22 listopada 2024
trybunna-logo

Korzenie niemieckiego antysemityzmu

Antysemityzm w Niemczech, także jego skrajne wynaturzenia, kojarzymy z Trzecią Rzeszą, z Hitlerem, Goebbelsem et consortes. Tymczasem oni czerpali już z praźródeł antyżydowskiego piętna, sięgającego XIX wieku, o czym w naszych publikacjach historycznych głucho. Wertując własne archiwalia znalazłem kilkukolumnowe recenzje trzech książek wydawnictw niemieckich dokumentujących, że już na długo przed Trzecią Rzeszą antysemityzm był w społeczeństwie głęboko zakorzeniony.

John C.G.Röhl „Wilhelm II” 1994 r. (Tygodnik „Die Zeit”, 25.11.1994), Dirk Walter „Antisemitische Kriminalität und Gewalt. Judenfeindschaft in der Weimaier Republik” 1999 r. („Die Zeit”, 11.03.1999) i Cornelia Hecht „Deutsche Juden und Antisemitismus in der Weimaier Republik” 2003 r. („Die Zeit” 8.01.2004).

Jeżeli streścić opinie recenzentów tych trzech książek, przez nasze wydawnictwa niezauważonych bądź zlekceważonych, to rysuje sie następujący obraz klimatu antyżydowskiego już na długo przed 1933 rokiem. Poprzednikiem Hitlera był najwyższy w cesarskiej Rzeszy autorytet – Wilhelm II – autor następującej wypowiedzi: „Najlepszym sposobem na Żydów byłby gaz”. Zdanie to wyłowili historycy z listu Cesarza do gen Augusta von Mackensena z 2 grudnia 1919 r. Takich lub podobnych wypowiedzi najwyższy dla kraju autorytet pozostawił więcej. W połowie 1890 r uznał rasizm za fundament swego światopoglądu. W jego notatniku znaleziono zdanie: „Żydzi i komary to zaraza, od której ludzkość musi sie uwolnić”. Uznał, że „90 procent wszystkich Niemców potępiłoby go za sympatyzowanie z syjonistami”.
Wilhelm II był autorem publicznie wyrażonej opinii, że do Klubu Oficerskiego przyjmuje się również Żydów, tymczasem kontaktowanie się z nimi jest dla oficera niedopuszczalne. Autor biografii „Wilhelm II” twierdzi, że gdy w roku 1888 Wilhelm II zasiadł na tronie, antysemici od Paryża po Wiedeń zareagowali entuzjastycznie. Jeden z nich powiedział, że „jedyną nadzieją, by Niemcy pozbyli sie żydowskiego jarzma jest cesarz Wilhelm”.
Po przegranej przez Niemcy w 1918 r. wojny światowej Wilhelm II szukał schronienia w Holandii, lecz również stamtąd przekazywał wypowiedzi antysemickie. Dopiero gdy w 1938 r. dotarły doń sygnały o Nocy Kryształowej powiedział : „Po raz pierwszy w moim życiu wstydzę się, że jestem Niemcem”. Antysemickie drogowskazy cesarza znajdowały w społeczeństwie skwapliwych wykonawców. Bardzo aktywna wówczas Partia Niemiecko-Konserwatywna włączyła w 1892 r. antysemityzm do swego programu. W jednej z recenzji czytamy: „Od końca 1918 roku miasta i wsie zalewane były ulotkami antysemickimi, które wzywały wyraźnie do stosowania przemocy wobec Żydów”. W roku 1894 kolportowano na ulicach Berlina ulotkę o treści: „Albo w 1950 r. Niemcy uporają się ostatecznie z żydowskim niebezpieczeństwem, albo Żydzi opanują Berlin”.
Recenzujący książkę Röhla stwierdza, że „Autor ukazał przerażające dowody nienawiści wobec Żydów, nienawiści rasowej ostatniego cesarza niemieckiego.”
Dominujące w pierwszych latach Trzeciej Rzeszy hasło „Oczyścimy Niemcy z Żydów” było w obiegu już 50 lat wcześniej. W 1881 r., ponad ćwierć miliona Niemców podpisało petycję, zamykającą Żydom możliwość osiedlania się w Niemczech. Tych zaś, którzy już tu mieszkają, należy pozbawić pracy we wszystkich urzędach publicznych. Zredukować także odsetek studentów żydowskich na uniwersytetach. Czystka winna objąć również korpus oficerski. Już w roku 1890 weszło do obiegu publicznego słowo „aryjczyk” jako synonim nie Żyda.
Głosy protestu opinii publicznej przeciwko tej kampanii rozlegały się niezbyt donośnie. Pochodziły zresztą głównie od środowisk żydowskich. Monachijskie „Stowarzyszenie obywateli niemieckich wyznania żydowskiego” wydało w 1919 r. ulotkę protestująca przeciwko obwinianiu Żydów za wszelkie zło, niegodziwości i nieszczęścia wówczas odczuwane.
