30 listopada 2024
trybunna-logo

Pamiętajcie…

Rzepliński na Ursynowie. Na stronach portalu „Studio Opinii” znaleźliśmy arcyciekawą wypowiedź prof. Andrzeja Rzeplińskiego, poprzedzoną krótkim wstępem redakcji:

Prof. Andrzej Rzepliński — już po zakończeniu kadencji – pod koniec grudnia – wystąpił przed swymi sąsiadami z warszawskiego Ursynowa. Oto zapis jego niezwykle ciekawego i ostrego przemówienia, na którego publikację uzyskaliśmy zgodę. Tytuł pochodzi od redakcji…
A ponieważ my mamy zgodę „Studia Opinii” na przedrukowywanie ukazujących się tam artykułów i chętnie z niej korzystamy, to i tym razem – wyjątkowo zresztą chętnie – to czynimy. Musimy jednak zastrzec, że nie mamy nabożnego stosunku do prof. Rzeplińskiego. Cenimy go za odwagę, wiedzę prawniczą, postawę, ale nie wpatrujemy się w niego cielęcym wzrokiem, gdyż jego krystaliczna apolityczność, o czym niektórzy przekonują, według nas nie jest pierwszej próby. To nie zarzut, przeciwnie – uznanie za dowód pewnej odwagi w prezentowaniu poglądów. Niemniej z obowiązku o tym wspominamy, bo ortodoksi mają prof. Rzeplińskiemu te jego polityczne ciągoty za złe. Uważamy, że coś jest na rzeczy. Prof. Rzepliński, gdy był Przewodniczącym Trybunału Konstytucyjnego, był jednocześnie politykiem. Uznanie za prawidłowo wybranych przez zdominowany przez PO i PSL Sejm pięciu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, w tym dwóch „na zapas”, jest w naszej ocenie tego dowodem. Poza tym pan profesor udzielał wywiadów, w których mówił, że świat jego wartości jest tożsamy ze światem wartości PO. Otóż jest w nas wątpliwość, czy przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego nie przekroczył wówczas granicy, o której tu mowa.
W tym przepadku jednak to nam nie przeszkadza nic a nic i szczerze polecamy Czytelnikom ten artykuł, bo jest takim opisem naszej rzeczywistości politycznej, który można określić mianem „pasjonujący”. A ponieważ jest autorstwa kogoś, kto zna się na rzeczy, czyli na polityce, to tym bardziej. Oddajemy głos prof. Rzeplińskiemu.

Drodzy państwo!

