17 listopada 2024
trybunna-logo

Lewica na rozdrożu*

Patrząc na rozpalające nasz kraj spory polityczne między III a „IV” Rzeczpospolitą, zwolennik lewicy musi zdać sobie następujące pytania: Gdzie w tym sporze jest miejsce lewicy? Czy należy się opowiedzieć za którąś ze stron, a jeśli tak, to, za którą? Dlaczego lewica nie stanowi samodzielnej siły oferującej coś innego niż wybór między dżumą PiS-u, a cholerą neoliberalnej III Rzeczpospolitej?

W najgorętszym dziś w Polsce sporze politycznym po jednej stronie widzimy PiS-owskich zwolenników autorytarnie określonych, tradycyjnych wartości narodowych, zamykających się na współczesny Świat i Europę i deklarujących realizację ograniczonych do własnego (niestety zaściankowego) podwórka idei solidaryzmu narodowego. Z drugiej strony sporu obrońcy III Rzeczpospolitej grupowani wokół KOD oraz PO i Nowoczesnej przedstawiają się jako zwolennicy społeczeństwa pluralistycznego, tolerancyjnego, otwartego na Świat i Europę oraz liberalnego gospodarczo.
Bardzo podobne linie podziału zaczynają być widoczne także w całej Europie, gdzie w coraz większej ilości krajów rośnie znaczenie partii nacjonalistyczno-prawicowych, takich jak Front Narodowy we Francji, czy Wolnościowa Partia Austrii, której kandydat jest faworytem w obecnych wyborach prezydenckich. W tym samym czasie pozycja polityczna tradycyjnej europejskiej lewicy ulega erozji, która w Polsce przybrała już postać katastrofy.
Wszystko wskazuje więc, że działając we współczesnym, zglobalizowanym, a równocześnie zróżnicowanym i spolaryzowanym świecie, szeroko rozumiana lewica nie tylko w Polsce staje przed koniecznością przeformułowania swego stanowiska oraz jasnego, przekonującego określenia swoich celów i metod działania. Niestety współczesna myśl lewicowa, nie potrafiła jak dotąd sformułować atrakcyjnego projektu społecznego, mogącego stanowić alternatywę z jednej strony dla dominującego w ostatnich dziesięcioleciach myślenia neoliberalnego, a z drugiej strony dla rosnącego ostatnio w siłę nurtu „narodowo-nacjonalistyczno-państwowego”.
Czego złego by o nich nie powiedzieć, to oba te projekty mają tę zaletę, że są jasno sformułowane i oferują swoim zwolennikom wizję „szczęśliwszego” społeczeństwa.
W wizji neoliberalnej na drodze powiększania zakresu wolności (przede wszystkim gospodarczej), wzrostu efektywności ekonomicznej i wysoko wynagradzanego sukcesu w wyścigu szczurów. Natomiast w wersji narodowo-nacjonalistycznej na drodze wzmocnienia wspólnoty narodowej, zapewnienia w jej ramach minimum solidaryzmu społecznego oraz ochrony tej wspólnoty przed zagrożeniami zewnętrznymi i penetracją obcych.
Na tym tle konia z rzędem temu, kto potrafi powiedzieć, na czym dziś polega lewicowa wizja społeczeństwa. Istotą lewicowego myślenia o rzeczywistości społecznej było dla mnie zawsze to, że oprócz niezgody na różne przejawy biedy, dyskryminacji i nierówności społecznych opierało się ono o przekonanie o społeczno-politycznych, tj. wynikających z niesprawiedliwego ukształtowania ładu społecznego, źródłach tego niedającego się zaakceptować stanu. Z tego ostatniego wynikał zaś w sposób bezpośredni postulat zmiany tego niedoskonałego systemu, w jakim przyszło nam żyć.
Równocześnie w całej swej historii, przy generalnej zgodzie różnych nurtów lewicowych na to, że zastany kapitalistyczny porządek społeczny wymaga zmiany, prawie od samego początku istnienia lewicy w jej ramach toczył i toczy się spór na temat tego, na czym ta zmiana ma polegać i jak ją przeprowadzić.
Z jednej więc strony na lewicy zawsze działali, tworzący tzw. lewicę rewolucyjną, zwolennicy rozwiązań radykalnych, dążący do obalenia systemu kapitalistycznego i stworzenia w jego miejsce bardziej sprawiedliwego i doskonalszego systemu socjalistycznego.