Recenzent książki Dirka Waltera zauważa: „Dotychczas uspakajaliśmy się opinią, że przed rokiem 1933 atmosfera wrogości w Niemczech wobec Żydów nie różniła się bardzo od sytuacji w innych państwach zachodnich oraz, że była ona zdecydowanie mniej agresywna w porównaniu z tym, co działo się w Europie Wschodniej. Dopiero po przejęciu władzy przez Hitlera miał pojawić się dla Żydów stan zagrożenia. Obraz taki wymaga jednak korekty”. Dirk Walter miał możliwość zapoznać się w – jak to określa – specjalnym archiwum moskiewskim z aktami „Centralnego Stowarzyszenia Obywateli Niemieckich pochodzenia żydowskiego”. Myszkował także w archiwach niemieckich. Doszedł do wniosku, że już w Republice Weimarskiej przemoc antysemicka była codziennością. Ofiarą padały nie tylko synagogi, cmentarze żydowskie, sklepy, lecz mniejszość atakowano także bezpośrednio. Rząd rozważał ograniczenie Żydom praw obywatelskich. Skrajni antysemici uważali, że ograniczanie Żydom praw obywatelskich toczy się zbyt wolno, połowicznie. Dlatego nazywali Republikę Weimarską pogardliwie „Republiką Żydowską”.
Rozgoryczenie wywołało w środowisku żydowskim wydane w 1916 roku zarządzenie ministra wojny cesarskich Niemiec, by liczono Żydów służących w armii. Postawieniem ich na cenzurowanym byli zaskoczeni, bo czynili przecież wszystko by pokazać się rządzącym jako przykładni Niemcy. Poborowych względnie ochotników żydowskich było wówczas blisko 100 tys. Z tego 30 tys. otrzymało odznaczenia wojenne, a 20 tys. awansowano. Przewodniczący „Stowarzyszenia żydowskich żołnierzy frontowych”, Leo Löwenstein, zareagował na decyzje ministra: „Jesteśmy rozczarowani i zawiedzeni”. Zabiegając o zacieranie zewnętrznej różnicy między Niemcami a Żydami, rodziny żydowskie już za cesarstwa Rzeszy nie tylko zmieniały nazwiska, lecz noworodkom nadawały imiona niemieckie. Władze hitlerowskie położyły kres tym praktykom.
Nastroje antyżydowskie sięgały szczytu w połowie lat Republiki Weimarskiej. Według badań Dirka Waltera, co kilka tygodni rejestrowano spektakularne akty agresji, niszczenia synagog, cmentarzy żydowskich. Szczególnie skrajnymi aktami agresji padali „Ostjuden”, żydzi którzy napływali do Rzeszy ze wschodu Europy. Osiadli już w Niemczech Żydzi bogaci i cywilizowani w porównaniu z „Ostjuden” nawet sami włączali się do tej kampanii, patrząc z pogardą na tych ze wschodu, bo szkodzili wizerunkowi miejscowych Żydów. W Bawarii władze uruchomiły nawet obóz, kierując tam wyłapywanych Żydów ze wschodu.
Według opinii Cornelii Hecht „jest oczywiste, że w porównaniu z Rzeszą cesarską w Republice Weimarskiej doszło do jeszcze większej radykalizacji ataków na Żydów”. Oczywiście do głosu dochodziły wówczas także siły nie akceptujące prześladowań. Na przykład głośno protestowała socjaldemokracja. Jej aktywność jednak w miarę upływu lat stopniowo malała.
Narodowi socjaliści przejmując władzę stąpali już na dobrze przygotowanym gruncie antysemickim.
Z głęboko zakorzenionym antysemityzmem Niemcy zdają się mieć wieczny problem. Przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, Paul Spiegel w wywiadzie dla „Der Spiegel” nr 12 (2005) powiedział: „Niszczenie cmentarzy żydowskich to nie przypadki zdarzające się raz na miesiąc, nawet nie raz w tygodniu, lecz prawie codziennie”. Mimo, że i synagogi i inne ośrodki żydowskie pilnuje tam na co dzień policja”.
Przy okazji aktualny aneks. Polskie incydenty antysemickie to drobiazg na tle sytuacji chociażby w Niemczech czy we Francji. Dlaczego wobec tego akurat o Polsce tak głośno w Izraelu?

Poprzedni

Zwycięstwo rozumu i rozsądku

Następny

Facebook – narodziny supermocarstwa

Zostaw komentarz