17 listopada 2024
trybunna-logo

Człowiek twórcą Boga

Poniższy tekst wydał mi się w sam raz do świątecznego numeru lewicowej gazety, z rocznicową datą 30 marca, ale jak na ironię, zapomniałem o nim. Znów zapomniałem, jak inni, o tym człowieku, na którego wątłe ciało zwaliła się cała potęga katolickiej Polski roku 1689, roku miłościwego panowania króla Jana III Sobieskiego, obrońcy wiary katolickiej.

Odwaga tego człowieka była tak wielka, że trudno ją z czymkolwiek porównać. Stanąć, jak Kazimierz Łyszczyński, ze swoimi poglądami naprzeciwko potęgi katolickiego państwa i to w XVII wieku, czasu kontrreformacji, gdy Kościół miał w ręku los każdego człowieka, od najnędzniejszego ciury po magnata i kiedy ateizm był jeszcze poza horyzontem ludzkiej wyobraźni – poza nielicznymi wyjątkami światłych czytelników starożytnego rzymskiego filozofa Lukrecjusza – było czymś niesamowitym. W obliczu śmierci tego polskiego Prometeusza, zadająca mu śmierć religia katolicka jawi się jako gigantyczna piramida podłości.

Polski Bruno, polski Vanini

Rzeczpospolitej nic właściwie wtedy nie dzieliło od reszty papieskiej Europy – 89 lat przed śmiercią Łyszczyńskiego zginął na stosie, na rzymskim placu Campo dei Fiori, Giordano Bruno, z powodu niemal identycznego oskarżenia. Z Bruno łączy go jeszcze jedno – podobnie jak rzymianin i on został zadenuncjowany przez znajomego. 70 lat przed Łyszczyńskim na stosie w Tuluzie zginął inny ateista, Giulio Cesare Vanini. 30 marca 1689 roku na rynku warszawskim zginął od ścięcia mieczem Kazimierz Łyszczyński. Za autorstwo ateistycznego traktatu „De non existentia Dei” („O nie istnieniu Boga”)

„Towarzysz broni Andrzeja Kmicica”

Urodzony w Łyszczynach 4 marca 1634 roku, latach 1655–1657, czyli w latach szwedzkiego „potopu”, będąc w wojsku, zbrojnie walczył z najeźdźcami. W latach 1658 do 1666 młody szlachcic studiował, jako jezuita, filozofię w Krakowie, Kaliszu (filozofię) i teologię we Lwowie. Lwowie (teologię). Z zakonu formalnie wystąpił w 1666 roku, po czym zajął się polityką. Wielokrotnie był wybierany posłem na sejm z województwa brzeskiego. W latach 1669-1682 był podstolim mielnickiem, a w latach 1682-1689 podsędkiem brzeskim. Na tę funkcje wybrał go sejm, a kontrasygnował to król Jan III. Jan III Sobieski, mianując go na podsędka, pisał o zasługach Łyszczyńskiego dla ojczyzny: od młodych lat służył w wojsku koronnym w chorągwi Jana Sapiehy, a następnie w wojskach litewskich pod księciem podkanclerzym Wielkiego Księstwa Litewskiego, którym wówczas był Lew Kazimierz Sapieha,, biorąc udział w wojnie z najazdem moskiewskim, szwedzkim i węgierskim.

