19 listopada 2024
trybunna-logo

Kobieta wygląda jak macica

Od razu wyjaśniam – powyższe słowa, choć brzmią albo jak wynurzenie seksistowskie albo przewrotna forma szyderstwa z ideologii fanatyków antyaborcyjnych od blisko trzech dekad terroryzujących – przy wsparciu Kościoła kat. – polskie kobiety, są cytatem z jednego ze szkiców ze zbioru esejów, poświęconego korespondencji Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej, a pochodzi ten cytat z jednego z listów poetki.

To nie tylko dokument świadomości z zaprzeszłej epoki, ale także świadomości części współczesnych kobiet w Polsce co do własnego ciała. Niestety, także wśród nich jest sporo takich, które biernie poddają się dyktatowi Kościoła kat i części polityków, ale są i takie, jak Kaja Godek, Magdalena Korzekwa-Kaliszuk i inne fanatyczne aktywistki anty-wyboru, większość posłanek PiS na czele z Anną Milczanowską, która krzyczała z sejmowej mównicy, że aborcja chorych płodów potworków, to „ohydna zbrodnia”, ale także cześć posłanek PO z Joanną Fabisiak, które stoją w pierwszym szeregu kobiet walczących o to, by piekło kobiet w Polsce stało się jeszcze straszniejsze niż jest od lat.
Zagadnienie relacji między kobietą a medycyną pojętą niekoniecznie jako profesja, ale jako fenomen, to kwestia frapująca i tajemnicza. Kobieta jako pacjentka, kobieta ciężarna, kobieta rodząca to krąg spraw tajemnych, czasem mrocznych, zawsze o dużym ciężarze gatunkowym, zawsze ogromnie wiele mówiącym o naturze kobiety. Zwłaszcza krąg medyczny związany z ginekologią i położnictwem jest frapujący, bo ocierający się o sferę płciowości, o tajemnicę kobiecości, cielesności kobiecej. W polskiej literaturze Dwudziestolecia 1918-1939 dotyka tego kręgu choćby „Zazdrość i medycyna” Michała Choromańskiego, „Przymierze z dzieckiem” Wandy Melcer, „Całe życie Sabiny” Heleny Boguszewskiej czy „Grypa szaleje w Naprawie” Jalu Kurka”, a w publicystyce choćby Tadeusz Boy-Żeleński, a po 1945 roku n.p. „Niemiłosierni” Marii Jarochowskiej (z akcją osadzoną przed wojną), czy „Mój drugi ożenek” Józefa Mortona”, proza Hanny Ablewicz i Natalii Rolleczek, dramaturgia Tadeusza Różewicza („Stara kobieta wysiaduje”), a nawet poezja Hanny Świrszczyńskiej („Jestem baba”). W literaturze obcej temat ten, o wiele mocniej, o wiele bardziej bezceremonialnie, dosadnie, nawet obscenicznie wybrzmiał m.in. w słynnej „Grupie” Amerykanki Mary McCarthy, w „Orestesie i wielorybie” Niemki Hedwig Rohde, w „Kinomanach”, „British Museum w posadach drży” i „Gdzie leży granica”, Brytyjczyka Davida Lodge, „Poważnej decyzji” Gabriele Wohmann, „Zimowych dzieciach” Szwedki Agnety Plejel, „Opowieściach podręcznej” Margaret Atwood, czy ostatnio w „Akuszerce” Finki Keti Kettu i w wielu innych. Zwłaszcza sporo jest tego typu prozy w Skandynawii, Austrii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA, różnego zresztą lotu.
Tym razem mamy do czynienia z opracowaniem naukowym. Arleta Galant i Agata Zawiszewska przygotowały i zredagowały pracę zbiorową, która w różnych aspektach obejmuje specyficzny splot: kobieta, literatura, medycyna. Co te trzy kategorie mają ze sobą wspólnego? Wspominałem wyżej „Zazdrość i medycynę” Michała Choromańskiego, powieść pokazującą medyczny aspekt natury kobiecej, jej uwikłanie w wymiar prokreacji, płci, pożądania, namiętności. W przypadku pracy o której mowa, chodzi także o coś jeszcze innego. O kobiecy aspekt tego czym jest medycyna, służba, wychowanie. I tak np. jest tu modelowy portret kobiety-lekarza, sanitariuszki, wizerunek pielęgniarki w międzywojennych magazynach kobiecych i branżowych, rzecz o chorobach wenerycznych, o oddziale kobiecym w szpitalu psychiatrycznym, o kobietach-„królikach doświadczalnych” w Ravensbruck. Są studia chorób Katarzyny Kobro i Stanisławy Przybyszewskiej, jest historia solitera, który tkwił w ciele Gabrieli Zapolskiej, jest afrykańska medycyna domowa w XIX wieku, są wspomnienia lekarek z warszawskiego getta, jest studium „ekonomii łożyska”. Jest nawet temat poezji naznaczonej motywami medycznymi, szpitalnymi, chorobowymi. Jest też studium Ingi Iwasiów o tajemniczych „bezoarach”, ale nie zdradzę o co chodzi, bo może dzięki temu kogoś zachęcę do sięgnięcia po to frapujące, choć nie bardzo łatwe w lekturze studium.
W całej tej summie tekstów otrzymujemy, jako generalium, figurę kobiety w konfrontacji z fenomenem medycyny, zdrowia, choroby, ciąży, porodu, szpitala, także prześwietloną przez literaturę (Magdalena Tulli, Zofia Nałkowska, Maria Komornicka, Alice James, Kazimiera Iłłakowiczówna). Gorąco rekomenduję te mądre i niebanalne studia. To lektura w sam raz zwłaszcza na czas kolejnej, nieśmiertelnej ciągle w Polsce batalii o prawo do/zakaz aborcji. Także dla kobiet dorzucających paliwa do piekła ich własnej płci.

„Kobieta, literatura, medycyna”, pod red. Arlety Galant i Agaty Zawiszewskiej, wyd. Uniwersytet Szczeciński, Szczecin 2016, str. 642, ISBN 978-83-7972-100-9

Poprzedni

Wylądowali na dnie

Następny

Jeden naród, kilka plemion