24 listopada 2024
trybunna-logo

Nowe myślenie

Na łamach „Trybuny” kilkukrotnie pisałem o końcu epoki postsolidarnościowych rządów. Podobną opinię przeczytałem w „Gazecie Wyborczej”. To dopiero początek ważnego procesu.

W rozlicznych rozważaniach na temat przyczyn polskiej rzeczywistości pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, brakowało zawsze krytycznej analizy tych dwudziestu kilku lat, w których poprzednie ekipy postsolidarnościowe także psuły, a czasem i zawłaszczały nasze państwo, doprowadzając je do obecnego stanu. I oto ukazał się artykuł Stanisława Skarżyńskiego pt. „Czyściec 2018” („GW” 30.12.2017), w którym czytamy: „Zwycięstwo PiS wyrosło między innymi z autentycznego niezadowolenia społecznego, ale po dwóch latach widać, że w podstawowym znaczeniu jest nacjonalistyczną kontrrewolucją i epilogiem historii tzw. postsolidarnościowych elit. Jarosław Kaczyński, czy mu się to podoba, czy nie, jest członkiem – tyle że przez lata przegranym – elit III RP…”
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale być może ją zapowiada. Ale jest i druga: „…upadek III RP, symbolizowany przez bezczelne łamanie jej konstytucji, nie jest w moich oczach tylko złą wiadomością. Być może właśnie sięgamy dna, żeby odbić się wyżej, niż byliśmy kiedykolwiek dotąd.” Ot, taka polska specyfika narodowych dziejów.
Polityczno-intelektualne elity postsolidarnościowe muszą przeprowadzić inwentarz swoich błędów i podjąć próbę odnalezienia się w obecnej sytuacji nie tylko z nowym programem, ale w szerokiej koalicji z innymi, równorzędnymi im partnerami, nie wyłączając różnych ruchów obywatelskich i szeroko rozumianej lewicy. To daje szansę na przywracanie normalności w kraju. Ale czy stać ich będzie na to – kiedyś torpedujących projekt Lewica i Demokraci i do dziś zadufanych w sobie – to inna sprawa. Jeżeli jednak tego wysiłku nie podejmą, to już na zawsze zejdą w niesławie z polskiej sceny politycznej

My wszyscy

natomiast musimy dokonać zasadniczego przewartościowania wielu pojęć i oceny licznych partii, ruchów społecznych, szeregu postaci, także działalności instytucji państwowych. Przejście przez ten czyściec – jak to nazwał Skarżyński – nie będzie ani łatwe, ani bezbolesne, a trwać będzie zapewne długo.
Trzeba przyjąć do powszechnej akceptacji, że Polska od samego początku III RP nie była ani państwem prawa, ani tak demokratyczna, jak nam wmawiano, ani też sprawiedliwa.
Mit Solidarności musi zastąpić obiektywna ocena jej początkowego okresu, gdy odegrała znaczącą rolę reprezentanta społecznego niezadowolenia, ale i czasu późniejszego, kiedy nabierała ambicji politycznych i przekonania o swojej nieomylności i wyjątkowym znaczeniu.
Nasza polityka zagraniczna będzie musiała zostać od nowa zdefiniowana, nieobarczona zamierzchłymi doktrynami, fobiami i niedorzecznościami, a sojusze wojskowe pozbawione nadrzędności interesu, także ekonomicznego, nowego Wielkiego Brata.
Wiele znanych postaci spadnie w złą pamięć nie tylko z politycznej areny, i nie tylko dlatego, że bardziej dbały o prywatę niż o dobro ogółu.
Ten czyściec dotyczy prawie wszystkich dziedzin życia publicznego i stanowić będzie, jeżeli się dokona, przewrót w myśleniu i działaniu, na rzecz dobra Polaków i trwałości państwa polskiego. No i trzeba będzie naprawić wszystkie kolosalne szkody uczynione przez PiS, przy których kolejna zmiana zdekomunizowanych nazw ulic to drobnostka.

