22 listopada 2024
trybunna-logo

O Solarzach i szkołach ludowych – czy są nadal potrzebne?

8 lutego 2022 roku minęła 120-sta rocznica urodzin Zofii Solarzowej, więc warto przypomnieć o tej ciekawej i niedocenianej postaci w najnowszej historii. Poza kręgami kultury ludowej – Zofia i jej mąż Ignacy Solarz nie są znani powszechnie, bowiem ich działalność pozostała raczej niszowa.

Ignacy Solarz, działacz ludowy, społeczny, pedagog oraz twórca polskiej koncepcji uniwersytetów ludowych, których idea wywodzi się z duńskiego systemu kształcenia dorosłych. Nikolay Frederik Severin Grundtvig był duńskim pedagogiem, teologiem, historykiem i pisarzem. To za jego wpływem nastąpiły doniosłe zmiany w społeczeństwie duńskim – stało się otwarte na nowe doświadczenia i potrzeby społeczne, na rozwój nauk i cywilizacji, na oczekiwania i aspiracje coraz to nowych pokoleń. Tymi właśnie ideami zafascynował się Ignacy Solarz, zarażając nimi również Zofię. Działalność Solarzów obejmowała głównie okres II Rzeczypospolitej. Niestety, już na początku wojny – w 1940 roku, jako znany działacz społeczny, został aresztowany i zamordowany, a okoliczności Jego śmierci nie są znane. Przypuszcza się, że umarł w kazamatach warszawskiego więzienia albo został rozstrzelany w Palmirach. Miał wtedy 49 lat. Zofia Solarzowa w okresie II RP była także nauczycielką Uniwersytetów Ludowych, działaczką ruchu ludowego, mimo iż sama wywodziła się z innych niż chłopskie kręgów kulturowych, o czym dalej. Po wojnie próbowała kontynuować dzieło Ignacego Solarza – z różnym skutkiem, ale dzięki swojej determinacji udało Jej się dużo zrobić, więc dobrze przysłużyła dla kraju. Warto też wspomnieć szerzej o Grundtvigu – ich ideowym protoplaście.
Życiorys Zofii Solarzowej napisała i pomieściła na stronie https://rme.cbr.net.pl/index.php/archiwum-rme/4, Joanna Radziewicz, przestawiając Solarzową jako popularyzatorkę kultury ludowej. Zawarła tam wiele szczegółów wraz z komentarzami i cytatami Zofii i osób, które Ją znały – warto przeczytać. Tu przytoczmy jedynie te, które miały decydujący wpływ na Jej postawę i poglądy życiowe. Urodziła się 8 lutego 1902 roku w Odessie. Dzieciństwo spędziła na dworze Władysława Symonowicza, ziemianina i działacza ludowego w Miąsem koło Tłuszcza. Wychowywała się w otoczeniu ludzi nieprzeciętnych i społecznie zaangażowanych, o czym pisała w swoich pamiętnikach. Odbywały się tam narady redakcyjne czasopisma „Siewba”, a po jego likwidacji – „Zaranie”. Tak Zofia Solarzowa o swoim dzieciństwie i wczesnej młodości, które niewątpliwie miały ogromne znaczenie na jej dalszą postawę w życiu, zainteresowania i działalność.
Od 1918 roku działała w harcerstwie. W czasie wojny 1920r. wstąpiła do Legii Ochotniczej Kobiet w Warszawie. W 1923 roku rozpoczęła pracę w Żeńskiej Szkole Rolniczej w Gołotczyźnie”, gdzie poznała m.in. Aleksandra Świętochowskiego. W 1924 roku podjęła pracę na uniwersytecie ludowym w Szycach, którego dyrektorem był Ignacy Solarz, późniejszy mąż Zofii. „Szkoła w Szycach charakteryzowała się nowatorskim podejściem do nauczania. Tam nie tylko wykładowcy starali się przekazać pewną wiedzę, ale i sami wiele uczyli się od swoich kursantów. Od 1928 roku była zaangażowana w działalność, założonego przez męża, Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” – organizacji skupiającej młodzież ze środowisk wiejskich i małomiasteczkowych, która realizowała swoje cele poprzez działalność kulturalno-oświatową i wychowawczą. Wici istnieją do dziś, a jej wnuczka – Magdalena Solarz – pod tą nazwą prowadzi artystyczny zespół, a raczej teatr tańca i śpiewu w Chicago, kontynuując niejako dzieło swoich dziadków w Stanach Zjednoczonych.
