To niewiarygodne, ale naprawdę były czasy, gdy tzw. kulturalni ludzie czytali powieści kryminalne po kryjomu, wstydząc się tego przed swoim środowiskiem. Czasy te dawno minęły, wraz ze snobizmem na literaturę i sztukę wysokiego lotu.
Dziś nikt nie przejawia takiej wstydliwości, a kto wie czy nie jest odwrotnie i czy niektórzy ludzie nie kryją się z lekturą rzeczy wysokiego sortu (cokolwiek by to oznaczało), aby nie wyjść w oczach innych na snobów i zadufków. Bycie „intelektualistą” zdecydowanie nie jest dziś w modzie. Niezależnie od tego, powieść kryminalna jest tym gatunkiem prozy, który poza walorami ludycznymi, jako porcja sensacyjnej rozrywki do czytania na plaży, szczególnie intensywnie chłonie i absorbuje okruchy rzeczywistości, elementy jej nastroju ogólnego, panujące niej obyczaje, emocje, mody, obsesje. Słowem, powieść kryminalna jest jak magnes zbierający zewsząd różnokolorowe opiłki. Jest w tym względzie przeciwieństwem innego gatunku prozy popularnej, czyli prozy o tematyce miłosnej, tzw. romansów, gdyż te oparte są raczej na budowie rzeczywistości fikcyjnej, wyidealizowanej i wypreparowanej z socjologicznego kontekstu. Poza tym powieść romansowa czy obyczajowa jest silnie uzależniona od przyjętych konwencji społecznych. Gdy od nich odchodzi, traci prawo przynależności do gatunku czytadeł. Powieść kryminalna, może dlatego że z definicji mówi o złu, miała od początku „większe uprawnienia” do mówienia o ciemnych stronach życia. Może także dlatego, że jej struktura jest wyjątkowo pojemna (mimo konwencji gatunkowych) by wchłaniać składniki z otaczającej i przemieniającej się rzeczywistości świata.
Tak rozumianej powieści kryminalnej poświęcił swoją monografię „Detektyw w krainie cudów” Tadeusz Cegielski, uczony historyk, między innymi historyk masonerii, ale i autor powieści kryminalnych (m.in. „Morderstwo w Alei Róż”, „Tajemnica pułkownika Kowadły”). Jego praca ma zakres szerszy niż tylko ten ujęty w tytule. Jest historią gatunku i jego zwierciadlanej funkcji od narodzin gatunku sensacyjnego czyli osiemnastowiecznych jeszcze „Przygód Caleba Williamsa” Williama Godwina oraz tzw. powieści gotyckiej XIX wieku (Horace Walpole, Anne Radcliffe, Emily i Charlotte Bronte, można by, tytułem dygresji) do niej dodać także naszego Zygmunta Krasińskiego), amerykańskiej sensacyjnej prozie romantycznej (Edgar Allan Poe, Nathaniel Hawthorne, niewymieniony Ambrose Bierce), aż po tytułowe lata czterdzieste XX wieku. Dużo miejsca poświęca autor sztuce takich pisarzy jak Arthur Conan Doyle i jego Sherlockowi Holmesowi czy Agacie Christie i jej Herculesowi Poirot. Praca jest wszakże zdecydowanie zdominowana przez literaturę kryminalną anglosaską – w tym jej znakomity nurt amerykański – i przez opracowania teoretyczne z tego obszaru. Nie ma w niej n.p. ani kryminału francuskiego (choćby Georgesa Simenona, który zaczął pisać jeszcze przed II wojną światową), ani dawnego kryminału polskiego (n.p. „Prokurator Alicja Horn” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza), nurtu popularnej literatury dość bogato przed laty opisanego w książce Janusza Dunina „Papierowy bandyta”. Nie zamierzam się jednak koncentrować na brakach szczegółowych tej publikacji, bo i tak zasługuje ona na wielkie uznanie za rozległe potraktowanie tematu. „Detektyw w krainie cudów” Tadeusza Cegielskiego to obowiązkowa lektura dla tych czytelników kryminałów, którzy mają potrzebę intelektualnego, teoretycznego podbudowania tej praktyki i dla takich, którzy nie należą do fanatyków gatunku, ale którzy docenią jego cenne walory socjologiczne i antropologiczne.
Tadeusz Cegielski – „Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna 1841-1941 a narodziny nowoczesności”, GWFoksal (WAB), Warszawa 2015.