20 listopada 2024
trybunna-logo

Moje teatralne olśnienia 2017

To nie jest ranking, ale po prostu noty o 18 spektaklach mijającego roku, które wywarły na mnie największe wrażenie. Na szczęście teatr wciąż ma do zaoferowania takie olśnienia.

BERLIN ALEXANDERPLATZ wg Alfreda Döblina, reżyseria Natalia Korczakowska, Teatr Studio. Halucynogenny spektakl oparty na jednej z najważniejszych powieści niemieckich XX wieku, którą reżyserka przełożyła na współczesną wrażliwość. Dało to w rezultacie opowieść uniwersalną. Widowisko wiąże w całość historia Franza (znakomity Bartosz Porczyk), który po czterech latach wyszedł z więzienia i postanowił sporządnieć. Jego losy to rodzaj sondy, która ma odpowiedzieć na pytanie, jakie szanse ma człowiek w świecie z natury pełnym zła, przemocy i nienawiści.

DZIECIĘ STAREGO MIASTA wg Józefa Ignacego Kraszewskiego, reż. Cezi Studniak, Teatr WarSawy. Spektakl ostro rozliczający się z martyrologiczno-ofiarniczym modelem patriotyzmu, a zarazem z arcykatolickim wychowaniem, które kształtuje postawy ksobne, niechętne obcoplemieńcom, zamknięte w kręgu nienaruszalnych wartości. Dlatego rozmodlony Franek Plewa czeka na śmierć, a kobiety pod kierunkiem figury Matki Boskiej (błyskotliwa rola Małgorzaty Rożniatowskiej) ćwiczą zawzięcie pieśni pogrzebowe… Tak pięknie będzie umierać.

ELEMENTARZ Barbary Klickiej, reżyseria Piotr Cieplak, Teatr Narodowy. Ten poetycki spektakl nie ma charakteru interwencyjnego. Uwodzi piękną formą, delikatnym humorem, ironią, cudzysłowem. Stroni od aluzji politycznych, choć z niebywałą precyzją dotyka miejsc obolałych w tkance społecznej, zainfekowanej nienawiścią, obojętnością i odpornością na empatię. To pełen dramatyzmu obraz językowego pomieszania, niemożności porozumienia, a co więcej inwazji języka, którego nie chcielibyśmy słyszeć. Wielkie wrażenie czyni scena Chóru Abecadła, który wykonuje kantatę słów nikczemnych, wulgarnych, miotanych nieustannie w przestrzeni publicznej.

GOLEM, reż. Maja Kleczewska, dramaturgia Lukasz Chotkowski, Teatr Żydowski. Twórcy spektaklu sięgają do zasobów pamięci Holocaustu, aby posłużywszy się mroczną figurą Golema, sztucznego człowieka, dotknąć niezabliźnionych ran, zastygłych krzyków, nieukojonego bólu i obowiązku przypominania. To spektakl pozbawiony akcji w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, a nawet następstwa scen. Niektóre działania toczą się symultanicznie, a ich kolejność można kształtować dowolnie w zależności od wyboru widza, ale i kaprysu autorów. Sytuacja przypomina nowoczesne muzea wirtualne, w których rzeczywistość jest płynna i niedookreślona.

IDIOTA Fiodora Dostojewskiego, tłum. Jerzego Jędrzejewicza, reżyseria Paweł Miśkiewicz, Teatr Narodowy. Akcja rozgrywa się w innej niż zwykle przestrzeni Sceny przy Wierzbowej – publiczność siedzi z odwrotnej strony, postaci mogą wychodzić do foyer, podłogę pokrywa tapeta, której motywem jest rysunek anioła-diabła, złączonych odwieczną walką zła i dobra. Ponadto stoją ławki, jak w poczekalni lub parku, duży stół z serwisem, gdzieś z boku samowar, po drugiej stronie pianino, niczym znaki czasu minionego, choć zasadnicza gra rozgrywa się w duszach, w tęsknocie za dobrem, za szczęściem, które najczęściej okazuje się mirażem. Reżyser skupia uwagę na Nastazji Filipownej (Wiktoria Gorodeckaja). To ona prowadzi grę z pożądliwymi mężczyznami, gotowymi ją zdeptać.

KLĄTWA, na motywach dramatu Stanisława Wyspiańskiego, w reżyserii Oliviera Frljicia, Teatr Powszechny w Warszawie. W precyzyjnie skomponowany scenariusz, ukazujący dzisiejszą „klątwę” Polaków, których państwo dryfuje w stronę państwa kościelnego, reżyser wpisuje wiele poruszających scen i argumentów, czasem drastycznych, czasem bardzo emocjonalnych, dzięki czemu nie pozwala widzowi ani na moment na spokojny dystans. Aktorzy idealnie rozumieją konwencję tego spektaklu, odważnie oddając swój talent wspólnej sprawie. To dzięki nim „Klątwa” Frljicia jest nie tylko przedstawieniem wyjątkowym, społecznie ważkim, ale artystycznie wybitnym.

