16 listopada 2024
trybunna-logo

Dokumentalny termometr świata

materiały prasowe

Oferta trwającej od 3 do 12 września w kilku kinach warszawskich 18 edycji Millenium Docs Against Gravity, festiwalu filmu dokumentalnego (oraz w nielicznych przypadkach fabularnego filmu dokumentalizującego) była tak bogata, że samo jej wymienienie zajęłoby wiele stron. Katalog festiwalu liczy 79 stron drobnego druku.

Wśród dziesiątków tytułów warto wymienić m.in. łotewsko-czeski „Gorbaczow. Raj”, o samotnym życiu emeryta, eksprezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa, który na ekranie ocenia przeszłość, teraźniejszość i przyszłość Rosji oraz świata; norweski „Seks, Rewolucja i Islam” o tureckiej prawniczce i feministce, która w Niemczech walczy o seksualną rewolucję w islamie i prawa islamskich kobiet; amerykański „Bruce Lee. Bądź jak woda”, hołd oddany sławnemu „king Bruce Lee, karate mistrzowi” w przeddzień 80 rocznicy jego urodzin; także amerykański „Uzależnieni od ekranu”, o coraz bardziej powszechnym i intensywnym uzależnieniu od ekranu, głównie w najmłodszych generacjach; „Mit Hitlera” o współczesnej fascynacji nazizmem i jego wodzem; szwedzki „Salwador. Piekło kobiet”, o kraju, w którym obowiązuje i jest bezwzględnie praktykowane najbardziej restrykcyjne prawo antyaborcyjne na świecie (za mimowolne poronienie kobiety skazywane są na dziesięciolecia więzienia); włosko-łotewski „Klan Rosselinich”, o burzliwym życiu rodu wielkiego włoskiego reżysera czasów neorealizmu, Roberto Rosseliniego, twórcy m.in. „Rzymu, miasta otwartego” (1945), szwedzki „Jestem Greta”, o Grecie Thunberg, emblematycznej postaci walki o uratowanie Ziemi od katastrofy ekologicznej; amerykańskie: „FBI kontra Martin Luther King”, amerykański „Stambuł bez smyczy”, o życiu bezdomnych psów w stolicy Turcji i zaprzyjaźnionych z nimi Syryjczyków, o więzi człowieka z czworonogiem; polski „W centrum komiksu” o kulturze i fanach tego gatunku. Tematyka filmów, obejmująca oczywiście także problem pandemii koronawirusa i problemy wszelakich mniejszości, ogarnia ogrom najważniejszych problemów, dramatów i tragedii współczesnego świata, zbiorowości i jednostek, więc festiwal ten jest jakby ich artystycznym katalogiem i zapisem. Pokazy i spotkania podzielone zostały na 19 sekcji, m.in. „Fetysze i kultura”, „Alfabet protestu”, „Życie w czasach pandemii”, „Oblicza Ameryki Łacińskiej”, „Odmieńcze spojrzenia”, „Muza i wena”, „Historie intymne”.
W ramach tej ogromnej oferty znalazł się polski film Jakuba Mikurdy „Ucieczka na Srebrny Glob”, o Andrzeju Żuławskim (1940-2016) i jego niezrealizowanym (a właściwie brutalnie przerwanym w ostatniej fazie produkcji) filmie według powieści jego dziadka Jerzego Żuławskiego „Na Srebrnym Globie” według powieści jego dziadka, Jerzego Żuławskiego (1874-2015). „Na Srebrnym Globie (1976/1987) (…) mogło się stać jednym z najbardziej przełomowych filmów science-fiction w historii – czytamy w nocie festiwalowej – Rozmach produkcyjny, gwiazdorska obsada, rewolucyjne kostiumy i scenografia zapowiadały arcydzieło. Dlaczego zatem władze kinematografii PRL wstrzymały produkcję na dwa tygodnie przed zakończeniem zdjęć? Czy zdecydowały o tym względy ekonomiczne? Polityczne? Artystyczne? Osobiste? Pozostał film-legenda, który nadal inspiruje filmowców z całego świata. I emocje ekipy, równie silne dzisiaj co 40 lat temu”. Dodajmy, że po latach powstał ułomny montaż zebrany z ocalałych fragmentów filmu.
Jakub Mikurda:Zdecydowałem się tylko na wycinkowy film o Żuławskim, bo był osobowością tak potężną i bogatą, że całości jego biografii i dzieła nie dałoby się zmieścić w półtoragodzinnym filmie. Brat pana Andrzeja, pan Mateusz powiedział mi, że moje spotkanie z ta postacią, to jak konfrontacja boksera wagi piórkowej z Mohamadem Ali czyli Cassiusem Clayem. Starałem się jednak, aby zachować zasadę pars pro toto, czyli aby jeden wątek jak najwięcej, całościowo powiedział o tym artyście i jego życiu, chciałem, aby nie był to tylko film o filmie. Dlatego przyjąłem formułę kalejdoskopowej składanki. Co do przyczyn przerwania produkcji filmu, to moja główna hipoteza jest taka, że główny decydent, Janusz Wilhelmi, chciał w ten sposób okazać swoją władzę. W kolażowo skonstruowanym filmie (fragmenty filmów, materiały rodzinne, fragmenty wypowiedzi artysty w telewizjach polskiej i francuskiej, fragmenty kronik z życia politycznego epoki Edwarda Gierka, w tym wypowiedź Wilhelmiego) wypowiada się szereg postaci, m.in. syn reżysera Xawery Żuławski, brat Mateusz Żuławski, były wiceminister Kultury i szef Kinematografii w latach 1973-1977 Mieczysław Wojtczak, Janusz Zaorski, Krzysztof Zanussi, Jacek Fuksiewicz, Andrzej Seweryn i kilku członków ekipy produkcyjnej. Podczas spotkania publiczności z reżyserem dokumentu po emisji, wśród poruszonych kwestii pojawiła się sprawa „przemocowego sposobu pracy Żuławskiego z ekipą”. Zwrócono uwagę, że dziś byłoby to na ogół niemożliwe, ale film realizowany był 44 lata temu i była wtedy inna świadomość, sprzed wymyślenia słowa „mobbing” i napiętnowania oznaczających go zjawisk.
Mieczysław Wojtczak, wiceminister Kultury i Sztuki, szef Kinematografii w latach 1973-1977, jedna z osób wypowiadających się w filmie:

