Refleksje w związku z planowaną wizytą Prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie z okazji 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej
Wizyta nasuwa pytanie jaką rolę Stany Zjednoczone odgrywają w Polsce i Europie Środkowej. Na podobne postawione pytanie odpowiada profesor Longin Pastusiak w referacie pt. „Czy Stany Zjednoczone wypełniły w III RP miejsce po ZSRR?”. Referat wygłoszony został na Konferencji z okazji 75 rocznicy powstania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, jaka odbyła się w Warszawie 20 lipca 2019 roku. W gruncie rzeczy sprawa dotyczy nie tylko Polski, ale całej Europy Środkowej. W materiale z Konferencji czytamy: „Koniec zimnej wojny, rozpad Związku Radzieckiego, dążenia społeczeństw państw Europy Wschodniej, przewaga Zachodu w rywalizacji ze Wschodem, to były główne siły sprawcze, które doprowadziły do zmiany konfiguracji politycznej nie tylko Europy. Polska jest najbardziej wyrazistym przykładem zastąpienia wpływów politycznych Rosji przez wpływy Stanów Zjednoczonych Można więc powiedzieć, że Stany Zjednoczone wypełniły w III RP miejsce zajmowane przez ostatnie półwiecze przez Związek Radziecki”. W innym miejscu profesor przypomina: ”Stany Zjednoczone z zadowoleniem powitały zarówno wyniki konferencji okrągłego stołu jak i wyniki wyborów parlamentarnych 4 czerwca 1989 roku. Wydarzenia w Polsce oraz w innych krajach Europy Wschodniej spowodowały również zmiany w polityce Stanów Zjednoczonych wobec regionu.”
Niewątpliwie to Polska utorowała drogę do ogromnych zmian w Europie Środkowej. Oceniając aktualną pozycję Stanów w naszym regionie nie sposób nie wspomnieć o wielu innych wydarzeniach jakie miały miejsce po 1989 roku, a wśród nich o przystąpieniu Polski do NATO, a następnie do Unii Europejskiej. Gdyby nie akces Polski i większości krajów regionu do Unii Europejskiej, można by mówić o całkowitym uzależnieniu Polski od USA. Racją stanu Polski i pozostałych państw regionu od początku zmian politycznych w Europie Środkowej było utrzymanie więzi transatlantyckich między Europą Zachodnią a Stanami Zjednoczonym i Kanadą. Przy czym o tym co dzieje się Europie nie decyduje tylko Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Znaczących aktorów na scenie europejskiej jest wielu, a wśród nich Watykan, Rosja i Chiny.
Jeżeli chodzi o amerykańską politykę wobec Polski i regionu, to kształtowała się ona – co nie jest szczególnie odkrywcze – już przed Trumpem i nie decydowali o niej wyłącznie kolejni prezydenci. Pewne elementy tej polityki są stałe, co nie znaczy, że niezmienne. Funkcjonował niegdyś termin – kompleks wojskowo-przemysłowy, myślę, że i dzisiaj kompleks istnieje i ma wiele do powiedzenia. Ważne miejsce w kształtowaniu zrębów amerykańskiej polityki zagranicznej zajmują też, mniej lub bardziej ważne, ośrodki naukowe. W Polsce znane są bliżej dwie osoby, których dorobek naukowy dotyczy w dużym stopniu Europy Środkowej. Chodzi o Zbigniewa Brzezińskiego i George’a Friedmana. Ten ostatni wieszczy Polsce mocarstwową pozycję w Europie; odbywać się to ma poprzez umacnianie wpływów amerykańskich w naszym regionie, dostępie Polski do najbardziej zaawansowanych amerykańskich technologii, a także poprzez osłabianie Unii Europejskiej, szczególnie Francji Niemiec. Wydaje się, że prezydent Trump realizuje częściowo ten właśnie scenariusz, popierając m.in. Brexit. Zbigniew Brzeziński napisał kiedyś, że Stany Zjednoczone mogą wiele, ale nie wszystko. Politycy amerykańscy powinni przyswoić sobie tę sentencję. Jest dość oczywiste, np. w przypadku Brexitu (któremu przeciwny był prezydent Barack Obama), że Brexit osłabi cały Zachód, a więc i Stany Zjednoczone. Byłoby przy tym swoistym paradoksem gdyby się okazało, że w przypadku Europy będzie odwrotnie i że Brexit wzmocni Francję i Niemcy w Unii i samą Unię. Już teraz odnieść można wrażenie, że Unia oczekuje