MALOWANY PTAK wg Jerzego Kosińskiego, reżyseria Maja Kleczewska, dramaturgia Łukasz Chotkowski, koprodukcja Teatr Polski w Poznaniu, Teatr Żydowski w Warszawie. Zaczyna się od tzw. panelu dyskusyjnego, w którym aktorzy, grający role akademickich znawców tematu, toczą nudny spór o pamięć. Kleczewska z tego pokpiwa, podając w wątpliwość, czy to dobra droga do przywrócenia pamięci? Ale to zaledwie wstęp, bo po przerwie trafiamy do odtworzonej sali prób Teatru Żydowskiego, czyli dekoracji „Dybuka” (spektakl Kleczewskiej z 2015 roku). Przedstawienie staje się opowieścią o bezdomnym teatrze, który szuka swego miejsca, tułając się po różnych salach.

MEFISTO, spektakl inspirowany powieścią Klausa Manna i filmem Istvána Szabó, reżyseria Agnieszka Błońska, Teatr Powszechny w Warszawie. Na samym początku z offu dobiega modlitwa, zawierzająca Teatr Powszechny opiekuńczym ramionom Matki Boskiej, odbywa się rodzaj egzorcyzmowania sceny, nawiązujący do rzeczywistych rytuałów odprawianych nad cierpiącym ciałem tego teatru przez rycerzy i rycerki polskiego narodu katolickiego. „Mefisto” to w pewnej mierze satelicki spektakl „Klątwy” Frljicia. Anegdota zaczerpnięta z powieści Manna płynnie przechodzi do rozmowy o dzisiejszej Polsce, o miejscu teatru, roli artysty, osobistej odpowiedzialności każdego, kto swoją twarzą wyraża jakieś poglądy.

NIEZATAŃCZONE TANGO, scenariusz Grażyny Barszczewskiej na podstawie prozy Wiesława Myśliwskiego, reż. Leszek Bzdyl, Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana, Scena Kameralna. Grażyna Barszczewska portretuje na scenie nieśmiertelną Matkę, która trwa przy swoim dziecku zawsze. Sama ten kształt ulepiła, tworząc sugestywny spektakl, o meandrycznej dramaturgii, w którym dochodzą do głosu różne tony, napięcia, nastroje, emocje. I wzruszenia. Nie maluje obrazu cukierkowego – jej Matka musi stawiać czoła trudom życia. Jej światłem zawsze pozostaje syn, ukochany mąż i tango.

NIKT Hanocha Levina, tłum. Agnieszka Olek, reżyseria Artur Tyszkiewicz, Scena przy Wierzbowej, Teatr Narodowy. Wszystkie role są tu wypracowane, psychologicznie frapujące, ze szczególnym nalotem groteski. Rozgrywka, jaką prowadzi Tejgelach (Krzysztof Stelmaszyk) ze swoim krewnym Chefecem (Mariusz Benoit) graniczy z szaleństwem. To walka bezwzględna, choć bez widoku na trofeum. „Dlaczego mnie niszczycie”, pyta Chefec. „Nie rób takiej afery ze swojego życia. Niszczymy i tyle”, odpowiada Tejgelach.

PROCES Franza Kafki, reżyseria, adaptacja, scenografia, światła Krystian Lupa, koprodukcja Nowy Teatr, TR Warszawa, Teatr Powszechny, Teatr Studio. Na próżno Franz szuka sojuszników, usiłując dociec, jakie przyczyny sprawiły, że znalazł się wśród podejrzanych, ściganych przez prawo. Nigdy nie dowie się, dlaczego musi zginąć w poniżeniu. Domyśla się tylko, że w jego położeniu mógłby się znaleźć każdy. Z rosnącą rezygnacją wygląda przez okno, szukając jakichś znaków na zewnątrz. Ale nie znajduje. Końcowa sekwencja spektaklu przypomina senny koszmar. Jest duszno, nie ma czym oddychać, jakby zamykała się garrota.

PSIE SERCE Michała Bułhakowa, tłum. Irena Lewandowska, adaptacja i reżyseria Maciej Englert, Teatr Współczesny w Warszawie. Maleńka scena Teatru Współczesnego pomieściła mieszkanie profesora Preobrażeńskiego, a także ulicę i laboratorium (scenografia Marcina Stajewskiego). Machina sceniczna działa bez zarzutu. Całość stoi na koncertowej grze Borysa Szyca, zarówno w „psim” wcieleniu, jak i w roli rodzącego się nowego człowieka, oraz Krzysztofa Wakulińskiego jako jego twórcy, naukowca, tracącego wiarę w sens swoich poczynań. Finałowa scena, w której Szarik w psie ciało znowu wcielony potulnie tuli się do nóg swego pana, poraża siłą gorzkiej emocji.