Jak państwo wiedzą, nastąpiło to, co przewidywałem, gdyż logika tej antykonstytucyjnej władzy była oczywista.
Pan Prezydent podpisał wczoraj trzy ustawy przyjęte z jawnym pogwałceniem Konstytucji, ze śmiechem nad Konstytucją.
Na nocnym posiedzeniu plenarnym Senatu w sprawie ostatniej z ustaw „naprawczych” Trybunału było prawie przez cały czas na sali tylko dwóch z 61 senatorów partii rządzącej – to wyraz pogardy dla demokracji. To był ich głos w dyskusji w sprawie ustawy ustrojowej – możecie sobie gadać do woli. Jutro i tak uchwalimy to, co mamy przegłosować. Nic z waszych mów, żaden wniosek, żadne pytanie nie będzie wzięte pod uwagę. To była w Senacie IX kadencji manifestacja pogardy dla demokracji, w Europie, w państwie unijnym. Dla mnie to było mocno przykre doświadczenie.
Prezydent RP bez chwili deliberacji podpisał ustawę i bez zwłoki powołał panią Julię Przyłębską na specjalnie dla niej przygotowaną w ustawie, obcą Konstytucji ustawkę – faktycznego komisarza politycznego Trybunału jako narzędzia rewolucyjnego przejęcia sądu konstytucyjnego.
Pani Julia Przyłębska, jako sędzia Sadu Okręgowego w Poznaniu, otrzymała negatywną opinię od sędziego wizytatora Sądu Apelacyjnego za niską jakość orzecznictwa oraz za wiele absencji w pracy. Po powrocie z pracy w konsulacie polskim w Niemczech, 106 na 160 sędziów Sądu Okręgowego w Poznaniu głosowało przeciwko jej powrotowi do tego Sądu. Nieujawnienie tych faktów było naruszeniem procedury – poseł, ale i każdy obywatel, ma prawo wiedzieć wszystko o kandydacie na sędziego konstytucyjnego, znać dokładnie jego życiorys zawodowy. Konstytucja wymaga, aby kandydat na sędziego wyróżniał się wiedzą prawniczą, tak by był godny tego urzędu. Nieujawnienie wszystkich istotnych informacji i brak możliwości sprawdzenia rzetelności informacji o kandydacie stanowi obrazę procedury wyboru przez Sejm sędziego konstytucyjnego. Sędzia taki ma wspólnie z pozostałymi czternastoma sędziami konstytucyjnymi wielką władzę, władzę kontroli konstytucyjności ustaw i wśród kilku innych jeszcze kompetencji, rozstrzygania sporów kompetencyjnych między organami konstytucyjnymi państwa.
Ta procedura – w zasadzie ciężko powiedzieć „procedura” – wyboru sędziów nocą 2 grudnia 2015 roku była śmiechem nad poszanowaniem Konstytucji. W ciągu trzech godzin, zupełnie nieznani posłom kandydaci, ludzie – bez uprzedniej publicznej dyskusji, zebrania opinii, zostali w pośpiechu wybrani, a zaraz po północy przewiezieni do Kancelarii Prezydenta RP gdzie w pustej Sali Kolumnowej pałacu prezydenckiego złożyli ślubowanie na wierność Konstytucji RP. Rano zjawili się w Trybunale Konstytucyjnym z pismem marszałka Sejmu, informującym o uchwale Sejmu. Bez obecności sędziów konstytucyjnych, bez obecności prezesów Sądu Najwyższego i naczelnego Sądu Administracyjnego. Jak byśmy ocenili taki wybór i takie zaprzysiężenie Prezydenta RP?
A działo się to mimo wydania przez Trybunał postanowienia o tzw. zabezpieczeniu tymczasowym, co oznaczało, że do czasu wyjaśnienia kwestii, o której mowa jest w tym postanowieniu – czyli rozstrzygnięciu o konstytucyjności wyboru trzech sędziów 8 października 2015 roku i anulowania uchwały Sejmu VII kadencji o ich wyborze, także – parlament nie może podjąć decyzji. Sejm zignorował orzeczenie Trybunału.
Dzisiaj się dowiedzieliśmy, że pani Julia Przyłębska, wbrew Konstytucji, została de facto z formalnego nadania Prezydenta, komisarzem politycznym sądu konstytucyjnego. Jako ten komisarz podjęła decyzję, że szefem administracji Trybunału został były oficer wywiadu. Bycie oficerem wywiadu wolnej Polski nie jest wstydem. Wstydem jest ukrycie tego faktu przed głosowaniem Sejmu. Fakt ten jest wieczyście chroniony jako informacja tajna. Sędzia konstytucyjny może mieć nad sobą jednego „pana boga” – w sensie państwowym: bogiem tym jest Konstytucja. Oficer wywiadu, także w stanie spoczynku, ma do śmierci szefa, którym jest aktualny szef wywiadu. Jakie mamy gwarancje, że szef wywiadu, albo szef tego szefa nie będzie wydawał poleceń orzeczniczych takiemu sędziemu? To nie znaczy, że oficer wywiadu wyszkolony w wolnej Polsce nie może być sędzią, ale bezwzględnie musi to ujawnić wcześniej posłom. Poseł musi wiedzieć, że kandydat na sędziego będzie niezawisły w niezależnym sądzie konstytucyjnym, a oficer nawet w stanie spoczynku do śmierci jest oficerem. To jest bardzo trudny dylemat, bo ujawnienie Sejmowi tej ściśle tajnej informacji byłoby naruszeniem prawa. Ale tylko uwolnienie tej informacji zrywa wieź instytucjonalną z tajną policją bezpieczeństwa.
Dzisiaj pan Muszyński został powołany na szefa administracji i dzisiaj z pogwałceniem Konstytucji pani Przyłębska zwołała zgromadzenie ogólne sędziów, po czym siebie i właśnie Muszyńskiego zaproponowała Prezydentowi jako kandydatów na urząd prezesa Trybunału. Prezesem zostaje człowiek bez właściwości sędziowskich, powołany z obrazą godności urzędu sędziego. Godność urzędu sędziego jest wartością, która wynika wprost z Konstytucji. Decyzje zapadłe w Trybunale to niedobre informacje dla obywateli państwa, które ma być państwem demokratycznym, państwem prawa, państwem wolnościowym.
