 220, ISBN 978-83-8196-293-3

Poprzedni

„Gierek i Jaroszewicz w internacie”

Następny

Teksas po śląsku

Zostaw komentarz