PUNKT ZERO. ŁASKAWE Jonathana Littella, scenariusz i reżyseria Janusz Opryński, Teatr Provisorium w Lublinie. Trzeba się strzec, aby nie ulec rozumowaniu Maksa Auego (Łukasz Lewandowski). Bo to on właśnie, bohater spektaklu, fikcyjny, ale możliwy uczestnik „ostatecznego rozwiązania”, stawia pytanie, czy wojna się skończyła. Wytrąca nas z błogiego poczucia, że Holocaust już się nie powtórzy. I stawia inne jeszcze niebezpieczne pytania, a zwłaszcza kto jest winien. Trudno pisać o tym przedstawieniu, że się „podoba” albo „robi wrażenie”, grający w nim aktorzy są „więcej niż sugestywni”, a scenografia „idealnie oddaje intencje” reżysera, choć to wszystko prawda.

SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ wg Brunona Schulza, performans Agaty Dudy-Gracz, kurator Jan Bończa-Szabłowski, Teatr Żydowski, Orkiestra Sinfonia Varsovia, Fundacja Republika Marzeń. Agata Duda-Gracz ze swoją skalą wyobraźni, rozmachem, wyostrzającą widzenie deformacją to idealna autorka tego zdarzenia. Ważny stał się już wybór miejsca, w którym performans się rozgrywał: była siedziba Instytutu Weterynarii, mocno sfatygowana, oczekująca na remont, który artystka naznaczyła skazą schyłku, może nawet labiryntu zagłady. Na geografię tego wnętrza składają się bowiem rozmaite mniejsze i większe pomieszczenia, wewnętrzne klatki, klitki i zakamarki, w których rozgrywały się powtarzające się ceremonie: lektury tekstów, śpiewy, niebezpieczne ewolucje fizyczne.

ŚLUB Witolda Gombrowicza, reżyseria Anna Augustynowicz, koprodukcja Teatr Współczesny w Szczecinie i Teatr Dramatyczny im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Augustynowicz wydobyła ze „Ślubu” jego zasadniczy zarys, pozbyła się rodzajowości, wyrzuciła postacie poboczne. Swoim wysłannikiem uczyniła Henryka (błyskotliwa rola Grzegorza Falkowskiego). Henryk, jak zawsze, odsłaniał swoją podwójność – postaci i obserwatora postaci, komentującego swoje zachowania i dystansującego się od samego siebie, jak to bywa we śnie. Ale Henryk jest u Augustynowicz potrójny, bo jest także reżyserem, który obserwuje i ocenia zachowania postaci, ale też zachowania aktora, przyglądającego się postaciom.

TAJNY DZIENNIK Mirona Białoszewskiego, reżyseria Wojciech Urbański, Scena Przodownik, Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy. Czterech aktorów w ogóle Mirona B. nieprzypominających (Michał Piela, Robert T. Majewski, Henryk Niebudek i Piotr Siwkiewicz), którzy nawet przez moment nie starają się naśladować poety, przywołuje jego zapiski. W tym klucz sukcesu: w nieudawaniu, ale wmyślaniu się w słowa zapisywane w „Tajnym dzienniku”, który czekać musiał lat mniej więcej dwadzieścia, nim przestał być po śmierci poety tajny.

TRAUMA TRAVEL, scenariusz Michał Walczak, Maciej Łubieński, reżyseria Michał Walczak, spektakle w Teatrze WarSawy. to niejako produkcja na boku, reklamowana jako wakacyjna komedia twórców „Pożaru w Burdelu”, a firmowana jako dzieło Laboratorium Komedii Narodowej, bo przecież nad Wisłą wszystko musi być narodowe. Michał Walczak i Maciej Łubieński przyzwyczaili nas do inteligentnych komentarzy ważnych wydarzeń, trendów, zjawisk w życiu publicznym. Publiczność śmieje się (bo choć straszno, jest śmiesznie) i potwierdza swoje intuicje i zapał do niekoniecznie „dobrej zmiany”.

WYSPA na motywach „Burzy” Szekspira, reżyseria Grzegorz Bral, Teatr Pieśń Kozła z Wrocławia. Spektakl uwodzi formalnym pięknem. To jest „zimny lament” z krainy lodu, jak z baśni o królowej śniegu. Wprawdzie dwanaście luster, które obok czarnych krzeseł na tle białych ścian tworzą całą dekorację, pozostają nierozbite, a ich rozmaite rozmieszczenie i geometryczne relacje budują cały świat, to jednak jest to świat emocji spreparowanych. Tak doskonałych, że aż odległych, niedosiężnych.

Poprzedni

Dobrze, że reprezentacja nie zawiodła

Następny

Ostatni akcent roku Conrada