– wojna w Syrii wchodzi w decydująca fazę „Silent leges inter arma” – podczas wojny milczą prawa, powiada stara cyniczna łacińska sentencja.
Niestety jest ona aktualna i dziś. Tylko tak można skomentować działania armii amerykańskiej, syryjskiej i rosyjskiej oraz ich sojuszników w bitwach z dżihadystami i terrorystami z Daesz o dwa syryjskie miasta.
Zwycięstwo za każdą cenę
Na początku czerwca wpierany przez USA Sojusz Sił Demokratycznych (SDF), w którym wiodącą siłą militarną są kurdyjskie Powszechne Jednostki Ochrony (YPG), rozpoczął natarcie na stolicę tzw. Państwa Islamskiego w Rakkce. Uderzenie z północy zatrzymało się kilkanaście kilometrów od miasta i jak wykazał czas, było działaniem pozoracyjnym. Główne uderzenie SDF skierowane było ze wschodu, od strony irackiego Kurdystanu. Po zaskakującym przekroczeniu rzeki Eufrat, dzięki środkom przeprawowym USA i wsparciu lotnictwa amerykańskiego, rozpoczęła się bitwa o 70 tysięczne miasto Manbidż. Po kilku tygodniach walk, Kurdowie, wspierani przez blisko 500 amerykańskich, francuskich i brytyjskich komandosów okrążyli miasto. Manbidż desperacko broni około 3000 bojowników Daesz, wyprowadzając szereg kontrataków. W połowie lipca główne siły Państwa Islamskiego próbowały przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę operację odblokowania miasta. Prowadzona zbieżnie z północy i południa ofensywa, pomimo szeregu początkowych sukcesów, załamała się około 20 km od Manbidż pod gradem bomb amerykańskiego lotnictwa. Przeciwko bojownikom IS, USAF rzuciła nie tylko szturmowe samoloty A-10 „Thunderbolt II”, wielozadaniowe F-16 oraz F-15 „Strike Eagle”, ale nawet bombowce strategiczne B-52 „Stratofortress”. Mimo szaleńczej odwagi bojowników i dobrego planu ofensywy, operacja odblokowania miasta się nie powiodła. Jednak wyprowadzony równolegle z miasta, atak oblężonej załogi pozwolił odzyskać jej kilka dzielnic, a pojazdy terrorystów samobójców zdetonowane na liniach frontu, zadały Kurdom bardzo ciężkie straty. Przez cały lipiec, za cenę kilkunastu zabitych komandosów USA oraz setek bojowników i bojowniczek kurdyjskich, oblegający zmniejszyli o blisko 50 proc. obszar Manbidż kontrolowany przez Daesz. Jednak sposób prowadzenia walk, szczególnie w ostatnich tygodniach, powoduje dramatyczny los ludności cywilnej. Amerykanie, „starym sposobem” znanym z okresu II Wojny Świato i Wietnamu „wybombardowywują” przeciwnika z powietrza, zamieniając jego pozycje w morze gruzów i obszar śmierci. Charakter bitwy miejskiej ma to do siebie, że linia frontu przebiega przez domy, osiedla, szkoły. Mimo posiadania przez USA amunicji precyzyjnej, straty ludności cywilnej są nieuniknione. Jednak w ostatnich tygodniach, można zaobserwować zmianę taktyki. Amerykanie i wspierający ich Francuzi, przestali się liczyć z „skutkami ubocznymi” swoich bombardowań. Uderzenia zaczynają mieć charakter obszarowy, a nie punktowy. 19 lipca podczas ataku na nieodległą od Manbidż miejscowość Tuchara, samoloty dowodzonej przez USA Koalicji zbombardowały dziesiątki budynków mieszkalnych, w których zginęło przeszło 200 osób, a blisko 350 odniosło obrażenia. Atak ten miał się stać przedmiotem dochodzenia armii USA. Bombardowanie Tuchara, odbiło się szerokim echem w świecie arabskim. Trafiło też na forum ONZ, gdzie ten nalot i sytuacja ludności cywilnej w Manbidż była przedmiotem dyskusji w Radzie Bezpieczeństwa. W ostrej wymianie zdań, do jakiej doszło pomiędzy ambasadorem Rosji Witalijem Czurkinem, a ambasador USA przy ONZ Samanthą Power ta ostatnia zrzuciła wszystko na złą pogodę. Ta akurat, co udowodnił Czurkin, była tego dnia dobra.
Według organizacji pozarządowych, w tym Christophera Woodsa Prezesa brytyjskiej „Airwars”, koalicja pod wodzą USA przeprowadziła przeszło 500 nalotów na cele niezwiązane z Państwem Islamskim, w wyniku których zginęło w sumie 425 cywili, w większości kobiet i dzieci.
