Gdy kilka lat temu Jarosław Kaczyński chwalił kiboli za patriotyzm i organizowanie patriotycznych imprez, część komentatorów mówiła, że PiS przyzwala na stadionowy rasizm i przemoc. Dzisiaj rasizmu i przemocy ze strony środowisk kibicowskich jest o wiele więcej, a mimo to temat ksenofobii i agresji środowiska kibolskiego znikł. Minister Ziobro, który wciąż powtarza frazesy o wysokich karach dla przestępców, stadionowymi chuliganami w ogóle się nie zajmuje, a wręcz im sprzyja. Na dodatek część lewicy uważa, że za agresję kiboli odpowiadają… liberałowie. To oni rzekomo swoją elitarną polityką mieli zepchnąć środowiska kibicowskie na margines, doprowadzić ich do pauperyzacji i gniewu. Jarosław Kaczyński, Paweł Kukiz czy Marian Kowalski mieli jedynie ten gniew wykorzystać.
Powyższa teoria ma jedną zasadniczą wadę – trudno uzasadnić jej związek z rzeczywistością. Nie ma żadnych danych, które dowodziłyby, że kibole to biedni, wykluczeni ludzie, czy nawet zdeklasowana klasa średnia, której sytuacja za rządów PO-PSL uległa znaczącemu pogorszeniu. Wydaje się raczej, że wśród kibiców przeważają ludzie o dość wysokich dochodach, co tym bardziej dotyczy kibiców, którzy przyjeżdżają na mecze reprezentacji rozgrywane za granicą.
Wieloletnie zabieganie o środowisko kibolskie przez skrajną prawicę zakończyło się pełnym sukcesem. Z badania Sport Analitycs z maja bieżącego roku wynika, że aż 89 proc. kibiców oddałoby swój głos na stronnictwa prawicowe i skrajnie prawicowe, czyli Kukiz’15, PiS, Ruch Narodowy, a także Wolność Janusza Korwin-Mikkego. Ksenofobiczna prawica przeniknęła do kręgów kibolskich i je zdominowała. Środowiska prawicowe konsekwentnie od lat dążą do tego, aby z kiboli uczynić swoje bojówki, które w razie potrzeby pomogą rozprawić się z lewicą i liberałami. Trudno się dziwić, że kibole wielokrotnie grozili uczestnikom demonstracji opozycyjnych wobec rządu i skandowali jawnie ksenofobiczne hasła.
W tym kontekście niełatwo zrozumieć pobłażanie części lewicy wobec kręgów kibolskich, marginalizowanie ich agresji, sugerowanie, że to prawdziwy lud, o który lewica powinna szczególnie zabiegać. Oczywiście, oburzenie moralne i politycznie potępienie kiboli niewiele da, ale nie ma sensu karmić się złudzeniami i bronić tezy, zgodnie z którą kibice to ukryty elektorat lewicy, tylko trzeba go dowartościować.
W rzeczywistości to elektorat w znacznej części zindoktrynowany i dość stabilnie podporządkowany prawicy. Część z nich należy do faszystowskich bojówek, uczestniczy w marszach ONR-u, działa w ruchu narodowym. Trudno wśród nich znaleźć ludzi, którzy stracili pracę, zostali zmarginalizowani społecznie i upokorzeni przez złowrogą, liberalną elitę. Ludzie wykluczeni społecznie i bezrobotni bardzo rzadko chodzą na stadiony – na mecze czołowych klubów piłkarskich przychodzą głównie osoby z dużych miast, nieźle sytuowani. Kibole to w dużej części bojówkarskie skrzydło władzy i zamiast do nich aspirować, lewica powinna się im przeciwstawiać. A gdy zyska siłę, wtedy i tak część z nich ją poprze.