z niecierpliwością na rozstanie z Wielką Brytanią. Unia Europejska uwolniona od wiecznie rozkapryszonej Wielkiej Brytanii może na Brexicie zyskać. Do zadowolonych z Brexitu, oprócz Stanów i UE dodać można Rosję. Zadowoleni są więc wszyscy, tylko sami Brytyjczycy nie są co do tego zgodni. Bo, jak się już teraz wydaje, Wielka Brytania przysporzy sobie przez Brexit wiele kłopotów. W przeciwieństwie do Friedmana, Zbigniew Brzeziński nie stawiał na rozbicie Unii Europejskiej, wręcz przeciwnie uważał, że Polska ceniona będzie przez Stany jako wartościowy sojusznik dopiero wówczas, gdy jej stosunki z Niemcami będą doskonałe. Jak dotąd prezydentowi Trumpowi bliżej do Friedmana. Jest wszakże dość istotna różnica. O ile, moim zdaniem, Friedman przywiązuje zbytnią wagę do czynnika militarnego, to prezydent Trump kładzie także duży nacisk na rozwój z Polską i Europą Środkową stosunków gospodarczych. I tę różnicę należy ocenić pozytywnie. Wiele poglądów Friedmana (nie są to zapewne tylko jego poglądy) znajduje od dawna swe odzwierciedlenie w polityce amerykańskiej wobec Europy Środkowej. Jego zdaniem Stany zrobią wszystko, aby nie dopuścić do zbytniego zbliżenia między Niemcami a Rosją, co z uwagi na zaszłości i lekcje z historii wydaje się być dla naszego regionu korzystne. Brzeziński dopuszczał natomiast możliwość zbliżenia unijno-rosyjskiego, pod warunkiem amerykańskiej dominacji w euroatlantyckiej wspólnocie. W tym też kontekście, a nie tylko z uwagi na ewentualne zagrożenie rosyjskie, oceniać należy rosnącą powoli, ale stale, amerykańską obecność polityczną i militarną w Polsce, Rumunii i Europie Środkowej. Nie bez znaczenia strategicznego jest także krótka odległość naszego regionu do Bliskiego Wschodu. Należy oczekiwać, że obecność amerykańska w Europie Środkowej będzie coraz bardziej odczuwalna. Stany Zjednoczone wykorzystują tu zarówno możliwości jakie daje rozwijanie bezpośrednich relacji z państwami Europy Środkowej, jak i mechanizmy sojuszu NATO, w którym zajmują czołową i decydującą pozycję. Obecność amerykańska w Polsce i Europie Środkowej ma swoje zalety, ale jednak tylko wtedy, gdy państwa regionu pozostaną lojalnymi i konstruktywnymi członkami Unii Europejskiej. Nie rezygnując z przyjaźni z Ameryką, nasz region powinien wzmacniać swą wewnętrzną integrację, czemu wydają się sprzyjać Stany, przy czym integracja ta (Grupa Wyszehradzka, Trójmorze) nie powinna być skierowana przeciwko Unii, lecz w ramach Unii i dla dobra Unii. W tym też sensie Stany Zjednoczone nie zastąpią w Polsce i Europie Środkowej Związku Radzieckiego, który, z wyłączeniem Jugosławii, Grecji i od pewnego momentu Albanii, miał nad regionem kontrolę całkowitą. W regionie liczy się bowiem obecnie przede wszystkim przynależność do Unii Europejskiej. (Tutaj można przypomnieć zarzuty przeciwników UE, że Bruksela zastąpiła Moskwę). Nie wydaje się przy tym, aby w dalszej perspektywie zależało Stanom na osłabianiu samej Unii, natomiast możliwe są skuteczne wysiłki zmierzające do osłabiania relacji Unia Europejska – Rosja. Wszystko po to, by w pewnym momencie (np. przy osłabieniu Rosji lub zmianie jej kierownictwa na zachodnie, lub wręcz proamerykańskie) zająć miejsce pierwszego partnera Moskwy. W chwili obecnej jednak pierwszym partnerem Rosji są Chiny i właściwie trudno sobie wyobrazić sytuację, w której dla Rosji lepszym sojusznikiem od Chin byłyby Stany, lub nawet Unia Europejska. Przy obecnym swym rozwoju Chiny mogą dać Rosji wszystko czego poskąpi Zachód. Na arenie międzynarodowej Rosja radzi sobie zupełnie dobrze. Tak np. na Bliskim Wschodzie polityka Stanów Zjednoczonych w sposób (chyba?) niezamierzony przybliża Rosję do wymarzonego od dekad celu – włączenia Iranu w orbitę swych wpływów oraz do ciepłych wód Zatoki Perskiej. Iran i Rosja uzgadniają obecnie powstanie na wybrzeżu irańskim dwóch rosyjskich baz, morskiej i lotniczej.