Już się zaczyna

odważniejsze myślenie, nawet na łamach „Gazety Wyborczej”, wymuszone niewątpliwie aktualną sytuacją, a może i przewidywaniami o nadchodzących zmianach.
Na papieża, Jana Pawła II powołuje się u nas wielu, przy każdej możliwej, nawet bagatelnej, okazji, nie przymierzając tak, jak w byłym ustroju na jego klasyków. A tu masz, czytam tekst krytyczny: „„Dzisiejsze myślenie Kościoła o etyce seksualnej, szczególnie w Polsce, ukształtował twardy konserwatysta Jan Paweł II, z ogromną pomocą takich ludzi jak lekarka Wanda Półtawska… Jeśli antykoncepcja, to wyłącznie naturalna – nawet podczas epidemii AIDS papież głosił w Afryce, że prezerwatywa to grzech. In vitro zdecydowanie potępił, bo to „manipulacja ludzkim embrionem”. Aborcja to cywilizacja śmierci. Apelował do Bośniaczek zgwałconych przez oprawców podczas wojny na Bałkanach, żeby rodziły dzieci poczęte w wyniku przemocy. Kościół ma obowiązek być wiemy swoim zasadom – to jasne… Nic w tym niepokojącego: księża i gorliwi katolicy powinni głosić i popularyzować swoje poglądy. Czy skutecznie, zaświadczają osobiste wybory katoliczek i katolików. Problem powstaje, gdy Kościół chce narzucić zasady, które uważa za jedynie słuszne, tym, których we wspólnocie katolickiej nie ma…Zarówno Wojtyła, jak i Półtawska uważali, że prawne forsowanie swoich zasad w świeckim państwie jest absolutnie dopuszczalne. Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae wyraźnie wyłożył, że prawo państwowe nie tylko powinno uniemożliwiać aborcję, ale też za nią karać.”
Tekst Aleksandry Klich pt. „Wanda Półtawska wraca w wielkim stylu” („GW” 13-14.01.2018) należąc do nadal rzadkich krytycznych wypowiedzi o Janie Pawle II, i kończy się tymi słowami: „I może wreszcie doczekamy się porządnego rozdzielenia państwa i Kościoła”. Będzie się więc także musiało zmienić nasze spojrzenie na polski kościół i polskiego papieża, o którym sceptycznie, w swoim czasie, pisał Piotr Szumlewicz w przemilczanej książce pt. „Ojciec nieświęty”.

Młyny boże

mielą powoli, ale w sytuacji naszego Kościoła będą musiały bardzo przyśpieszyć, gdyż obecnie zaledwie niecałe 37 proc. wierzących uczestniczy w mszach świętych. Ks. Ludwik Wiśniewski uważa, że „nie jest to wynik propagandy libertyńskiej, zabiegów kół masońskich czy międzynarodowych spisków. Chrześcijaństwo wykorzeniamy my sami, duchowni i najgorliwsi członkowie Kościoła, własnymi rękami i na własne życzenie…Wprowadziliśmy w naszą religijność element, który ją rozsadza od wewnątrz: wrogość.” I dodaje: „Jedyną silą, która w Polsce dysponuje jeszcze pewnym autorytetem, jest Episkopat, Dlatego ośmielam się prosić, zresztą w imieniu wielu myślących podobnie: Księża Biskupi, wkroczcie na publiczną arenę. Wybiła godzina, kiedy jesteście bardzo, ale to bardzo potrzebni – Kościołowi, lecz również Polsce”.
Hierarchowie Kościoła i księża są co prawda obecni w naszym życiu publicznym, nawet w poważnym nadmiarze, ale duchownemu zapewne nie o taki, dotychczasowy ich udział chodzi. Ksiądz Franck Lemaître twierdzi, że źródłem kryzysu francuskiego Kościoła „nie była bowiem jego modernizacja, ale coś wprost przeciwnego: brak zainteresowania Kościoła współczesnym światem, tym jak jest urządzony, jakie ma potrzeby i problemy. A czasem otwarta opozycja wobec niego.” Rodzi się zagrożenie, że i Polska stanie się „krajem misyjnym”, a więc i polski Kościół Rzymsko-Katolicki stoi przed konieczną zmianą swojego myślenia i postępowania.