Skąd ta zaciekłość walk o miasto Manbidż? Otóż ma ono dla obu stron konfliktu znaczenie strategiczne, gdyż jego utrata i obszarów wokół, odcina Daesz od granicy z Turcją, skąd napływają do niej ochotnicy i broń. Ponadto po zdobyciu Manbidż, Kurdowie i wspierające ich siły z SDF oraz żołnierze sił specjalnych USA, Wielkiej Brytanii i innych członków dowodzonej przez Waszyngton koalicji, rozpoczną ofensywę na stolicę Kalifatu, Rakkę.
W ramach przygotowań do dalszych walk, Amerykanie, co ujawniły 28 lipca zdjęcia satelitarne opublikowane przez portal „Terra”, wybudowali, wyremontowali i rozbudowali w okolicach Kobane (teren syryjskiego Kurdystanu) dawne lotnisko rolnicze. Na ujawnionym zdjęciu satelitarnym widoczne są amerykańskie transportowe samoloty pionowego startu V-22 „Osprey”, śmigłowce transportowe Boeing CH-47 „Chinook” i dwa śmigłowce szturmowe AH-64 „Apache”. Wszystko to razem wskazuje, postępującą determinację i zaangażowanie armii USA w szybkie rozstrzygnięcie na swoją korzyść tak bitwy o Manbidż, jak i zdobycie Rakki. Los ludności cywilnej wydaje się kwestią trzeciorzędną.
Czy Rosjanie uratują 600000 mieszkańców Allepo?
27 lipca po 2 tygodniach ciężkich walk zamknął się na północy aglomeracji, pierścień okrążenia wokół wschodnich dzielnic miasta Allepo. Miasto to przed wojną zamieszkiwało 1350000 mieszkańców, a dzielnice kontrolowane aktualnie przez bojowników około 600000. Wg różnych źródeł z dzielnic objętych rebelią około połowa mieszkańców miała się przemieścić do dzielnic będących w rękach rządowych. Tak czy inaczej w okrążeniu znajduje się przeszło 10 tys. bojowników i około 300000 – 400000 ludności cywilnej. Natarcie rządowe prowadziły elitarne oddziały armii syryjskiej tzw. Tiger Force (Qawat Al – Nimr) pod dowództwem generała Suheil al-Hassana oraz pododdziały 4 Dywizji Zmechanizowanej, wojskowe oddziały libańskiego Hezbollachu oraz irańscy „doradcy”, czyli komandosi irańscy z 65 brygady spadochronowej „Nohed”. Główne zadanie i ciężar walk spoczywał jednak na oddziałach specjalnych tzw. Tiger Force. Kim są osławieni w tej wojnie żołnierze „Tiger Force (arab. Qawat al Nimr)? To elitarne siły specjalne armii syryjskiej, „pięść uderzeniowa” armii Asada. Dowodzi nimi, niedawno awansowany do stopnia generała majora, 46-letni Alawita, Suchej Al-Hassan. Dowódca ten ukończył w 1991 szkołę oficerską w Homs i w wieku 40 lat, jako pułkownik sił specjalnych, rozpoczął epopeję swych walk z dżihadystami. Osobista odwaga, bezwzględność w tłumieniu rebelii i wojenne szczęcie sprawiły, że w 2013 powierzono mu sformowanie specjalnego oddziału uderzeniowego. Pułkownik osobiście dobierał żołnierzy i ich szkolił. Pierwszym sukcesem nowej jednostki była 10 dniowa bitwa z podchodzącymi pod miasto Chama bojownikami Al-Nusry, których ”Tygrysy” rozbili i zmusili do odwrotu. W latach 2013-2014 oddział walczył w Allepo wielokrotnie odbijając zajęte obszary, przywracając komunikację z odciętymi oddziałami armii rządowej. To oddział pułkownika Hassana uratował załogę lotniska w Allepo, czy odblokował oblężoną od kilku miesięcy załogę centralnego więzienia „Haleba”. W kolejnych miesiącach dowodzone przez płk. Suhejla Al-Hassana oddziały odzyskały pola naftowe Szacher rozbijając wojska Daesz. W tym okresie oddział zyskał określenie „straży pożarnej” armii Asada. W roku 2015 i 2016 „Tiger Force” zostało rozbudowane i doposażone w broń ciężką i intensywnie współpracowało z rosyjskim siłami specjalnymi, co zaowocowało wsparciem lotnictwa rosyjskiego w prowadzonych operacjach. Dwa największe sukcesy tego okresu, to „wyrąbanie” korytarza i rozbicie sił terrorystów Państwa Islamskiego na wschód od Allepo, co pozwoliło po 3 latach odblokować oblężoną załogę lotniska i szkoły lotniczej w Kweires oraz odbicie rąk Daesz w ciężkiej kilkutygodniowej bitwie starożytnego miasta Palmira.
