16 listopada 2024
trybunna-logo

Inaczej oświetlony

Władysław Gomułka

„Najnudniejszy człowiek świata. Taki zawsze wydawał mi się Władysław Gomułka” – z tym zdaniem otwierającym opowieść Piotra Lipińskiego nie zgadzam się w całej rozciągłości.
Mnie Gomułka, którego, jako człowiek równo o dekadę starszy od autora, pamiętam (pamięcią niedorostka, ale ta jest bardzo chłonna) w przeciwieństwie do niego bezpośrednio, z pierwszych stron gazet, z telewizyjnych i radiowych przekazów oraz z przemówień, wydawał się figurą niezwykle fascynującą, trochę jak gnom, ponury krasnolud czy złośliwy troll z makabrycznej bajki. Jego kostyczny sposób bycia, specyficzna, plebejska, pobrzmiewająca wschodnim akcentem intonacja (połączona skądinąd z bardzo dobrą dykcją), towarzyszące mu jakby stałe rozdrażnienie, apodyktyczność jego przygarbienie, łysina, siwizna i siermiężny garnitur czyniły go dla mnie groźnym, fascynującym, strasznym dziaduniem ze złego snu.
Był rówieśnikiem moich dziadków i wyobrażałem sobie, że takiego dziadka bym się bał. Gdy w ciepły i słoneczny (pamiętam jak dziś!) dzień 1 września 1964 roku przeżywałem (ciężko!) mój pierwszy w życiu początek roku szkolnego, mijała 25 rocznica wybuchu II wojny światowej i Gomułka wtedy okazjonalnie przemawiał, więc ten dzień kojarzą i z jego postacią. I to było fascynujące! Ale Gomułka jako kwintesencja nudy? Nigdy w życiu! To była postać jak z powieści Stephena Kinga czy opowiadań Edgara Allana Poe.
Piotra Lipińskiego rzecz o Władysławie Gomułce nie jest ani naukową ani publicystyczną biografią przywódcy PRL w latach 1956-1970. Takie zresztą już powstały m.in. autorstwa Jana Ptasińskiego czy Andrzeja Werblana). Nie jest też powieścią ani klasyczną opowieścią o nim, czego z kolei jeszcze nikt nie próbował. Jest udaną próbą zmieszczenia się ze swoją narracją między tymi biegunami. Z jednej strony, dzięki pokazaniu Gomułki nie przez pryzmat twardego, zdyscyplinowanego, oschłego przekazu naukowego czy publicystycznego, wyłącznie jako działacza, polityka i doktrynera, lecz przez zmiękczenie, jakie daje osobista, autorska opowieść, ta trudna i w zasadzie raczej zewnętrznie mało ciepła i sympatyczna postać nabrała jakby nowych barw, bardziej osobistych i może fragmentami nawet cieplejszych.
Z drugiej strony, są w opowieści Lipińskiego inkrustacje prozatorskie w postaci okruchów typowego powieściowego dialogu, motywy wyobrażone, jakby dopowiedziane i do pewnego stopnia sfikcjonowane. Uprzedzam: w opowieści Lipińskiego nie ma żadnych nowo ustalonych faktów, niczego, czego historycy czy miłośnicy tematu nie znali lub nie mogli wcześniej poznać z literatury przedmiotu. Lipiński Gomułki na nowo nie odkrywa, w porządku faktów rekapituluje to, co można znaleźć w innych, powszechnie dostępnych publikacjach, ale opowiada o nim w sposób nowy, rzucając na niego inaczej ustawione światło. Polecam z przekonaniem tę lekturę.

Piotr Lipiński – „Gomułka. Władzy nie oddamy”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, str. 395, ISBN 978-83-8049-898-3

Poprzedni

Witajcie w ciężkich czasach

Następny

48 godzin świat

Zostaw komentarz