21 listopada 2024
trybunna-logo

Nie ważne co mówisz publicznie, ważne jak tańczysz prywatnie

During the press conference Thursday, Marin insisted that she only drank alcohol — but not to excess — and partied “in a boisterous way.”

Wydawałoby się, że prywatna impreza taneczno-alkoholowa premierki Finlandii przejdzie bez echa. Tymczasem echa nie milkną, przynajmniej w Polsce, a cała impreza jest kolejny dzień przedmiotem dyskusji. 

Dla niektórych ma to być dowód na obskurantyzm polskiego społeczeństwa, które znowu nie dorosło do tego, by być wyluzowanym i nowoczesnym niczym społeczeństwo jak, na przykład, fińskie. Problem w tym, że o imprezie premierką Sanną Marin dyskutują też sami Finowie, więc może na rzeczy jest coś więcej niż tylko „zacofany polski kołtun zazdrości zabawy fajnym ludziom”. W istocie na rzeczy coś być musi, albowiem niemal każda, wychodząca poza schemat, fotka czasu wolnego polityków wzbudza w dzisiejszym świecie wielkiego „och, ale jak to?” 

Dzieje się tak dlatego, że w przypadku polityków wciąż mamy rozgraniczenie na publiczne i prywatne. Coś, co w świecie portali randkowych i Instagrama powoli zanika w przypadku celebryckiego sportu, muzyki czy aktorstwa, wciąż obowiązuje w świecie polityki. W tym sensie politycy są być może ostatnimi celebrytami, którzy jeszcze potrafią bronić swojego życia prywatnego. Mamy więc do czynienia z jednej strony z osobami bardzo popularnymi, a z drugiej z dobrem rzadkim, jakim są szczegóły ich życia na co dzień. I to wzbudza ogromną ciekawość i pożądanie. Ten podział na publiczne i prywatne sprawia wrażenie pewnej umownej gry polityków z wyborcami. My, politycy, publicznie udajemy, co Wam damy i jacy jesteśmy, a Wy, wyborcy, udajecie, że nam wierzycie. W ten sposób poruszamy się w świecie umownego fałszu, którego przełamanie, jak chociażby zrealizowanie obietnicy wyborczej, sprawia, że na chwilę wpadamy do świata prawdy. I wówczas politycy bardzo zyskują. Politycy jednak obiecują o wiele więcej niż mogą zrealizować. Wobec tego realizacja programów musi być więc niejako z definicji pewnym wyjątkiem, a w konsekwencji do świata prawdy politycy swoją działalnością publiczną wpadają wyjątkowo. 

Stąd zainteresowanie ich życiem prywatnym. Albowiem tylko w ten sposób wyborca dostaje wgląd poza umowną grą udawanego, a więc fałszywego, wizerunku publicznego. Politycy o tym oczywiście wiedzą, więc czasami sami prokurują tzw. ustawki z tabloidami, aby pokazać jak bardzo są prawdziwie dobrym rodzicami i partnerami. Publika jednak szybko wyłapuje ten myk i ustawki ma za element wizerunku publicznego. Dopiero, gdy coś niekontrolowanego pojawi się w mediach, dopiero wtedy uznane to jest za prawdziwe. I dopiero wtedy można wydać osąd, kim jest dany polityk. Z tego względu filmik premierki Finlandii może mieć kolosalne znaczenie, ponieważ wychodzi poza status umownej, wyborczej gry i pokazuje, jaka ona jest naprawdę. 

Rzecz jasna, owa prawda, zostanie zinterpretowana wedle antypatii i apriorycznych schematów myślowych, które od dawna siedzą w głowie. Dla konserwatystów, gdzie płeć i wiek są istotne, będzie pani premier pijacką gówniarą, która nie potrafi rządzić krajem. Z kolei dla antykonserwatywnego świata, zwłaszcza fajno-liberalnego, będzie wyluzowaną kumpelą, z którą można „konie kraść”. To samo zresztą było z Kaczyńskim, który ubrał biało-czerwoną folię antydeszczową podczas urlopu. Dla przeciwników był to dowód paździerzu w życiu prywatnym Kaczyńskiego, dla zwolenników dowód jego swojskości. Dla wszystkich dowód na to, jaki jest Kaczyński naprawdę.

W tym sensie, nieważne jest, co polityczka mówi i jak wygląda publicznie. Ważne jest jak tańczy prywatnie. I na szczęście Sanna Martin jej wizerunek prywatny odpowiada narracji publicznej. W przeciwieństwie do konserwatystów, którzy zdradzają swoje żony z kobietami i facetami, a lamentują nad upadkiem katolickich norm społecznych.

Poprzedni

Meow

Następny

Dziwne fińskie przypadki