Na skutek pomyłki pielęgniarki, która niechcący zamieniła ampułki z lekiem, umarło kilkumiesięczne dziecko. Do tej tragedii doszło dlatego, że w polskich szpitalach brakuje personelu medycznego a pracownicy są nadmiernie obciążani obowiązkami.
Do tragicznego zdarzenia doszło kilka dni temu w jednym krakowskich szpitali. Mimo podjętej reanimacji, 3-miesięczna Basia umarła. Okazało się, że zajmująca się dzieckiem pielęgniarka podała dziewczynce chlorek potasu zamiast chlorku sodu. Sprawą zajęła się prokuratura. Jak znamy życie, prawdopodobnie to pielęgniarka zostanie obarczona winą za pomyłkę, a nie ci, którzy odpowiadają za organizację pracy w systemie ochrony zdrowia oraz za to, że od wielu lat brakuje w nim miejsc do pracy. Jeśli dojdzie do procesu sądowego w tej sprawie, na ławie oskarżonych powinna jednak zasiąść nie tylko ta pielęgniarka, ale przede wszystkim właśnie owi decydenci, którzy od lat lekceważą postulaty zgłaszane przez środowisko pielęgniarek i położnych, alarmujących, że są zbyt obciążone pracą.
Odpowiedzialność
Kiedy informacja o wypadku w Krakowie obiegła media, różnej maści komentatorzy, oczywiście, nie zostawili suchej nitki na pielęgniarce, która pomyliła ampułki z lekiem. Najczęściej są to opinie – a wręcz wyroki – wydawane przez osoby, które nie mają pojęcia o specyfice pracy pielęgniarek ani tym bardziej o problemach, z jakimi od dawna boryka się ta grupa zawodowa. Podobne opinie krążyły podczas niedawnego strajku, zorganizowanego przez Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Zostały one wówczas oskarżone o to, że w ramach protestu „porzuciły biedne, chore dzieci” – w imię walki o lepsze wynagrodzenia. Dopiero po zakończeniu protestu okazało się, że owe oskarżenia były wyssane z palca, zaś głównym postulatem strajkujących był właśnie problem zbytniego obciążenia personelu medycznego pracą. Środowisko pielęgniarskie od lat alarmuje, że taki stan rzeczy – za który odpowiadają samorządy oraz rząd – któregoś dnia może doprowadzić do tragedii. Do tragedii, bowiem praca pielęgniarki wiąże się z odpowiedzialnością za ludzkie życie.
Sprawę pomyłki krakowskiej pielęgniarki komentują również same pielęgniarki, tłumacząc niewtajemniczonym, na czym polega specyfika ich pracy. Jedna z nich, Monika Drobińska, podzieliła się swoimi doświadczeniami i obserwacjami na jednym z portali społecznościowych.
Teoria a praktyka
Wyjaśniła ona, jak wygląda przygotowywanie leków dla pacjentów, zaznaczając, jak teoria i obowiązujące procedury różnią się niekiedy od praktyki. Właśnie z powodu dramatycznego braku rąk do pracy. – Wg procedury, osoba, która je przygotowuje, sprawdza zlecenia lekarskie, wyciąga ampułkę, sprawdza, przygotowuje lek, sprawdza, wyrzucając ampułkę sprawdza raz jeszcze. Potem oczywiście osobiście taki lek podaje. W takcie przygotowywania i podawania nie może wykonywać innych czynności – tłumaczy i dodaje, że wykonywanie tych obowiązków zgodnie z obowiązującą procedurą możliwe jest jedynie wówczas, gdy jedna pielęgniarka zajmuje się nie więcej niż sześcioma pacjentami, pomijając oddziały intensywnej terapii. Rzeczywistość odbiega jednak od tych teoretycznych założeń i pielęgniarki muszą na co dzień zajmować się znacznie większą liczbą pacjentów, co – o czym od dawna alarmują – zagraża bezpieczeństwu pacjentów.
Jak wygląda przygotowywanie leku przez pielęgniarki w praktyce? Drobińska wyjaśnia: – Bierze się zlecenia lekarskie, np. kroplówki, z całego oddziału, wyciąga na blat, rozpuszcza leki, dostrzykuje co trzeba i markerem opisuje: „MgSO4 Kowalski, sala 103”. Tych kroplówek na godzinę np. 9. jest w zabiegowym na blacie mniej więcej tyle, ilu pacjentów. Pielęgniarka od razu zaznacza, że mogą pojawić się wątpliwości, dlaczego przygotowaniem wszystkich leków zajmuje się jedna pielęgniarka, a nie każda na swoją salę, jak to zakładają teoretyczne procedury. I tłumaczy: – Bo pozostałe dwie, albo jedna, będące w tym czasie na dyżurze (nie ma znaczenia, czy jest 30 czy 40 pacjentów) robią inne rzeczy: pobierają krew, robią pomiary glikemii, mierzą ciśnienie, zmieniają pampersy, przygotowują pacjentów do badań. Jak widać, wymienione przez nią obowiązki pielęgniarek obejmują pracę, którą do niedawna wykonywały salowe. Te jednak – na skutek oszczędności – znikły z polskich szpitali i zostały zastąpione przez sprzątaczki zatrudniane przez zewnętrzne firmy podwykonawcze. Sprzątaczki, które nie mają uprawnień, żeby zajmować się pacjentami, a więc ten obowiązek spada na barki pielęgniarek. A tych jest, nie tylko z tego powodu, zbyt mało w większości szpitali.