G. Friedman przedstawia dla Stanów Zjednoczonych 100 letnią wizję strategiczną, a Z. Brzeziński wizję do 2025 roku. Friedman nie wyklucza przyjaźni amerykańsko-rosyjskiej w dalszej perspektywie, ale w roku 2020 spodziewa się początku głębokiego kryzysu w Rosji. Brzeziński natomiast zastanawiał się w jaki sposób przyciągnąć Rosję i Turcję do euroatlantyckiej wspólnoty, po to by zapewnić Zachodowi światowe przywództwo. Jak widać spełnia się niestety wizja Friedmana.
Wracając do naszego regionu, należy jeszcze raz podkreślić, że obecność amerykańska w Europie Środkowej nie zagraża Unii Europejskiej. Są oczywiście pewne różnice, jak np. w sprawie Nord Streamu, ale równocześnie zarówno Unia Europejska, jak Stany Zjednoczone zainteresowane są rozbudową infrastruktury gospodarczej (energetycznej i komunikacyjnej) w Europie Środkowej na linii Północ-Południe. Wiele spraw uzgadnianych jest w ramach NATO. Nie ma większych różnic w polityce wobec Rosji. Przy wszystkich słabościach wspólnoty zachodniej, jej względna jedność jest dla Rosji wystarczającym powodem by rozbijać różnymi sposobami spoistość Unii Europejskiej, bo osłabia to cały Zachód. Rosji trudno jest pogodzić się z rozpadem Związku Radzieckiego, z istnieniem niepodległej Ukrainy i z utratą wpływów na obszarze od Finlandii po Bałkany. Ukraina, powiedzmy, że nawet bez Krymu (i Donbasu?), pozostanie już częścią Zachodu. Dalsza rozgrywka toczyć się może o losy Białorusi, gdzie Zachód nie ma zbyt wiele szans. Dotąd Zachód (Unia i USA) nie potrafił znaleźć odpowiedniego klucza do tego kraju i to prawdopodobnie częściowo z powodu naiwnych podpowiedzi ze strony solidarnościowych polityków i tzw. ekspertów po 1989 roku. Zachód przegrywa batalię o Białoruś przede wszystkim dlatego, że tożsamość białoruska nie jest tam jeszcze w pełni ukształtowana. Większość mieszkańców Białorusi to Rosjanie, a nawet niektórzy Białorusini dali się przekonać, że mówić po białorusku to wstyd. Kłania się tu okrutna historia Białorusi. Prześladowania Białorusinów miały miejsce już za caratu. Podczas I wojny światowej natomiast wojska rosyjskie wycofując się przed ofensywą niemiecką namówiły lub zmusiły setki tysiące Białorusinów, strasząc ich Niemcami, do udania się w głąb Rosji, skąd większość nigdy nie wróciła do swoich domów. Po Rewolucji Październikowej pierwsze lata sprzyjały rozwojowi tożsamości białoruskiej, później nastąpiły stalinowskie prześladowania. Najgorsze jednak dla Białorusinów lata to okres II wojny światowej, kiedy to zginęły miliony Białorusinów. Ginęli m.in. w mundurach polskich, niemieckich i radzieckich. Spotkać się można z ocenami, że w związku z zawieruchą wojenną, straty ludnościowe Białorusi procentowo były największe w porównaniu z innymi narodami. Zginął co czwarty Białorusin, w sumie ponad 2 miliony Dodać to tego trzeba deportacje Białorusinów, Polaków i Żydów z Białorusi w głąb Rosji. Później, po II wojnie, podobnie jak na Litwie, Łotwie i Estonii osiedlali się na Białorusi Rosjanie i tzw. ludność rosyjskojęzyczna.
