29 września 2024
trybunna-logo

Kąpiel w literackiej francuzczyźnie

Michel Leiris (1901-1990), to krew z krwi, kość z kości literatury francuskiej. To bowiem literatura francuska, będąc jedną z matek literackiego realizmu (Balzac i inni), jednocześnie jak żadna z literatur świata nasycona jest esencją autonomicznego słowa i naznaczona dominantą języka, formy literackiej jako jej istoty i znaku rozpoznawczego. Tylko w literaturze francuskiej słowo, język, miały i mają tak wielką autonomiczną rangę i tylko w literaturze francuskiej tak silny i liczny był (i jest) nurt grupujący pisarzy dokonujących na języku operacji chirurgicznych i poddawaniu go regułom gier językowych oraz „ćwiczeń stylistycznych”. Nieprzypadkowo to do kanonu tej właśnie literatury należą słynne i w pewnym sensie legendarne literacko „Ćwiczenia stylistyczne” Raymonda Queneau i nieprzypadkowo to w literaturze francuskiej zrodził się nurt „nouveau roman” („nowa powieść”). Sprowadzało to na licznych przedstawicieli tej literatury zarzuty o eskapizm, o traktowanie słowa i języka literackiego, językowych operacji i gier jako celu samego w sobie. I choć zwracano uwagę, że akurat Leiris nie należał to tych, którzy ograniczali się do „operacji i gier językowych”, to – jak zwraca uwagę tłumacz tomu szkiców pisarza zatytułowanego „Mowa słowa” i autor posłowia Tomasz Swoboda – jego twórczość to „ciągłe zmaganie się z językiem, z formą, z jasnością wypowiedzi (…) Przyglądając się, nawet nieszczególnie uważnie, strukturze jego zdań, łatwo dostrzec nie tyle może trudność pisania, ile kłopot z podjęciem decyzji, z wyborem (…) konstrukcji zdania”. To zmaganie nie było jednak dla Leirisa sztuką dla sztuki, lecz instrumentem autorskiego przesłania. Swoboda pisze o „usposobieniu Leirisa, charakteryzującym się „uczuciem niepokoju, rozgoryczenia, bycia nie na miejscu, niezgodności ze światem, egzystencjalnej, społecznej i politycznej choroby, jaka toczy jednostkę i zbiorowość, krótko mówiąc z tym, co Francuzi określają jako „malaise”. „Poeta, to z zasady ktoś, kto musi sobie stworzyć osobny świat, gdyż w obecnym świecie nie potrafi się zadomowić” – napisał sam Leiris i to było jedno z jego głównych artystycznych wyznań wiary. Rodziło to też konsekwencje nawet tam, gdzie Leiris próbował stykać się z realizmem, czyli w jego najbardziej znanej powieści „Wiek męski”, której bohaterowie, jak napisał Robert Brechon, „nie są ludźmi z krwi i kości, tworzą raczej zbiór esencji”. Także jako krytykowi najbliżsi byli Leirisowi tacy autorzy jak Max Jacob, Raymond Queneau, Paul Eluard, Georges Bataille, czy, przede wszystkim, Raymond Roussel. „To także w oszałamiających kombinacjach językowych Roussela – w znacznie większym stopniu niż w awangardowych „słowach na wolności” – znajdzie Leiris inspirację do kultu, jakim przez całą twórczość będzie darzył język, pojedyncze słowa i ich fonetyczne powiązania” – pisze Swoboda. Wszystko to ma jednak służyć nadrzędnemu celowi – „uchwyceniu człowieka”, co zaznacza się szczególnie w okresie powojennym. Bo choć „Leiris powojenny to wciąż mały Michel buszujący wśród pierwszych językowych doświadczeń i magicznych przedmiotów z początkowych lat życia, ale także pisarz intelektualista, wzorowo wypełniający funkcję wskazaną całemu pokoleniu pisarzy francuskich przez Jeana-Paul Sartre’a” (T. Swoboda). „A kim ja jestem?” – to pytanie uważa Swoboda za kluczowe dla Leirisa, za leżące u podstaw i u początków całego autobiograficznego pisarstwa, lecz także jego szkiców o literaturze”. Te szkice, to rozmowa z tekstami, w których Leiris przegląda się jak w lustrze. No właśnie – tekstów, szkiców o literaturze, o których będzie mowa poniżej. „Wskutek jakiejś monstrualnej aberracji ludzie sądzą, że język powstał po to, żeby ułatwić im wzajemne relacje. To w tym użytecznym celu tworzą słowniki, w których słowa są skatalogowane, obdarzane (jak mniemają) jasno zdefiniowanym sensem, opartym na zwyczaju i etymologii. Tymczasem etymologia to kompletnie jałowa nauka, w żaden sposób nieobjaśniająca prawdziwego sensu słowa, to znaczy szczególnego, osobistego znaczenia, które każdy musi określić sam, stosownie do upodobań własnego umysłu” – tak rozpoczyna się szkic otwierający zbiór „Mowa słowa”. Ta deklaracja nie oznacza jednak, jak to już zostało podkreślone wcześniej, że szkice Leirisa są oderwane od treści i skupione na grach językowych i formalnych. Są natomiast bardzo zróżnicowane tematycznie, od krótkich, zdawkowych – można by rzec – jak szkic o prozie Philippe’a Soupault („Cel!Pal!”), poprzez obszerniejsze jak szkice o „Awanturniczym życiu Jeana-Arthura Rimbaud”, o „Mallarmem, nauczycielu moralności”, o twórczości Tristana Tzary, o poezji Paula Eluard, o „Smutku tropików” Claude Levi-Straussa, o teatrze Lorki na przykładzie „Domu Bernardy Alba”, uwagi o „Metaforze”, o „Cywilizacji”, czy szokujące w swoim krańcowym ujęciu wniknięcie w syndrom „dziwności” ludzkiej natury fizycznej („Woda w ustach”), jak spojrzenie okiem etnografa na misję Dakar-Dżibuti, po obszerne szkice o najważniejszych dla Leirisa pisarzach – Rousselu i Queneau (obu poświęcone są w omawianym zbiorze aż po dwa szkice), pisarzach których twórczość była kwintesencją tego, co w literaturze stanowi kreację, abstrahującą lub starającą się abstrahować od wszelkiej realności. Jednym z najbardziej interesujących tekstów tego zbioru jest studium „Realizm mitologiczny Michela Butora” poświęcone jego powieści „Przemiana”, która w historii literatury powszechnej pełni rolę utworu, który zapoczątkował w literaturze współczesnej model „powieści o powieści”, czyli klasycznego wzorca solipsyzmu literackiego, będącego jednym ze znaków rozpoznawczych literatury poszukiwań formalnych, literatury artysty stycznego eksperymentu.

 

Michel Leiris – „Mowa słowa. Szkice o literaturze”, wybór, przekład, przypisy i posłowie Tomasz Swoboda, str. 253, ISBN 978-83-06-03513-1.

Poprzedni

Wyjdą, nie wyjdą?

Następny

Praska epopeja Żydów

Zostaw komentarz