23 listopada 2024
trybunna-logo

Francuskie wyzwolenie 1905 r.

Głośna sprawa krzyża i pomnika JP2 we francuskim Ploermel wywołała z odległej historycznej przeszłości ustawę, która leży u podstaw decyzji francuskiej Rady Stanu nakazującej usunięcie tegoż krzyża z tegoż pomnika.

Z odległej przeszłości – bo dokument, który nadal jest składnikiem żywego prawa Republiki Francuskiej, ustawa o Rozdziale Kościoła i Państwa pochodzi z 1905 roku, czyli ma już – nieokrągłe – 112 lat. Jej uchwalenie można by określić jako – by użyć pisowskiej frazy – powstanie z kolan francuskiego państwa i społeczeństwa, jako wydobycie się ich spod trwającej od wielu stuleci faktycznej, bardzo kosztownej i skrajnie dokuczliwej okupacji watykańsko-kościelno–klerykalnej.
Wyłom wywołany w sięgającej (jak w prawie całej Europie) wczesnego Średniowiecza potędze Kościoła katolickiego przez Wielką Rewolucję Francuską, w tym uchwalenie Konstytucji Cywilnej Kleru w 1790 roku, prześladowania kleru niechętnego Rewolucji (tzw. kleru niezaprzysiężonego), okazał się w obliczu stanu rzeczy w nadchodzącym stuleciu jedynie epizodem, z którego Kościół wyszedł wzmocniony i jeszcze bardziej butny. Już Napoleon I postanowił przywrócić sojusz Tronu i Ołtarza i znaczną część praw Kościoła odebranych mu przez Rewolucję. Kolejne następujące po jego upadku formacje polityczno-państwowe – Restauracja Burbonów, Monarchia Lipcowa, II Republika, II Cesarstwo, czy (do pewnego momentu) III Republika, ustanowiona po krótkim, krwawym epizodzie Komuny Paryskiej, podtrzymywały i utrwalały potęgę kleru francuskiego na wszystkich polach życia politycznego, społecznego i ekonomicznego.

Prawo Falloux i rodzima okupacja

Aktem radykalnie wzmacniającym pozycję kleru katolickiego była uchwalona w 1850 roku, czyli za prezydentury bratanka Napoleona, Ludwika Bonaparte, przyszłego cesarza Napoleona III, tzw. ustawa Falloux, de facto oddająca w ręce kleru katolickiego system edukacji, od poziomu podstawowego do wyższego. Od tego czasu, rozzuchwalony kler wzmógł potężny i wcześniej ucisk ideologiczny i polityczny szerokich warstw społeczeństwa francuskiego, z wyłączeniem wyższych sfer arystokracji, najbogatszego mieszczaństwa i armii, które weszły w ścisły sojusz z francuską ekspozyturą Watykanu. Nacisk kleru doprowadził m.in. do usunięcia z katedry w College de France wielkiego myśliciela Ernesta Renana, a nobilni profesorowie tzw. Szkoły Normalnej poddawani byli przez kler straszliwej presji ideologicznej. O tym jaki ucisk dokonywał się w rozległych, niższych warstwach systemu edukacji, w tej sytuacji nie ma potrzeby wspominać. Ukute przez Boya Żeleńskiego w stosunku do polskiego kleru katolickiego określenie „nasi okupanci” bardzo trafnie mogłoby określić sytuację w ówczesnej Francji. To właśnie wtedy zrodziła się w społeczeństwie francuskim niechęć, a często nienawiść do kleru katolickiego, która jest w nim żywa do dziś, ta nienawiść i drwina, które znalazły bogate odzwierciedlenie w obyczajowości, języku (n.p. „scafard” czyli karaluch jako epitet powszechnie i zwyczajowo odnoszony do kleru) i kulturze Francji XIX i XX wieku, choćby w niezliczonych świadectwach literackich, n.p. w postaci zagorzałego ateisty i antyklerykała, aptekarza Homais, jednego z bohaterów słynnej powieści Gustawa Flauberta „Pani Bovary”. Temu kulturowemu oporowi towarzyszyła bezprzykładna, objawiana publicznie bez ogródek, buta kleru katolickiego, który nawet nie próbował maskować swoich roszczeń do faktycznego rządzenia Francją. Kolejne rządy francuskie w każdej sprawie ustępowały przed jego roszczeniami.

Przebudzenie Francji laickiej i jej walka

Doprowadzenie do rozdziału Kościoła i Państwa nie było konsumpcją bułki z masłem. Poprzedziła go wieloletnia, trwająca blisko ćwierć wieku zażarta walka polityczna, nie pozbawiona także epizodów przemocy fizycznej, w warunkach zbliżonych do „hybrydowej” wojny domowej. Wpływowy i potężny Kościół katolicki, wsparty między innymi przez znaczną część wyższego korpusu oficerskiego dążył do wywołania ostrego konfliktu, licząc że pomoże on przezwyciężyć podjętą przez laickich republikanów próbę odzyskania państwa.

