27 listopada 2024
trybunna-logo

Herr Rudniki w nowej odsłonie

O członku Rasputina i stu innych sprawach

Janusz Rudnicki jest pisarzem zaskakującym, to znaczy potrafi zaskoczyć tematyką swojej prozy. Zazwyczaj uprawia życiopisanie oparte na ciekawym, dowcipnym stylu, w którym tropi komizmy i durnoty życia naszej współczesności. Rudnicki to zazwyczaj pisarz z gatunku – jak to zwykłem określać – samo swoistych, czyli takich którzy tworzywa do swoich książek nie czerpią z idei artystycznych, z szerokich kwantyfikatorów, z koncepcji abstrakcyjnych, z cierpienia, z głębinowych doświadczeń egzystencjalnych, lecz z własnego, bezpośredniego doświadczenia, z dystansu do siebie, z tego co z przodu, z tyłu i po bokach, na ulicy, w środku komunikacji, w przypadkowym kontakcie z innym. Tym razem, po otwarciu tomu zebranych tekstów „Życiorysta 3”natykamy się na coś zgoła innego – na pakiet tekstów, które mają coś z recenzji książkowych, bo odnoszą się do konkretnych edycji, ale są raczej ich omówieniami rozszerzonymi o własny punkt widzenia, jakby opowieściami o opowieściach. Ale na początku jeszcze inne zaskoczenie, bo ostatnia rzecz, jakiej spodziewałem się po Rudnickim, to zainteresowanie postacią Józefa Piłsudskiego. Jednak w tym zaskoczeniu jest jeszcze inne zaskoczenie. Oto Rudnicki (herr Rudniki – jak zwykł o sobie mawiać nawiązując do niemieckiej fonetyki) zabawia się w ćwiczenie stylistyczne i w tekście „Józef Piłsudski. W kołnierzu kobiet” nie opowiada o kobietach Piłsudskiego w trzeciej osobie, lecz w pierwszej, snując narracje jako jego kolejne kobiety, można by rzec – wcielając się w nie. Poza tym o biografii Rasputina autorstwa Douglasa Smitha (ciekawe, ale bez zaskoczeń), biografii Wandy Rutkiewicz pióra Anny Kamińskiej (tu spore zaskoczenia co do tego jaka była słynna, zaginiona himalaistka), biografiach Marii Konopnickiej, Ignacego Paderewskiego, Marii Dąbrowskiej. A potem dalsze recenzje książek: o Zuzannie Ginczance (przejmujący kres życia subtelnej poetki o sarnich oczach, Gustawie Herlingu-Grudzińskim (wiele i trafnie mówiący tytuł „Zapiski posępnego gbura”). A potem już z każdym tekstem coraz bardziej wyłazi stary dobry, szyderczy, złośliwy herr Rudniki („Sam w lesie bez spodni”, „I ty zostaniesz podglądaczem”), czy recenzje filmów („Ciemniejsza strona Greya”. Tytuł w jedną, film w drugą, widz na lodzie” – miałem podobne wnioski już w trakcie seansu), a także „Wyklętego” („film biało-czerwony”) połączony z opisem dramatycznych perypetii na vipowskiej premierze. A potem już tylko stary, dobry herr Rudniki, w ostatnim tekście „walczy z polskim antysemityzmem”. Gorąco rekomenduję lekturę. Dużo dobrej, literackiej, „rudnikiej” uciechy.

Janusz Rudnicki – „Życiorysta 3”, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2018, str. 309, ISBN 978-83-244-1025-5.

Poprzedni

Piątek pokonał Szczęsnego

Następny

Lewy skompletował drugą setkę

Zostaw komentarz