Nawet Adam Michnik

wypowiedział dobre zdanie o Rosji, co jest ewenementem u tego autora, i w ogóle na łamach „Gazety Wyborczej” (20.12.2017-1.01.2018): „I jak się patrzy na to, co robi Putin, to z jednej strony widać stabilizację. Po burzliwej epoce Borysa Jelcyna, którą Rosjanie wspominają ze zgrozą, bo przez cale miesiące robotnicy i urzędnicy nie otrzymywali wtedy pensji, a kraj się staczał, Putin wprowadził ład i to świadczy za nim.
Po drugie, on rzeczywiście ukrócił oligarchów. Dał im wybór: albo będziecie lojalni wobec mojej władzy, albo was zniszczę. I zniszczył Bierezowskiego, Chodorkowskiego i innych. Pozostali wiernie mu służą i tym on daje żyć, a zarazem ich od siebie uzależnia, bo nie pozwala im żyć z ich kapitału na Zachodzie. Nie wolno już legalnie inwestować w krajach zachodnich itd. …
Putin wprawdzie odwołuje się do wartości konserwatywnych, ale nie chce wchodzić w buty tradycyjnej rosyjskiej reakcji. Nie pozwoli, żeby ideologia prawosławia stała się ideologią państwa. Nie sięgnął też dotąd po antysemityzm… Nie jest etnicznym nacjonalistą i to go odróżnia od innych autorytarnych reżimów w Europie. Nie tylko od Węgier i Polski, ale również od Alternatywy dla Niemiec albo Marine Le Pen.
Daje też wyraźne sygnały, że nie będzie rehabilitował Stalina. Byłem ostatnio w Rosji i pokazano mi odsłonięte tej jesieni wspaniałe upamiętnienie ofiar stalinizmu. W samym centrum Moskwy. To jak wbicie kołka osinowego w trumnę Stalina. Tego nie zrobił ani Gorbaczow, ani Jelcyn.”
Nie wiem czy powyższy tekst jest pierwszym, nieśmiałym sygnałem możliwej, rzeczywistej normalizacji naszych stosunków z Rosją, natomiast jestem przekonany, że Naczelny Rusofob „GW” Wacław Radziwinowicz może się obawiać pójścia „w odstawkę”, gdyż nie czyta tekstów swojego szefa i twierdzi, że „Stalinowi w Rosji nie dadzą umrzeć” („GW” 25.01.2018).

Nie będzie jednak łatwo,

o czym świadczą uproszczone porównania reformy rolnej – fundamentalnego historycznego aktu – przeprowadzonej przez ówczesną władzę, do programu 500+ władzy obecnej, będącego w pierwotnym zamiarze – co nie zaprzecza jego niektórych pozytywów – tylko PR-owską grą wyborczą. To i podobne inne, nieuprawnione i bezrefleksyjne porównania PRL-u do PiS-u Ewy Siedleckiej („GW” 30.12.2017) świadczą nie najlepiej o niej jako publicystce – to pal sześć – ale jeszcze gorzej o niezrozumieniu istotnych wartości i dokonanych przemianach społeczno-ekonomicznych w okresie Polski Ludowej. A bez ich odpowiedzialnego odczytania i docenienia, a nawet uwspółcześnionej kontynuacji niektórych, nie można sobie wyobrazić ani naszej prawdziwej historii, ani porządkowania współczesnej Polski.

Nowe myślenie

Ten termin zapożyczyłem z tytułu książki Michaiła Gorbaczowa „Przebudowa i nowe myślenie dla naszego kraju i dla całego świata”. W tamtych latach stanowił on nową polityczną doktrynę, zmierzającą do zasadniczych przeobrażeń ówczesnego ZSRR. Gorbaczowowi nie bardzo się to udało, ale jednak, dzięki tamtemu, rozpoczętemu procesowi, współczesna Rosja to zupełnie inne, i niewątpliwie dużo bardziej przyjazne państwo tak dla świata, jak i dla swoich obywateli.
Nowe myślenie potrzebne jest nam tak, jak przysłowiowa kania łaknie dżdżu, by świat zobaczył ponownie normalną Polskę, i aby nam żyło się w niej bezpieczniej, lepiej i mądrzej.

Poprzedni

Lewy wśród legend

Następny

Turecka gałązka