Z drugiej strony w historii ruchów lewicowych nietrudno znaleźć przedstawicieli nurtu reformistycznego, którzy dostrzegali możliwość stopniowego doskonalenia i przekształcania systemu kapitalistycznego, aż do powstania w ten sposób lepiej odpowiadającego potrzebom społecznym nowego ustroju.
W różnych okresach historycznych i w różnych krajach w myśleniu lewicowym zwyciężało raz jeden raz drugi z tych nurtów. By nie prowadzić tu wywodu historycznego ograniczmy się do ostatnich kilku dziesiątek lat. Przez cały okres 30 wspaniałych lat powojennych w Europie Zachodniej wydawało się, że kapitalizm da się zreformować, a zbudowane w ten sposób państwo dobrobytu będzie bliskie realizacji oczekiwań lewicy. Wraz z klęską i upadkiem radykalnej alternatywy kapitalizmu, jaką była próba budowy systemu socjalistycznego w ZSRR i w tzw. krajach Demokracji Ludowej okazało się jednak, że także w krajach Europy Zachodniej trzeba było zacząć wycofywać się ze zdobyczy państwa dobrobytu.
W rezultacie począwszy od lat osiemdziesiątych, a w pełnym nasileniu w latach 90-tych i później, radykalna lewica straciła całkowicie grunt pod nogami, a lewica reformistyczna została zmuszona do ustąpienia pola neoliberalizmowi.
Jaskrawym przykładem tego ostatniego stała się koncepcja trzeciej drogi T. Blair’a i G. Schröder’a, przyjęta także w Polsce przez SLD pod kierownictwem L. Millera.
Dziś, w szczególności po doświadczeniach kryzysu 2008 rok, widać coraz wyraźniej, że zarówno koncepcja neoliberalna, jak i powiązana z nią lewicowa idea trzeciej drogi, jako atrakcyjny projekt społeczny, poniosły porażkę.
Otwiera to drogę do wzrostu znaczenia koncepcji narodowo-solidarystycznych, a przed lewicą stawia pytanie: czy nie nadszedł czas na zradykalizowanie swego działania?
Na razie w ramach europejskiej lewicy ciągle dominuje podejście reformistyczne, reprezentowane przez większość tradycyjnych partii socjaldemokratycznych, bardzo często wchodzących w koalicje z partiami chadeckimi i liberalnymi.
Jednak w tych krajach, w których na gruncie sprzeciwu wobec społecznych konsekwencji ostatniego kryzysu pojawiły się ruchy i partie lewicowe domagające się radykalnej reformy neoliberalnego kapitalizmu, uzyskały one znaczącą pozycję polityczną, a przy okazji w znacznym stopniu powstrzymały narastanie tendencji narodowo-nacjonalistycznych. Dotyczy to greckiej Syrizy, hiszpańskiego Podemos, portugalskiego radykalnego Bloku Lewicowego, a w pewnym stopniu nawet włoskiej centrolewicowej Partii Demokratycznej.
W Polsce jaskółką takiej radykalnej lewicy wydaje się być partia Razem. Ciągle jednak bardzo daleko jej do sukcesów Syrizy, czy Podemos.
Wszystko to wskazuje, że realizowany w ostatnich dziesięcioleciach sojusz socjaldemokratycznej lewicy z liberałami (a w szczególności z neoliberałami) powinien dobiec końca. Po prostu okazuje się, że europejskie społeczeństwa zawiodły się na neoliberalnym projekcie społecznych i oczekują na nowe propozycje.
Na razie w większości państw takie propozycje zgłasza jedynie nacjonalistyczna prawica, a lewica na sojuszu z neoliberałami przegrywa. Jak z tego wynika, aby utrzymać się jako znacząca siła polityczna, lewica powinna się wyraźnie zradykalizować i opowiedzieć się co najmniej za gruntowną przebudową obecnej neoliberalnej wersji kapitalizmu. Oczywiście dotyczy to także polskiej lewicy.

* Artykuł ten został przygotowany dla internetowego pisma „Tak, ale…” (http://www.wielkopolskauniapracy.pl/ )

Poprzedni

Nie zejdziemy z obranej drogi

Następny

Czy ktoś słyszał?