16 listopada 2024
trybunna-logo

Dziewczyna pracująca

fot. D. Myles Cullen, Mark Jones. Wikimedia Commons

Narzeczona księcia Harry’ego okrzyknięta została przez internet i tabloidy „dziwką”, stojącą w opozycji do „świętej” – swojej przyszłej szwagierki, księżnej Kate. Tymczasem Meghan nie jest kolejną „pustą lalą” z Instagrama. To wręcz archetyp dziewczyny pracującej, która żadnej pracy się nie boi. Przeszła prawdziwą szkołę życia. Upokorzenia, przedmiotowe traktowanie, poniżającą rywalizację w wyścigu o role. Wszystko to opisała w internetowym pamiętniku.

Blog „The Working Actress” (Aktorka Pracująca) działał w latach 2010-2012. Już zniknął z sieci. Ale internet jak poeta – pamięta. Zostały fragmenty przytaczane przez prasę. Zostały wywiady, których anonimowo udzielała „Aktorka Pracująca”. Bo w pewnym momencie pamiętnik młodej dziewczyny wycinającej sobie maczetą po kawałku i wyrywającą zębami kolejne szanse na karierę w Hollywood – stał się fenomenem na skalę USA.
Swojej tożsamości nie zdradziła nikomu. Jako awataru używała pustego reżyserskiego krzesła. Ale dziś wiadomo, że za blogiem stoi właśnie Meghan Markle, królewska narzeczona.
Fragmenty tego pamiętnika nam mogą wydawać się wstrząsające – ale to „normalka” dla początkujących aktorek, pracujących bez ustanku po kilkadziesiąt godzin na planie, faszerowanych przez ekipę koktajlami i kroplówkami z witamin kiedy już ledwo trzymają się na nogach. Zastrzyk energii – i już, już, możesz pracować dalej! „Jestem traktowana jak kucyk na wybiegu” – pisała Pracująca Aktorka. – „Jestem nazywana dziewczyną z magicznymi cyckami. Moje cycki i tyłek ciągle są oceniane. Nie wskakuję na scenę i już – moja historia nie jest historią sukcesu odniesionego w pięć minut. Na przesłuchania jeździłam starym rozwalającym się Fordem. Bałam się, że któregoś dnia wybuchnie. Rzęził jak stara łódź motorowa. Wsiadałam i wysiadałam z niego tylnymi drzwiami, bo przednie się nie otwierały.
Bywało ciężko. Pożyczałam pieniądze, żeby nie głodować. Imałam się dorywczych prac, których nienawidziłam. Miałam kiedyś taki cały rok. Dużo płakałam”.
Autorka przyznaje, że musiała radzić sobie z wrednymi rywalkami, które trzeba było „wykosić” z drogi w walce o rolę i z seksistowskimi, bezczelnymi producentami. „Ale po całym dniu na planie czułam, że warto. Że to jest to, co chcę w życiu robić ponad wszystko”. Czasem, kiedy była już naprawdę wyczerpana, zaszywała się w domu – z pajdą chleba i butelką wina. „Takie bieda-przyjęcie samotnej, zdesperowanej kobiety”.
„Ale najgorsze było to uczucie, kiedy nie zdobyłaś roli, na której bardzo ci zależało. Wydawało się wtedy, że świat się kończy, że do niczego się nie nadajesz, że kolejnych szans już nikt nigdy nie zechce ci dać”.
Upragnioną sławę przyniosła jej wreszcie rola Rachel w serialu „Suits” („W garniturach”). Pracująca aktorka w czasie, kiedy realna Meghan ciężko znosiła początki pracy na planie, pisała w swoim pamiętniku: „Jestem ciągle niewyspana, kręcę, spotykam się z prasą. Ciężko pracuję na to, aby mnie zapamiętano. Pracuję na moją rozpoznawalność, sławę. Moje życie zaczyna powoli się zmieniać. Nie śpię w nocy, moje dni zlewają się w jedno”.
Owszem, miała wpadki. „O nie, spuściłam bombę ‘f’ w jednym z wywiadów, cholera, klasyczny błąd początkujących!” – miała do siebie pretensję po tym, jak wyrwało jej się na antenie słówko „fuck”.
Kiedy zdobędziesz już upragnioną rozpoznawalność – wcale nie jest lekko, przekonywała szczerze autorka. „Osiągasz poziom gwiazdy występującej gościnnie. I co? Dodają ci scenę z pocałunkami i obściskiwaniem, zupełnie bez żadnego sensu”.
Tożsamość Pracującej Aktorki media odkryły dzięki zbieżności motywów. Zawinił „pieczony kurczak” według przepisu Iny Garten, o którym Pracująca wspominała często jako o swoim ulubionym daniu. Wiemy, że właśnie na taką wykwintną kolację zabrał swoją ukochaną książę Harry, zanim przyklęknął na jedno kolano i podarował jej pierścionek.
Pałac Kensington nabrał wody w usta. Prawdopodobnie nigdy nie usłyszymy komentarza, jak odnosi się do rewelacji, że to członkini królewskiej rodziny stoi za wyznaniami początkującej adeptki przemysłu szklanego ekranu.
Media były wobec Meghan bezlitosne od samego początku. Wypomniano jej rozwód i skrupulatnie policzono kochanków. Wyciągnięto niecenzuralne zdjęcia, do których pozuje w bezwstydnych pozach. Tymczasem ona, prawdopodobnie jako jedyna „z tego towarzystwa” wie, jak naprawdę smakuje życie. Życie, gdzie na wejściu nie masz zajęć z etykiety i gry w polo w cieniu żywopłotów prywatnej szkoły z internatem.
Podobno dwiema idolkami Markle – „zawodową” i „życiową” – pozostawały Gwyneth Paltrow oraz księżna Diana. Meghan jest zresztą codziennie porównywana do swojej nieżyjącej królewskiej teściowej. Diana Spencer również uznawana była za czarną owcę rodu Windsor. Z tym, że Diana pochodziła z rodziny względnie zamożnej, bezpieczeństwo materialne miała zapewnione od początku. Nie była „dziewczyną pracującą” w najmniejszym stopniu. Nie musiała własnymi rękami torować sobie drogi do upragnionej kariery.
W tym sensie Meghan Markle jeszcze bardziej wyrasta poza szlachecki schemat. I naprawdę ma szansę wnieść do monarszej rodziny wartość autentycznego doświadczenia, ciężkiej codziennej pracy, determinacji i nadziei. Jest po prostu człowiekiem z krwi i kości. A przy tym nieustraszoną kobietą, która żadnej pracy się nie boi.

Poprzedni

Łgarstwo rządzących

Następny

1 maja w Paryżu

Zostaw komentarz