Po likwidacji szkoły w Szycach, Zofia Solarzowa wraz z mężem przeniosła się do Gaci, koło Przeworska, gdzie utworzyli Wiejski Uniwersytet Orkanowy, w którym obojgu Solarzom przyszło pracować w trudzie i prymitywnych warunkach. Dobrowolnie i bez poczucia ofiar znosili te same biedy, kłopoty i braki, które odczuwali wszyscy chłopi”.  Wraz z całym gronem nauczycielskim i wychowankami tworzyli wspólnotę – razem mieszkali, pracowali, odpoczywali, borykali się z problemami i dzielili radościami. Nadrzędnym celem Uniwersytetu było przygotowanie kursantów do aktywności społecznej  i politycznej, do samodzielnego wyrażania opinii i poglądów.
Podczas II wojny światowej należała do kierownictwa konspiracyjnego Ludowego Związku Kobiet, wykładała na tajnych kursach i publikowała w prasie ludowej. Była też autorką hymnu Batalionów Chłopskich. Po wojnie, w 1945 roku założyła Teatralny Uniwersytet Ludowy w Brusie pod Łodzią, który po dwóch latach funkcjonowania, decyzją nowych władz został zlikwidowany. W 1953 roku uzyskała zgodę na założenie Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca „Podhale” w Białym Dunajcu, którym kierowała przez 16 lat. Jej działalność na Podhalu do dziś wzbudza największe kontrowersje, bo posądza się ją o zlikwidowanie kultury pasterskiej; jako „wierząca komunistka” rzekomo w tym celu została tam posłana. Dla wyjaśnienia tej niedorzeczności dodajmy, że od utworzenia w 1955 roku Tatrzańskiego Parku Narodowego, wysokogórski wypas owiec rzeczywiście zlikwidowano, więc siłą rzeczy sposób na życie wielu górali także się zmienił. Dopiero w latach 80-tych przywrócono tzw. wypas kulturowy, by podtrzymać tradycje z tym związane, ale też utrzymać tatrzańską przyrodę, bo bez owiec wysokogórskie hale zarastały. Początki swojej pracy w Białym Dunajcu opisała w pracy „Skalni ludzie” (1956). Dowodem uznania za jej pracę dydaktyczną i kulturotwórczą były liczne odznaki  i nagrody, m.in.: Krzyż Oficerski i Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari, Krzyż Walecznych, Order Pracy I klasy, Złoty Krzyż zasługi z Mieczami i Odznaka „Zasłużony Działacz Kultury”. Taką odznaką zostało wyróżnionych wielu Jej wychowanków. Zofia Solarzowa zmarła 22 stycznia 1988 roku w Warszawie i została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim. Na grobie nie ma krzyża, bo taki był warunek zorganizowania pogrzebu na koszt państwa. Ten brak krzyża na grobie oraz akceptowanie przyznawanych Jej licznie nagród, ma zdaniem niektórych świadczyć, że była wiernym sługą ustroju, który ironicznie zwano robotniczo – chłopskim, a nawet ludowym, choć w rzeczywistości była to dyktatura mająca formę bezwzględnego państwowego kapitalizmu.
Natomiast informacje o Ignacym Solarzu – niezwykle zasłużonej postaci w dziejach II RP znajdziemy m.in. na .http://cejsh.icm.edu.pl › cejsh . Ignacy Solarz, ps. Chrzestny (ur. 28 grudnia 1891 w Ołpinach). Pisze się o nim jako o polskim pedagogu, działaczu ruchu ludowego i spółdzielczego, założycielu Związku Młodzieży Wiejskiej RP i Uniwersytetów Ludowych. Ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim z dyplomem inżyniera rolnika. Od 1924 kierował uniwersytetem ludowym w Szycach, który w 1931r. zlikwidowano za „sprzyjanie ideom komunizmu”. Od 1921 w PSL „Piast”. Od 1924 członek Centralnego Związku Młodzieży Wiejskiej, 1928 inicjator powstania Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” i do 1939 członek jego Zarządu Głównego. W lutym 1940 roku został aresztowany podczas akcji eliminacji polskiej inteligencji, z której już nie wyszedł. Jego grób symboliczny znajduje się także na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie.