– Film obejrzałem z zainteresowaniem, tym bardziej, że dotyczy ważnego etapu w moim życiu zawodowym, politycznym. Film został zrobiony atrakcyjnie, dynamicznie, a że są w nim drobne niedokładności, to normalne przy takim ogromie materiału. Natomiast film dobrze oddaje generalny nastrój tamtych czasów. Trafnie pokazuje dramat polskiego kina uwikłanego między aspiracje artystyczne twórców a presję natury politycznej. Pewnym mankamentem filmu jest to, że nie wszystkie wątki zostały dobrze objaśnione tym widzom, którzy nie są wprowadzeni w materię tematu. To jest zrozumiałe dla tych, którzy znają problematykę filmu. Widzowie „postronni”, zwłaszcza młodzi mogą mieć z tym problem, tym bardziej za kilka czy kilkanaście lat. Niezależnie od tego zauważyłem, że młodzi widzowie, którzy stanowili większość widowni, oglądali film (zrobiony także przez ludzi młodych) z wielką uwagą. Bardzo mnie to cieszy, bo to od młodych zależy przyszłość polskiego kina.

Poprzedni

Chiny stają się silnym zwolennikiem, współtwórcą globalnej agendy bioróżnorodności, uważa urzędnik ONZ

Następny

Polski statek szaleńców

Zostaw komentarz