22 listopada 2024
trybunna-logo

Magia ekranu

…albo film jest snem

Konrad Eberhardt (1931-1976) był jednym z najwybitniejszych polskich krytyków filmowych, jednym z mistrzów gatunku, który w tej postaci, którą reprezentował on i plejada jego równie znamienitych kolegów (kilkanaście nazwisk) przeszedł już dość dawno do historii kultury. A mimo to, a może właśnie dlatego, że Eberhardt i jego starsi (na ogół) koledzy uprawiali ten gatunek pisania dziennikarsko-publicystycznego na bardzo wysokim poziomie intelektualnym, erudycyjnym, a fragmentami także literackim, zbliżając się często do eseju, ich teksty czyta się do dziś wybornie, nawet w oderwaniu od „podłoża” jakim były filmy, o których pisali. Kiedy się jednak ogląda archiwalne kino polskie, warto sięgnąć, dla pogłębienia i wzbogacenia odbioru własnego, do tekstów właśnie n.p. Eberhardta.
Edycja o której będzie mowa, składa się z tuzina tekstów, w których dwunastu autorów spogląda pod innym kątek na spuściznę Eberhardta. I tak krytyk Rafał Marszałek napisał przyjacielskie „Wspomnienie o Konradzie”. Łukasz Maciejewski zajął się – by tak rzec – alchemią i intelektualną aktualnością pisarstwa krytycznego Eberhardta. Tadeusz Lubelski – jego poczuciem „współodpowiedzialności za kino narodowe”. I właśnie Lubelski zwraca w swoim szkicu uwagę na jeden z ważnych aspektów, definiując Eberhardta jako krytyka „wierzącego bardziej w obraz niż w rzeczywistość”. „Dla Eberhardta, to magia (obrazu, przyp. KL) stanowiła o sensie kina. Szukając śladów jej istnienia w kinie polskim, niepostrzeżenie zmieniał hierarchię w jego obrębie. Nawiązując do słynnego podziału André Bazina na reżyserów wierzących w obraz i wierzących w rzeczywistość, krytycy polscy – pod wodzą Bolesława Michałka – wybierali, niemal zgodnie, przywiązanie do rzeczywistości.
Dla Eberhardta najważniejsza była kreacja” – napisał Lubelski. Świadczy o tym choćby fakt, że tylko Eberhardt uznał za arcydzieło „Lotną” Andrzeja Wajdy, film powszechnie przez krytykę uznany za jeden z najsłabszych w dorobku reżysera. Eberhardt podkreślając wielkie wizualne, estetyczne walory tego filmu, przenikliwie zauważył też, że „Lotna”, film krytykowany m.in. za poznawczy fałsz, nie jest intencjonalną kreacją nieprawdziwej wizji czy ilustracją fałszywej świadomości, lecz jedynie zdystansowanym portretem mitu, wzięciem go w cudzysłów, ubranym jedynie w kostium fascynacji. Eberhardt cenił, w tym i innych filmach, to co można nazwać wyrazem „opisowości poetyckiej”.
Eberhardt nie był jednak krytykiem-pięknoduchem, o czym świadczy jego przenikliwość i zdolność dostrzegania w detalach zawartych w filmach różnego autoramentu tego, czego inni, skoncentrowani na odbiorze filmów w trybie jeden do jednego, nie zauważali. N.p. – i takich uwag jest w jego tekstach wiele – zauważył, że w całkowicie skonwencjonalizowanej polskiej przedwojennej komedii filmowej rzeczywistość przedostawała się za pośrednictwem Adolfa Dymszy. Co znamienne, Eberhard, krytyk „wierzący w obraz” nie koncentrował się, paradoksalnie, na analizie artyzmu sztuki operatorskiej, lecz postrzegał obraz szerzej, także jako przestrzeń metaforyzacji za pomocą estetyki gry aktorskiej. Lubelski zwraca też uwagę na to, że w dialogu z kinematografią PRL Eberhardt często finezyjnie (co było wartością samą w sobie) kluczył, ale demonstracyjnie okazywał niechęć do powszechnego wtedy filmowego „gatunku” – „drobnomieszczańskiej paplaniny na tematy obyczajowe”.
Piękne studium o „Tajemnicy filmowego obrazu w refleksji Konrada Eberhardta” napisał świetny znawca „kina onirycznego” Marcin Maron, odnosząc się głównie do eseistycznej książki Eberhardta, „Film jest snem”. Profesjonalny kunszt analityczny krytyka pokazał Rafał Koschany w szkicu o dokonanej przez krytyka twórczej i do pewnego stopnia profetycznej interpretacji filmu Alaina Resnais „Zeszłego roku w Marienbadzie”.
Są też szkice o stosunku Eberhardta do widza jako odbiorcy tekstów krytycznych, o widzeniu przez niego aktorskiego wymiaru sztuki filmowej, czy jako o tłumaczu literatury filmoznawczej (m.in. „Kino i wyobraźnia” Edgara Morin), a także jako monografa twórców kina (Jean Luc Godard, Wojciech Jerzy Has, Zbigniew Cybulski). Piotr Zwierzchowski napisał o „iluzjonie” Eberhardta, czyli o jego ulubionych filmach i zjawiskach artystycznych, które zamknął w zbiorze „W moim iluzjonie”, w którym szczególne odzwierciedlenie znajduje wszechstronna, interdyscyplinarna, w dziedzinie szeroko rozumianej humanistyki, erudycja krytyka.
Barbara Giza przenikliwie pokazała krytyka jako oryginalnego i twórczego autora wywiadów z ludźmi kina, przeprowadzającego je w sposób nie tylko erudycyjny, ale przede wszystkim finezyjny psychologicznie, inspirujący, „otwierający” rozmówcę na szczerość.
Zbiór zamyka drobiazgowy szkic biograficzny autorstwa Adama Wyżyńskiego oraz wielostronicowa bibliografia dorobku krytyka, ogromnie cenna dla tych, których omawiana publikacja zachęci czy to do powrotu do lektury tekstów Konrada Eberhardta lub do zapoznania się z nimi po raz pierwszy, a także noty o autorach zbioru.
„Konrad Eberhardt” – redakcja Barbara Giza i Piotr Zwierzchowski, Seria „Polscy Krytycy Filmowi”, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2013, str. 200, ISBN 978-83-7383-626-6.

Poprzedni

Nie tylko kasa

Następny

70 lat na godzinę

Zostaw komentarz