Ostrzegały
Kto jest winny takiej sytuacji? – pyta cytowana pielęgniarka i wskazuje: – Dyrektorzy, pośrednio oddziałowe i ordynatorzy, minister, który zezwala dyrektorom na samodzielne określane norm. Dokładając do tego stres, pracę w kilku miejscach, zwykłe ludzkie problemy i dolegliwości – pomyłki murowane.
Pielęgniarka przypomina, że o tych problemach jej środowisko zawodowe alarmuje od lat, ale nikt ich nie słucha. Podczas większości protestów i strajków zawsze głównym postulatem, obok zbyt niskich wynagrodzeń, jest żądanie zwiększenia zatrudnienia. Do tego jednak nie dojdzie, jeśli pielęgniarki i pozostały personel medyczny, nie będą zarabiać na godnym poziomie. To właśnie zbyt niskie zarobki powodują, że coraz mniej młodych ludzi chce się kształcić w zawodach medycznych (za wyjątkiem lekarzy, którzy raczej nie powinni narzekać na zarobki…), a jeśli już podejmują to wyzwanie, to często już na starcie z myślą o emigracji do krajów, w których oferuje im się pensje, za które będą w stanie utrzymać swoje rodziny. Bo w Polsce nie mogą.
– Jest nas, pielęgniarek za mało. Mamy średnio po 50 lat. Pracujemy za dwie, nierzadko za trzy. Procedury są tylko na papierze, są przykrywką dla dyrektorów, są niemożliwe do przestrzegania ze względu na zbyt małą ilość personelu – wylicza i dodaje: – Czy ja, pracując 25 lat, popełniłam błąd? Tak. Niejeden. Miałam zawsze jednak to szczęście, że albo sama, albo ktoś inny go szybko wyłapał i jeszcze więcej szczęścia, że nie były to błędy bezpośrednio zagrażające życiu. Żaden z nich nie był wynikiem braku wiedzy, buty, czy braku wrażliwości. Wszystkie powodowało przepracowanie i obowiązki narzucone na mnie jedną, a które powinnam wykonać wspólnie z koleżanką.
Nigdy nie bałam się o siebie
Takie warunki pracy sprawiają, że pielęgniarki są obciążone dodatkowym stresem, ponieważ mają świadomość odpowiedzialności za zdrowie i życie pacjentów. To one są na „pierwszej linii frontu” i to od ich sprawności zależy bezpośredni kontakt i opieka nad chorymi. Mimo że to nie one odpowiadają za taką a nie inną organizację pracy oraz brak personelu, każdego dnia czują osobistą odpowiedzialność za ludzi, których powierzono ich opiece. – Jak się czułam? – pyta Drobińska wspominając o popełnianych przez siebie błędach. – Źle, to mało powiedziane. Każdy z nich (błędów – MO) w swój własny sposób odchorowałam: stresem, brakiem snu, wyrzutami sumienia, zwykłym ludzkim strachem i obawą o zdrowie człowieka. Nigdy nie bałam się o siebie – podkreśla.
Najbardziej obciążająca jest właśnie ta świadomość, że pracują z ludźmi wymagającymi szczególnej opieki i pomocy, nierzadko zdanymi wyłącznie na pomoc i uwagę pielęgniarek. – Nasi przełożeni jednak, dyrektorzy i ministerstwo, zawsze zrzuca winę albo na lekarza albo pielęgniarkę. Nie mamy rzeczników, rzecznik praw pacjenta również nie jest obiektywny. Przypomina to trochę zabawę w „mamy winnego”, ukarzmy przykładowo. I niech dalej się wszystko kręci – ocenia sytuację w chorym systemie ochrony zdrowia.
– My, medyczni, nie jesteśmy zbrodniarzami, wręcz przeciwnie. Jesteśmy wojownikami, często o jeszcze jeden oddech, o dzień, o rok. Każdą śmierć pacjenta traktujemy jako porażkę – chcemy tylko wygrywać, a już śmierć, do której się przyczyniliśmy, traktujemy jako osobistą tragedię – zaznacza i na koniec zwraca się do koleżanki po fachu, która popełniła błąd podczas przygotowywania zmarłemu dziecku kroplówki: – Koleżanko z Krakowa, współczuję Ci bardzo, bo choć śledztwo wykaże szereg błędów w zarządzaniu szpitalem i oddziałem, zwróci uwagę na wszystkie słabe punkty w pracy pielęgniarki, to Ty będziesz się budzić i zasypiać ze świadomością ogromnej tragedii – podsumowuje pielęgniarka.
Nietrudno się domyślić, że odpowiedzialnością za błąd w pracy zostanie obarczona pielęgniarka, która go popełniła. Elementarna uczciwość wobec społeczeństwa wymagałaby jednak, aby pod lupą prokuratury i opinii publicznej znalazł się cały system ochrony zdrowia oraz ludzie, którzy na przestrzeni ostatnich lat decydowali o tym, w jakim on jest w stanie.