21 listopada 2024
trybunna-logo

Godard est mort

W roku 1970 włoski lewicowy reżyser, Bernardo Bertolucci oczekiwał Jean-Luca Godarda w kawiarni krótko po premierze swojego dzieła „Konformista”. Bertolucci był przejęty tym, co powie jego francuski kolega, który wówczas był dla niego jak guru. W końcu Godard zjawił się.

„Nie powiedział ani słowa” – wspominał Bertolucci. „Dał mi po prostu notkę z portretem Przewodniczącego Mao i odręcznym pismem Jean-Luca, które znamy z jego filmów. Notka głosiła: 'Należy walczyć z indywidualizmem i kapitalizmem’. To była jego reakcja na mój film. Byłem tak rozgniewany, że zgniotłem tę notkę i rzuciłem ją pod nogi. Żałuję, że to zrobiłem, ponieważ bardzo chciałbym mieć ją teraz i przechowywać ją jak relikt”.

Ta anegdotka dobrze mówi, co trzeba zrobić z Godardem. Był nieznośnym bufonem, pozerem, często ocierał się o grafomanię. I był trudnym towarzyszem drogi. Ale warto przechowywać go jako relikt z czasów, w których o coś chodziło. Gdy aktem najbardziej hojnej komunistycznej przyjaźni i czułości, na jaki można było sobie zasłużyć, okazywało się zrywanie z konformistami. Taki towarzysz to skarb, busola, która nie pozwala nam łatwo zbaczać z drogi.

P.S. Bertolucci rozważał też bardziej przyziemny powód, dla którego Godard obraził się po „Konformiście” niż różnice artystyczno-polityczne. W jednej ze scen „Konformisty” bohater pyta o adres i numer telefonu byłego mentora, nauczyciela filozofii, który ma zostać zabity. W filmie podany został adres i numer telefonu Godarda. „A więc to ja sam byłem konformistą, który chciał zabić radykała” – tłumaczy Bertolucci.

Poprzedni

Ból fantomowy

Następny

Zmarzlik znowu mistrzem

Zostaw komentarz