Denuncjacja, oskarżenie i proces

Zadenuncjowany przez sąsiada, Jana Kazimierza Brzoskę, stolnika bracławskiego, który – nie chcąc zwrócić pożyczonej mu przez Łyszczyńskiego dużej sumy pieniędzy – wykradł i przekazał sądowi rękopis dzieła „De non existentia Dei”. Był to pierwszy polski traktat filozoficzny prezentujący rzeczywistość z perspektywy dialogu wierzącego z ateistą. Pracę nad traktatem Łyszczyński rozpoczął w roku 1674. Z oskarżenia publicznego odbył się proces przed Komisją Sejmową na Sejmie Nadzwyczajnym odbywającym się w Warszawie od 17 listopada 1688 do 1 kwietnia 1689, pod laską Stanisława Szczuki. Oskarżyciel Szymon Kurowicz Zabistowski zarzucał Łyszczyńskiemu, poza ateizmem, także uznawanie małżeństwa za czysto cywilne, niesakramentalne, oraz nieprzestrzeganie zakazu małżeństw między osobami spokrewnionymi. W trakcie procesu oskarżony zaprzeczał swojemu ateizmowi i twierdził, że w następnej części traktatu miał obalić argumenty za nieistnieniem Boga. Nie dano wiary jego wyjaśnieniom.
Według badacza biografii i myśli Łyszczyńskiego, Andrzeja Nowickiego, był on pierwszą osobą, która pisała o ateistach jako odrębnej grupie – twórcą kategorii „my ateiści”. Przykładowo, oskarżyciel miał stwierdzić, że Łyszczyński „często y okrutnie pisze Nos Athei ita demonstramus, żenon est Deus” (my ateiści tak twierdzimy, że Bóg nie istnieje). Natomiast sformułowanie, że teolodzy „gaszą światło rozumu”, według Nowickiego, Łyszczyński mógł zapożyczyć od Giordana Bruna. Jeden z zachowanych fragmentów zniszczonego traktatu brzmiał: „Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka.”
Łyszczyński formułował także oceny emocjonalne, w stylu pamfletowym, nazywając teologów rzemieślnikami słów próżnych, wykrętnymi wężami, ślepymi, widzącymi ciemność zamiast światła, nie nauczycielami, ale zwodzicielami, nie filozofami, ale oszustami, obrońcami błędów głupoty i podstępów przodków. Głosił również koncepcję społeczeństwa bezklasowego, w którym tylko brak władzy może zapobiec wyzyskowi jednego człowieka przez drugiego. Za ateizm Łyszczyński został skazany na karę śmierci i konfiskatę dóbr. Podobno szykowano mu karę bardziej okrutną: rozerwanie końmi, zastosowaną kilkadziesiąt lat później we Francji czasów Ludwika XV wobec protestanta Damiensa, skazanego za zabójstwo na tle wyznaniowym przeciwko katolikowi. Skończyło się jednak na tym, że podzielił los kawalera de la Barre, ściętego we Francji Ludwika X za znieważenie hostii (nie uklęknął przed procesją). Wyrok wykonano przed południem na dzisiejszym Rynku Starego Miasta w Warszawie 30 marca 1689, gdzie kat ściął Łyszczyńskiemu głowę. Po egzekucji wywieziono jego zwłoki poza miasto i spalono. Inaczej przedstawił egzekucję biskup Załuskiego, który napisał, że „okrutnie znęcano się najpierw nad jego językiem i ustami, którymi on okrutnie występował przeciw Bogu. Potem spalono jego rękę, która była narzędziem najpotworniejszego płodu, spalono także jego papiery pełne bluźnierstw i na koniec on sam, potwór, został pochłonięty przez płomienie, które miały przebłagać Boga, jeżeli w ogóle za takie bezeceństwa można Boga przebłagać”.
W Bibliotece w Kórniku pod Poznaniem zachował się oryginał tekstu Kórnickiej mowa instygatora (oskarżyciela) Wielkiego Księstwa Litewskiego, Szymona Kurowicza Zabistowskiego, który zawiera cytaty fragmentów potępionej pracy Łyszczyńskiego: „I – zaklinamy was, o teologowie, na waszego Boga, czy w ten sposób nie gasicie Światła Rozumu, czy nie usuwacie słońca ze świata, czy nie ściągacie z nieba Boga waszego, gdy przypisujecie Bogu rzeczy niemożliwe, atrybuty i określenia przeczące sobie.
II – Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym.
III – Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nielękających się, w tym celu, żeby się ich lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna bądź to logiczna, bądź filozoficzna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza.
IV – Prosty lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie; tego samego uciemiężenia broni jednak lud, w taki sposób, że gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni przez sam lud.
V – Jednakże nie doświadczamy ani w nas, ani w nikim innym takiego nakazu rozumu, który by nas upewniał o prawdzie objawienia bożego: Jeżeli bowiem znajdowałby się w nas, to wszyscy musieliby je uznać i nie mieliby wątpliwości i nie sprzeciwialiby się Pismu Mojżesza ani Ewangelii – co jest fałszem i nie byłoby różnych sekt, ani ich zwolenników w rodzaju Mahometa itd. Lecz [nakaz taki] nie jest znany i nie tylko pojawiają się wątpliwości, ale nawet są tacy, co zaprzeczają objawieniu, i to nie głupcy, ale ludzie mądrzy, którzy prawidłowym rozumowaniem dowodzą czegoś wręcz przeciwnego, tego właśnie, czego i ja dowodzę. A więc Bóg nie istnieje”.

