Przyjemność czytelnicza połączona z melancholią towarzyszyła mi podczas lektury „Dodać do znajomych” Zuzanny Łapickiej, dziedziczki sławnego nazwiska swego ojca Andrzeja Łapickiego, niegdyś żony Daniela Olbrychskiego, kobiety-instytucji, która jest żywym pamiętnikiem, kobietą-kroniką pewnej epoki, która już przeminęła, a która należy do najbarwniejszych epok w dziejach polskiej kultury i życia towarzyskiego.
Łapicka zaczyna od wspomnień z Paryża samego początku lat osiemdziesiątych, w tym okresu po 13 grudnia 1981 roku, gdzie znalazła się na pewien czas wraz z gronem przyjaciół i znajomych. A że i ja mam z tego okresu własne, czarujące, niezapomniane i ekscytujące wspomnienia pobytu w Paryżu latem 1981 roku, więc dla mnie to także jakby cząstka moich wspomnień. O takich osobach jak Łapicka mawia się czasem, że znają wszystkich. Na łamach wspomnień Łapickiej pojawiają się dziesiątki bardzo znanych, a często sławnych postaci, odżywają w nich trudne, ale i frapujące lata 60-te, 70-te, 80-te i 90-te. Autorka wspomnień siebie usuwa na drugi plan i snuje dziesiątki miniportretów ciekawych i barwnych postaci, głównie za świata artystycznego, głównie polskiego. „W swej książce Łapicka kreśli portrety kilkudziesięciu intrygujących postaci, które spotkała, choćby Krzysztofa Kieślowskiego i Andrzeja Żuławskiego, ale równie ważny jak one same, jest sposób, w jaki na nie patrzy: przenikliwie i dowcipnie. Zuzanna Łapicka pisze miedzy innymi o Agnieszce Osieckiej i Jeremim Przyborze, o Federicu Fellinim spotkanym w Cinecitta i Janie Pawle II odwiedzonym w Watykanie, o Andrzeju Wajdzie, Krystynie Jandzie i Magdzie Umer, Tadeuszu Konwickim i wielu innych, o emigracyjnym Paryżu z lat 80. i Warszawie, której już nie ma” – sygnalizuje w nocie wydawca książki. Jednak to tylko kilka nazwisk, których są dziesiątki, setki nawet, a na łamach tej książki Sławomir Mrożek mija się z Lino Venturą, Gerard Depardieu z Wojciechem Pszoniakiem, Mark Kondrat z Andrzejem Żuławskim, Kirk Douglas z Włodzimierzem Wysockim, Roman Polański z Wojciechem Młynarskim, Janusz Głowacki z Aleksandrą Śląską, a siostry Wahl z Francisem Fordem Coppolą, Andrzej Mleczko z Paulem Anką, Elżbieta Czyżewska z Claudem Lelouchem i można by tak długo mnożyć. Wspomnienia Łapickiej pełne są pysznych i zabawnych anegdot, czasem groteskowo-makabrycznych, jak ta o Polaku, który dla okupu wykradł z grobu zwłoki Charliego Chaplina. A wszystko to w wielkiej przestrzeni wyznaczonej przez Paryż, Nowy Jork, Warszawę, Chałupy, Juratę. Książka Zuzanny Łapickiej jest rozkoszna i lekka w lekturze, choć autorka nie siliła się na jakikolwiek efektowny styl narracyjny. Zdała się więc całkowicie na swobodę i spontaniczność, bez cienia upozowania, bez grama minoderii. „Nie jestem pisarką, dlatego doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli moje zapiski będą miały taki sam kształt, jak moje towarzyskie monologi” – napisała we wstępie. I udało się jej to, bo najwyraźniej talent narracyjny odziedziczyła po ojcu, który też był mistrzem swobodnej, bezpretensjonalnej narracji anegdotycznej, wokalnie i na papierze. Jednocześnie jest ta książka kolejnym przyczynkiem, poniekąd, w jakimś stopniu dokumentalnym, do obrazu pewnej epoki w dziejach polskiej kultury, epoki niby nie bardzo odległej w czasie, a tak już bardzo zaprzeszłej, tak już bardzo minionej i tak bardzo niedobrze zastąpionej przez dzisiejszy świat kultury, znacznie mniej ciekawszy i zupełnie pozbawiony wdzięku tamtego świata.
DODAJ DO ZNAJOMYCH Zuzanny Łapickiej, wyd. Agora, Warszawa 2018, str. 253, ISBN 978-83-268-2584-2