Po drugiej stronie opór wojskom rządowym i ich sojusznikom stawiali bojownicy terrorystycznych organizacji takich, jak główna siła na północy Syrii, filia Al-Kaidy, organizacja dżihadystyczna „Al-Nusra”. Wprawdzie Al-Nusra w ostatnich dniach zmieniła nazwę na Front Podboju Lewantu (Dżabhat Fateh asz-Szam) i niby odcięła się od związków Al-Kaidą, ale nic to nie zmienia. Dżihadyści zamierzają powołać odrębny „Kalifat”, a zmiana nazwy ma im pozwolić na poprawę wizerunku jako „umiarkowanej siły”.
Ponadto w krwawej kilkutygodniowej bitwie o fermy Malach oraz o kontrolę nad tzw. „Drogą Kastello”, brały udział następujące oddziały rebelianckie: „Ahrar al-Sham”, proturecka brygada „Sułtan Murad” oraz „umiarkowana opozycja” z „Ruchu Nur ad-Din al-Zinki” (znanego ostatnio z brutalnej egzekucji palestyńskiego chłopca).
Bitwa o północne Allepo, jest ze względu na znaczenie strategiczne, niezwykle jak na warunki syryjskie zacięta i krwawa. Wojska rządowe wspierane są intensywnymi nalotami rosyjskiego i rządowego lotnictwa, które toruje atakującym drogę. Naloty prowadzone w dzień i w nocy (lotnictwo rosyjskie), wymierzone są w pozycje obronne dżihadystów, magazyny broni i punkty dowodzenia. Rosjanie niszczyli też wykryte przez ich rozpoznawcze drony, kolumny transportowe z rezerwami bojowników podchodzących od strony granicy z Turcją i przerzucane z prowincji Ildib (tzw. misje izolacji pola walki). Armia rządowa skoncentrowała też spore zgrupowanie artylerii, w tym wyrzutnie rakietowe BM-27 „Uragan”. To właśnie w ogniu artylerii załamywały się kontrataki bojowników wspieranych przez broń pancerną. Gdy ich oddziały rozbijały wojska rządowe i wypierały żołnierzy z zajmowanych pozycji, natychmiast spadał na nie huraganowy ogień artylerii niszczący pojazdy i ludzi, zmuszając kontratakujących bojowników do odwrotu.
Bojownicy ze swej strony ruszyli do wręcz desperackich kontrataków. Na pozycje wojsk rządowych skierowano tylko na przestrzeni ostatnich 14 dni 21 zaminowanych pancernych pojazdów typu BWP i 12 innych pojazdów z terrorystami samobójcami. W efekcie czego zginęło co najmniej 500 żołnierzy i cywili. Terroryści rozpoczęli też masowy ostrzał dzielnic kontrolowanych przez rząd z improwizowanych wyrzutni rakietowych (tzw. „piekielny ogień”) miotających pociski zrobione z butli gazowych wypełnionych materiałem wybuchowych i odłamkami. Miało to wywołać panikę i odciągnąć część wojsk rządowych z pasa natarcia. Nie przyniosło to spodziewanych efektów, ale ludność cywilna Allepo poniosła straty idące w setki zabitych i tysiące rannych. Wobec posiadania przez bojowników licznych wyrzutni amerykańskich kierowanych rakiet przeciwpancernych TOW, dziesiątkujących pojazdy pancerne armii rządowej, bitwa przybrała charakter wyniszczających ataków piechoty i artylerii. Przewaga materiałowa i liczebna w artylerii i miażdżące, całodobowe ataki rosyjskiego lotnictwa były kluczem do sukcesu atakujących. Po zajęciu tzw. ferm Marnach, fabryk w dzielnicy Al-Lairamont, osiedli Al-Khalidia, padł 27 lipca ostatni bastion obrońców – dzielnica Bani Zeid. Atakująca z południa 4 Dywizja Zmechanizowana i Hezbollach połączyły się z podkomendnymi generała Al-Hussajna z „Tiger Force”. Podwójny pierścień okrążenia nad wschodnim Allepo zacisnął się ostatecznie
Rosjanie wchodzą bezpośrednio do gry
W tych okolicznościach 28 lipca w południe prezydent Rosji Władymir Putin polecił ministrowi obrony generałowi armii Siergiejowi Szojgu przeprowadzić wraz armią syryjską „Wielką operację humanitarną w celu okazania pomocy ludności cywilnej Allepo”. Na zwołanej konferencji prasowej gen Szojgu zaprezentował szczegóły tej operacji.
