16 listopada 2024
trybunna-logo

Nasi drodzy samobójcy

Głód rzetelnej wiedzy nie opuszcza sklerotyków, zachowujących jeszcze resztki krytycznej obserwacji życia politycznego ukochanej ojczyzny. Codziennie po 18.00 umieszczam więc zwiędłe cielsko na kanapie przed telewizorem, i oglądając dzienniki i polityczne dyskusje nieprzyjaznych dla siebie stacji, usiłuję wyłuskać z nich racjonalne informacje.

Działania rządzącej obecnie partii, jej prawicowej koalicji i rządu, od początku były dla mnie trudne do zrozumienia. Znajdowanie poparcia „mas” w drodze szerokiego stosowania bodźców materialnych nie zgadzało się z moją ubogą wiedzą ekonomiczną i wydawało mi się naganne.

Historia i codzienność nauczyły nas, że materialne zachęty do głosowania „za” czymś albo za kimś, lub „przeciw” czemuś lub komuś, są w polityce dość często spotykane i uznawane za dopuszczalne. Ładniej wyglądają, jeśli są realizowane przez oferty wyższych stanowisk i zarobków, wygodne zatrudnienia za granicą, udział w licznych gremiach doradczych, nagrody z państwowej kasy za trudne do zidentyfikowania osiągnięcia itp. Gorzej, lub wręcz źle, ocenia się zwykłe łapówki, nawet jeśli inteligentnie ukrywa się je w rzekomych błędach rządowych zakupów, lub chytrości niewłaściwie dobranych dostawców.

Wszyscy są winni

W ostatnich tygodniach nieco rozrywkowy charakter tych informacji przestał mi jednak wystarczać. Rzecznicy, działacze i wodzowie rządzących partii i rządu skupili się bowiem głównie na poprawianiu praworządności i wyjaśnianiu przyczyn inflacji, która – ich zdaniem – została wywołana wyłącznie przez wrogie siły na zachodzie, wojnę na wschodzie i krecią robotę zwolenników niejakiego Tuska. Wieloźródłowe przyczyny inflacji powodują, że tak trudno z nią walczyć i że towarzyszą jej „niespodziewane” zakłócenia istniejącej i spodziewanej podaży kopalnych nośników energii – węgla, gazu i ropy naftowej, a także niektórych niezdrowych, ale powszechnie używanych produktów spożywczych, takich jak cukier.

Przedstawiciele władzy odpowiadając na pytania z tego zakresu wyraźnie i zgodnie z zaleceniem prezydenta zaciskają zęby, usiłując przekonać pytających i słuchaczy, że nie jest źle, chociaż zimą może być nieco gorzej. Przypominają mi chwilami mego o 20 lat młodszego kolegę, który najpierw podjął decyzję, że rozwodzi się z żoną, a później przybiegł do mnie z pytaniem – co mam zrobić, jak ona się uprze i będzie żądać połowy naszego majątku?

Zawsze zgodnie z prawem

Rządząca prawica zachowuje się podobnie, zwłaszcza w relacjach z Unią Europejską, z którą też brała nieprzymusowy ślub. Teraz wpada w prawdziwe lub udawane zdziwienie, że ślubny partner wymaga od niej prowadzenia rządów prawa, niezależnych sędziów i wykonywania wyroków wspólnie utworzonych trybunałów.

Przeciętny obywatel śledzi tą zabawę z coraz większym zdziwieniem. Uzgodniono przecież „kamienie milowe”, których wykonanie miało usunąć przeszkody w uruchomieniu należnych Polsce europejskich funduszy. Ale nie zrealizowano tych zobowiązań, albo realizuje się je pozornie – jak likwidację Izby Dyscyplinarnej SN i zabawne próby prawidłowego utworzenia nowego „ciała” dyscyplinującego sędziów, ale rzeczywiście niezależnego i nieodbierającego im swobody myślenia i orzekania.

Nie prowadzę kampanii wyborczej, ale w codziennych rozmowach z „ludem” przekonałem się, że tenże przeciętny obywatel wie więcej tylko o jednym z „kamieni” – o zobowiązaniu ponownego dopuszczenia do pracy kilku sędziów, którym likwidowana izba zabrała immunitet, nie dopuszczała do pracy, czyli orzekania, i zmniejszyła poziom uposażenia. Moi rozmówcy pamiętali tylko jedno nazwisko – sędziego Tulei, którego właśnie prezes jednego sądu przywracał do pracy, a drugi, formalnie ważniejszy, ponownie „zawieszał”. Bardziej nerwowy rozmówca powiedział, że z takim burdelem w decyzjach dotyczących sędziów, to teraz można się czasem spotkać w Ameryce Południowej. Ale w Europie a nawet w Azji, o sytuacji w Polsce opowiada się w formie anegdot.

