1 Maja, 3 Maja, 7 Maja, 9 Maja – polskie maje w 2016 roku, w pierwszym roku „dobrej zmiany” rządów Prezesa Polski, Jarosława Kaczyńskiego.
Jakie były te Maje? Każda z tych dat, to inne święto, inne treści, inne emocje. Wspólny jest miesiąc maj, i to jest radosny miesiąc, to nie listopad – niebezpieczny miesiąc dla Polaków, jak pisał poeta…
Formy i skala obchodów tych majowych świąt są dobrą ilustracją zmian w polskim społeczeństwie, niech najprostszą miarą będzie skala uczestnictwa w każdym z tych dni przywołanych we wstępie.
Proponuję przyjąć jako miarę liczbę ludzi uczestniczących w różnych formach świętowania tych dat, liczba jest dobrą miarą pokazującą aktualną ważność święta dla ludzi; nie będziemy zastanawiać się nad głębią przeżyć uczestników tych świąt, ta jest trudna do zbadania, liczba demonstrantów, to najprostszy wskaźnik wagi i znaczenia danego święta.
Nie podam danych z całego kraju, podam dane z własnego uczestnictwa świętowania w moim mieście, w Gdańsku – i tego, co było 7 Maja w Warszawie. Niech to będzie tak, jak w znanej metodzie badań socjologicznych: metodzie obserwacji uczestniczącej.
1 Maja w Gdańsku odbyła się demonstracja na Długim Targu, przy samym Neptunie, gdzie na schodach przed Dworem Artusa, młodzież z Partii Razem zorganizowała pikietę pod hasłami: „godna praca – godna płaca”, „najpierw człowiek potem zyski” i innych takich, nawiązujących do trudnej sytuacji pracowników we współczesnej Polsce.
Pikieta zgromadziła 80 – 100 osób i nie wywołała większego zainteresowania tłumów spacerujących po gdańskiej Starówce.
Stałem tam wśród młodych ludzi, prowadziłem, jak zawsze, rozmowy dotyczące Partii Razem (nie ukrywam, w ostatnich wyborach głosowałem na nich), młodzi mieli rewolucyjny ogień w oczach, a ich lider Adrian Zandberg udzielał wypowiedzi do lokalnych mediów.
Pierwszomajowe święto w 2016 roku, w Gdańsku w najmniejszym nawet stopniu nie nawiązywało do tego, co było kiedyś. Czy to dobrze, czy niedobrze, że tak teraz traktujemy międzynarodowe Święto Pracy? Nie ma prostej odpowiedzi na to proste pytanie.
3 Maja w Gdańsku odbył się „marsz wkurzonych” organizowany przez Komitet Obrony Demokracji. Organizatorzy prosili o przyniesienie oprócz stałych rekwizytów, flag, transparentów, wszystkiego, co trąbi, gwiżdże, warczy i hałasuje. Liczba decybeli, poziom hałasu miał świadczyć o skali „wkurzenia”. No i było głośno, bardzo głośno; przyszło kilkanaście tysięcy ludzi, przemaszerowaliśmy z Placu Solidarności, spod Pomnika Poległych Stoczniowców na Stare Miasto, gdzie pod Zieloną Bramą odbył się wiec. Było jak zawsze sympatycznie, radośnie i miło. Turyści i spacerowicze na Długiej i Długim Targu dołączali do maszerujących, bardzo nieliczne były przypadki niesympatycznych odezwań stojących na chodnikach ludzi nieuczestniczących w demonstracji do maszerujących. Były to odzywki typu, „nie wstyd pani” pytał młody człowiek starszą panią maszerującą w „pochodzie wkurzonych”.
Zapytany przez uczestniczkę – czy to jemu nie powinno być wstyd, schował się za innych stojących.
Piękna majowa pogoda, radosny tłum uśmiechniętych ludzi, mających poczucie ważności chwili i tego, co dzieje się z Polską pod rządami PiS-u, z łamaniem Konstytucji przez premiera i prezydenta, z osłabianiem pozycji Polski na arenie międzynarodowej, w Unii Europejskiej.
7 Maja na zorganizowanej ogólnopolskiej manifestacji w obronie naszego członkostwa w Unii Europejskiej, manifestacji pod hasłem „Wolność, Równość, Demokracja” wzięło udział wiele tysięcy uczestników. Spór o ich liczbę kompromituje polskie państwo; państwowa policja, realizując polityczne cele kompromituje się na oczach wszystkich obywateli. Nikt, kto widział tę manifestację nie uwierzy, że brało w niej udział 30 – 40 tysięcy ludzi.