Ignacy Solarz wszedł do historii oświaty i kultury polskiej jako twórca uniwersytetu ludowego – wszechnicy dla młodzieży wiejskiej. Stworzył placówkę, która odegrała w dziejach kultury rolę wzorca, źródła inspiracji i doświadczenia, potwierdzającego istnienie w ludzie polskim olbrzymich sił twórczych. Naczelną ideą tych szkół było wprowadzić ludność wiejską do czynnej roli w nowej historii dla urzeczywistnienia dojrzałej demokracji. Uważał, że wychowanie w uniwersytecie ludowym musi uchronić młodzież przed manipulacją polityczną, przed ubezwłasnowolnieniem, przed uleganiem modzie i konserwatywnym wzorcom. W swojej pracy wychowawczej Solarz głosił potrzebę upodmiotowienia chłopów, uczynienia z nich ludzi zdolnych do podejmowania i racjonalnego rozwiązywania gospodarczych i kulturalnych problemów wsi. W polskim ruchu ludowym dzieło i postać Ignacego Solarza, są świadectwem i przykładem zaangażowania ideowego i dojrzałości w rozumieniu i rozwiązywaniu problemów społecznych i oświatowych.
Solarzowi przyszło działać w czasach niezmiernie trudnych. Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości dochody rolników spadły ponad dwukrotnie w porównaniu z okresem przedwojennym (I wojny św.) i w całym okresie II RP takiego poziomu nie osiągnęły. Ne dziwi więc, że strajki chłopskie rozpoczęły się już w 1918 roku, ale największym zagrożeniem dla chłopów była obawa, że do wolnej Polski powróci pańszczyzna, którą na wsi ciągle pamiętano (w zaborze rosyjskim pańszczyznę zlikwidowano w 1864 – głównie po to, by odciągnąć chłopów od uczestnictwa w powstaniu styczniowym; w zaborze pruskim i austriackim znacznie wcześniej). Warto też wspomnieć, że w latach 20-tych łączne dochody z rolnictwa w Polsce (ok. 20 mln ludności) były niższe od dochodów rolnictwa duńskiego (2 mln). Dziś rolnictwo w Danii wytwarza 1,6% PKB a pracuje w nim ok 3% z 6 milionowej populacji tego kraju; w Polsce z rolnictwa utrzymuje się nadal ok 16% społeczeństwa.
Polska wieś w latach 20-tych była przeludniona, występował „głód ziemi”, która dla 60% mieszkańców kraju stanowiła jedyne źródło dochodu. Przez wieki główną przeszkodę dla przyznania chłopom równych praw stanowiła pańszczyzna. Po raz pierwszy w historii walki o jej zniesienie, chłopów wsparli Bracia Polscy pod hasłem sprawiedliwości i równości społecznej. Dalej – wiadomo – zostali z Polski wypędzeni a wiek XVII i XVIII to eskalacja pańszczyzny na niespotykaną skalę. Warto też wspomnieć, że do końca I Rzeczypospolitej panami życia i śmierci chłopów, i to w znaczeniu dosłownym, byli właściciele ziemscy – nie istniała żadna administracja państwowa, do której chłop mógł się odwołać od wyroku pana. Chłopów nie bronił też Kościół. Sytuacja ta zmieniła się dopiero po zaborach, i co zakrawa na ironię losu – to zaborcy przyznali chłopom podstawowe prawa. W 1792 roku Sejm co prawda uchwalił ustawę o sprzedaży chłopom ziem królewskich i uwolnił z poddaństwa – jednak nic z tego nie weszło w życie. W 1794 roku Tadeusz Kościuszko wydał Uniwersał połaniecki (właśc. Uniwersał urządzający powinności gruntowe włościan i zapewniający dla nich skuteczną opiekę rządową, bezpieczeństwo własności i sprawiedliwość w komisjach porządkowych), w którym zmniejszono ilość pańszczyzny, nadano chłopom wolność osobistą, zakazano rugów, czyli odbierania im ziemi. Jak wiadomo, po klęsce Powstania wszystko poszło do kosza. Wiele reform społecznych podjęto w epoce Księstwa Warszawskiego, kiedy to wprowadzono m.in. „Kodeks napoleoński”, który zrównywał w prawie wszystkich. Cóż z tego, kiedy po przegranej Napoleona kodeks ten w Królestwie Polskim, na wniosek właścicieli ziemskich i Kościoła całkowicie wycofano, bo nie mieściło się w głowie, by chłop był równy panu czy księdzu.
