Nie mnie bronić papieża Franciszka – a jednak to zrobię. Jestem zdeklarowaną, lewicową ateistką. O Watykanie i Kościele piszę od 20 lat, choć z pasją, ale tylko zawodowo i nigdy na kolanach. Nie byłam i nie będę fanką żadnego Ojca Świętego.
Franciszek to nie papież lewicy. Bergoglia uważam za konserwatystę i wyrachowanego polityka, który ma wielką charyzmę medialną. (To samo zresztą myślałam zawsze o Wojtyle). Sprecyzuję tylko, że dobry polityk musi być wyrachowany, gdyż inaczej nie mógłby być politykiem. Nigdy nie wpadłam w zachwyt nad „rewolucją Franciszka”, choć złudzeniu, że to „rewolucja” uległa większość lewicowych intelektualistów. Nie wierzę również w to, że podczas tego pontyfikatu zostaną dokonane jakiekolwiek znaczące zmiany dla historii Kościoła. Na końcu Bergoglio okaże się mniej rewolucyjny od Ratzingera, który rzeczywiście popchnął tę instytucję w XXI wiek. Jeżeli ktoś się spodziewa, że aktualny pontyfikat zmieni cokolwiek pod względem doktrynalnym lub w kwestii homoseksualizmu, kapłaństwa kobiet, celibatu, surowego karania przestępstw pedofilii lub przejrzystości finansowej i majątkowej Watykanu oraz poszczególnych diecezji – po prostu nie zna Kościoła. Jeżeli ktokolwiek oczekuje lub obawia się, że Franciszek zmieni Kościół kształtując go według oczekiwań postępowych chrześcijan i niewierzących – grzeszy naiwnością.
Jako lewicowa ateistka byłam pod wieloma względami nieufna i krytyczna w stosunku do papieża z Argentyny od samego początku. Nie muszę więc zmieniać zdania.
Papież, który podzielił katolików
Zdanie wobec Franciszka zmieniło jednak już wielu katolików. Nawet wielu kardynałów… Według nieformalnego sondażu przeprowadzonego przez ciekawskich watykanistów – gdyby dziś miałoby odbyć się to samo konklawe, które w 2013 roku wybrało Bergoglia – połowa kardynałów, która oddała wówczas głos na niego, teraz zagłosowałaby przeciw. Oznacza to, że tak naprawdę z wyboru Franciszka po trzech latach pontyfikatu jest zadowolona tylko wąska grupa jego elektorów.
W Kurii Rzymskiej nie jest lepiej. Wydaje się, że tylko jedna trzecia watykańskich hierarchów popiera obecnego papieża, jedna trzecia jest mu przeciwna, a reszta woli zwyczajnie go przeczekać.
Choć Franciszek zaskarbił sobie przychylność światowej opinii publicznej i dzięki swojej medialnej charyzmie uwiódł lewicę oraz niewierzących, choć to niewątpliwie papież ceniony i kochany przez większość – faktem jest, że Bergoglio bardzo podzielił katolików. Dziś największymi wrogami Ojca Świętego są nie antyklerykałowie, ateiści czy lewacy, lecz skrajna kato-nacjonalistyczna prawica. Niewybredne ataki na jego słowa i gesty, obraza majestatu poprzez prymitywne epitety, która „podpada” bez wątpienia zarówno pod paragraf „obraza uczuć religijnych”, jak i „obraza głowy obcego państwa”, a także groźby karalne – są smutnym faktem. Kto by pomyślał, że tuż przed pielgrzymką argentyńskiego papieża do Polski na Światowe Dni Młodzieży, w najbardziej katolickim kraju Europy, znajdą się „pseudo-katolicy”, którzy głowie Kościoła będą na Facebooku życzyć śmierci i będą chcieli zakazania mu wjazdu do ojczyzny Jana Pawła II…
Jeżeli jednak mamy powiedzieć tu całą prawdę – nasz polski hejt codzienny, który nie oszczędza papieża, nie jest fenomen odosobnionym. Podobne ataki na głowę Kościoła mają miejsce także w innych krajach, gdzie panują nastroje nacjonalistyczne, rasistowskie i ksenofobiczne. Te same co u nas grupy społeczne – choć marginalne, które propagują mowę nienawiści w stosunku do migrantów, uchodźców i muzułmanów, atakują Franciszka.
Negatywne nastawienie do papieża też nie jest niczym nowym. Choć pielgrzymki Jana Pawła II były naprawdę fenomenem masowym – papież Polak nie był lubiany w Ameryce Łacińskiej, a zwłaszcza w Argentynie. Powodem było to, że pokazał się razem z Pinochetem, a nie przyjął na audiencji Matek z Placu Majowego i nie objął swoją ochroną biskupa Oscara Romero.
W przeszłości sympatie i antypatie w stosunku do Karola Wojtyły miały podłoże geopolityczne i ideologiczne. Dziś, otwarta wrogość do Jorge Maria Bergoglia rozwija się wewnątrz świata katolickiego niczym zapalne ogniska, jak komórki raka – nowotwór Zła.