Po pierwsze „Rosyjskie Centrum Godzenia Walczących Stron” i armia syryjska utworzyły trzy korytarze humanitarne, przez które ludność miasta może opuścić obszar walk. W tych wyznaczonych miejscach rozwinięto punkty pierwszej pomocy medycznej oraz wydawania gorących posiłków. Nad okrążonymi dzielnicami wschodniego Allepo śmigłowce armii syryjskiej zrzucają setki tysięcy ulotek zawierających informacje i plan miasta z zaznaczonymi trzema przejściami. Równocześnie informacje te przekazywano SMS-ami na telefony mieszkańców oraz za pomocą głośników.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom USA, generał Szojgu wyraził nadzieję, że Amerykanie w końcu wskażą pozycje wspieranej przez siebie „Wolnej Armii Syryjskiej” i tzw. „umiarkowanej opozycji” ze wyszczególnieniem posiadanych przez nie ilości czołgów, bojowych wozów piechoty i jednostek artylerii.
Dla tych, wspieranych przez USA, jednostek bojowników utworzono czwarty korytarz, aby mogli oni wraz bronią opuścić miasto.
Bojownikom, chcącym złożyć broń i nieobciążonych zbrodniami przeciwko ludności cywilnej, po apelu gen. Szojgu do władz Syrii, dekretem prezydenta Assada zagwarantowano amnestię.
Wszystkie pozostałe grupy bojowników zaliczone będą do A-Nusra i podlegać unicestwieniu.
Dla ludności cywilnej, zamieszkałej w okrążonych dzielnicach Allepo, znajdujących się w charakterze zakładników terrorystów, armia rosyjska będzie dokonywała z samolotów zrzutów. W pierwszej kolejności, jak poinformował rosyjski generał, będzie to żywność i leki dla rannych, chorych i dla dzieci. Operację przeprowadzą transportowe samoloty IŁ-76M przebazowane na lotnisko Chmejmim oraz śmigłowce transportowe MI-8 MTSZ. Wobec ryzyka użycia przez bojowników środków obrony przeciwlotniczej z rakietami przeciwlotniczymi „Stinger” włącznie, zrzuty dokonywane będą z wysokości powyżej 5000 m, zużyciem specjalnych platform desantowych.
Jednocześnie szef rosyjskiego Ministerstwa Obrony, wezwał międzynarodowe organizacje humanitarne do przyłączenia się do operacji, co spotkało się z pozytywnym oddźwiękiem. „Na polecenie Prezydenta Rosji, w związku z osobistą prośbą Sekretarza Stanu USA Johna Kerry do Genewy udaje się rosyjska delegacja pod przewodnictwem gen Gadżimagomietowa (zastępcy Dowództwa Operacyjnego Armii Rosji) w celu spotkania z ekspertami z USA, aby wspólnie wypracować działania zmierzające do stabilizacji obszaru Allepo”, dodał gen Szojgu.
Tak czy inaczej jesteśmy świadkami punktu zwrotnego w syryjskiej wojnie. Zwycięstwo wojsk amerykańskich i wspieranych przez Waszyngton rebeliantów z SDF pod Manbidż oraz marsz na stolicę Daesz Rakkę, przy tak potężnym wsparciu ze strony lotnictwa USA są przesądzone. Zaś rosyjskie lotnictwo, było czynnikiem sprawczym sukcesu wojsk syryjskich pod Allepo, a los objętych rebelią dzielnic tego centrum przemysłowego Syrii jest nie mniej jednoznaczny jak obrońców Manbidż. W przeciwieństwie jednak do Amerykanów, Rosjanie z pola bitwy chcą wyprowadzić jak największą liczbę cywili i zabrali się do tego, co trzeba obiektywnie przyznać z dużym rozmachem. Należy żywić nadzieję, że jak największa liczba mieszkańców wschodnich dzielnic Allepo uda się tą drogą uratować. Nie ma jednak innej drogi walki z terrorystami, jak ich pochwycenie lub unicestwienie, a to właśnie robią Amerykanie pod Manbidż i Rosjanie oraz Syryjczycy w Allepo. Terroryści nigdy nie dają innego wyboru, o czym przekonała się kilka dni temu pięcioosobowa załoga rosyjskiego śmigłowca. Wracali już do bazy po dostarczeniu potrzebującym pomocy humanitarnej, kiedy dosięgnęła ich rakieta. Wszyscy zginęli. Terroryści w okrutny sposób zbezcześcili ciała żołnierzy. Była wśród nich kobieta. Rosjanie w takich wypadkach nie mają skrupułów – prawie natychmiast podjęli operację „Odwet”. Obszar, z którego wystrzelono rakietę został zrównany z ziemią. Z powierzchni zniknęła wieś Sarakib, baza – lotnisko Abu Adduchor, gdzie skoncentrowane są siły bojowników, którzy dokonali ataku, zostało unicestwione z użyciem bomb paliwowo powietrznych.
Wojna ma swoje okrutne prawa.