24 listopada 2024
trybunna-logo

Od „D” do „Oficera i szpiega”

W styczniu zeszłego roku, na kilka tygodni przed wybuchem pandemii, na ekrany, także polskie wszedł film Romana Polańskiego pod polskim tytułem „Oficer i szpieg”, dość bezsensownym, jeśli wziąć pod uwagę treść dzieła.

Zapewne uznano jednak, że dosłowne przetłumaczenie tytułu francuskiego, który po polsku brzmiałby jako „Afera Dreyfusa”, nie byłoby zrozumiałe dla szerszej publiczności w Polsce, tej która chodzi do kina, ale o historii, w szczególności historii Francji nie ma pojęcia.
Jakiś czas przed realizacją filmu pojawiła się informacja, Roman Polański wynajął już willę w Krakowie, bo w Polsce postanowił nakręcić film (o planowanym pierwotnie tytule ‘D’) o francuskim kapitanie Alfredzie Dreyfusie, o aferze, jaka rozpętała się wokół jego oskarżenia o szpiegostwo i wokół jego żydowskiego pochodzenia, aferze, która na wiele lat podzieliła Francję, nie po raz pierwszy po prawdzie, na dwa wrogie obozy: liberalno-republikańsko-lewicowy i monarchistyczno-konserwatywno-klerykalny.
Jednak z powodów – powiedzmy – finansowo-polityczno-prawnych odstąpił od tego planu i w Polsce go nie nakręcił. Film jest bardzo dobry, ze znakomitą kreacją Jeana Dujardin w głównej, choć nie tytułowej roli pułkownika Picquard.
Powieść „Oficer i szpieg” Roberta Harrisa, która ukazała s nakładem wydawnictwa Albatros jest literackim pierwowzorem filmu i podstawą scenariusza i czyta się ją przednio.
Tak się składa, że w zasadzie nie należę do rozległego zbioru jakichś szcecgólnych miłośników współczesnej literatury sensacyjnej, kryminalnej, szpiegowskiej i poprzestaję zazwyczaj na uwielbianych klasykach, takich jak Artur Conan Doyle, Gilbert Keith Chesterton, Edgar Wallace, Georges Simenon, Dashiell Hammett czy Raymon Chandler i kilku innych, więc swoją pozytywną reakcję na lekturę „Oficera i szpiega” uważam za miarodajną przynajmniej dla siebie samego.
Czytałem tę powieść z przyjemnością i rosnącym zainteresowaniem, choć przecież finał sprawy Dreyfusa należy do powszechnej wiedzy historycznej. Akcja zaczyna się już po skazaniu Dreyfusa i pokazywana jest z punktu widzenia (narracja w pierwszej osobie) pułkownika Piquarta, oficera francuskiego wywiadu, który natrafił na ślady podważające zasadność oskarżenia i skazania kapitana Dreyfusa za szpiegostwo na rzecz Niemiec i który w końcu doprowadził do jego ułaskawienia. I który zapłacił za to wysoką cenę, bo w konsekwencji swych działań ten, umiarkowany co prawda, antysemita i człowiek o konserwatywnej formacji, znalazł się w sytuacji podobnej do tej, w której znalazł się Dreyfus. Pojął dzięki temu, na własnej skórze, syndrom stania się niewinną ofiarą. Jest to przy okazji ostra satyra na armię francuską tamtej epoki, a zatem poniekąd na każdą armię w każdej epoce.
Jednak sama, znana przecież historia, nie wystarczyłaby, żeby stworzyć tak intrygującą powieść. Harris dokonał tej sztuki.
W jaki sposób? Nasycił swoją narrację tworzywem czyniącym tę aferę historią pełnej krwi, obfitą w bogaty materiał psychologiczny, realistyczny (paradoksalnie: Dreyfus na przykład, wbrew zwyczajowym powieściowym schematom, jest postacią osobiście antypatyczną), nie wolny od tajemniczych zakoli, paradoksów, niespodzianek i nieoczywistości. Harris nie postawił w swojej powieści żadnej tezy.
Nie stara się być naśladowcą Emila Zoli, najsławniejszego z obrońców Dreyfusa (sławny artykuł prasowy ‘Oskarżam’, za który pisarz został skazany na więzienie). Dążeniem Roberta Harrisa była najwyraźniej obserwacja przypadku, anatomia tej niezwykłej historii. Wyśmienita lektura, nie tylko jako dodatek do filmu.
Robert Harris – „Oficer i szpieg”, Wyd. Albatros, Warszawa 2014, przekł. Andrzej Niewiadomski, str. 528, ISBN 978-83-7885-927-7

Poprzedni

Radio Tadeusz – tropami tajemnic rydzykowszczyzny

Następny

Esencja japońskości

Zostaw komentarz