Wielu włoskich watykanistów, którzy pilnie obserwują sytuację w Polsce twierdzi, że pielgrzymka Franciszka na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa to duże ryzyko polityczne, bo papież może być nie tylko przyjęty bardzo chłodno, ale wręcz kontestowany. Kontestacje papieży nie są jednak nowością – Jana Pawła II też to spotykało.
Przesłanie pokoju
Jeżeli obawy o to, że Franciszek dokona prawdziwej rewolucji w Kościele są nieuzasadnione – to dlaczego ten papież staje się największym wrogiem części katolików?
Przez 27 lat swojego pontyfikatu Jan Paweł II uczynił z Kościoła polityczny monolit, łącząc tożsamość katolicką z narodowo-prawicową w imię wielkiego ideału, jakim była walka z komunizmem i wyzwolenie Polski spod jego jarzma. Papież przybyły z Argentyny ma za sobą inną historię. Franciszek znowu otwiera Kościół i przesuwa jego ciężar z prawego skrzydła na środek, przywracając mu fizjonomię polityczną, którą miał tuż przed Soborem Watykańskim II. To jeden z powodów rodzących się napięć pomiędzy częścią świata katolickiego a aktualnym papieżem. Poprzez swoje słowa i gesty Bergoglio prowokuje do refleksji nie tylko katolików, również niewierzących i wyznawców innych religii. Przede wszystkim jednak Franciszek chce otworzyć głowy i serca katolików na przesłanie miłości bliźniego i pokoju.
Po drugiej wojnie światowej Kościół zrozumiał wiele swoich błędów i chce, aby katolicyzm stał się bezwarunkowo religią pokoju – pod tym względem na pewno przewyższa islam. Można krytykować pontyfikat Jana Pawła II ze względu na wiele aspektów – ale trzeba również przyznać, że Wojtyła był wielkim światowym liderem pokoju. Jego pierwsze wystąpienie na forum ONZ-tu było skierowane przeciwko jakiejkolwiek przemocy zbrojnej – potępiał zarówno komunizm, jak i amerykański imperializm. Dopiero amerykańsko-watykańskie „Święte Przymierze” z Reaganem przeciwko „Imperium Zła” zmusiło go do przymknięcia oczu na to, co dzieje się w Ameryce Łacińskiej – ceną była wolność jego ojczyzny i pokojowa transformacja ustrojowa, bez rozlewu krwi. W 2003 roku Wojtyła był jednak jedynym światowym liderem, który potępił wojnę w Iraku i politykę Georga W. Busha. Stał się znowu orędownikiem pacyfizmu i ekumenizmu.
Papież Franciszek idzie tą samą drogą. Jego odważne słowa skierowane przeciwko handlarzom broni i ludzi, zajęcie jasnego stanowiska, że nie można zabijać w imię jakiejkolwiek religii i jakiegokolwiek Boga, nawoływanie by Europa otworzyła wreszcie oczy na tragedię, która dzieje się u jej wrót, a która jest konsekwencją wojen, nierówności ekonomicznych i społecznych oraz zmian klimatycznych – wywołuje ostrą krytykę papieża, a nawet wzbudza nienawiść. Bergoglio jest niewygodny, bo zagraża wielu interesom, szarpie sumienie świata. Jest sumieniem Europy, która znów zamyka oczy na to, co się wokół dzieje.
Papież na cenzurowanym
Jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Po pierwszych zachwytach światowych mediów nad papieżem – głosicielem miłosierdzia i robiącym sobie selfie z wiernymi – dziś Franciszek nie jest już centralną postacią w cyrku, który wokół niego daje swe codzienne przedstawienie. O Franciszku pisze się zdecydowanie mniej niż o jego poprzednikach. Owszem, jest obowiązkiem każdej gazety przytoczyć słowa papieża o tym, że chce Kościoła ubogich i tego, aby każda parafia przyjęła rodzinę uchodźców, o miłości bliźniego i braciach innej wiary. Gazety jednak coraz częściej cytują papieża tylko w ramach doniesień agencyjnych lub publikują artykuły redakcyjne, w których słowa głowy Kościoła konfrontują z sytuacją kościołów narodowych. Coraz rzadziej zamawia się materiały u zagranicznych korespondentów lub prosi o opinię watykanistów, gdyż byłyby to artykuły analityczne, omawiające wiele aspektów sprawy i poruszające gorące tematy, jakich niektóre media wolą ostatnio unikać, by nie zrażać sobie czytelników. Światowe media pisały niewiele o wielkim sukcesie pielgrzymki Bergoglia do Afryki otwierającej Rok Święty, gdzie papież modlił się na stadionie wraz z muzułmanami, ofiarami terroryzmu Booko Haram. Mało się mówi również o tym, że głowa Kościoła katolickiego planuje wizytę największym meczecie Europy w Rzymie, co byłoby ekumeniczną kontynuacją wizyty Jana Pawła II w rzymskiej synagodze. I tak oto nie tylko niepokorni watykaniści, ale również sam papież Franciszek jest na cenzurowanym…