Kolejne próby uwolnienia chłopstwa z poddaństwa podejmowano w czasach postań narodowych, jednak przywódcy Powstania Listopadowego byli temu przeciwni, a w 1863 w czasie Powstania Styczniowego powstańców uprzedzili zaborcy. Nie da się ukryć, że na terenach Polski uwłaszczenie i uwolnienie chłopów z poddaństwa przeprowadzili zaborcy, więc obawy chłopów, że władze polskie mogą próbować ten proces zawrócić, były całkiem realne. Niezmiernie ważną rolę w historii wsi odegrał Wincenty Witos, który to po uchwalonej w lipcu 1920 roku reformie rolnej zaapelował do chłopów o obronę ojczyzny. Chłopi licznie wsparli wysiłek wojenny kraju, jednak po zwycięstwie z reformy rolnej szybko się wycofano, bo chłopi nie byli już władzy potrzebni. Cały okres II RP nie był sprzyjający dla chłopów, bowiem głoszony przez warstwy ludowe agraryzm władze uznały zapewne, że chłopi uzurpują sobie prawo, aby być najważniejszą siłą społeczną, do czego z racji liczebności mieli pełne prawo. Potwierdzają to liczne prześladowania działaczy ludowych całym okresie II RP, w tym szczególnie Wincentego Witosa. Pisze o tym Adam Leszczyński w swojej znakomitej książce „Ludowa historia Polski”. Ale idee agraryzmu nie przeszkodziły Danii w jej rozwoju, a można nawet rzec, przyczyniły się do jej rozkwitu.
W takich okolicznościach historyczno – politycznych przyszło rozpoczynać swoją karierę Ignacemu Solarzowi. Był świadom wszystkich zaszłości historycznych i znał położenie chłopów w odzyskującej niepodległość Rzeczypospolitej. Szukał więc wzorców, na których mógłby oprzeć swoje działania na rzecz chłopów i biedoty wiejskiej – i znalazł. Będąc w Danii dostrzegł ogromne różnice w poziomie rozwoju społeczeństw, przede wszystkim ludności wiejskiej, której los w Polsce w porównaniu z rolnikami duńskimi wyglądał tragicznie. Odwiedzał liczne tam szkoły ludowe i zauważył, że chłopi, zwani w Polsce do dziś „ciemnym ludem” są spragnieni wiedzy, niezależnie od wieku. I tak zainteresował się postacią Nikolaya Frederika Grundtviga – duńskiego pedagoga, teologa, historyka i pisarza, który wywarł ogromny wpływ na życie Danii i całej Skandynawii. Nie jest on tak znany jak współcześni mu filozof Søren Kierkegaard i pisarz Hans Christian Andersen, ale dla znawców oświaty osiągnięcia Grundtviga są równie znaczące. Ruch szkolny, zainspirowany dziełami Grundtviga doprowadził do tego, że został on nazwany „ojcem zachodniej edukacji dorosłych”.
W 1789 r.. król Christian VII dokonał reformy rolnej uwalniając i uwłaszczając chłopów, W 1814r. uchwalono obowiązek edukacji szkolnej, odkąd Dania rozpoczęła znaczące demokratyczne zmiany, ustanawiając m.in. zgromadzenia doradcze z chłopstwa. Grundtvig zauważył, że „niższe klasy” aby mogły skutecznie uczestniczyć w radach muszą mieć wykształcenie, więc z zapałem podjął się realizacji swoich planów edukacyjnych. Mimo iż był kaznodzieją, zabraniano mu głoszenia kazań, Miał jednak szczęście, bo został objęty „królewskim mecenatem”, a wspierany przez króla, kontynuował pracę, i już w latach 30. XIX wieku wydał serię pism, z których narodziła się idea duńskiego liceum ludowego. Wytyczyła one główne linie praktycznego życia Duńczyków.
Det danske für-kløver [Duńska czterolistna koniczyna], książkę o edukacji, napisał w 1836 r. jako odpowiedź na pierwsze sesje Tymczasowych Rad Doradczych, ogłoszone w 1831 r. Był zachwycony, że „głos ludu powstał z martwych”, A jego symbol Czterolistnej Koniczyny oznaczał: władzę, lud, ojczyznę i język, które dla prawidłowego rozwoju społeczeństwa miały pozostawać w równowadze. Tak jest do dziś w całej Skandynawii, gdzie für-kløver jest symbolem wielu organizacji, nie tylko młodzieżowych. Swoje zadanie postrzegał jako „pisać o tym, co należy zrobić, aby ów rzadki i piękny kwiat, daleki od więdnięcia, mógł się wzmocnić i wznieść głowę ku chwale pola”. Domagał się by edukacja była prowadzona zgodnie z symbolem czterolistnej koniczyny, która stała się emblematem ruchów ludowych na całym świecie.