„Klerykalizm, oto wróg”, czyli Francuzi, którzy odbili kraj z łap kleru

Straszliwy, reakcyjny ucisk Francji przez kler katolicki musiał w końcu, jak to zazwyczaj bywa, wywołać, kontrreakcję. Ferment wywołany trwającym przez dziesięciolecia (a w wymiarze historycznym przez stulecia) upokorzeniem zaczął w końcu wydawać owoce. Pierwszy, jeszcze relatywnie łagodny impuls dał wpływowy, umiarkowany polityk republikański Leon Gambetta. Użył on sformułowania, które zaczęło robić publiczną karierę: „Klerykalizm, oto wróg”. Praktyczne poczynania rozpoczął w 1880 roku Jules Ferry, minister oświaty publicznej, który przygotował projekt ustawy o nauczaniu wyższym zmierzający do ukrócenia panoszenia się klerykalnych, tzw. kongregacji. Mimo oporu reakcyjnego Senatu projekt poparła zdominowana przez liberałów Izba Deputowanych oraz prezydent Jules Grevy. Ustawa nakazała odebranie zakonnikom, głównie dominikanom, kapucynom i jezuitom, nauczania bez zgody państwa. Zakonnicy gremialnie odmówili posłuszeństwa ustawie i podjęli bunt. Wielki pisarz francuski Anatol France, autor porywającego, acz chaotycznego pamfletu poświęconego opisywanym zdarzeniom tak, nie bez nuty ironii, pisał o jednym z epizodów tej walki: „Dominikanie i kapucyni ustąpili dopiero wobec siły (..) Prefekt policji Andrieux przybył sam w szarych rękawiczkach wypędzać osobiście jezuitów z ich domu przy rue de Sevres. Nazajutrz wszyscy wrócili z powrotem. Były to pierwsze prześladowania Kościoła za czasów Trzeciej Republiki”. Ogromne zasługi na polu walki o odwojowanie władzy w Republice z rąk kleru położył dwukrotny minister spraw wewnętrznych w latach 1881-1882 i 1883-1885, a jednocześnie szef Ministerium Obrony Republikańskiej, Pierre Waldeck Rousseau, wielki mówca i obrońca praw laickiego społeczeństwa i Republiki. W 1885 roku, minister wyznań religijnych w rządzie Freycineta, Goblet z nową siłą podjął walkę z klerem w celu uzyskania suwerenności przez Republikę. M.in. zniósł wikariaty i postawił kilku biskupów w stan oskarżenia za sabotowanie ustawy Ferry’ego. Kler podjął kontrofensywę, doprowadzając do ujawnienia kilku afer politycznych i obyczajowych w obozie republikańskim.

Finis coronat opus: Emile Combes

W latach 1894-1897 walka o laicką Francję nieco przycichła z powodu objęcia stosownych urzędów ministerialnych przez ludzi dążących do kompromisu z klerem. Do czasu. Przełom przyniósł wybuch tzw. sprawy Dreyfusa, która podzieliła Francję na dwa zwalczające się brutalnie obozy: klerykalną reakcję i postępowych, liberalnych republikanów. Rozpętała się z nową siłą kampania, tym razem przy udziale nowego premiera Francji Emila Combes, byłego ministra oświaty, który przystąpił do dzieła z niebywałą energią. Zlecił on Arystydesowi Briand, przyszłemu premierowi, zadanie „napisania” projektu ustawy o Rozdziale. Zanim jednak to się sfinalizowało, Combes zastosował współtworzone przez siebie, tzw. prawo z czerwca 1901 roku i nakazał zamknięcie ponad stu dwudziestu zakładów edukacyjnych prowadzonych przez kler bez zgody państwa. W reakcji na to odbyły się kontrdemonstracje klerykałów i gorszące sceny ulicznych walk przeciw policji. Jak pisał w cytowanym już pamflecie France: „pewien ksiądz, który wylał na komisarza policji kubeł nieczystości, otrzymał na pamiątkę tego wielkiego czynu cenny podarunek” (…) a „nabożni wojskowi rzucali swe dymisje pod stopy ministra wojny”. Francja gorzała ogniem wojny domowej, acz bezkrwawej. Ale, jak pisał France, „nieczuły na obelgi i groźby Combes dalej pełnił swe dzieło”. Swojego dzieła dopełnił Combes ostatecznie, po kilku latach ciężkich walk, 9 grudnia 1905 roku doprowadzając do uchwalenia ustawy o Rozdziale Kościoła i Państwa. Kościół zaliczył go za to do szeregu historycznych prześladowców, obok Domicjana, Heroda, Barabasza, Nerona, Robespierre’a. Ale Francja była wolna od ucisku odwiecznego, klerykalnego okupanta. Czy Polska doczeka się kiedyś swojego Combes’a?

Poprzedni

Radość, duma, łzy i gniew

Następny

A mogło być tak pięknie