Zabawy w uzdrawianie wymiaru sprawiedliwości, tworzenie z niego czegoś w rodzaju państwa w państwie rządzonego [rzez ministra i zarazem generalnego prokuratora lekceważącego premiera, to jednak znaczący problem tylko dla – szacunkowo – połowy obywateli. Nie wszyscy są oskarżeni albo oskarżają, nie wszyscy są wzywani na świadków lub są prawnikami. Znam wiele osób, które nawet nie wiedzą gdzie jest najbliższy posterunek i sąd, nie maja „swego” adwokata, nigdy nie rozmawiali z prokuratorem.

Jak sobie zaszkodzić?

Ale wszyscy muszą coś zarobić albo dostać, muszą jeść, jakoś się ubrać i gdzieś mieszkać. A tymczasem pod rządami PISu powstała dziwna sytuacja. Wszystkich obywateli dotknęła jednocześnie wysoka inflacja, – czyli mniejsze realne dochody – i zakłócenia pracy wolnego rynku spowodowane sankcjami wobec Rosji i przerwaniem lub ograniczeniem dostaw z tego kraju podstawowych nośników energii.

Zasługi PISu i jego rządu w powstaniu obu tych zakłóceń naszego codziennego życia nie ulegają wątpliwości. Nadmierna Inflacja, jako objaw cyklicznego kryzysu gnębi wprawdzie niemal cały świat, ale w krajach UE jest – w przybliżeniu – o połowę mniejsza niż u nas. Ta druga połowa to głównie efekt wspomnianego rozdawnictwa pieniędzy, zastosowanego przez PIS, jako niezawodny instrument zdobywania i utrzymywania poparcia „ludu”. A także marnowania ogromnych kwot na realizację nie do końca sprawdzonych pomysłów, takich jak rozbudowa elektrowni w Ostrołęce czy też CPK – typowy objaw narodowej, inwestycyjnej megalomanii.

Zestaw kłopotów związanych z niedostateczną podażą i przekraczającym granice rozsądku wzrostem cen paliw jest rykoszetem sankcji wymierzonych w Rosję, za jej agresją na Ukrainę. Wszyscy w Europie i USA zdawali sobie sprawę z tego, że ograniczenie relatywnie tanich dostaw z Rosji będzie kosztowne i kłopotliwe. Wszystkie rządy starały się zmniejszyć niebezpieczeństwo przez zwiększanie własnego wydobycia, (jeśli je mają), zwiększenie zapasów, „rozciąganie” w czasie ograniczeń dostaw z Rosji, zawarcie wcześniejszych kontraktów z innymi dostawcami. Rząd PISu też starał się to robić, ale:

– zabierał się za to niemrawo i zbyt późno, jakby czekając na innych lub na uspokojenie konfliktu rosyjsko – ukraińskiego.

– był jednym z tych, którzy krytykowali inne państwa, że zbyt opieszale i nie całkowicie zrywają kontakty z Rosją, jako dostawcą paliw. Stworzył tym samym atmosferę swojej wrogości wobec Rosji, znacznie większą od „tradycyjnej”.

– nie dokończył pertraktacji z Norwegią, jako głównym alternatywnym dostawcą gazu, nieuruchomionym jeszcze nowym rurociągiem. Zamiast tego główny bajkopisarz prawicowego rządu atakował Norwegów, że za dużo zarabiają i że te ich zarobki nie są moralnie dopuszczalne.

– w ostatnich latach sprzyjał zmniejszaniu wydobycia węgla w polskim górnictwie i teraz musi wspierać jego import z innych, czasem bardzo dalekich, źródeł, aby zastąpić węgiel rosyjski. Węgiel płynie do nas przez morza i oceany, ale do końca nikt nie ma pewności, kiedy przypłynie i czy pozwoli ogrzać zimą nasze mieszkania.

Dobrego odpoczynku!


Rada Sklerotyków grzejąca się w sierpniowym słońcu na mojej przyzbie uznała, że nie ma dostatecznie precyzyjnych informacji, aby dogłębnie zająć się sprawą naszego bilansu energetycznego. Przeprowadziliśmy tylko żywą dyskusję, nie szczędząc rządowi uszczypliwych uwag. Uznaliśmy, że widoczne od pewnego czasu skłonności samobójcze osiągnęły już w tym rządzie poziom, wymagający leczenia. I jeżeli będą z tym czekali do przyszłego roku i prawdziwych przygotowań do wyborów, to – być może – nie będzie już sensu do nich przystępować. Wnikliwość naszych drogich samobójców powinna im podpowiedzieć taką decyzję. Rządzenie sjest trudną i nerwową pracą. Była Pani Premier powiedziałaby, że „odpoczynek im się po prostu należy!”.

Poprzedni

Pływanie w wyschniętej rzece

Następny

Worek medali Polaków