Grundtvig twierdził, że „ wszystkie litery są martwe, nawet jeśli zostały napisane palcami aniołów i żebrami gwiazd; martwa jest wiedza książkowa, gdy nie jest połączona z odpowiednim życiem w czytelniku”. Wiedza musi obejmować „żywy kontakt i interakcję z innymi”. Idea „żywej interakcji” jest postrzegana jako świecka koncepcja „żywego słowa” użytego przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy. Ta wywiedziona z kontekstu teologicznego idea, miała zastosowanie w życiu wspólnoty akademików ludowych szkół. Jeśli zwykli ludzie mają wpływ na kształtowanie losów kraju, powinni przejść szkolenie w ludowych liceach, w których członków rad wybierali sami uczniowie. Do dziś udział uczniów w prowadzeniu takich szkół jest nadal ważny w filozofii ruchu ludowego. Władze szkoły to służący podający klucze do tego, co rozumie się przez wzajemne nauczanie.
Wspólne wątki, jakie przewijają się przez myśl edukacyjną Grundtviga to wspólnota nauczycieli i uczniów mieszkających i pracujących razem i uczących się od siebie nawzajem, a także udział w prowadzeniu szkoły. Edukacja jako kwestia „żywej interakcji”, pobudza uczestników do myślenia, więc prowadzi do oświecenia. Każdy kto nauczy się tych zasad, poradzi sobie w życiu, niezależnie od formalnego wykształcenia czy umiejętności zawodowych. Nieporozumienia wynikają natomiast z użycia przez Grundtviga terminu folkelighed, tłumaczone jako „życie wspólnotowe, które obejmuje wszystkich”, co w Polsce utożsamia się niestety z komunizmem. A tu chodzi o zachowanie tożsamości, literatury ludowej, poezji, stylu życia i równowagi w oparciu o ideę czterolistnej koniczyny, czyli równowagi wszystkich stanów. To funkcjonuje w Skandynawii do dziś!
Pod wieloma względami Grundtvig był obywatelem świata. Jego naśladowcy twierdzą, że odpowiednio dostosowany ruch liceów ludowych ma wiele do zaoferowania wszystkim krajom, także rozwijającym się. Przez długi czas duńskie szkoły ludowe pomagały rolnikom rozwinąć pełne możliwości wynikające ze specyfiki tego zawodu. Zasada ta, zalecana była też zagranicznym szkołom zajmującym się rozwojem obszarów wiejskich. To m.in. dlatego Solarz znalazł się w Danii, gdzie dostrzegł, że w porównaniu z Polską, tam słowo „rolnik” brzmiało dumnie, bo to zawód traktowany z szacunkiem już w XIX wieku. Obecnie zmienił się charakter tych szkół, podobnie jak ogólna struktura społeczeństwa duńskiego, bo zmieniła się klientela, doszli bezrobotni i uchodźcy z miast i innych krajów, ale idee kształcenia pozostały te same. Liczba ludowych szkół w Danii, Szwecji, Norwegii i Finlandii ale też Niemcy i innych krajach Zachodu wskazuje, że plany Grundtviga jeszcze się nie wypełniły.
