29 listopada 2024
trybunna-logo

Druga Turcja na Ukrainie

Hasłem przewodnim tegorocznego Warsaw Security Forum było – „Warsaw. Security Starts Here”. Brzmi ono niezwykle słusznie i stało się ozdobą tej corocznej konferencji poświęconej polityce bezpieczeństwa pomiędzy Unią Europejską, NATO i Rosją. Elegancko zorganizowanej przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego, Uważanej za zaplecze intelektualne formacji zarządzającej obecnie polskim bezpieczeństwem – Prawa i Sprawiedliwości.

Warszawskie Forum zaszczycili liczni prominentni, aktualni i byli, liderzy polityczni, obecni i emerytowani dowódcy wojskowi, przeróżni eksperci od bezpieczeństwa oraz silna reprezentacja międzynarodowych sprzedawców broni – towaru uważanego za lekarstwo na brak poczucia bezpieczeństwa.
Nie zaszczycili go francuscy producenci broni, którzy solidarnie i demonstracyjnie zbojkotowali warszawskie prezentacje, wskazując tym, że bezpieczeństwo może i zaczyna się w Warszawie, ale od teraz bez udziału Francji.
Z wielkich nieobecnych, ważnych dla światowego bezpieczeństwa, nie było na WSF reprezentacji Rosji, choć cały czas o rosyjskim zagrożeniu tam dyskutowano.
Rosyjska absencja nie wynikała z nakazanego przez Kreml bojkotu Forum. To organizatorzy Forum przyjęli konwencję, aby dyskutować o Rosji bez jej udziału. Zapewniło to panelom „dyskusyjnym” bezpieczeństwo poprawności politycznej, ale też deficyt świeżości intelektualnej. Jedyny zaproszony tam reprezentant Federacji Rosyjskiej, niedawny deputowany do Dumy, wsławiony głosowaniem przeciwko aneksji Krymu, Ilja Ponomawiow, żadnej z debat nie rozpalił.
Gorączkę dyskusji uratowała reprezentacja Ukrainy, choć poświęcony jej bezpieczeństwu panel dyskusyjny zaczął się standardowo: od przypomnienia przez moderatora dyskusji Fredrika Lojdquista, reprezentującego Szwecję w OBWE, że Ukraina jest postrzegana w Europie jako najbiedniejsze i najgorzej zarządzane państwo. Państwo prawie upadłe.
W Warszawie, gdzie jak już wiemy, zaczyna się bezpieczeństwo Europy i zachodniej cywilizacji, takie informacje są powszechnie znane i zbanalizowane. Ale kiedy do głosu doszedł duet ukraińsko-polski: Borys Tarasiuk i Paweł Kowal, to zrobiło się nareszcie ciekawie.
„Fiasko reform na Ukrainie to zwycięstwo Putina. Sukces Ukrainy to dobro i korzyść dla całej Europy” – przypomniał Borys Tarasiuk, były dwukrotny minister spraw zagranicznych Ukrainy. Dodał, że niedostatek reform na Ukrainie nie może być powodem do zniesienia sankcji dla Rosji. Zwłaszcza, że ten niedostatek wynika też z braku pomocy zagranicznej, czyli Unii Europejskiej.
Wspierał go Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych w czasach pierwszej IV Rzeczpospolitej. Przypomniał, że na początku lat dziewięćdziesiątych państwa Europy Środkowo-Wschodniej otrzymały z Zachodu nie tylko wsparcie materialne, ale też polityczne. Perspektywę szybkiego wstąpienia do NATO i Unii Europejskiej. Ukraina takiej perspektywy nie ma, dlatego reformuje się wolniej. A przecież reformy na Ukrainie to jednocześnie proces deimperializacji Rosji. Ukraina nadal nie ma silnych struktur proreformatorskich. Trzeba je stworzyć, zaktywizować. Taką potencjalną, proreformatorską siłą może być na Ukrainie wojsko oraz służby bezpieczeństwa policja, przekonywał poważnie Paweł Kowal. Przypomniał, że po I wojnie światowej to właśnie armia stała się w Turcji siłą modernizującą państwo i demokratyzująca społeczeństwo. Na Ukrainie taki „wariant turecki” warto powtórzyć.
Borys Tarasiuk podjął Kowalowy pomysł. Przypomniał, że to wojna z Rosją hamuje reformy na Ukrainie. Do tej pory Ukraina straciła 10 tysięcy zabitych, 20 tysięcy rannych, przyjęła 1,7 miliona uchodźców z terenów walk. Osiem procent jej terytorium jest przez Rosję okupowanych.
Armia nie może w pełni zająć się reformami, bo na szybkie zawarcie pokoju nie zanosi się. Rosja nie realizuje porozumień mińskich, nie wycofała z Donbasu swych wojsk. Nadzorująca je „Czwórka normandzka” niby pracuje, spotyka się, ale bez widocznych efektów. Ukraińcy przestali na „Czwórkę” liczyć, teraz czekają na silniejsze wsparcie USA.
Na razie pomoc Europy i USA nie jest adekwatna do ukraińskich potrzeb. Proeuropejskie oczekiwania Majdanu nie są przez Unię Europejską spełniane. Pomimo tych trudności na Ukrainie powstaje społeczeństwo obywatelskie. Ale ono potrzebuje reform i broni. Bo teraz Ukraina broni Polski, Europy i NATO przed agresją Rosji.
Do pomysłu takiego uzbrojenia reform na Ukrainie sceptycznie odniósł się jeden ze słuchaczy, Adam Sowa z Wojskowej Akademii Technicznej. Zauważył, że takie dozbrajanie Ukrainy nie zmieni znacząco układu sił pomiędzy Kijowem a Moskwą. Bo Ukraina, nawet intensywnie dozbrojona, nie osiągnie szybko poziomu armii Federacji Rosyjskiej. Za to takie dozbrajanie Ukrainy może doprowadzić do reakcji Rosji i eskalacji zbrojeń w tym regionie Europy.
Takiemu ostrożnemu, pacyfistycznemu wręcz stanowisku, przeciwstawił się inny ze słuchaczy – Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy w Polsce. Przypomniał, że obiecane Ukrainie umowy stowarzyszeniowe z Unią Europejską nie są w pełni realizowane, podobnie jak obietnice zniesienia wiz dla obywateli Ukrainy. Nadal Ukraina nie ma jasnej perspektywy członkostwa w UE. Broń mogłaby być rekompensatą za unijną opieszałość.
Wsparł go Borys Tarasiuk, apelując do polskich polityków aby intensywnie wspierali ukraiński przemysł zbrojeniowy. Aby Polska i Ukraina wspólnie produkowały nowoczesne helikoptery i okręty podwodne.
„Ukraina jest ostatnim bastionem rosyjskiego imperium kolonialnego” – podsumował debatę Paweł Kowal i raz jeszcze wezwał liderów Unii Europejskiej i USA, aby wsparli ukraińską armię – potencjalną siłę reformatorską i antykolonialną, która doprowadzi Ukrainę do Europy turecką drogą.
Zaiste nie tylko „Bezpieczeństwo zaczyna się w Warszawie”.

Poprzedni

Było jak na wojnie

Następny

Boniek rozdaje bileciki