17 listopada 2024
trybunna-logo

KOD a SLD

Pytanie o taktykę lewicy wobec KOD jest obciążone ograniczeniem doraźności, gdyż:
– na dziś dzień nie bardzo wiadomo, czym KOD jest i jeszcze mniej wiadomo, czym KOD będzie w przyszłości,
– lewic instytucjonalnych w Polsce mamy kilka, każda z nich jest mądrzejsza od innej, m. in. w efekcie czego nie ma formacji lewicowej cieszącej się reprezentacją parlamentarną.

W tych warunkach trudno snuć wizje długofalowej taktyki obliczonej na konkretne cele. KOD jest niekonkretny, lewica (jako całość) jest niekonkretna. Konkretne, instytucjonalnie jest na przykład SLD, konkretny jest rezonans społeczny działań KOD i konkretna jest obecna sytuacja polityczna w Polsce. W tym kontekście można spróbować poszukać odpowiedzi na zadane pytanie.
A zatem:
Sojusz Lewicy Demokratycznej i elity z nim związane posiadają wybitne zasługi w dziele demokratyzacji i okcydentalizacji Polski po 1989 r. Szacunek wobec własnego dziedzictwa, doświadczenia i biografii (po 89 r.) wymaga zdecydowanego głosu w obronie demokracji oraz porządku konstytucyjnego ją fundującego, w sytuacji, gdy porządek ten jest wzruszany. Byłoby czymś zadziwiającym, gdyby partia socjaldemokratyczna, mająca w nazwie demokrację, przechodziła obok kryzysu demokracji. SLD zaliczyło już kilka przejść obok esencji – szczególnie obok tego aspektu esencji, który wyrażony jest w pierwszym członie słowa socjal-demokracja. Rezultatem powyższego jest utrata wiarygodności i marginalizacja. Nie porywałbym się na pogłębienie takiego stanu rzeczy.
Dla pewnego rozeznania się w obecnej sytuacji pomocne byłoby odczarowanie przymiotnika liberalny, zwłaszcza jeśli występuje on w zbitce demokracja liberalna. Lewica ma tendencję do redukowania tego, co liberalne, do tego, co neoliberalne tudzież neoleseferystowskie. Liberalizm, w klasycznych postaciach był doktryną podnoszącą wartość wolności jednostkowej i zabezpieczającą wolność indywidualną przed presją i woluntaryzmem bytów ponadjednostkowych, np. państwa, religii, a dzisiaj moglibyśmy dodać – nazbyt wolnego rynku (sic!). Z tak rozumianym liberalizmem, liberalizm gospodarczy (leseferyzm, neoliberalizm) może wchodzić w sprzeczność, a socjaldemokracja może się uzgadniać – wszak redystrybucyjne ograniczenia wolności gospodarczej mają służyć wyrównywaniu szans, upodmiotowieniu, defunkcjonalizacji, czyli wolności obywateli reprezentujących jak najszersze grupy społeczne. Nadto lewica miłuje z wolności przecież wzięte postulaty świeckości państwa, czy też pluralizmu światopoglądowego. Nie ma się co obrażać na demokrację liberalną. Należy ją wspierać nie zapominając wszak o drugim, równoważnym, aspekcie socjaldemokratycznej esencji – egalitaryzmie.
Czy zatem z punktów 1 i 2 wynika, że lewica powinna „pójść z KOD”? Otóż nie wynika. Nie wynika z prostego względu. Pisałem wcześniej, że nie wiadomo czym KOD jest. Wiadomo natomiast, czym KOD nie jest. Nie jest lewicą. Lewica, jeśli chce nią pozostać, nie może roztapiać się w czymś, co nią nie jest. Nie będę analizował dlaczego KOD lewicą nie jest. Uczynili to już inni. Dodam jedynie, że nic nie wskazuje na to, aby KOD zechciał na poważnie brać pod uwagę postulaty egalitarne.
Tylko względy taktyki wyborczej mogą uzasadniać mariaż lewicy z KOD. Taktyka taka byłaby straceńcza. Lewicowi kandydaci zostaliby przeżuci i wypluci na dalsze miejsca list wyborczych. Do Sejmu udałoby się wprowadzić kilku posłów. Ich status byłby czymś pomiędzy statusem ministra Arłukowicza w rządzie PO a statusem Grzegorza Napieralskiego jako senatora PO. Dla kilku mandatów o marginalnym, by nie rzec komicznym, znaczeniu nie warto poświęcać formacji i jej wyrazistości – o ile zostanie ona zrekonstruowana.
Jednakże z uwagi na obecną nośność KOD nie należy się od niego całkowicie alienować. Przede wszystkim wymagają tego względy wrażliwości na utrzymywanie standardu demokratycznego (o czym było w punkcie 1). Raz na jakiś można poprzeć tę czy inną demonstrację KOD. Zaproponować członkom i sympatykom udział w demonstracji. Donośnie upomnieć się o przestrzeganie standardu demokratycznego. Nie pchać się jednak na platformę wiozącą liderów KOD. Widok przewodniczącego Czarzastego przytulającego się do innych liderów KOD oraz imitującego solidarnościowe gesty protestu (paluszki w „V”) niweczyłby efekt taktyczny i narażałby formację na śmieszność.
Paradoksalnie obecny duopol, że się zapożyczę u prof. Łagowskiego, czyni w sensie taktycznym sytuację dla lewicy, nie trudną, a łatwą. Socjalny aspekt socjaldemokratycznej esencji eksploatuje PiS. Demokratyczny aspekt socjaldemokratycznej esencji zmonopolizował KOD. Wydaje się nie być miejsca dla lewicy. Nie będzie go także po ewentualnym podłączeniu się pod jedno albo drugie – wówczas lewica sama się po prostu zniesie. Nie pozostaje nic innego jak samodzielność i bijąca w oczy, może nawet bezczelna, wyrazistość. Jak to uczynić, to temat na następną dyskusję. Tak, czy inaczej lewica, jeśli chce przetrwać, musi zdobyć się na aktywność. A nie reaktywność wobec sensów i podziałów dyktowanych przez postsolidarnościowych aktorów. Wcześniej czy później pojawi się zmęczenie społeczne obecnym stanem rzeczy. Będzie to dobry moment by uderzając w Etos wybić się z komplementarnym socjal-demokratycznym przekazem. Etos bowiem przestał dobrze służyć Polsce. Trzeba to Polakom uświadomić.
Zradykalizowanie sytuacji przez PiS (np. aresztowania ludzi pod ziobrowymi zarzutami) nie pozostawi jednak większego pola manewru. Trzeba wówczas intensywniej powspółpracować z KOD. Z podkreśleniem własnej autonomii oraz ekstraordynaryjności i doraźności współdziałania.

Poprzedni

Śmieciówki uderzają w budżet

Następny

List otwarty do opozycji