Powyższe przedstawia w zarysie to, co w dużej mierze osiągnął N.F Grundtvig i społeczeństwo duńskie już w I połowie XIX wieku, za którego wzorem poszły wszystkie kraje skandynawskie. Myśliciele duńscy, w tym także Hans Christian Andersen skorzystali z mądrego mecenatu władców, a ci z kolei umieli, kiedy trzeba, sprzeciwić się władzom, również kościelnym, bo te z reguły zmianom były przeciwne. Ignacy Solarz próbował sto lat później wdrożyć te idee w Polsce, ale niestety nie spotkał się z przychylnością ani władz ani Kościoła. Informacja o Grundtvigu unaocznia sukcesy duńskiego społeczeństwa, ale też pokazuje ku czemu zmierzał Solarz. Zestawiając je z osiągnięciami Polski dochodzimy niestety do smutnych konkluzji, bowiem cywilizacyjne obu krajów pokazują jak ogromnego i ambitnego zadania podjęli się Solarzowie. Odnotowali w tej dziedzinie sukcesy – wykształcili setki światłych ludzi, którzy stali się znanymi aktywistami i przysłużyli się Polsce. Jednak w zestawieniu ze skromną Danią, gdzie wykształcono całe społeczeństwo w duchu idei wspólnotowych, osiągnięcia polskie okazały się więcej niż marne! Nie umniejsza to jednak pozytywnej roli, jaką odegrali Zofia i Ignacy Solarzowie w systemie oświaty dorosłych i kształcenia wiejskiej biedoty. Powstaje jednak pytanie: dlaczego na tym polu pozostali właściwie sami (poza garstką swoich wychowanków) i czy mogli zrobić więcej? Biorąc pod uwagę uwarunkowania historyczne, społeczne, kulturowe i religijne – zapewne nie! W tym kontekście należy też spojrzeć retrospektywnie na tzw. polską demokrację szlachecką. W Danii to właśnie król już w XVIII wieku zdecydował o przyznaniu wszystkim równych praw i powszechnym obowiązku edukacji. W Polsce obowiązek edukacji jeszcze za II RP nie był wszędzie realizowany, a o prawach chłopów przez wieki decydowała szlachta, czyli niecałe 10% społeczeństwa, która zrównanie w prawach chłopów uznawała za zamach na swoje wolności. Interesujące było i jest też stanowisko Kościoła, bowiem Chrześcijaństwo zakłada równość wszystkich ludzi, a tu – przez wieki do polskich kościołów uczęszczało 10% ludzi, a 90% podludzi! Jak to się ma do chrystusowej idei o miłowaniu bliźniego jak siebie samego? Czyż nie wymaga to rewizji historii o wspaniałości przenajświętszej Rzplitej, a od hierarchów posypania swoich butnych głów, mitr albo infuł, popiołkiem ?
Odnosząc się do Uniwersytetów Ludowych w Polsce należy używać raczej trybu warunkowego, bowiem gdyby owe idee odniosły sukces, w Polsce mielibyśmy ukształtowaną świadomość ludności wiejskiej, przygotowywaną do roli współgospodarzy, jak jest do dziś w krajach skandynawskich. Solarz stworzył placówkę, która mogła się stać żywym świadectwem, że postęp społeczny zaczyna się najpierw w ludzkich marzeniach, wyobrażeniach i pojęciach, a swój realny wyraz znajduje w ich zaangażowaniu, w walce o sprawiedliwość, równość i wolność. U podstaw tej koncepcji leżała idea odrodzenia ludu polskiego przez wychowanie i oświatę, jego wydźwignięcie z bierności, inercji moralnej i obudzenie wiary we własne siły. Uniwersytety Ludowe miały stać się instytucjami oświatowymi i wychowawczymi przygotowującymi młodzież do wejścia do kultury narodowej w charakterze czynnika ożywiającego jej rozwój. Solarz był przeświadczony o potrzebie odrzucenia przestarzałych struktur i wyzwolenia się z konserwatywnych wyobrażeń i doświadczeń. Głosił więc potrzebę wprowadzenia ludności wiejskiej w świat kultury, postępu i rozwoju życia społecznego.
Trudno dziś mówić o kontynuowaniu zapoczątkowanych przed laty wartościowych wzorców pracy oświatowej na rzecz edukacji mieszkańców wsi, bowiem w warunkach polskich w tej dziedzinie niczego lub niewiele zbudowano. Współcześni niewiele mogą skorzystać z idei głoszonych i realizowanych przez Ignacego i Zofię Solarzów, bowiem ich działalność pozostała niszowa a ostatnio nawet niemile widziana, bo utożsamiana z ideami bliskimi wspólnotom komunizmu, czego liczne przykłady napotykamy w obecnych czasach. Zdarzają się też pozytywne, by wspomnieć np. dr Iwonę Błaszczak, autorkę opracowania o uniwersytetach ludowych, która napisała: „ tamte pokolenia uczą nas młodych ludzi wytrwałości, zaradności, polegania na własnych siłach, rozwijania nieustannego samokształcenia, pracy pożytecznej społecznie”.