Były tłumy; tłumy tak wielkie, że Prezes Polski zasiadł na czacie i rozmawiał z internautami mimo swojego bardzo negatywnego stosunku do tego medium (gdy patrzyłem na relację z tego czatu przypomniały mi się sceny z telewizyjnego spotkania prezydenta Putina, który raz do roku rozmawia z narodem; ale w organizacji internetowego czatu prezesa wiele jeszcze trzeba poprawić, aby zbliżyć się choć trochę do niedoścignionego wzoru wyznaczanego przez nowego cara Rosji…).
Komitet Obrony Demokracji stworzył szanse dla wszystkich partii politycznych, opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej, dla stowarzyszeń i organizacji pozarządowych, dla związków zawodowych. Jako pełnoprawny uczestnik w manifestacji uczestniczył Związek Nauczycielstwa Polskiego. Nauczyciele manifestowali sprzeciw wobec upolitycznienia oświaty, łamania Konstytucji i prawa przez Prezydenta i Rząd RP. Polacy uczestniczący w marszu 7 maja, marszu pod hasłem Wolność, Równość, Demokracja pokazali rządzącym, że nie będzie zgody na autorytarne rządy, na zmianę ustroju poprzez bezprawną zmianę Konstytucji, na wyprowadzanie Polski z Unii Europejskiej.
Tak było 7 maja. Sytuacja jest dynamiczna, konieczne są kolejne działania i demonstracje, w miastach wielkich i małych, w całej Polsce. Temperatura nie może opaść, jesteśmy zmobilizowani, niech partie polityczne, Komitet Obrony Demokracji organizują spotkania, dyskusje, panele, wydarzenia artystyczne, wszystko pod hasłem „Wolność, Równość, Demokracja”
Do 4 czerwca, daty, która będzie znów okazją do ogólnopolskiej manifestacji, trzeba utrzymać temperaturę, potem będzie trudno, będą ważne międzynarodowe spotkania, światowe dni młodzieży i wizyta papieża Franciszka (swoją drogą ta wizyta mogłaby wywołać podobne skutki co pamiętna pierwsza wizyta Jana Pawła)
9 Maja – kiedyś święto zakończenia II Wojny Światowej – największej i najstraszniejszej, jaką ludzkość sobie zafundowała, w Europie i krajach zachodniej cywilizacji, z najbardziej wysublimowaną kulturą i sztuką, pełną subtelnych filozoficznych teorii i doktryn.
Byliśmy przedmiotem i podmiotem tej wojny, polskie wojsko brało – symboliczny bo symboliczny – udział w zdobyciu Berlina, po latach okupacji odzyskaliśmy państwo, wróciliśmy do rodziny państw europejskich w ramach powojennego porządku. Innego porządku nie było i być nie mogło.
Czy ja się nie mylę? Czy były jakieś akcenty związane z zakończeniem II wojny światowej 8 maja lub 9 maja?
Może mi coś uciekło, ale czy nasz najlepszy minister wojny Antoni Macierewicz, jeszcze nie generał jak zauważył dowcipnie Prezes Polski, urządził jakąś defiladę wojskową? Czy podkreślił, że polski żołnierz brał udział w tej wojnie walcząc na wielu frontach, poczynając od września 39 do maja 45 roku?
Nic do mnie nie dotarło. Jedyna hipoteza, jaka mi się nasuwa, to taka, że teraz świętować będziemy przejście Brygady Świętokrzyskiej do strefy amerykańskiej w pełnym porozumieniu z dowództwem Wermachtu oraz dokonania na terenach polskich kolejnych dowódców „niezłomnych”, co broni nie złożyli mimo wyraźnych rozkazów, czekając na wybuch III wojny światowej, w wyniku której, jako jej niewątpliwi beneficjenci, wrócilibyśmy do Wilna i Lwowa.
Tak wygląda kalendarium majowych świąt widzianych oczami ich uczestnika i depozytariusza pamięci (urodziłem się przed wojną, niewiele – ale przed, a 45 rok pamiętam jako dziecko, ale pamiętam).
Maj przed nami, trzeba działać!