Korytarz litewski stał się faktem. To zwycięstwo Francji, Niemiec i Rosji oraz olbrzymia porażka Polski i państw bałtyckich. Pokazuje to, że wątpliwe sukcesy Ukrainy na polu walki zdadzą się na niewiele, w obliczu niekompetencji polskiej dyplomacji. Każdy potrafi oddać swoje siły pancerne sąsiadowi, to nie jest sztuka. Sztuka to zapewnić sobie żywotne interesy bezpieczeństwa. Tutaj ponieśliśmy porażkę.
W połowie czerwca Litwa zakazała tranzytu towarów z i do obwodu kaliningradzkiego, przez swoje terytorium. Dotyczyło to rzeczy, które znajdowały się na unijnej liście sankcyjnej. Wówczas decyzja ta spotkała się ze wściekłością Rosji. Ale wkrótce na pomoc Rosjanom ruszyły państwa zachodniej Europy. Na prośbę największych europejskich gospodarek, Komisja Europejska przygotowała dokument, który stanowi precedens, gdyż de facto traktuje Litwę jako terytorium, na którym Rosja może mieć szczególne interesy ograniczające suwerenność Litwy.
W rezultacie Komisja Europejska wydała wytyczne w sprawie tranzytu do obwodu kaliningradzkiego przez Rosję. Według nich Litwa musi zezwolić Moskwie na to, by ta wwoziła towary objęte sankcjami. “Litwa uwzględni wytyczne Komisji Europejskiej w sprawie tranzytu kolejowego z i do Kaliningradu” – poinformowała premier Ingrida Szimonyte.
Na Litwie decyzja Komisji Europejskiej spotkała się z falą krytyki. Jedni litewscy przedstawiciele wskazują, że władze w Moskwie odbiorą tę decyzję jako oznakę słabości. Inni uważają, że jest to dyplomatyczna porażka litewskiego rządu. Tak czy inaczej, zgodziliśmy się de facto na powstanie czegoś na wzór eksterytorialnego korytarza łączącego Kaliningrad z Rosją. Słusznie sytuacja ta przywodzi na myśl gdy w 1938 roku III Rzesza zaczęła otwarcie żądać od Polski zgody na budowę przez jej terytorium eksterytorialnej linii kolejowej i autostrady do Prus Wschodnich. Suwerenność to nie jest jakiś absolut, którego się ma, lub nie. Traci się ją stopniowo, kawałek po kawałeczku. Litwa straciła właśnie wielki kawał… Do tego na rzecz Kremla. A Polska dyplomacja nawet nie tupnęła – jak to ma w zwyczaju – nogą. Zamiast bronić naszych, czyli również litewskich pryncypiów, polski rząd dalej kopie się z Brukselą po kostkach o sprawy trzeciorzędne.
Słusznie robimy wszystko, żeby pomóc wygrać Ukrainie wojnę, ale kiedyś przyjdzie pokój. Ukraina go prawdopodobnie nie wygra, bo losy tego kontynentu nie rozegrają się na polu bitwy, ale na salonach politycznych Brukseli. Czyli tam, gdzie jesteśmy najsłabsi.
Europa Zachodnia jest gotowa do ogromnych ustępstw wobec Rosji. Nam rozbiór części Ukrainy przez Rosję nie mieści się w głowach. Ale czy oby na pewno nie mieści się w głowach zachodnich sąsiadów?