Czy w obecnej rzeczywistości istnieje miejsce dla instytucjonalnej formy oświaty dorosłych typu uniwersytet ludowy? Nie da się na to odpowiedzieć zgodnym chórem, bowiem by te idee rozpoczęły nową egzystencję i nie pozostały tylko „martwą kartą historii”, w społeczeństwie musiałyby się zmienić nie tylko formy edukacji dorosłych, ale też mentalność na kształt i podobieństwo tych, jakie obserwujemy w krajach skandynawskich. To one dziś przodują we wszystkich światowych rankingach obrazujących poziom demokracji, poziom życia, pomocy słabszym, swobód obywatelskich, wolności prasy i wszelkich innych wskaźników określających społeczny dobrostan. Każdy kto tym społeczeństwom się przyjrzał, łatwo zauważy ich wysoki poziom społecznej odpowiedzialności i ludzkiej solidarności, co pozwala stwierdzić, że to w tych krajach kultywuje się podstawowe wartości ludowe, ale też chrześcijańskie, z których rozumieniem w Polsce jest kłopot os stuleci.
Tradycja Uniwersytetów Ludowych RP co prawda nie zaginęła razem z II Rzeczpospolitą, ale też nie odrodziła się w czasach powojennych, w kształcie takim jakim chcieliby widzieć ją Solarzowie. Powołany w 1945 roku przez Zofię uniwersytet w Brusie został zlikwidowany z dnia na dzień, po dwóch latach funkcjonowania, bo powojenne władze szybko dostrzegły zagrożenia ideologiczne stamtąd płynące. Władcom tzw. Polski Ludowej, z ideami Gruntdviga i Solarzów nie było po drodze, bo nie były one oparte o idee Marksa czy Lenina, więc tolerowane być nie mogły.
We „Wspomnieniach o Ignacym Solarzu” jego działalność określa się tak …” Warunki w których wypadło żyć i pracować Ignacemu Solarzowi po opuszczeniu Szyc jeszcze bardziej powiązały go z lewicowymi kołami działaczy ludowych skupiającymi się w PSL –Wyzwolenie i w wiciowym ZMWRP, wśród których znalazł zrozumienie i oparcie. Zetknęły go one również z nastawionymi opozycyjnie do sanacji marksistowskimi działaczami oświatowymi skupionymi w ośrodkach Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego Krakowa i Lwowa a także z młodzieżą rekrutującą się ze zdelegalizowanej organizacji młodzieży komunistycznej…..” W innych relacjach Ich wychowanków można doszukać się też opinii o lewicowości Solarzów. Tak pisał m.in. Lucjan Turos w książce pt.Ignacy Solarz i jego wychowankowie” wydanej w 1970r. (LSW)
Jeden z wychowanków Solarzowej przywołuje opinię swojego dziadka – przedwojennego ludowca, który wizyty Solarzowej komentował tak: (cyt) „ znowu przyjechała ta czerwona zaraza i będzie agitować do zakładania kołchozów” Czy agitowała, czy były to słowa rzucone na wiatr ? W owym czasie nie wiedział nawet, co to kołchozy czy agitacja, ale domyślał się, że to coś strasznego. W każdym razie idee jakichkolwiek wspólnot nie przyjęły się na polskim gruncie. Działalność Solarzów to pasmo porażek i niepowodzeń, kolejne likwidacje i upadki Ich przedsięwzięć. Dzisiaj niewielu pamięta o Szycach, Gaci, Brusie czy zespole w Białym Dunajcu a zespół Promni jest już dalekim echem pierwowzoru. O Solarzowej nic nie wiedzą jego członkowie, niewiele wie kierownictwo a byli członkowie nie garną się do współpracy, bo nie są tam mile widziani. Niestety, Solarzowie nie mieli tyle szczęścia co Grundtvig czy Hans Ch. Andersen, których władca objął swoim patronatem, mimo iż nieszczególnie tegoż władcę wychwalali. Konia z rzędem temu, kto wskazałby w historii Polski kogokolwiek kto odważył się wytknąć władcy absurdy, jak uczynił to słynny baśniopisarz stwierdzając, że „król jest nagi”. Podobny komunikat należałoby przedłożyć obecnie nam panującym, ale też miłościwie im usługującym.
