Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański oraz jego szef – minister Jacek Czaputowicz,
zgodnie przekonują, że w negocjacjach z Komisją Europejską w sprawie zastosowanego wobec naszego kraju art. 7 Traktatu Europejskiego Polska ustąpiła już wystarczająco i teraz oczekuje na ruch Komisji, na większą z jej strony wolę porozumienia z Polską i zażegnania „nikomu niepotrzebnego konfliktu”.
Ponieważ jednak nasze obecne, europejskie kłopoty, wynikają w istocie z tego, że swoje reformy wymiaru sprawiedliwości rząd PiS skroił nie przejmując się za bardzo przepisami Konstytucji, to oczekiwanie teraz na ustępstwa KE jest jakby oczekiwaniem, na przyjęcie tego do wiadomości.
Kompromis zaś mógłby polegać na tym, iżby Komisja zgodziła się na łamanie Konstytucji, choć w mniejszym nieco zakresie niż rząd PiS to zamierzył… Osobiście nie sądzę, by do tego doszło, ale jak wiadomo nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.
Dialog i rezultat
W każdym razie żadnych sygnałów w tej sprawie ze strony KE nie słychać. Przeciwnie nawet, Frans Timmermans dosyć dobitnie przypomniał, że dialog nie może być celem samym w sobie. Do rezultatów zaś jego zdaniem jest jeszcze daleko.
Ze spraw, które szczególnie interesują Komisję Europejską, gdyż w jej ocenie są one istotne dla każdego państwa prawdziwie demokratycznego z wyraźnie zakreślonym trójpodziałem władzy, Timmermans wymienia niezmiennie: Krajową Rady Sądownictwa – skonstruowaną niezgodnie z Konstytucją, odwoływanie sędziów SN przed zakończeniem ich kadencji zapisanej w Konstytucji oraz – mimo wprowadzonych ostatnio ograniczeń w jej stosowaniu – utrzymanie skargi nadzwyczajnej.
W tych kwestiach oczekuje się na wspomniane efekty. Polska dostała na to jeszcze miesiąc, zaś postępowanie zgodne z trybem przewidzianym w artykule 7 Traktatu Europejskiego nie zostało wstrzymane.
Sprawa robi się coraz poważniejsza, gdyż rozpoczęły się już negocjacje związane z nowym budżetem Unii na lata 2021-2027. Wiadomo, że ten budżet będzie mniejszy od obecnego. Wstępna propozycja jest taka, że rolnictwo dostanie fundusze o pięć procent mniejsze, a polityka strukturalna o siedem procent. Ile jednak z tych pomniejszonych sum dostaną poszczególne państwa jeszcze nie wiadomo.
Wiadomo właściwie tylko, że KE na pewno zwiąże dotację z oceną praworządności w poszczególnych krajach. Mówi się otwarcie, że KE musi mieć pewność, że w razie jakichkolwiek sporów na temat spożytkowania przyszłych funduszy powinny je rozstrzygać niezawisłe sądy, które nie są w żaden sposób zależne od swoich rządów. Dziś opinia jest taka, że po reformach wprowadzonych przez rząd PiS, Polska takim wiarygodnym sądownictwem nie dysponuje.
Dwa bratanki
Z brukselskich przecieków wynika, że wygłoszone przez Fransa Timmermansa opinie i wypowiedziane przezeń oczekiwania są podzielane przez zdecydowaną większość Rady Europy, czyli ministrów do spraw europejskich krajów członkowskich UE. Nas wspierają oczywiście Węgrzy, co osobiście potwierdzał premier Victor Orbán podczas warszawskiej wizyty.
Nie tylko bowiem Polska, ale i Węgry są na celowniku KE. Różnica jest taka, że przeciw Polsce uruchomiony już został mechanizm przewidziany w art. 7 Traktatu Unijnego, a Węgrom to bardzo poważnie grozi.
Niemniej w wypowiedziach Victora Orbána pojawiły się tony, które – obym się mylił – skłaniają do uważnego wsłuchania się w nie. Otóż węgierski premier komunikując na konferencji prasowej, że jednym z tematów jego rozmowy z premierem Morawieckim była kwestia nowego budżetu Unii, powiedział (cyt. Z TVN24):
– Z tym tematem mamy dużo pracy przed sobą. Nasze stanowiska – polskie i węgierskie są bliskie – ale sporo państw unijnych ma zupełnie inne stanowisko. Dodał też [V. Orbán – BL], że Polska i Węgry w przyszłym budżecie Unii chcą chronić między innymi interesy rolników.
Co z dopłatami?
Zastanówmy się chwilę nad tym, co on tak naprawdę powiedział. Otóż „nasze stanowiska [polskie i węgierskie – BL] są bliskie”, oznaczać może, że nie są jednak takie same. I, że chcąc chronić budżety rolnicze musimy wziąć pod uwagę, że „sporo państw unijnych ma zupełnie inne stanowisko” – czyli, zdaniem Orbána, musimy się z tym liczyć. A cóż to za „inne stanowisko”, jak nie przekonanie, że dopłaty unijne nie mogą być udzielane w oderwaniu od stanu praworządności w danym państwie, od przestrzeganie przez każde z państw z osobna fundamentalnych zasad, na których zbudowana jest Unia Europejska.
Jeśli więc nie przesadzam, to Victor Orbán zakomunikował właśnie premierowi Morawieckiemu, że Węgry, w trosce o interesy swojego rolnictwa, mają zamiar liczyć się ze stanowiskiem innych krajów i brać je pod uwagę. Co to w praktyce może dla Polski oznaczać, jeszcze na sto procent nie wiadomo, ale obyśmy nie byli zaskoczeni węgierskim pragmatyzmem.