16 listopada 2024
trybunna-logo

Czeski cud

Powieść do smakowania

Miłośników powieści kryminalnej lojalnie uprzedzam. Podtytuł „kryminał polityczny” jest zwodniczy, bo choć w „Cudzie” Josefa Škvorecký’ego (1924-2012) wątły fabularnie wątek „kryminalny” (zabójstwo księdza Toufara) w tle się pojawia, to z prawdziwym „kryminałem” powieść ta nie ma nic wspólnego. Nawet z politycznym.
„Cud” Škvorecký’ego to wybitna proza, nawiązująca, a może raczej naturalnie wyrastająca z najlepszych tradycji literatury czeskiej, z Haška, Čapka, Hrabala, Kundery. Ta soczystość i rozległość społeczna opisu, ta polifoniczna stylistyka, ten typ humoru i ironii, który wytwarza tylko czeska umysłowość i koloryt czeskiego życia, te kapitalne portrety ludzkie, ten zdrowy stosunek do ciała i konkretu, ta dosadna, rubaszna, naturalistyczna erotyka – to wszystko tworzy walory tej obszernej powieści, będącej, pisaną z emigracyjnego oddalenia w Kanadzie, syntezą pewnej epoki w życiu Czechosłowacji (choć akcja właściwa rozgrywa się zaledwie w małej miejscowości, daleko od salonów Pragi, Hradčan i Václavskich náměstí), zogniskowaną głównie wokół dramatycznych, a raczej tragicznych wydarzeń Praskiej Wiosny 1968 roku.
„Cud” nie ma zwartej, linearnej konstrukcji, z wiodącym bohaterem. Przypomina raczej rwany montaż filmowy, zbudowana jest z dziesiątków epizodów, luźno tylko połączonych ideą przewodnią utworu. Nie jest to wadą, lecz walorem tej powieści, bo pozwala na wszechstronność narracji, na uczynienie jej problematyki rozległą, wielotematyczną i wielobarwną.
Specyficznego, nieco przekornego smaku daje „Cudowi” przewijająca się w nim nić religijna, a konkretnie rzymsko-katolicka. Nie wiem, czy Škvorecký był katolikiem, ale katolicka problematyka, katolickie symbole, katolicka wyobraźnia są w (ateistycznych przy tym) Czechach, z powodów historycznych, problematyką „obcego”, wrogiego mentalnie, społecznie, kulturowo i ideowo-politycznie świata. Przeciwnie niż w Polsce, w Czechach, umownie biorąc – od spalenia na stosie Jana Husa, cywilizacja katolicka to „zgorszenie i głupstwo”, coś co w Polsce można porównać, przez analogię, do obcości jaką tu wywołują heglowski „duch pruski”, ideologia moskiewskiego samodzierżawia czy marksizm-leninizm, a ostatnio tzw. neomarksizm. Wprowadzając katolicyzm w materię na wskroś , z „krwi i kości”, czeskiej powieści, Josef Škvorecký chciał być może (to tylko moja luźna hipoteza) uwypuklić czeskie problematy, zagadnienia najbardziej ateistycznego narodu na świecie, poprzez użycie kulturowego kontrapunktu.
Wyborna powieść do długiego czytania i smakowania rozdział po rozdziale.

Josef Škvorecký – „Cud. Kryminał polityczny”, przekł. Andrzej S. Jagodziński, wyd. Pogranicze i Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”, Sejny 2019, str. 704, ISBN 978-83-66143-02-9, ISBN 978-83-64305-37-5.

Poprzedni

Polska drugą Irlandią?

Następny

Zdanowska wsparła Lewicę?

Zostaw komentarz