materiały prasowe
Oferta trwającej od 3 do 12 września w kilku kinach warszawskich 18 edycji Millenium Docs Against Gravity, festiwalu filmu dokumentalnego (oraz w nielicznych przypadkach fabularnego filmu dokumentalizującego) była tak bogata, że samo jej wymienienie zajęłoby wiele stron. Katalog festiwalu liczy 79 stron drobnego druku.
Wśród dziesiątków tytułów warto wymienić m.in. łotewsko-czeski „Gorbaczow. Raj”, o samotnym życiu emeryta, eksprezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa, który na ekranie ocenia przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Rosji oraz świata; norweski „Seks, Rewolucja i Islam” o tureckiej prawniczce i feministce, która w Niemczech walczy o seksualną rewolucję w islamie i prawa islamskich kobiet; amerykański „Bruce Lee. Bądź jak woda”, hołd oddany sławnemu „king Bruce Lee, karate mistrzowi” w przeddzień 80 rocznicy jego urodzin; także amerykański „Uzależnieni od ekranu”, o coraz bardziej powszechnym i intensywnym uzależnieniu od ekranu, głównie w najmłodszych generacjach; „Mit Hitlera” o współczesnej fascynacji nazizmem i jego wodzem; szwedzki „Salwador. Piekło kobiet”, o kraju, w którym obowiązuje i jest bezwzględnie praktykowane najbardziej restrykcyjne prawo antyaborcyjne na świecie (za mimowolne poronienie kobiety skazywane są na dziesięciolecia więzienia); włosko-łotewski „Klan Rosselinich”, o burzliwym życiu rodu wielkiego włoskiego reżysera czasów neorealizmu, Roberto Rosseliniego, twórcy m.in. „Rzymu, miasta otwartego” (1945), szwedzki „Jestem Greta”, o Grecie Thunberg, emblematycznej postaci walki o uratowanie Ziemi od katastrofy ekologicznej; amerykańskie: „FBI kontra Martin Luther King”, amerykański „Stambuł bez smyczy”, o życiu bezdomnych psów w stolicy Turcji i zaprzyjaźnionych z nimi Syryjczyków, o więzi człowieka z czworonogiem; polski „W centrum komiksu” o kulturze i fanach tego gatunku. Tematyka filmów, obejmująca oczywiście także problem pandemii koronawirusa i problemy wszelakich mniejszości, ogarnia ogrom najważniejszych problemów, dramatów i tragedii współczesnego świata, zbiorowości i jednostek, więc festiwal ten jest jakby ich artystycznym katalogiem i zapisem. Pokazy i spotkania podzielone zostały na 19 sekcji, m.in. „Fetysze i kultura”, „Alfabet protestu”, „Życie w czasach pandemii”, „Oblicza Ameryki Łacińskiej”, „Odmieńcze spojrzenia”, „Muza i wena”, „Historie intymne”.
W ramach tej ogromnej oferty znalazł się polski film Jakuba Mikurdy „Ucieczka na Srebrny Glob”, o Andrzeju Żuławskim (1940-2016) i jego niezrealizowanym (a właściwie brutalnie przerwanym w ostatniej fazie produkcji) filmie według powieści jego dziadka Jerzego Żuławskiego „Na Srebrnym Globie” według powieści jego dziadka, Jerzego Żuławskiego (1874-2015). „Na Srebrnym Globie (1976/1987) (…) mogło się stać jednym z najbardziej przełomowych filmów science-fiction w historii – czytamy w nocie festiwalowej – Rozmach produkcyjny, gwiazdorska obsada, rewolucyjne kostiumy i scenografia zapowiadały arcydzieło. Dlaczego zatem władze kinematografii PRL wstrzymały produkcję na dwa tygodnie przed zakończeniem zdjęć? Czy zdecydowały o tym względy ekonomiczne? Polityczne? Artystyczne? Osobiste? Pozostał film-legenda, który nadal inspiruje filmowców z całego świata. I emocje ekipy, równie silne dzisiaj co 40 lat temu”. Dodajmy, że po latach powstał ułomny montaż zebrany z ocalałych fragmentów filmu.
Jakub Mikurda:Zdecydowałem się tylko na wycinkowy film o Żuławskim, bo był osobowością tak potężną i bogatą, że całości jego biografii i dzieła nie dałoby się zmieścić w półtoragodzinnym filmie. Brat pana Andrzeja, pan Mateusz powiedział mi, że moje spotkanie z ta postacią, to jak konfrontacja boksera wagi piórkowej z Mohamadem Ali czyli Cassiusem Clayem. Starałem się jednak, aby zachować zasadę pars pro toto, czyli aby jeden wątek jak najwięcej, całościowo powiedział o tym artyście i jego życiu, chciałem, aby nie był to tylko film o filmie. Dlatego przyjąłem formułę kalejdoskopowej składanki. Co do przyczyn przerwania produkcji filmu, to moja główna hipoteza jest taka, że główny decydent, Janusz Wilhelmi, chciał w ten sposób okazać swoją władzę. W kolażowo skonstruowanym filmie (fragmenty filmów, materiały rodzinne, fragmenty wypowiedzi artysty w telewizjach polskiej i francuskiej, fragmenty kronik z życia politycznego epoki Edwarda Gierka, w tym wypowiedź Wilhelmiego) wypowiada się szereg postaci, m.in. syn reżysera Xawery Żuławski, brat Mateusz Żuławski, były wiceminister Kultury i szef Kinematografii w latach 1973-1977 Mieczysław Wojtczak, Janusz Zaorski, Krzysztof Zanussi, Jacek Fuksiewicz, Andrzej Seweryn i kilku członków ekipy produkcyjnej. Podczas spotkania publiczności z reżyserem dokumentu po emisji, wśród poruszonych kwestii pojawiła się sprawa „przemocowego sposobu pracy Żuławskiego z ekipą”. Zwrócono uwagę, że dziś byłoby to na ogół niemożliwe, ale film realizowany był 44 lata temu i była wtedy inna świadomość, sprzed wymyślenia słowa „mobbing” i napiętnowania oznaczających go zjawisk.
Mieczysław Wojtczak, wiceminister Kultury i Sztuki, szef Kinematografii w latach 1973-1977, jedna z osób wypowiadających się w filmie:
– Film obejrzałem z zainteresowaniem, tym bardziej, że dotyczy ważnego etapu w moim życiu zawodowym, politycznym. Film został zrobiony atrakcyjnie, dynamicznie, a że są w nim drobne niedokładności, to normalne przy takim ogromie materiału. Natomiast film dobrze oddaje generalny nastrój tamtych czasów. Trafnie pokazuje dramat polskiego kina uwikłanego między aspiracje artystyczne twórców a presję natury politycznej. Pewnym mankamentem filmu jest to, że nie wszystkie wątki zostały dobrze objaśnione tym widzom, którzy nie są wprowadzeni w materię tematu. To jest zrozumiałe dla tych, którzy znają problematykę filmu. Widzowie „postronni”, zwłaszcza młodzi mogą mieć z tym problem, tym bardziej za kilka czy kilkanaście lat. Niezależnie od tego zauważyłem, że młodzi widzowie, którzy stanowili większość widowni, oglądali film (zrobiony także przez ludzi młodych) z wielką uwagą. Bardzo mnie to cieszy, bo to od młodych zależy przyszłość polskiego kina.