Przeczytałem dzisiaj z rana dwa wywiady, które lewicowi publicyści zrobili z kandydatami PO i PiS na prezydenta Warszawy. W „Krytyce Politycznej” Jakub Majmurek rozmawiał z Patrykiem Jakim, a w „Tygodniku Powszechnym” Rafał Woś z Rafałem Trzaskowskim.
W mojej opinii, w tych rozmowach na zaminowanym gruncie znacznie lepiej wypadł Jaki. Udało mu się rozbroić naszykowane na niego przez lewicę materiały wybuchowe, podczas gdy Trzaskowski beztrosko przeszedł po polu minowym małymi kroczkami, popełniając harakiri i potwierdzając wszystkie lewicowe stereotypy na swój temat.
Jak na to zareagował lewicowy Internet? Majmurek jest stawiany do pionu, że nie dość mocno przyłożył Jakiemu, że takich wywiadów nie publikuje się bez obnażenia kłamstw i manipulacji rozmówcy. Te same osoby, które są pierwsze do wytykania PiS-owi zamordyzmu, skłonne są domagać się zakładania kagańca na sferę publiczną, byle tylko wygrała ich strona. Media liberalne, w nie mniejszym stopniu niż prawicowe, są odpowiedzialne za kształtowanie się illiberalnego społeczeństwa. Jedne i drugie uzasadniają swoją stronniczość troską o prawdę i wiarygodność. Jedni zrobili skok na media publiczne przy Woronicza, inni tęsknią za Ministerstwem Wiarygodności i Informacji Publicznej przy Czerskiej – oczywiście sprywatyzowanym (żeby ludzie „Wyborczej” mogli się uwłaszczyć i ustawić na lata). A ja wolę, żeby każdy sobie oceniał sam, co jest wiarygodne i wiarygodnych ekspertów i autorytety też wybierał sobie wedle uznania. Przysłuży się temu sfera publiczna, która będzie niezdominowana przez partyjne szczekaczki, ustawki, interwencje na polityczne zamówienie, wolna od cenzury i autocenzury. Dziękuję wszystkim publicystom, którzy idą w tej sprawie pod prąd – tym z lewa, z centrum i z prawa.