16 listopada 2024
trybunna-logo

Dlaczego Amerykanie się zabijają?

Krwawe strzelaniny w pierwszych dniach sierpnia wstrząsnęły na nowo społeczeństwem amerykańskim. Szczególnie spokojne El Paso, leżące na granicy z Meksykiem w stanie Teksas, liczące prawie 700 000 tysięcy mieszkańców, nie może się otrząsnąć ze skutków ataku terrorystycznego domorosłego rasisty, który chciał zabić jak największą liczbę Latynosów – w jego przekonaniu, zagrażających „czystości białej rasy” w USA.

Został aresztowany i odpowie za morderstwa motywowane rasizmem. Przed zamordowaniem w sobotę w sierpniu 20 i ranieniu kilkudziesięciu dalszych osób pozostawił „manifest”, w którym pobrzmiewają echa antyimigranckiej i rasistowskiej retoryki Donalda Trumpa.
Motywy innego zabójcy, który dzień później zamordował 9 osób w Dayton w stanie Ohio i 27 ranił, nie są znane. W tym drugim przypadku sprawca zginął na miejscu. To 32 strzelanina tego typu
w tym roku.
Od 1970 roku w podobnych atakach zginęło blisko półtora miliona Amerykanów, z czego 2/3 to samobójcy. To najbardziej krwawe żniwo, nieporównywalne z żadną wojną czy atakami terrorystycznymi. Coraz więcej komentatorów zastanawia się, czy druga poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która gwarantuje każdemu dostęp do broni, jest rzeczywiście tak wielką wartością jak twierdzą zwolennicy jej posiadania. Prawie wszyscy kandydaci demokratów na urząd prezydenta uwzględniają w swoim programie konieczność rewizji tego problematycznego prawa.
W tym roku jedna ze studentek napisała u mnie interesującą pracę magisterską na temat „religii posiadania broni przez białego mężczyznę w USA”. Zgromadziła ogromną ilość materiału, potwierdzającą tezę, że dla wielu białych Amerykanów posiadanie bronie stało się najważniejszym wyznacznikiem ich tożsamości. To bardzo niebezpieczna, a nawet zabójcza religia. Zwłaszcza jeśli jej wyznawcami stają się ludzie niezrównoważeni, pełni resentymentów i uprzedzeń. To oni są głównymi „bohaterami” masowych zabójstw i to przekraczających granice USA. Przecież zabójca 50 muzułmanów w Nowej Zelandii w marcu tego roku też odwoływał się do retoryki Donalda Trumpa jako bezpośredniej inspiracji dla jego aktu terroryzmu.
Niektórzy, jak pochodzący z El Paso Beto O’Rourke, nie mają wątpliwości, że atak białego rasisty ma bezpośredni związek z nieodpowiedzialną i pełną nienawiści retoryką Trumpa wobec Latynosów. Sam Trump potępił atak jako „akt tchórzostwa”. Czy wpłynie on na zmianę jego retoryki? Raczej nie. Ona podtrzymuje jego popularność jako twardego polityka.
W Polsce od lat wzrasta agresja, na razie głównie werbalna. Wielu polityków i publicystów, a nawet przedstawicieli kościoła katolickiego, z języka nienawiści uczyniło jedyny sposób na istnienie w przestrzeni publicznej. Nigdy dość przypominania zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Teraz listy z groźbami otrzymuje jego następczyni Aleksandra Dudkiewicz. Związek między słowami a czynami jest oczywisty. W Polsce w języku nienawiści wyspecjalizowała się publiczna telewizja, na co od lat zwracają uwagę media niezależne.
Wcześniej czy później słowa mogą przerodzić się w czyny. Mam nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, w której obserwatorzy zagraniczni będą się zastanawiać, dlaczego Polacy się zabijają, jak Amerykanie.

Poprzedni

Zieloni w KO

Następny

Stan wojenny a rola kościoła

Zostaw komentarz