Państw-aktorów na scenie europejskiej, w tym w Środkowej Europie jest wielu. Często w rozważaniach na temat Europy zapomina się o Watykanie. Wystarczy jednak przypomnieć istotną rolę jaką Stolica Apostolska odegrała w kryzysie bałkańskim, a szczególnie w rozbiciu Jugosławii; nie była to być może rola decydująca, ale jakże ważna! Dyplomacja watykańska jest bardzo sprawna w skali światowej. Na naszym „podwórku” na baczną uwagę zasługuje dialog jaki od dawna trwa między Watykanem, a rosyjskim prawosławiem i władzami rosyjskimi. Rezultaty tego dialogu mogą być bardzo istotne, być może nie dla całej Europy, ale na pewno dla Europy Środkowej, gdzie zarówno tradycje katolickie, jak i prawosławne są bardzo silne. Między katolicyzmem a prawosławiem jest wiele punktów stycznych i podobieństw (np. kult Maryi).
Docenić też należy politykę Chin wobec Unii Europejskiej oraz w Europie Środkowej. Stosunki z Chinami są dla Europy ważne z uwagi na wymianę handlową i współpracę gospodarczą. Uważa się, że realizacja inicjatywy tzw. Pasa i Nowego Jedwabnego Szlaku przyczyni się do dalszego, pomyślnego rozwoju światowego handlu. Z kolei koncepcja „17+1” to mechanizm współpracy Chin z państwami Europy Środkowej. Innymi słowy, Stany Zjednoczone wzmacniając swą obecność w Europie Środkowej muszą uwzględniać w swej polityce aktywność oraz interesy innych państw. Powinny także wziąć pod uwagę zmieniające się nastroje społeczne; polskie społeczeństwo, podobnie jak społeczeństwa innych krajów środkowoeuropejskich, jest tradycyjnie bardzo przyjaźnie nastawione do Ameryki. Niemniej jednak w dobie Internetu wiedza o świecie jest zdecydowanie większa niż np. 50 lat temu, dlatego profesor Pastusiak słusznie zauważa:”…stopniowo słabnie w świadomości społeczeństwa polskiego zjawisko, które określam mianem mitologii amerykańskiej, a które jest skrzyżowaniem fascynacji Stanami Zjednoczonymi z ignorancją na temat realiów z życia i polityki amerykańskiej”. Trudno się dziwić np. gdy młodzi Polacy krytycznie oceniają powtarzające się przypadki masowych zabójstw w Stanach Zjednoczonych i łatwy dostęp do broni palnej. Kultura rodem z westernów przestaje już bawić. Podobnie przedstawia się sprawa ochrony środowiska. W Polsce, podobnie jak na całym świecie, rośnie przekonanie o konieczności zdecydowanych kroków na rzecz ochrony środowiska, i tu także się różnimy z Amerykanami. Z drugiej strony Amerykanom nie wszystko (często słusznie) podoba się w Polsce.
Dzięki niezmordowanej i skutecznej pani Ambasador Georgette Mosbacher przyjeżdża do Polski po raz drugi w krótkim czasie Prezydent Donald Trump. Oczekując jego wizyty należy wyrazić nadzieję, że uroczystości związane z rocznicą wybuchu II wojny światowej przypomną zaproszonym gościom okrucieństwa wojny i skłonią do działań, które zapobiegną kolejnej katastrofie.