23 listopada 2024
trybunna-logo

„Nóż” mnie nie ugodził

Proza „mózgowa”

Trochę mi ta proza szybkim, momentami jakby zdyszanym, nerwowym, kanciastym rytmem narracji, krótkimi zdaniami, często zastępowanymi jednowyrazowymi równoważnikami zdań, przypomina styl Juliusza Kadena-Bandrowskiego („Generał Barcz”, „Mateusz Bigda”, „Czarne skrzydła”). Skojarzenie może swobodne, dowolne, ale chyba do pewnego stopnia uzasadnione. Jednak podczas lektury „Noża” Krzysztofa Bieleckiego przyjść może na myśl także eksperymentalna językowo proza „zbereźników”, młodych prozaików z lat siedemdziesiątych, takich jak m.in. Słyk, Schubert, Dżeżdżon, Oryszyn, Pastuszek i innych, których promotorem i przewodnikiem był legendarny krytyk Henryk Bereza. Autor powieści jest zresztą związany z kręgiem miesięcznika „Twórczość”, w którym „zberezizm” ciągle się odnawia, który jest jego schronieniem.
Wiele w „Nożu” fraz oryginalnych, zaskakujących, pomysłowych, czasem odkrywczych. Miazga egzystencji młodego człowieka, chaos skojarzeń, wszystko to owinięte wokół czegoś w rodzaju osi przypominającej powieść kryminalną, z zabójstwem w tle. Narrator wspomina młodość w małym miasteczku, dokładnie usytuowaną w czasie, u schyłku wakacji 1977. Nie ma jednak ta proza nic wspólnego z nurtem sentymentalnych nostalgii prowincjonalnych, modnych w pod koniec lat osiemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych.
Jest na to zbyt oschła, mózgowa. Autor, pisarz o stażu już przeszło trzydziestoletnim (debiut 1987 powieścią „Fistaszek” i zbiorem opowiadań) był już doceniany ważnymi nagrodami. Leszek Bugajski określa go jako pisarza „wybitnego ale osobnego, takiego który nie ulega literackim modom, ale idzie za swoją wyobraźnią bez kompromisów i ułatwień”. Nieco bardziej wstrzemięźliwą ale też przychylną ocenę wystawia mu Anna Nasiłowska. Mnie w trakcie lektury „Noża” towarzyszyły dwa sprzeczne odczucia. Z jednej strony uznanie dla tej formy prawdziwie niebanalnej, rzeczywiście bezkompromisowej, „samo-swojej”. To taki wewnętrzny wyraz uznania ze strony czytelnika, któremu nie jest obce uznanie dla wagi i walorów literackiego eksperymentu, czytelnika który naprawdę docenia literaturę „osobną”. Z drugiej jednak strony – uczucie chłodu, brak poczucia estetycznego pokrewieństwa i uwiedzenia przez tę prozę, takiego jakie towarzyszyło mi chociażby przy lekturze niektórych prawdziwych „zbereźników” czy „Generała Barcza”, skoro na początku odniosłem się do Kadena-Bandrowskiego. Słowem: prozę Bieleckiego doceniam, odnoszę się do niej z szacunkiem, na pewno nie jest tuzinkowa, ale nie mam z nią wspólnej „chemii”.
Próbujcie jednak. Może ktoś tę „chemię” poczuje.

Krzysztof Bielecki – „Nóż”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019, str. 271, ISBN 978-83-66272-04-0

Poprzedni

Jednak Conte bis

Następny

Ściszonym głosem

Zostaw komentarz