To szczególnie ważne dla takiego ruchu, który reprezentują państwo tu zebrani. Ruch komitetów obrony demokracji powstał spontanicznie. Ten ruch, wbrew wszelkiego typu obwieszczeniom przez publicystów, nawet profesjonalnych, przez polityków nawet również sensownych, że to jest efemeryda, która zapaliła się i zgaśnie. Nie zgasł. Bo reprezentuje realną potrzebę obywatelską i państwową. Ta potrzeba istnieje, bo władzę przechwycił człowiek, który z pogwałceniem wszystkich zasad dąży do osobistych rządów, samodzierżawia a la polonaise, rządów niepodlegających politycznej kontroli parlamentu i kontroli legalności ze strony sądów.
Sposób uchwalenia budżetu, najważniejszej w każdym roku ustawy naszego państwa, dostarcza komitetom obrony demokracji paliwa do pracy. Ten ostatni incydent jest tylko elementem katastrofalnego poziomu legislacji w naszym państwie. Medialnym tego wyrazem jest pohukiwanie na posłów przez marszałka Sejmu na posiedzeniach plenarnych, przecinającego dyskusję i oznajmiającego im, że nie będzie żadnych pytań ani wniosków. Sejm jest epicentrum ucierania się większości wokół treści prawa. Sejm w demokracji konstytucyjnej, to nie jest miejsce dla dyktatu większości produkującej ustawę ustrojową w ciągu trzech dni. Te ekscentryczne praktyki zmuszają KOD-y do czuwania nad sposobem stanowienia prawa. Czy to jest poseł partii rządzącej, czy opozycyjnej, każdy musi stosować się do konstytucyjnych zasad tworzenia prawa, a my, jako obywatele mamy pełne prawo brać w tym udział w ramach przepisanych w ustawach.
Druga rzecz istotna to czuwanie Komitetu Obrony Demokracji przy Trybunale Konstytucyjnym, przy sędziach konstytucyjnych, pracujących w toksycznych warunkach. Tu chodzi o nasze państwo, jego rolę i pozycję w Europie. Trybunał jest z tego punktu widzenia jednym z absolutnie najważniejszych, kluczowych, najbardziej wrażliwych konstytucyjnych organów władzy. Bez niezależnego i odrębnego organu kontroli konstytucyjności prawa, a o tym stanowi art. 173 Konstytucji, Polska będzie wypychana – i to trwale – z Europy. To śmiertelne zagrożenie, nie tylko dla naszego pokolenia, ale dla tego małego obywatela i jeszcze mniejszego obywatela. Jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za to, żeby w wolnej, dobrze zorganizowanej, będącej naturalną częścią zachodniej Europy ojczyźnie Polacy weszli w XXII wiek. Dlatego proszę pamiętać o Trybunale Konstytucyjnym, o tym, że wymaga on wsparcia, czuwania przy nim. Odczuwałem to poparcie, było bardzo ważne, umacniało poczucie tego, że obywatele dostrzegają nasze zadanie i naszą odpowiedzialność i że kierując Trybunałem, muszę dać radę. Oczekiwania, poparcie, nadzieje, które państwo wiązali z Trybunałem wyrażane także w korespondencji do Trybunału. Wiedziałem, że muszę zdobyć się na to, aby chronić integralność Trybunału.
I trzecia rzecz – robota na najbliższe półtora roku: wybory samorządowe, znakomita okazja, żeby w całej Polsce przedstawić tak dobrze przygotowane programy i tak dobrze przygotowanych kandydatów na prezydentów, burmistrzów, wójtów, na radnych sejmików województw, by wygrali. Obrońcy demokracji rządów prawa i wolności nie wygrają, jeżeli nie będą znacznie lepsi, zdeterminowani, żeby nie tylko bronić, ale i umieć skutecznie budować.
Art. 2 Konstytucji brzmi tak: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Konstytucja jest też przesycona wolnością, dlatego studentom na wykładzie zawsze mówię, że trzeba jej zapisy czytać i oddzielnie, i razem. Rzeczpospolita jest państwem demokratycznym. Wolne wybory i ich przebieg będą zależały od nas wszystkich. Od nas będzie zależało, czy Sejm trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi nie skroi tak ordynacji wyborczej, że nie będzie po co pójść do urn, bo tak jak wiedzieliśmy, co zrobił wczoraj Prezydent z ustawami, tak będziemy wiedzieli, jakie będą wyniki wyborów. Nie możemy na to pozwolić, bo to będzie gwałt dokonany na każdym z nas przez władzę, która straciła kontrolę nad sobą. To bardzo istotne.
Rzeczpospolita jest państwem prawa, jest państwem wolnościowym, gdzie wolność każdego z nas, wolność do kreowania swojej osobowości, wolność do kreowania swoich relacji z innymi, wolność do kreowania władzy niepublicznej jest przyrodzona, nikt nie może nas jej pozbawić w żaden sposób – o to musimy dbać. Artykuł 2 Konstytucji stanowi, że Rzeczpospolita jest państwem, które dąży do sprawiedliwości. Jedną z czerech absolutnie podstawowych wolności jest wolność od strachu przed ubóstwem, przed dojmującym poczuciem wykluczenia, z którym człowiek chcący wyrwać się z nędzy sam bez wsparcia innych, nie poradzi sobie.
Oczywiście, są wśród nas ludzie, którzy sami się skazują na wykluczenie. Możemy tylko oferować im wsparcie, jak długo chcą i kiedy podejmują próbę wyjścia z turbulencji. Ale sprawiedliwość oznacza również sprawiedliwość postępowania administracyjnego i sądowego i wreszcie sprawiedliwość orzeczeń sądów. Zapada ich rocznie już prawie 16 milionów – muszą być sprawiedliwe. Artykuł 45 mówi, że każdy ma prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy. Baczmy na to, aby nasze sądy były sądami sprawiedliwości.
Mnożenie programów i działań nie jest właściwe, ale myślę, że te trzy sprawy są warte uwagi. Takie cele długookresowe mają nas mobilizować, a także przymuszać do dyskusji, do znajdowania najlepszych rozwiązań.[…]

ANDRZEJ RZEPLIŃSKI

Poprzedni

Trump zwiększa zbrojenia

Następny

„Upadek starego świata”