Na pierwszy rzut oka wielu może zastanawiać się nad związkiem pomiędzy brytyjskim referendum, zjawiskiem globalizacji, a polskim doświadczeniem transformacji systemowej. Wszystkie trzy elementy wiążą się jednak w logiczną całość, gdyż współczesny świat jest niezwykle współzależny zarówno w wymiarze politycznym, społeczno-ekonomicznym jak i historycznym.
Gdy w latach osiemdziesiątych XX wieku Margaret Thatcher niszczyła związki zawodowe, likwidowała poszczególne gałęzie brytyjskiego przemysłu i prywatyzowała kolejne państwowe przedsiębiorstwa, a w Polsce „Solidarność” szła do władzy, niewielu widziało związek pomiędzy tymi zjawiskami. O ile Thatcher wprowadzała neoliberalną politykę siłą, o tyle w Polsce mało kto przypuszczał, że oddolny, masowy ruch robotniczy zafunduje milionom Polaków wielomilionowe strukturalne bezrobocie, upadek polityki społecznej oraz brak stabilności życiowej na dwie i pół dekady. Thatcheryzm oraz festiwal „Solidarności” zakończyły się tym samym. Utrwaleniem neoliberalnej hegemonii nad Tamizą i Wisłą.
Gdy w 2004 roku rząd Tony Blaira otwierał brytyjski rynek pracy dla obywateli nowych państw Unii Europejskiej, elity polityczne w Polsce odetchnęły z ulgą. Oto kraj o blisko dwudziestoprocentowym bezrobociu mógł liczyć, że „brytyjski sen” okaże się dla wielu kuszącym mitem. Tak też się stało. Ponadto milion polskich obywateli wybrało Wielką Brytanię, jako miejsce realizacji swoich marzeń o stabilnym i dobrze płatnym zatrudnieniu, dostępie do opieki zdrowotnej oraz szansie na lesze życie dla siebie, jak i swoich dzieci. Państwo polskie tym samym, poprzez brytyjski welfare state, dokonało symbolicznego outsourcingu swoich zobowiązań wobec własnych obywateli. W przeciągu lat Polska nie zrobiła nic, by zatrzymać społeczno-ekonomiczne uchodźstwo Polek i Polaków chwaląc się w tym samym czasie, że jest państwem niskich podatków i płac, ułatwień dla funkcjonowania dużych korporacji oraz stałego wzrostu gospodarczego. Neoliberalny prymus pośród wszystkich. Mało kto w Warszawie analizował możliwe negatywne konsekwencje tej polityki, szczególnie w kontekście coraz poważniejszych zapowiedzi dotyczących rozpisania referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk nie traktowali poważnie tego, że „polski hydraulik” może przyczynić się do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z europejskiej rodziny.
Po dojściu Torysów do władzy oraz objęciu fotela premiera przez Davida Camerona coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić ci, którzy nie byli zadowoleni z blairowskiej polityki „otwartych drzwi” względem ekonomicznych imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej. Sam Cameron wielokrotnie podkreślał, że turystyka zasiłkowa musi zostać ukrócona, że dumping socjalny i ekonomiczny zabiera pracę Brytyjczykom oraz że unijny wspólny rynek pracy powinien posiadać pewne ograniczenia. Brytyjczycy, którzy przez wieki czerpali z napływu taniej siły roboczej, zaczęli się jej obawiać. Deindustrializacja oraz ucieczka przemysłu i tysięcy miejsc pracy do Azji zaczęła podważać stabilność ekonomiczną wielu obywateli Zjednoczonego Królestwa. Frustracja brytyjskiej klasy robotniczej, podlana nacjonalistycznym i ksenofobicznym sosem doprowadziła do tego, że czerwone osiedla w Anglii i Walii nie uchroniły Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej przed katastrofą Brexitu. I nie sposób tutaj winić angielskich i walijskich niebieskich kołnierzyków, lecz tych, którzy przez lata godzili się na neoliberalny dyktat ideologiczny.
Neoliberalna globalizacja mająca szereg odsłon – od thatcherowskiej rewolucji w latach osiemdziesiątych, poprzez „doktrynę szoku” w Polsce i innych państwach byłego bloku socjalistycznego w latach dziewięćdziesiątych, do masowego odprzemysłowienia Europy na przełomie XX i XXI wieku – doprowadziła do nowego podziału socjo-politycznego na przegranych i wygranych tego procesu. Na pracujących biednych i bezrobotnych z jednej strony oraz globalnych kosmopolitów z drugiej. Ci pierwsi zostali opuszczeni przez socjaldemokrację zarówno w Polsce jak i Wielkiej Brytanii. Wiara Tony Blaira oraz Leszka Millera w pogodzenie wolnorynkowego rozwoju ekonomicznego oraz socjaldemokratycznej polityki okazała się niezwykle naiwna. Polityka ta przyniosła jeszcze większe rozwarstwienie społeczne stanowiące polityczną bazę wszelkiej maści eurosceptyków i tzw. eurorealistów. W Polsce wyniosła do władzy Prawo i Sprawiedliwość, w Wielkiej Brytanii przyczyniła się do Brexitu.
Europejska socjaldemokracja powinna nauczyć się patrzeć na zachodzące zjawiska w sposób historyczny i globalny. Oprócz wzrostu tendencji nacjonalistycznych i ksenofobicznych w Unii Europejskiej widzimy nadspodziewaną popularność prawicowego populizmu w Stanach Zjednoczonych oraz militaryzacji języka w Federacji Rosyjskiej. Bliski Wschód od lat pozostaje teatrem wojny, którego najbardziej krwawą odsłoną jest Syria oraz Irak. Globalne Południe cierpi w wyniku ocieplenia klimatu, co wpływa na masową migrację na Północ kontynentu. Żyjemy w „ciekawych czasach”, co wymaga od nas, od europejskiej socjaldemokracji, radykalnych odpowiedzi! Całościowa anty-neoliberalna narracja dotycząca Unii Europejskiej jest jednym z tych elementów. Układanie się z europejskimi chadekami w unijną „wielką koalicję”, popieranie polityki zaciskania pasa, brak odwagi w nacjonalizacji upadających banków oraz masowe bailouty muszą skończyć się tu i teraz. Każde zagrożenie jest także szansą. Żyjemy w czasach powrotu polityczności, antagonizmów społecznych, klasowych i międzynarodowych. Wykorzystajmy ten moment na stworzenie nowego socjalistycznego projektu europejskiego, opartego na faktycznej, oddolnej demokracji, ścisłej kontroli unijnej władzy wykonawczej, braku tolerancji dla kapitalistycznych spekulacji, państwowego wsparcia dla nowoczesnego i czystego przemysłu, Europy eksportującej prawa człowieka, a nie bomby dla sojuszników. Wyłącznie poprzez odwagę przy realizacji naszych najskrytszych marzeń możemy uchronić Europę przed upadkiem!
Powyższy tekst ukazał się w publikacji Fundacji Europejskich Studiów Progresywnych (FEPS) pt. „Strategy over Speculation”.
*Tytuł – od red. „T”