Czy Solarzowie byli komunistami? Oczywiście nie ,ale byli lewicowcami w rozumieniu takim, jakim interpretował to pojęcie Grundtvig, a nie Marks, Lenin czy ich ideologiczni apologeci. Wspólnoty skandynawskie to nie rozsadniki komunizmu, jak pisano w II RP, a co powtarza się też obecnie. Czy idee Solarzów miały szanse na wdrożenie? Czy była szansa na stworzenie Polski Ludowej na wzór skandynawski? Zapewne nie, bowiem zbyt różnimy się od tamtych społeczeństw. Za wiele w nas sobiepaństwa , warcholstwa, bałaganiarstwa itd. Wspólnotę traktujemy jako zagrożenie komunistyczne a w pojedynkę przygasamy jak słomiany ogień. Nasze wsie nie będą zadbane bo mamy inne poczucie estetyki. Tam dominują zadbane kwietne ogródki , u nas kanonem piękna jest traktorowa opona pomalowana na olejno z gromadą krasnoludków w środku lub kiczowatym plastikowym pomnikiem JPII w wyszukanej nienaturalnej pozie. Oni w większości są protestantami my katolikami z całym bagażem pompatyczności religii naszej .Oni wyznają filozofię „hidde” ( nie wychylaj się) ,my – zastaw się a postaw się. Słowem – próba wprowadzenia tamtych idei nigdy się nie powiodła i nie powiedzie. Jest to utopia w naszym społeczeństwie, odczytywana jako obca i dziwna – czyli wroga! „Nie będą nam tu w obcych językach ………..” –cytat z przemówienia wyborczego ważnego polityka, dosłownie i w przenośni charakteryzuje nasze społeczeństwo. „Świat pędzi, przekształca się, ulepsza, a my stoimy(raczej leżymy) i coraz bardziej przypominamy truchło, które trudno będzie ożywić, więc wszyscy je omijają coraz szerszym łukiem. A mimo to, od innych czujemy się lepsi, bardziej bogobojni, pracowici, bohaterscy, patriotyczni ….! Ciekawe, że takiego mniemania o sobie nie mają ani Duńczycy ani Norwegowie, choć mieliby ku temu znacznie więcej powodów”. Tak gorzko o dzisiejszych czasach jeden z wychowanków Solarzowej. A na marginesie – u nas do dziś Norwegię uważa się za kolaboranta faszystowskich Niemiec, podczas gdy naród ten na potrzeby Aliantów przekazał ponad 4 tys. okrętów i statków handlowych, co stanowiło równowartość miliona żołnierzy – jak ocenił jeden z amerykańskich dowódców. Warto poczytać np. wspomnienia Sikorskiego z lat wojny.
Ale by zakończyć powyższe dywagacje optymistycznie, podkreślmy: Działalność Solarzów to epopeja niezależnej demokratycznej oświaty ludowej – ludowej w znaczeniu orkanowym, grundtvigowskim, a nie PRL-owskim, kiedy pojęcie ludowości zostało całkowicie wypaczone.. Dziś, poza retrospektywnym spojrzeniem niewiele możemy zrobić, bo pozytywna ocena działalności Solarzów jak widać, wzbudza podejrzenia i niepokój każdej władzy. Czy tak już pozostanie? – z zaniepokojeniem pytam jako ten, który został skutecznie zainfekowany ideami wspólnot skandynawskich, a potem zwerbowany przez Solarzową – apologetkę i apostołkę ludowości. Ale wystarczy być biernym obserwatorem, by dostrzec, że idee ludowości grundtvigowskiej, będące podstawą sukcesu społeczeństw skandynawskich, popularyzowane przez Ignacego Solarza a potem Zofię, zasługują na pamięć szczególną, a nawet reaktywowanie, bo są ponadczasowe. Należy rozróżniać ludowość, czy sam ruch ludowy od „ludowości socjalistycznej”, o której tyle słyszeliśmy w latach PRL-u, bo ta, jak z demokracją, tak i z ludowością nie miała nic wspólnego. Ustrój Polski Ludowej to przykład państwowego kapitalizmu, a nie ustroju demokratycznego, zwanego w krajach skandynawskich także ludowym – do dziś tam funkcjonuje i może być dla nas dobrym przykładem. O tym pisali Grundtvig oraz Zofia i Ignacy Solarzowie, a nie o wspólnotach komsomolskich czy potiomkinowskich, jak działalność Solarzów chcieliby widzieć dzisiejsi „badacze” najnowszych dziejów Polski.

Poprzedni

Po co nam Polska?

Następny

Kapsułki pamięci