„Kubuś Fatalista i jego pan” Denisa Diderot (1713-1784), współtwórcy Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, to kolejny tytuł, do którego powróciłem po wielu latach.
Dzieło to znalazło się nie tylko w kręgu kanonu literackiego, ale także w kręgu najważniejszych mitów kultury powszechnej, także tych które w swoim pomnikowym dziele zebrał Władysław Kopaliński. Zwrócił on uwagę, że Kubuś, to „postać przypominająca trochę Figara Beaumarchais, trochę Sanczo Pansę z „Don Kichota” Miguela Cervantesa, trochę kaprala Trima z „Tristana Shandy” Laurence Sterne’a w niespójności i dygresyjności swego nieposkromionego gadulstwa, a trochę samego autora; to fatalista (tj. determinista, uważający, że życiem rządzą ślepe, przypadkowe siły, że człowiek łudzi się, iż nimi rządzi), który jednak działa niekonsekwentnie, wbrew swoim tezom, protestując przeciw złu, wierząc w sprawiedliwość, w dobro i zło.
Kubuś rozmawia z panem na wszystkie możliwe tematy, bez ładu i składu, o swych żałosnych przygodach z kobietami, o wolności, skaleczonym kolanie, determinizmie, przeplatając to mnóstwem anegdot”. Diderot nigdy za życia nie ujrzał wydania „Kubusia”, bo ukazało się ono dopiero w roku 1796, czyli już nawet po Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W 1806 roku zostało natomiast pomieszczone w papieskim „indeksie ksiąg zakazanych”, w roku 1826 skonfiskowane przez francuską cenzurę. Powodem była rewolucyjność dzieła, w co z naszego współczesnego punktu widzenia trudno jest uwierzyć. W „Kubusiu Fataliście”, napisał we wstępie tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński (wyd. 1915), „mieszczą się elementy prawdziwej rewolucji, która niebawem miała we Francji zwalić stary porządek rzeczy.
Szeroki powiew demokratyczny tej książki, brak poszanowania dla wszelkiego autorytetu obok silnej dążności do wartości moralnych, nieraz przechodzącej w czułostkowość, wszystko to na tle wrodzonej prawości, pogody i dzielności charakteru Kubusia czyni zeń, może bez intencji autora, symbol rodzącej się Francji ludowej”. „Kubuś Fatalista i jego pan” skonstruowany został, wzorem epoki naśladującej klasyczną starożytność, w formie dialogu, co – nawiasem mówiąc – ułatwiło dokonanie adaptacji tekstu na scenę, w legendarnym przedstawieniu Witolda Zatorskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, w 1976 roku, ze Zbigniewem Zapasiewiczem w roli tytułowej.
Podobną formę dialogu przybrało drugie obok „Kubusia” kanoniczne dzieło Diderota, „Kuzynek mistrza Rameau”. To tyle w maksymalnym skrócie co do pozycji i znaczenia „Kubusia” w tradycji kultury europejskiej. Jak się natomiast czyta ten sławny tekst dziś? Zależy to zapewne od upodobań czytelniczych. Nie będzie to lektura atrakcyjna dla tych, którzy nie gustują we wszelkiego rodzaju „klasycznościach”.Język „Kubusia” w liczącym sobie już 106 lat przekładzie Boya może wielu odstręczać „starością”, „trącić myszką”, nie odpowiadać estetyce współczesnej. Może być on także trudny w lekturze dla tych, którzy nie są oswojeni ze specyfiką oświeceniowej literatury francuskiej. Kogo jednak to nie dotyczy, może znaleźć w dialogicznym tekście mnóstwo estetycznej i umysłowej satysfakcji, bo jest w nim mnóstwo dowcipu, charakterystycznego francuskiego esprit, obfitość paradoksów, bon motów.
Z tego powodu, „Kubuś fatalista” jest jednym z dzieł najbardziej reprezentatywnych dla klasycznej kultury francuskiej, której ducha bez tej lektury trudno jest pojąć.
Denis Diderot – „Kubuś Fatalista i jego pan”, przełożył i wstępem opatrzył Tadeusz Boy-Żeleński, Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 2018, str. 310, ISBN 978-83-244-1000-2