Sprawa Łyszczyńskiego w lustrze literatury

Jej odzwierciedlenie w literaturze pięknej jest ubogie. Niezwykły dramat osamotnionego w swoich poglądach człowieka zmiażdżonego przez machinę państwa religijnego. Jedynie Tadeusz Miciński w swojej powieści „Nietota. Tajemna księga Tatr” opisał postać Łyszczyńskiego, jego proces i śmierć: „Oto wstał przed nim straszny cień spalonego za Króla Jana III ateusza Kazimierza Łyszczyńskiego. Ten wiódł życie nieposzlakowane, lecz zadumany nad istotą wiary i zwątpiwszy o istnieniu Boga, na 15 arkuszach wypisał zdania starożytnych i nowych autorów, dowodzących, że Boga nie ma.
Sąsiad jego, łajdak, który był mu winien pieniądze, chcąc skrewić dług, doniósł Biskupowi. 
Polonia non parit monstra – mówił na sądzie Instygator, a teraz tego nie można powiedzieć, bo Łyszczyński monstrum!… I tacy obrońcy Boga, jak prymas Radziejowski, wnieśli karę śmierci w mękach i płomieniach. Skazaniec, zrazu przeświadczony o swej niewinności, mówił w końcu słowa, rozpaczą i obłąkaniem tchnące: „jeżeli przeciw mnie zapadnie ciężki wyrok, wątpię, czy tłoczącym mnie pokusom potrafię się oprzeć…”
Wprowadzono go na miejsce stracenia. Pastwiono się naprzód na języku i ustach, którymi „srogo skrzywdził Boga”.
Potem spalono rękę, to narzędzie najszkaradniejszego płodu, dalej papiery bluźniercze; na koniec on sam „potwór tego wieku, bogobójca i prawołomca (legirupa, impudens, impurus, inverecundissimus) został ścięty i pożarty błagalnymi płomieniami, jeżeli tylko można przebłagać nimi Boga” – zastrzegł biskup”.

Jesteśmy Mu to winni

Na 30 marca 1989 roku przypadła 300 rocznica śmierci Kazimierza Łyszczyńskiego. Jedno z istniejących wtedy stowarzyszeń laickich zapowiedziało działania na rzecz ufundowania i wmurowania na Rynku Starego Miasta w Warszawie tablicy upamiętniającej jego postać. Jednak pomysł zginął w kipieli ówczesnych, przełomowych wydarzeń politycznych (był to czas finałowy obrad Okrągłego Stołu i przygotowań do czerwcowych wyborów). Być może też słabo się jeszcze wtedy przebijała do społecznej świadomości zarysowujące się zagrożenie, jakie dla praw i wolności w Polsce może stanowić Kościół katolicki. Na przyszły, 2019 rok, przypada 330 rocznica śmierci Łyszczyńskiego. Apelujemy do wszystkich stowarzyszeń i organizacji laickich w Polsce, w tym m.in. Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów i Myślicieli im. Kazimierza Łyszczyńskiego, Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, Fundację im. Kazimierza Łyszczyńskiego, Fundację Wolność od Religii, Kongres Świeckości i inne o wspólną inicjatywę na rzecz upamiętnienia i uhonorowania Jego pamięci tablicą w Warszawie. To prawda, że współcześnie upamiętnienie tablicą może wydać się niektórym formą anachroniczną, ale jesteśmy Mu to winni. Jako „Dziennik Trybuna” sygnalizujemy to z wyprzedzeniem, by uświadomić, że jest na realizację inicjatywy mamy jeszcze prawie rok i ze swojej strony deklarujemy wsparcie dla inicjatywy.

Poprzedni

Pożegnanie z „Głową”

Następny

Waszyngton mięknie

Zostaw komentarz